Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest ndz, 05 maja 2024 10:24:22

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 323 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 22  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 czerwca 2006 02:08:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25399
arasek pisze:
wg wzorców z Załogi Dżi.

Załoga Żig? ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 czerwca 2006 11:29:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:10:43
Posty: 3722
Crazy pisze:
Załoga Żig?
no, no, no! Załoga G rules!
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 czerwca 2006 11:39:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28018
Zoltar forewer! :D

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 czerwca 2006 12:39:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Sorry, ale to jak gościnny udział zespołu Wham w utworze z płyty Ummagumma.


Ostatnio zmieniony czw, 22 czerwca 2006 16:18:24 przez ., łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 czerwca 2006 12:55:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:10:43
Posty: 3722
nie rozumiem, co do mnie piszesz:) ale przyjmuję że nie trawisz zaśmiecania Muminków Załogą...
No cóz - ogólnie popieram, ale sama Załoga jest spoko.

A najbardziej popularna wersja animowana Muminków
Obrazek pochodzi z tego samego kraju, co Wojna Planet (czyli Załoga G) - ale cóż, już dawno wiadomo, ze w kwestii anime to sie tu z (prawie) nikim nie dogadam... a dla ciekawskich - jednym z rezyserów TANOSHII MUUMIN IKKA był pan, który był też współrezyserem MITSUBACHI MAYA-NO BOKEN czyli... Pszczółki Mai


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 21 września 2006 13:02:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Prawdziwa kraina Muminków odnaleziona! :-)
Właśnie sprawdzam Wizzairy (50zł z Gdańska!!!) i inne takie :idea: :) .
Dlaczego?

Klovharu is the name of a tiny island off the coast of Finland. Tove Jansson wrote Klovharu into "Moominpappa at Sea"

Tove Jansson and her girlfriend spent 25 summers on the island of Klovharu, in the Gulf of Finland.

Later in life, she had her atelier in Helsinki, but lived much of her life on a small island called Klovharu

Obrazek

I tak dalej...
Ciekawe jest to, że ta wyę więcej czasu na dogłębne googlanie można znaleść informacje, iż wyspa ta znajduje się obok miasta Porvoo - które położone jest może z 100km od Helsinek. Mam kompana - "siostre w Muminkach", a więc wyprawa niedługo :-). Ale fajnie :-).


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 24 września 2006 18:46:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Uwaga TYG! :twisted:

To ja se dalaj popiszę sam do siebie :-) :

TP, Mała Mi - Joanna Olech

Ma nos jak Mimbla - wąski u nasady, rozklapciany na końcu, w kształcie odwróconego kieliszka do szampana. Szerokie usta, cienkie wargi, duże zęby. Wygląda na osobę trochę złośliwą, ale nie wiem, ile w tym prawdy, po prostu przywykłam myśleć o niej jak o Małej Mi. Ubiera się bez kokieterii (z pewnością nie jest paniusią). Ciągle zapominam, że Tove Jansson nie żyje.

Gdy zadebiutowała pierwszym tomem opowieści o "Muminkach", przekroczyła trzydziestkę, a jej zawodowa pozycja utalentowanej graficzki była już ugruntowana. Pierwsza ilustracja jej autorstwa ukazała się drukiem w młodzieżowym pisemku, kiedy miała zaledwie 14 lat. Mało kto wie, że malowała obrazy i jest autorką kilku murali - wielkich dekoracji naściennych. Na wystawie w Muzeum Sztuki w Tampere w rocznicę śmierci Tove wystawiono 380 prac. Jej ilustracje do "Muminków" są wspaniałe - pasują do fabuły jak guzik do pętelki. Idealne braterstwo słowa i obrazu. Wydaje mi się, że ją znam i rozumiem na wylot. Czy raczej wydawało mi się, aż do dnia, kiedy przeczytałam jej dwie książki dla dorosłych. Pierwsza to zbiór opowiadań "Podróż z małym bagażem", druga - autobiograficzna "Córka rzeźbiarza".

