Witam Wszystkich,
Mimo, że „Freaka” kupiłem jeszcze przed premierą (warto czasami szwędać się po centrach handlowych, by natrafić na moment gdy upragniony album jest właśnie wkładany na półki), dopiero teraz odważyłem się napisać kilka słów i wrażeń na tema nowego albumu Armii.
Na UT nie udzielam się dużo a ostatnia próba, gdzie niezbyt pochlebnie wypowiadałem się o „Der Prozzes”, jako materiale niezbyt odkrywczym zakończyła się pyskówką po obu stronach.
Teraz wyszła nowa płyta i… jestem zachwycony. Podpisuję się obiema rękami pod wszystkimi pochwałami na jej temat. Na taki album czekałem, chociaż nie spodziewałem się że nagra go Armia. Czapki z głów Panowie…
Singlowy „Green” na My Space intrygował, ale znając wcześniejsze dokonania Toma i reszty myślałem że to „Freakowy” maxi singiel, odskocznia od drogi, którą zespół szedł wcześniej by po chwili wrócić na utarte, dobrze znane ścieżki.
Tak się nie stało. Armia okazała się „składem” artystów nieobliczalnych i … wolnych w swych poszukiwaniach. Dla mnie to jest kwintesencja sztuki: artysta nie ma żadnych ograniczeń, żadnych zobowiązań ani wobec fanów, ani wobec przeszłości i swych wiekopomnych wcześniejszych dokonań. Wy to udowodniliście. Zgadzam się z Natalią, że w każdej nucie zagranej, wyśpiewanej czuje się wolność i oddech świeżości. Gratuluję odwagi wszystkim uczestnikom projektu tak wspaniałej ucieczki do przodu. Słuchając „Freaka” mam przed oczami obraz Guliwera zrywającego wszelkie sznureczki założone przesz liliputów by być znowu wolnym.
Prowokacyjnie i troszkę żartobliwie spytam czy jest możliwa współpraca z tym Panem? To byłoby zaskoczenie:
http://www.cgm.pl/video.php?video_ID=3137
Wiadomo że płyta nie musiała się udać, ale prawem artysty jest poszukiwać i błądzić. Ważne by nie stać w miejscu. A mnie poprzednie płyty wydawały się troszkę „matematyczne”, czyli „nagramy płytę by brzmiała jak…..” Przykładem takiej odtwórczości jest np. ostatnia płyta Metalliki, którą nagrano od-twórczo „it sounds like…” Sprzedano ponownie kilka tych samych patentów i aranży. To tak jakby z tego samego zestawu klocków układać kilka podobnych budowli.
Kolejne wrażenie związane z nową muzyką: jest ona dorosła. Nadal bajkowa i niepokojąca, ale są to baśnie dla dorosłych. Na co zresztą znajduję potwierdzenie w poniższej rozmowie z Tomem.
http://www.youtube.com/watch?v=EY6Gf-All8Q
http://www.youtube.com/watch?v=5UBCBwR7Tp0
Pamiętam że podobnie muzykę swą nazywał Wojciech Waglewski po nagraniu płyty „OVV OVV”. Wagiel mówił o tamtym albumieże to płyta dozwolona dla 40-latków, a tytuł wskazuje VOO VOO… po drugiej stronie właśnie
. Przecież nie jest tak, że my stoimy w miejscu. Kochamy muzykę i przez całe życie ewoluujemy, szukamy i poznajemy nowa rzeczy. Artyści, którzy muzykę tworzą także. To musi odbijać się w twórczości. Cieszę się, że Armia nadal towarzyszy mi w moich poszukiwaniach.
Rozumiem, że nie wszystkim „Freak” się podoba. Pamiętam szok, gdy pierwszy raz usłyszałem „Ostateczny Krach Systemu Korporacji” Kultu. Przed wydaniem płyty marzyłem by było to połączenie „Taty Kazika” i „Moim wydafcą”, Jak usłyszałem tamten materiał to się na zespół obraziłem, że zdradzili. Teraz doceniam „OKSK, bo obecnie teraz jestem na etapie poszukiwań a nie „lubienia piosenek, które już znam”. Lubię być muzycznie zaskakiwany, mruczeć z zadowoleniem pod nosem „o kurczę, jeszcze potrafią”. „Freak” mnie zaskoczył jak wcześniej „Legenda”, „Triodante”, czy „Duch”.
