Ten wątek jest niezmiernie męczący, ponieważ większość wpisujących w ogóle nic nie rozumie. To może ja jeszcze raz wyjaśnię...
Na tej płycie wszystko jest świetne. Ale jest kilka monumentów, których naruszenie w ogóle nie wchodzi w rachubę. Są to, chronologicznie, Soul Side Story, Bóg jest miłością, Piosenka po nic i On jest tu - ten ostatni mimo że formalnie można by się zgodzić z Muminkiem, że:
Cytat:
Motoryka i uspokojenia, ale pierwsze o ile lepsze w „Soul Side Story”, a drugie – w „Piosence po nic”?
Ale jednak.
Potem następuje gruba seria wybitnych numerów, pomiędzy którymi trzeba jakoś wybierać, bo od tego są te okrutne surwajwory: Inaczej niż zwykle, Bracia, Pięknoręki, Marność, Łapacze... I tu, choć dla mnie bez wątpienia Marność przewyższa Pięknorękiego, a Bracia Łapaczy, to jestem skłonny zaakceptować pogląd odwrotny. Nie wiem wprawdzie, czy to nie jest już libertynizm
No i na koniec Duch wieje... i Pieśnią moją..., dwa bardzo dobre numery, które są oczywiście najsłabsze, podobnie jak Kochaj mnie i Nie ja na Legendzie. Tyle że w legendarnym surwajworze te dwa po prostu odpadły pierwsze. Nikt nie wydziwiał, żeby nagle wziąć i wywalić Nigdy albo Zemstę. Tzn. być może część osób miała tu różne dziwne zakusy i bardzo fajnie, cenię takie egzotyczne odmiany (tak jak np. araska, który z uporem godnym lepszej sprawy za najlepsze uważa zasze pierwsze utwory na płycie albo Gera, który powie, że najgorsza jest opowieść zimowa). Ale w momencie, gdy staje się to tendencją ogólną, to w grę zaczyna wchodzić urologia.
Tylko dlaczego trzeba tłumaczyć najprostsze sprawy?!
