Mam ogromne wątpliwości, czy tytułowi panowie byliby zadowoleni z umieszczenia ich koło siebie. Taki trik poniżej pasa dla przyciągnięcia uwagi, niechże mi wybaczą... Ale zbieżności są nie tylko takie, że
Izaak Babel i
Izaak Bashevis Singer, bo to pic na wodę - są podobieństwa idące dalej.
Po pierwsze obaj byli Żydami i obaj o Żydach pisali (cóż że skrajnie odmiennie, ale bardzo po żydowsku).
Po drugie pochodzili niemal z tego samego czasu, lata -naste i dwudzieste XX wieku, i o tym też czasie pisali (proza Singera jest oczywiście znacznie mniej osadzona w konkretnym czasie, ale jako że ujmuje ona pewne zjawisko kulturowe, które wkrótce potem zostało bezpowrotnie zniszczone, to jednak jest to ten czas...).
Po trzecie rejony ich urodzenia, wychowania, także miejsce akcji wielu dzieł są inne, ale nie aż tak bardzo - w obu przypadkach jest to nieodległy wschód, bo Bashevis mieści się w Lublinie i okolicach (urodził się wszak w zaborze rosyjskim), a Babel w Odessie oraz gdzie
KonArmię zagnało... Rosja, ale nie w Rosji, chciałoby się powiedzieć.
Po czwarte i najważniejsze, obaj byli mistrzami krótkiej formy. I to nieraz bardzo krótkiej. Nie chcę niczego ujmować powieściom Singera, ale mi najlepiej wchodzą jego opowiadania. Ostatnio czytałem zbiorek pt. "Grosiki na raj i inne opowiadania" - miały rozmiar "metrowy", czyli generalnie dawały się przeczytać podczas jednego przejazdu metrem

Babel prawie w ogóle dłuższych rzeczy nie pisywał, natomiast te krótkie wychodziły mu nieprawdopodobnie. W przypadku obu pisarzy można mówić o mistrzowskiej precyzji wypowiedzi, w paru zdaniach umieli uchwycić to, co najważniejsze i najbarwniejsze. O, bo barwność i żywość postaci, to też ich cecha wspólna.
Po piąte i najmniej ważne, ale pewnie decydujące dla powstania tego wątku, obu ostatnio czytałem

Że w sumie niewiele czytam, to jednak bardzo wyraźnie ci dwaj panowie odróżnili mi się od prozy amerykańskiej spod znaku Faulknera, Steinbecka, Carson McCullers i Toni Morrison, jak też od Łysiaka lub Miłoszewskiego lub literatury podróżniczej...
Wiem, że Singera pisarstwo jest szlachetne, piękne, eleganckie, a Babela okropne i w swojej bezkompromisowości przerażające. Chciałbym, żeby świat opisywany przez Singera istniał nadal i żeby to, o czym pisze Babel nie zaistniało nigdy. Nie wiem, czy panowie mieli okoliczność się poznać, nie wiem, czy kiedykolwiek wypowiadali się jeden na temat drugiego. Wątpię, żeby mieli za bardzo o czym rozmawiać... Ale jako czytelnik podziwiam ich obu, obaj dają mi jakieś tam światło na zupełnie inne aspekty sąsiadujących ze sobą odcinków rzeczywistości, no i tak pomyślałem, żeby napisać wątek, gdzie ich postawię obok siebie. Zobaczymy, co z tego wyniknie.