Teraz boję się o Armię, że zawróci w bezpieczne rejony, tak jak Kult po „OKSK”, którego następne dwie płyty przypominały zestaw odrzutów z sesji. Jednak zapowiedzi Toma związane z „Trupią Czaszką” oraz kolejnymi płytami Armii pobudzają mój muzyczny apetyt i działają kojąco. Mam nadzieję tylko że będzie to wynikało z osobistych poszukiwań inspiracji, a nie z wymuszonego eksperymentowania i kombinowania.
Było za mojego życia kilka wolt muzycznych które spotykały się z niezrozumieniem. Przykładem mogą być dwie płyty, w których brał udzal obecny na „Freaku” Fuzz Operator, czyli „High Proof Cosmic Milk” Acid Drinkers oraz „Juicy Planet Earth”. Obu albumów jestem fanem i obu ślady znajduję na nowej Armii, ale pamiętam złorzeczenia i oskarżenia o zdradę przed koncertami Acidów starych metali spod znaku „Motorhead”, że takie goowno mogli nagrać. A ta płyta IMHO broni się do dzisiaj, bo jest odważna właśnie nie idzie zgodnie z kanonem, tylko jest czymś nowym i odważnym.
Bałem się, że Armia pójdzie utartą drogą, tak zasłużonych zespołów jak Deep Pupple czy Iron Maiden: powtarzany do znudzenia cykl: płyta, trasa, płyta koncertowa. Tym bardziej, że Armia ostatnio wydała sporo koncertówek, bo po „Exodusie”, nastąpiła długa przerwa, a później w stosunkowo krótkim czasie mogliśmy usłyszeć: „Soul Side Story CDx2”, później VCD z koncertem dodanym do „Pocałunku…”, jubileuszowe DVD oraz płyta i DVD z koncertu na Przystanku Woodstock. Na szczęście Armia zerwała się z kotwicy i płynie dalej jak „Statek Burz” po spienionych falach dźwięków.
Tutaj chciałem na chwilkę wrócić do krytykowanego przeze mnie na początku roku„Der Prozessu”. Patrząc dzisiaj przez pryzmat „Freaka” na tamten album zupełnie inaczej go odbieram: jako wybitny akcent kończący pewien etap życia zespołu, zasad funkcjonowania w muzyce i tworzenia owej (tutaj wspomnę o bliźniaczym wątku na UT „Armia - jeszcze zespół czy już kolektyw?”). Myślę też, że nie przypadkowo oba albumy: procesowy i poprocesowy ukazały się w tym samym roku. To są moim zdaniem dwie części tego samego „procesu” dojrzewania i przechodzenia na drugą stronę.
Dlatego zwracam się do „Freak” o nieprzekonanych. Nie zmuszajcie się do tego, do wszystkiego trzeba dojrzeć. Ja poprzez „Freak” odkryłem „Der Prozess”. Każda płyta ma swój czas i nie musi być to dzień premiery albumu.
Po wydaniu „Der Prozess” wywiązała się dyskusja na temat płodności i genialności wykonawców. Twierdziłem, i twierdzę nadal, że są genialni artyści i genialne płyty. Uważam też nikomu geniusz nie jest dany raz na zawsze. Podskórnie jednak czułem, że kto był na artystycznym „szczycie” ten nie ma szans na niego wrócić. „Freak” jest dowodem mej pomyłki. Armia znowu jest wielka, z Robertem B. i Sławkiem G. na pokładzie. Ich wkład w ostatni album Armii to temat na osobny nie tylko post ale i wątek.
lelek
PS. Pisząc powyższy tekst przez kilka dni nie zaglądałem do tego wątku. Teraz zerknąłem i mój post wygląda w pewnych częściach jak plagiat. Mam nadzieję że uwierzycie na słowo że powielenie było niezamierzone ...