Tym razem moje wrażenia opiszę raczej krótko, bo już niestety dużo czasu upłynęło od owego pamiętnego dnia, kiedy to wraz ze Smoczycą i przyjaciółmi z Krakowa uczestniczyliśmy w czymś, co potocznie niektórzy nazywają koncertem, jednak tak naprawdę jest czymś znacznie, znacznie ważniejszym... Niestety z przyczyn zawodowych nie udało mi się napisać przeżyć "na świeżo", ale cóż - czasem tak bywa...
Nie chcę się zbytnio powtarzać - bo wypowiedziano/napisano już tutaj wiele entuzjastycznych słów - z którymi się oczywiście zgadzam, jednak pragnę dodać coś także od siebie...
Do Krakowa dojechaliśmy dosyć wcześnie, dzięki Kubie i Dorotce bardzo miło spędziliśmy przedkoncertowe popołudnie, zjedliśmy świetny obiadek, a Gonzo tuż przed koncertem pokazała nam także sporą część Krakowa... Gdy dotarliśmy do Klubu Loch Ness, a było to gdzieś około godziny 19:00 przed wejściem czekała nas mała rewizja i trochę większa kolejka do szatni... Jeśli chodzi o pierwsze wrażenie dotyczące samego klubu, to wydał mi się on całkiem spory (przede wszystkim jeśli chodzi o długość... Publiki było całkiem dużo (nie wiem jak to wygląda na krakowskie warunki, ale jeśli chodzi o np. lubelskie koncerty zespołu Armia - ty przyszło tu stosunkowo dużo ludzi). Miło było spotkać znajome, a także zupełnie nowe twarze forumowiczów...
Na początek poleciało
"Gdzie ja tam będziesz Ty"... brak Kichy był słyszalny, brak Pawła także, ale ogień ze sceny rekompensował nawet najmniejszą niedogodność... Pod sceną Artyphat w koszulce czerwono-procesowej, przybiliśmy piątkę - a później wybrzmiała
"Zła krew" - zrobiło się przez moment trochę transowo... Mimo to - trudno mi było się tak od razu wczuć w atmosferę... Tak gdzieś około
"Katedry" widzę tańczącego koło mnie Antiwitka, od razu jakoś mi lepiej i nabrałem sił do jeszcze aktywniejszego uczestnictwa w sztuce, którą prezentuje najlepszy zespół jaki znam... swoją drogą - podzielenie setu Procesowego spowodowało, że jednak ciężar przesłania tego albumu został trochę rozłożony - co wcale nie jest tutaj jakimś zarzutem, po prostu trochę inaczej odebrałem większość z tych utworów... Szaleństwo rozpoczęło się na
"Nic już nie przeszkodzi" - ten kawałek jest zawsze dla mnie mocnym momentem, ale dowalić później w publikę
"Burakami" to już nie mieści się w głowie... zakończenie tego ostatniego utworu było trochę urozmaicone - zwłaszcza jeśli chodzi o perkusję... Ochroniarz z lewej strony sceny śpiewa i radośnie rusza głową w rytm
"Another Brick in the Wall"... podczas
"Złego Porucznika" - zarówno Elrond jak i Krzyżyk - salutują... ten utwór jest dla mnie niesamowity... Cieszę się, że nie zabrakło
"Opowieści zimowej" - a przede wszystkim tego niesamowitego klimatu części wolnej tego utworu... Brawo Frantz! Spodziewałem się utworów z Freaka - i się nie zawiodłem... w wersjach koncertowych brzmią świetnie, a psychodeliczny wstęp do "Break Out" zmiażdżył... Utwór który był dla mnie jakimś szczególnym zaskoczeniem to jednak
"Proces"... nie jest to mój ulubiony utwór z
"Der Prozess", jednak w Krakowie wybrzmiał z wielką siłą, spodobało mi się!
"Underground" z kolei miał wielki odzew wśród publiki - na koncercie jeszcze nie słyszałem tak silnego chóru... Końcówka również bardzo mocna:
"On jest tu" - to świetne zakończenie koncertu, a zamiana w
"Zostaw to" była bardzo wymowna
Cieszę się bardzo, że znalazło się trochę chwil, aby porozmawiać po koncercie, to był bardzo dobry czas...
Wielkie pozdrowienia dla wszystkich spotkanych forumowiczów, szczególnie dla q51 i d52 - dzięki których gościnności dane nam było przybyć do Krakowa, a także Artyphata (to już trzeci koncert na którym się spotykamy), Gonzo (która przed dojazdem do Klubu zaoferowała się pokazać nam trochę tego pięknego i malowniczego miasta - no i dzięki za materac - całkiem wygodny), Laski (kurcze, myślałem że się nie znamy), Antiwitka - jak sympatycznie, że Cię tam nie zabrakło, Robertza & his Son, Rajzy, Pilota Kameleona - miło było Was poznać! no i oczywiście nowego forumowicza: adamw_adameria...
Do domu wróciliśmy dopiero w poniedziałek w godzinach popołudniowych... i trzeba było wtedy już iść do pracy...
ps...
zerknąłem do
odpowiedniego wątku i uświadomiłem sobie, że był to mój 17 koncert zespołu ARMIA... było świetnie...