Czekając na katastrofę

Psychoterapeuta miałby pełne ręce roboty - tyle tu zagadek! Na początek: dlaczego "córka rzeźbiarza", a nie "córka ilustratorki"? Gdzieś przeczytałam, że była bardzo przywiązana do matki... Dziwnie sportretowała rodziców, niewiele tu czułości, ojciec wydaje się wręcz antypatyczny. Podobno nienawidził wszystkich kobiet z wyjątkiem Tove i jej matki. Czy to nie dziwne - całe życie rzeźbił kobiece akty...
Znamienne - w książce nie ma ani jednej wzmianki o młodszych braciach. Można zgadywać, że to opowieść o wczesnym dzieciństwie (miała sześć lat, kiedy urodził się Olov, a dwanaście, kiedy dołączył do rodziny Lars - być może ta różnica wieku sprawiła, że Tove wydaje się być jedynaczką). Nic tu nie jest pewne, bo książka nie przypomina typowej autobiografii - stanowi raczej zbiór impresji, w których fantazje dziewczynki przenikają się z rzeczywistością i nie wiadomo, co jest prawdą, a co zmyśleniem. Jeśli wierzyć autorce, nigdy nie była dzieckiem "z elementarza" - we własnej literackiej interpretacji Tove nie ma żadnych cech dziecka poza dziecięcą "nagą" wrażliwością, nadwrażliwością... hiper-wrażliwością na granicy choroby. Tove nie tuli się, nie płacze, nie plecie głupstw. Za to bardzo często się boi - w milczeniu, w samotności, z zaciśniętymi zębami. Czasami bywa zazdrosna i mści się. Ze zdjęć spogląda brzydkie, poważne dziecko z szeroką twarzą, o lekko skośnych oczach. Każda opowieść jest gonitwą wyobraźni - galopującej, przywołującej ciągle nowe obrazy, fantasmagorie, niebezpieczeństwa... Po tej lekturze zrozumiałam, że ta dziwna skandynawska czarownica miała obsesję ZAGROŻENIA. Zaczęłam liczyć słowa - "bezpieczeństwo", "niebezpieczeństwo" ciągle powracają. Być może to się przytrafia nadwrażliwym dzieciom, które mają dar (czy raczej piętno) ożywiania fantazmatów. Jak Homek.
"...Nie wolno wchodzić na bagno - pomyślał Homek. Małym Homkom nie wolno, a duże nigdy tu nie przychodzą. Ale nikt poza mną nie wie, dlaczego tu jest niebezpiecznie... Bo późną nocą przejeżdża tędy wielki wóz-widmo na ciężkich kołach. Z daleka słychać, jak turkocze, ale nie wiadomo, kto nim powozi...
- Nie! - zawołał Homek i wzdrygnął się. Nagle ogarnął go lęk, szedł od żołądka w górę. Dopiero co nie było żadnego wozu, nikt nigdy o nim nie słyszał. Ale gdy wymyślił go sobie, natychmiast stał się rzeczywistością. Był wprawdzie gdzieś daleko, lecz tylko czekał w mroku, żeby się wytoczyć.(...) Zaczął węszyć, aby zorientować się w kierunku wiatru, po czym ruszył naprzód. Myślał o wężach przyczajonych w mule i o żywych grzybach, pełzających tuż za nim - aż w końcu naprawdę zaczęły wyrastać gdzieś w trawie".
Homek - fantasta, notoryczny kłamczuch, ćwiczy swoje konfabulacyjne talenty na młodszym braciszku. Ta, pochodząca z Doliny Muminków, para Homków nie została wyssana z palca. W "Córce rzeźbiarza" Tove wspomina o nie odstępującym jej towarzyszu dziecięcych zabaw - chłopcu imieniem Poju. "Poju ma zawsze katar, umie grać na fortepianie i trzyma ręce przed sobą, jakby chciał przepraszać albo się bał, że go ktoś napadnie. Zawsze go straszę, a on zawsze za mną chodzi, bo chce być straszony". Biedny Poju, na szczęście nie umarł ze strachu - to profesor Erik Tawaststjerna, sławny krytyk muzyczny i biograf Jeana Sibeliusa.
Być może za sprawą talentu do straszenia najlepsze w książkach Tove są opisy nadchodzących katastrof - "Kometa nad Doliną Muminków", portret Buki, czy (moje ulubione) opowiadanie o Filifionce oczekującej na wielki sztorm, który zmiecie jej dom z powierzchni ziemi. I - tamże - genialna rozmowa z Gapsą, która przyszła z konwencjonalną sąsiedzką wizytą. Neurasteniczna, nadwrażliwa Filifionka po jednej stronie stołu i paniusiowata Gapsa, zmumifikowana w swoich mieszczańskich cnotach po stronie drugiej... Pyszna rozmowa! Ach, Pilchy, Chwiny, Tokarczuki - uczta się od Tove!
"...Mówiła pani o wietrze - odezwała się nagle Filifionka. - O wietrze, który porywa bieliznę. Ale ja mówię o cyklonach, o tajfunach, droga Gapso. O trąbach powietrznych, tornadach, burzach piaskowych... O falach, które porywają domy... Ale przede wszystkim mówię o sobie samej i o moich lękach, chociaż wiem, że to nie wypada. Wiem też, że to się źle skończy. Myślę o tym przez cały czas. Nawet kiedy piorę chodnik. Czy pani odczuwa podobnie? - Zazwyczaj dobrze robi ocet - powiedziała Gapsa wpatrując się w swoją filiżankę. - Szmaciane chodniki nie tracą koloru, jeśli się wleje trochę octu do płukania".
Tove-dziecko musiała się czuć jak Filifionka - jedyna wtajemniczona, jedyna przeczuwająca nadchodzące niebezpieczeństwo, świadoma zagrożeń ignorowanych przez tych głupich dorosłych. Tylko ona wiedziała, że czarna tiulowa spódnica mamy ma drugie sekretne życie i bywa kosmatym zwierzęciem. Że góry lodowe czasami przypływają do brzegu i połykają dzieciom latarki.
W jakimś wywiadzie pisarka powiedziała, że jej dzieciństwo było szczęśliwe: "Było mieszanką bezpieczeństwa i przygody. Mieszanką naprawdę dobrą". Ja jej wierzę, ale czym zatem jest autobiograficzna książka? Prowokacją? Czystym zmyśleniem? W centrum fabuły (napisanej z punktu widzenia małego dziecka) tkwi dziewczynka - zuchwała i osamotniona, która gra w "teatrze jednego aktora", gdzie dorośli są zaledwie statystami czy wręcz rekwizytami. Tylko kuchta - opiekunka dziecka wydaje się realna. Niebezpieczeństwa, które Tove tak umiejętnie oswaja w opowieściach o Muminkach, tutaj są wszechobecne, są immanentną częścią dziecięcego kosmosu.

