Chodzi mi taka 'dziwna' interpretacja "Zjaw i ludzi" po głowie już od dawna, i myślę sobie, że w końcu nadszedł czas by ją upublicznić.
Mi się ten utwór kojarzy wyraźnie z życiem człowieka. A raczej z drogą nawrócenia. Już pierwsze słowa sygnalizują to - przemówienie Bilba z przyjęcia urodzinowego, na którym się pożegnał z gośćmi i zniknął. 'Podmiot liryczny' (
) w tym utworze również wyraża chęć takiego właśnie zniknięcia z tego świata - nie wyraża zgody ani chęci na życie w nim, ponieważ ten świat jest zły i grzeszny.
Następnie śpiewa: 'Znów, znów wracam po nocy'. Z tego co pamiętam, toczyła sie chyba dyskusja czy 'po' w tym przypadku oznacza 'w następstwie' czy też 'podczas'. Ja zakładam że to pierwsze znaczenie jest dobre. W tym wersie porusza autor dwie ważne kwestie:
1. Noc się skończyła. Skończyła się ciemność i nastała jasność. Skończył się grzech a zacząło się praworządne życie.
2. Wraca, czyli że początkowym stanem jego ducha nie była noc. Najpierw był dzień - czyli życie niegrzeszne, a dopiero potem nastała noc, po której teraz znów wraca do dnia. W zasadzie wynika to w jakiś sposób z Pisma świętego - życie w raju. No i przecież można by powiedzieć, że nie licząc grzechu pierworodnego, który nie dla wszystkich jest sprawą oczywistą, to dzieci też żyją bezgrzesznie - powiedzmy, przez ileś tam początkowych lat.
I ostatnia jeszcze rzecz - przed narodzinami dusza ludzka chyba już istnieje, i oczywiście bez grzechu. Więc są to jakby potwierdzenia, że faktycznie 'noc' nie jest naszym stanem wyjściowym.
'Znów wyjeżdżam skoro świt' - tak właśnie jest. Gdy tylko choć trochę uda nam się zrealizować ucieczkę od grzechu, gdy już zaczyna być lepiej, i jeszcze na dodatek sobie pomyślimy, że oto nam się zaczęło udawać nie grzeszyć, to wtedy pokusa i grzech dopadają ponownie i cały plan upada. Powracamy do grzechu ('wyjeżdżamy'), nie gdy nastanie światłość, ale już gdy zacznie świtać - taka szarość jeszcze nie pewna, czy noc to czy dzień.
'Nikt mnie nie widział, tylko ty'. Zdecydowana większość chyba naszych grzechów pozostaje w ukryciu dla innych ludzi. Nawet jeżeli jest się niewierzącym, to duża część z nich jest albo zakazana prawnie, albo moralnie wątpliwa. Dlatego też nie afiszujemy się z ich popełnianiem. A już na przykład grzechy popełniane w myśli, to w zupełności nie są 'widoczne' dla innych ludzi. Niemniej pozostaje ktoś kto widzi w ukryciu. Tym kimś jest Bóg. I niezależnie jakbyśmy skrycie grzeszyli ('nikt mnie nie widział'), to i tak On to będzie widzieć ('tylko ty'). Że w wersie tym jest mowa o Bogu, zdaje się potwierdzać wers następny...
'nikt mnie nie kochał tak jak ty'. Jedynie miłość Boga jest wobec nas tak wyjątkowa. Bezwarunkowa i pełna. Żaden człowiek nie potrafi nas pokochać taką miłością. Więc zasadne całkowicie jest stwierdzenie, że tylko Bóg mnie tak kocha.
W ten sposób doszliśmy do ostatniego wersu pierwszej zwrotki - 'śpiących topól'. Muszę przyznać, że sprawiły mi one trochę problemu. Ale jak się okazuje, o topoli można przeczytać coś takiego: "ze względu na jej liście drżące przy najlżejszym podmuchu wiatru jest symbolem bólu i skargi, u Greków uchodziła (...) w szczególności za symbol skargi zmarłych". Wszystko pasuje - jeśli człowiek grzeszy, to prędzej czy później zaboli go to, że postąpił tak a nie inaczej, a wtedy będzie się uskarżać; no i jeszcze często chyba mówi się na człowieka grzesznego, że jest 'umarły' - oczywiście nie w sensie dosłownym.
Więc to my jesteśmy tymi topolami. Pozostaje tylko pytanie czemu 'śpiące', ale o tym za chwilę...
Najpierw rozpatrzmy 'nocy blask' - drugą część tego ostantiego wersu. Jest to oksymoron - no bo przecież jakżesz noc może jaśnieć - ale jest on oparty na codziennym doświadczeniu. Często bowiem grzech jawi się nam jako coś dobrego, jako coś co należy zrobić, a potem okazuje się być inaczej. W ten sposób ulegamy pokusie, 'pięknorękiemu aniołowi śmierci'.
