A ja nie dotarłam na koncert.
A dokładnie - spóźniłam się. Byłam przekonana, że na 16.30 zdążę bez problemu... a tu najpierw Msza, na którą zawsze chodzę, z niewiadomych przyczyn trwała pół godziny dłużej niż zwykle. Ona jest zawsze przewidywalna i o ile nie ma jakiejś szczególnej okazji typu przyjazd biskupa, nigdy nie trwa dłużej, niż godzinę. Nie mam pojęcia, co się stało... Potem jeszcze nieoczekiwane okoliczności opóźniły moje wyjście z domu. W końcu, zakładałam, że dotarcie ode mnie do Świątyni Opatrzności Bożej nie zajmie mi dłużej, niż godzinę. Zajęło dobrze ponad półtorej, mimo, że nie musiałam wcale zbyt długo czekać na środki komunikacji miejskiej... a jeszcze wysiadłam nie na tym przystanku, co trzeba, co oczywiście czas dotarcia mi wydłużyło... W każdym razie w pewnym momencie została mi tylko nadzieja, że wersja managera z 17.30 jest prawdziwa... Niestety, kiedy dotarłam w końcu na miejsce było już dawno po koncercie... i nawet po 17.30.
Było to Święto Dziękczynienia. Darek podchodził z mikrofonem do ludzi, którzy chcieli za coś podziękować... a tymczasem dziękczynienie to ostatnia rzecz, jaką miałam wtedy w głowie. Chciało mi się tylko wyć i kląć... ostatnio wszystko idzie nie tak... czara goryczy mi się przelała.
A tak bardzo na ten koncert czekałam i tak strasznie się na niego cieszyłam...
Powlokłam się z powrotem do domu jak zbity pies...
Proszę, niech mi ktoś powie coś na pocieszenie...
A tu się jeszcze dowiaduję, że Gero był na wokalu... no taka gratka się przecież więcej nie powtórzy! Chociaż z drugiej strony oczywiście Armia to bez wątpienia Budzy i Tomkowi jak najbardziej życzę zdrowia i żeby go nikt w Armii zastępować nie musiał!
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
