kamiku, wyrazy szacunku za taką apologię albumów Armii, ale dla mnie jednak najwazniejszym z tych trzech jest ... TRIODANTE
(być moze z czasem przycmi je legenda, bom ją nabył niedawno
właściwie dostałem, z okazji pierwszego śniegu tej zimy
, ale jak płyty Armii odkrywam sobie stopniowo, tak Legenda juz pokazuje pazury), jednak pominąwszy ta dygresję triodante jednak jest najwazniesze.
nigdy nie starałem się opisać jakoś poszczególnych albumów, tym bardziej dzięki za twój post, ale...
BRZMIENIE: tu wg mnie pominąłeś innego czarnego konia: antiarmię. to jest dla mnie album, który dalej odkrywam, ma tyle muzycznych, dźwiękowych smaczków i zakamarków, ze słuchając tego albumu czuje się troche jakbym był w starym, dobrze mi znanym otoczeniu, miejscu, w którym juz dawno nie bylem i albo z radością odnajdywał znajome miejsca albo odkrywał nowe. Legenda brzmieniowo to jest gitara Brylewskiego, rewelacja. miejscami niesamowita.
Triodante: ktoś powiedział ze ład i pouładanie, bez śladu chaosu; moze, ale kryteriami średniowiecznymi patrząc muzyka doskonała to muzyka przejrzysta, pełna znaczeń pomimo braku specjalnego ornamentalizowania- i to jest dla mnie Triodante. muzyczne- podróż przez współgrające z tekstem dźwięki (np. te didgeridoo w Nieruchomo i dzwonki, mmmmm....). natomiast Duch muzycznie jest jak miecz- prosty, ostry, bez zbaczań na lewo czy prawo. Jest linia melodyczna, prosta i konkretna- i tak ma być!
a mistyka i prywatny odbiór albumu? w Trodante nie czuję ani kadzidła, ani postu, ani wzniesionych dłoni. raczej zapadanie się w siebie, coraz głębiej, w siebie, zaczęcie od siebie najgłębszego, tego pod siódmą skórą, juz w pierwszych riffach, od czerni, tej najgorszej, najpierw jej opis ("wyludniacz") potem ja w niej, jak się czuję , najpierw powoli, mówię "ty" w "popiołach" ("nie będziesz mówic ja...") z jakims niedowierzaniem, że to nie ja, ta czerń mnie nie dotyczy, potem już to widze, ze i ja jestem w tym, caly umoczony, stojac "nieruchomo" w sobie widzę, ze jest gorzej, niż myslałem,. prawda nie nazwana po imiemiu, ale ja czuję w tym utworze pulsujące przerażenie, z powodu tego odkrycia, rozpacz, ze "ja będę wewnatrz, nieeeeruchoooomooooo". i nic się nie zmieni..
Oui, l`enfer, c`est moi...
potem jest szarośc, ta najciemniejsza, mglista, "stojąc w mroku" widzę te światło, które gdzieś swieci w ciemności. to nie jest te światło, które "gdzieś podobno jest" tym tajemnym tunelem pozwalającym spojrzeć jeszcze raz na gwiazdy, ale ONO JEST. i ja wołam, szukam wyjścia. I w górę, w górę mlista szarosć stopniwo nie postrzerzenie się zorrzedza, i rozjaśnia, coraz większa niecierpliwosć ("dzyń"), słysze coraz więcej, słysze to, co powinienem usłyszec ("dzyń", "ciało i duch", "pieśń przygodna"), jeszcze małe przypomnienie przeszłości ("święto jaskółki", a wszak moze nie tyle jaskółka co podobny do niej jerzyk był w średniowieczu jednym z symboli zarazy, i jest"lec po przykrywkę pod przykrywką przepasć", czyli 'patrz, z czego wyszedłeś, w czym byłeś, spójrz jeszcze raz ") , mistyczna, nasycona tajemnicą "piosenka liczb" (kto z was próbował odrysowac na kartce papieru w kratke co wyjdzie po opisanych krokach? mnie tylko do tej pory zastanawia, skad wynika i dlaczego jest ta niedokładność rysunku...) i w końcu "skończyłem rozpoczynaj"- ja już skończyłem, teraz Ty działaj we mnie. i to jest wstęp w "triodante" do "Ducha"
"legenda" nie jest dla mnie może aż tak bardzo "mistyką narturalną" bo ten temat chyba lepiej aksplorują "jeżeli", "jestem drzewo jestem ptak", "niewidzialna armia" (Elrond,
dzięki za te i inne teksty, wiele razy pomagały sie podnosić, mobilizowały, podnosiły głowę, obraxały spojrzenie w inną stronę. dzięki) to jest tak jak napisal Crazy- mistuyka poszukująca, ale troche na oślep, szukająca wyjścia, iluminacji. Wręcz domagająca się jej ("oddaję ci swój czas i czekam na znak" i dalej..)
"Duch"też ma swoją moc, ale innego rodzaju. "SSS' - modlitwa dziękczynna w kazdym calu i głębokości,
nie mogło jej zabraknąc na koncercie w Łodzi i dobrze, że była. Wykopem maksymalnym jest dla mnie "Duch wieje przez świat", o, tu własnie ten album ma w sobie miecz; "bracia bum"- powrót do tej mistyki naturalnej własnie, tylko ze nie w ludzkim wydaniu. mistyka świata, nie człowieka (jak to było u ks. Twardowskiego:"pies wcale nie chodzi do kościoła a taki wierzący") małe wspomnienie klimatu tekstowego "Triodante" w "pięknorękim", "piosenka po nic"- kolejny strzał, kolejny miecz, i "marność"- tu dla mnie jest chyba najwięcej teg owspaniałego armijnego chaosu i poplatania w calym "Duchu". zaś "lapacze wiatru" w klimacie tolkienowskim (tak mi sie to kojarzy) pasują mi raczej do antiarmii, tylko ze wtedy armia jeszcze tak nie grała.
aha, I JESZCZE JEDNO: Triodante "nie jest dla mnie dziełem umysłu. to jest podróż duchowa. nie efekt rozmyślań.
nie lubię i nie tworzę rankingów albumów Armii, bo kazdy z nich prezentuje wyrównany poziom (moze poza PMK, który jest dla mnie najsłabszym) ale wsród tych trzech omawianych. "Duch" nie zająłby u mnie pierwszego miejsca.