Gdy przeczytałem o tych topolach, to pomyślałem sobie najpierw, że chodzi tu o tę rzymską zasadę, że 'chcącemu nie dzieje się krzywda', że skoro chcieliśmy tego grzechu, to nie możemy teraz się uskarżać, i dlatego topole śpią. Ale to nie pasowało mi z dwóch powodów:
1. Kłóciłoby się to w zasadzie z Rz 7,18-23 (nota bene do tego fragmentu Pisma świetego nawiązuje "Horror Budzulli").
2. Słowo 'śpiące' mi nie pasowało. Bardziej powinno być 'nieruchome', albo coś w tym rodzaju.
Więc pomyślałem jeszcze nad tym wersem, i wykombinowałem sobie, że chyba chodzi o to, że skoro człowiek poddał się pokusie, to znaczy, że był zbyt mało czujny. (Jest taki fragment w ewangelii którejś, gdzie Jezus przestrzega, żeby być czujnym, bo wróg nasz krąży jak lew, patrząc kogo porwać.) Nie byliśmy czujni - spaliśmy. Nawet często się krzyczy na kogoś kto nieuważa na coś - 'śpisz!?'.
Więc my, nieuważni grzesznicy - 'śpiące topole', ulegamy pokusie - 'blaskowi nocy'. Jeden z nielicznych cytatów które zapamiętałem z lekcji języka polskiego w liceum, brzmi tak: "Gdy rozum śpi, budzą się demony", bodajże F. Goyi. Opisuje on poniekąd podobną sytuację.
'O Elbereth! O Gilthoniel!' - jeśli Frodo bronił się tym zawołaniem przed 'Upiorami Pierścienia', to my możemy także bronić się tym zawołaniem przed innymi upiorami, urojeniami. Wszak nie zapominajmy, że 'urojenia' to także "fałszywe sądy, chorobliwe, nieuzasadnione przekonania nieustępujące pod wpływem logicznej argumnetacji". Więc te 'urojenia', to chyba właśnie pokusy. Dlatego autor woła za każdym razem 'O Elbereth! O Gilthoniel!' - jakby wzywał pomocy.
Przejdźmy więc do drugiej zwrotki. Zaczyna się ona od wersu 'Już, już tak do końca'. Jest to całkowita prawda - nasze życie jest sinusoidą ciągłych wzlotów i upadków, nawróceń i powrotów do grzechu.
'Już, już bliżej na drugi brzeg' - wers ten ma dwa znaczenia. Z jednej strony, z każdą chwilą coraz bardziej się zbliżamy do momentu śmierci, czyli przejścia na 'drugi brzeg' - połączenia się z Chrystusem. Z drugiej zaś strony, każde nasze nawrócenie po grzechu, jest wzmocnieniem więzi z Jezusem. Na jakiś rekolekcjach prowadzący ksiądz (z resztą chyba wszyscy już znają ten przykład) ilustrował to w ten sposób, że po przecięciu i związaniu sznura, jest on krótszy, a w ten sposób rozumując, symbolizowana przez niego więź z Jezusem staje się mocniejsza, bliższa. I w tym sensie także jest bliżej do drugiego brzegu, którym jest Jezus.
Pod koniec drugiego refrenu Tom śpiewa: 'Dzień, noc, dzień'. To jest właśnie ten wspomniany wcześniej cykl nawróceń i powrotów do grzechu. Ważne, że w utworze kończy się on mimo wszystko dniem - to daje jakby nadzieję, że mimo iż są noce, to wszystko skończy się dniem. Podobny motyw występuje w jednym z utworów Borysewicza i Kukiza. I zapewne w wieklu innych jeszcze utworach.
Na koniec chciałbym jeszcze dwie sprawy wyjśnić:
1.
Nie jestem zwolennikiem jakiejś jednej jedynej interpretacji itd. Uważam, że każdy w jakiś tam sposób rozumie tekst i jest dobrze. Ja większości tekstów na przykład nie rozumiem. Ja je tylko czuję. Ale są nieliczne teksty, takie jak ten właśnie, które czuję tak silnie, że w zasadzie ośmielam się stwierdzić - ja go rozumiem. Ale na swój sposób. Każdy może go rozumieć inaczej - nie wyznaczam sposobu interpretacji, tylko z radości, że zrozumiałem, chcę się podzielić z Wami tym, jak ja go rozumiem .
2.
Skąd taki tytuł tematu. Po głowie mi chodzą jeszcze różne inne uwagi na temat tekstów z tej płyty, ale ponieważ na razie to są luźne uwagi do pojedynczych tekstów, albo też 'oczywistości', które już są wypisane w komentarzach na stronie, więc nie chcę ich tu zamieszczać póki co. Może kiedyś wyłoni się znowu interpretacja całego utworu.
Natomiast z większych, to trochę żartobliwa interpretacja utworu tytułowego (napomknąłem już o niej kiedyś Erkejowi - nie wiem czy pamięta). Ale w zasadzie tu też jeszcze nie wszystko mam przemyślane. Niemniej, może niedługo.. Choć obawiam się, że to niedługo to będzie bardzo długo albo w ogóle...