Przybyliśmy na koncert później niż było zamierzone, ale jak wiadomo, i tak było opóźnienie w programie. Dwa razy zagrał ostrołęcki zespół Klin. Zimno trochę się zrobiło, co chwila niekończące się licytacje... Nuda.
Nareszcie weszła Brygada Kryzys. Nie znam niestety repertuaru, więc nie podobało mi się specjalnie. Przybyli jacyś dwaj starzy fani tego zespołu w skórach bez przednich zębów i oni najwięcej krzyczeli.
A koleżanka mi zwróciła uwagę, że jeden z brygadczyków trzymał gitarę na odwrót... Znaczy grał lewą ręką
Pogo na Brygadzie było duże, ale... prawdziwa akcja zaczęła się na Armii. Większość osób czekała przede wszystkim na Armię. W moim odczuciu... Brygada to jakby relikt, a Armia zespół żywy, w pełni sił, rozwijający sie wciąż... Dla mnie to pierwszy armijny koncert... Po prostu cudowny! Nie pamiętam setlisty całej, ale grano między innymi (mogę się mylić): Gdzie ja tam będziesz ty, Aguirre, Opowieść zimową, Niezwyciężony, Trzy bajki, Podróż na Wschód, Parowóz numer 8, na koniec Dom przy moście... Sama radość, nareszcie Armia na żywo
Wśród publiki nie czuło się wiatru, może tylko największe porywy. Nagłośnienie poszczególnych osób może i nie najlepsze... W ogóle nie wiem, czy to opóźnienie w czasie nie było związane z nagłośnieniem, bo bardzo długo je regulowali a i jeszcze im nie wyszło. Ja się nie znam zresztą na tym... Jeśli chodzi o ogólny poziom głośności to było w sam raz jak dla mnie, nie za głośno, nie za cicho. Dochodzę do wniosku, że najlepsze koncerty są na podwórku, a nie w sali...
Scenografia dosyć kolorowa; rzeczywiście jest pewne podobieństwo do szopki
Dobrze, że podłoże brukowane, to nie było tak ślisko.
Nawet pływałam, tylko lądowanie było gwałtowne he he
(w ogóle same marzenia się spełniały w niedzielę: koncert, pływanie...) Widownia ciekawa. I spotkanie ze znajomymi armijnymi fanami, niestety spoza forum, znajomymi ale i z nieznajomymi też... Niniejszym pozdrawiam wszystkich tam obecnych!
(także pewien znany mi od tego lata autostopowcz co podobno wszędzie ma skrytki na noże a także żyłkę do duszenia )
Po koncercie stanęłyśmy w pobliżu wejścia do budynku... Żeby Aviator nas nie zaprosił to byśmy nie weszły (dzięki Aviatorze!)
Po dłuższej chwili zawołano nas do sali konferencyjnej. Spotykamy tam kilku forumowiczów
Z tych wrażeń zgłupiałam lekko
Zapomniałyśmy wziąć autograf od Krzyżyka...
Zostawiłam z tego wszystkiego mazak
(niech dobrze służy nowemu właścicielowi 
). Następnie wspólne zdjęcia i powrót... Już w drodze tęskniłyśmy za kolejnym koncertem... Jadę na mecz choćbym miała przez okno uciekać z domu
A mama powiedziała jak jej opowiedziałam, co było, że mnie nigdy nie zrozumie co ja widzę w tych koncertach i że mnie nie puści znów. Nie rozumiała mojego brata ciotecznego, a mnie jeszcze bardziej... 
Bardzo dziękuję za ten koncert, był wspaniały!
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
bardzo mnie cieszą te słowa i nie mogę się doczekać aż sprawdzę na żywca
Gdzie akustyk ma uszy? Nie wspominając już o gitarze Klymoona. Jak tylko wchodził Franc to go zagłuszał. Ogromna chęć wysłuchania Armii na żywo zabiła te wszystkie niedogodności i nie wypaczyła odbioru jako słuchaczowi. Było bardzo pozytywnie! Widać, że Krzyżyk ma w sobie ogromny potencjał, który mam nadzieję dane mi będzie w pełni odebrać na jakimś klubowym, dobrze nagłośnionym koncercie. Ogromny respect dla gitarzystów za podjęcie walki na gryfie w ten mroźny dzień i dotrwanie do końca!
