Coś mnie podkusiło i wziąłem się po latach za "Wyspę Złoczyńców" i "Księgę Strachów". I przeczytałem. Wciągnęło!
Co do "Wyspy Złoczyńców", to Gero bardzo trafnie opisał. Ale w ogóle co za czasy - półtorej dekady po wojnie. Harcerze wchodzą do bunkru, znajdują ludzki szkielet i wszyscy zachowują się jakby to był CAŁKOWICIE normalna sprawa (dopiero jak się okazuje, że to jednak szkielet osoby zmarłej w zeszłym roku, a nie w 1945, to p. Tomasz dochodzi do wniosku, że jest dość mroczne). Brrr

Co do "Księgi Strachów - fajne, znowu opis Gera trafny (pax panowie pax!), chociaż trochę osłabiały mnie niektóre wstawki, które były poprawne politycznie w gomułkowskiej Polsce (momentami Nienacki jednak trochę stawia karkołomne historycznie tezy, żeby uzasadnić rdzenną polskość Pojezierza Myśliborskiego

). Ale okej, kumam, że takie czasy - ważne, że nie zabiło ogólnej przyjemności z lektury

I nawet jest dobra Niemka - urzędniczka pocztowa z Monachium (wiecznie smutna przez knucie podłych rewizjonistów...)

Lubię pewną przewidywalność tych powieści - Pan Samochodzik zaczyna ćwiczyć judo, a ja wiem, że na pewno w dalszych rozdziałach wszystkich poskłada, a panie aż pisną z wrażenia!