|
Ech...
W połowie lat 90tych, mając lat kilkanaście, jeździłem co roku na wakacje do rodziny na Lubelszczyźnie (10km od Nałęczowa); z rozrzewnieniem wspominam ten czas....
Ciepłe wieczory gdy siadało się na ławce w wielkim ogrodzie, jeżdżenie "na stopa" najdziwniejszym transportem po bliższej i dalszej okolicy z kuzynką, dwukilometrowy marsz przez pola i sady do najbliższego sklepu... To dopiero było życie!
Kuzynka moja jako nastolatka (początek lat 90tych) była taką hipisko-pankówką, miała pokój dziwnie urządzony, gitarę i masę płyt.
Zaczęło się chyba tak, że na ów półce z płytami wypatrzyłem Triodante, posłuchałem kawałek, spodobało się, i... przegrałem se na kasetę! O Armii czytałem gdzieś wcześniej, i chciałem słuchać czegoś takiego, więc można powiedzieć że mi z nieba Armia spadła!
Kuzynka widząc moje zainteresowanie Triodante'm powiedziała, pamiętam dobrze-"aaaa, Triodante...Legendy powinieneś posłuchać!...nie mam - powiedziała przeglądając płyty - pożyczyłam..." (ciekawym czy dostała z powrotem).
No i tak się zaczęło, potem, na początku szkoły średniej, z kolegą po lekcjach czekając na autobus powrotny do domu zachodziliśmy do takiego śmiesznego "sklepu muzycznego" w Chodzieży, gdzie nauki pobieraliśmy, tam kupiłem kasetę z Duchem. Trudna to było muzyka onegdaj, ale czasy znowuż wspominam jak najlepiej. "Inaczej niż zwykle" stało się mimo wszystko prywatnym przebojem, co znać najlepiej po mocnem zużyciu taśmy i gorszym brzmieniu w porównaniu z resztą setlisty.
A potem Droga, znowuż kaseta! Ileż to razy ów baśniowe dźwięki/teksty tuliły mnie do snu!albowiem Droga robiła za dobranockę, i tak ją z drzewniejszych czasów pamiętam. Ech!...
A potem lekarz mnie wysłał na badania kardiologiczne do Poznania, wyprawa do Poznania! Badania jak badania, ale wstąpiło się do Empiku i znalazło Legendę, nie muszę dodawać, że na kasecie-słuchało się już w pociągu powrotnym, i z Legendą najdłużej oswajać się musiałem, bom urobion był już przez wspomniane muzykalja.
I stało się-zostałem studentem w wielkim mieście!
Przejażdżki rowerowe z przyszłą Żoną, i zajście z nią w zimowy, słoneczny a mgiełkowy dzień do Empiku na Rynku we Wrocławiu po PMK na CD, i pierwsze płyty przesłuchanie przy obieraniu ziemniaków!...
A potem UT (studia się potoczyły), kolejne zdziwienie wielkie, toć Armia znowu i znowu nie była! Straszna muzyka w strasznym mieszkaniu studenckim!....
Der Prozess y Freak zastali mnie już na emigracji, ciągle są świerzakami, jeszcze się nie okazało co z nich w duszy wyrośnie. Ale rośnie.
Dodać powinienem ponad 10 koń certów; kameralny w Rogoźnie z 50cioma może uczestnikami, po którym artystów poszliśmy z kolegą zobaczyć za kulisy, pod chmurką we Wrocławiu gdzie pana doktora z zajęć spotkałem, w warszawskim HRC, w Opolu, w Jeleniej,w Zamku...
Piękna przygoda, po prostu!
_________________
"Bożą rzeczą jest dać i pocieszyć, kiedy chce i ile chce i dla kogo chce, jak Mu się będzie podobać i nie więcej."
|
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Pozdrawiam.
fajnie się szukało książek w takiej atmosferze (od wczoraj to moja ulubiona księgarnia 