Domowa cyganeria

Siłą opowieści Tove są kapitalnie scharakteryzowane postacie - każda z nich ma swoją odrębną osobowość, zarazem jednak ma cechy archetypiczne; jest znakiem, symbolem pewnej ludzkiej kasty. We wszystkich tomach Muminków pisarka powołała do życia przeszło 60 postaci. Głęboko wierzę, że będzie to życie wieczne (jak literatura). Próbuję zgadywać w czyim futerku... pod czyją sierścią... w czyjej skórze ukryła się sama autorka. Wskazówek szukam właśnie w autobiograficznej "Córce rzeźbiarza" i - bardziej zaszyfrowanej - "Podróży z małym bagażem". Z prawdziwą detektywistyczną frajdą śledzę tropy, które prowadzą od dziwnej autobiografii ku Dolinie Muminków. I tak na przykład w ojcu Tove, rzeźbiarzu Victorze Jansson łatwo dostrzec cechy Tatusia Muminka. Zawsze mnie zastanawiał ciut protekcjonalny, pobłażliwy portrecik ojca rodziny, nakreślony przez pisarkę. Tatuś Muminka jest niepraktycznym marzycielem, niespełnionym artystą, który ciągle odpiera pokusę ucieczki w nieznane z domowej, naleśnikowo-konfiturowej pułapki. Nie bez powodu zapewne pierwsza, debiutancka opowieść Tove ("Małe trolle i wielka powódź") traktuje o poszukiwaniach zagubionego Tatusia, które podejmuje Mama i Muminek. "- Opowiedz coś o Tatusiu - poprosił Muminek.
- Był niezwykłym Muminkiem - powiedziała jego Mama z tęskną zadumą. - Ciągle chciał się przenosić z jednego pieca do drugiego. Nigdzie nie było mu dobrze. No i znikł - odszedł z Hatifnatami, tymi małymi wędrownikami. (...) - Czy Tatuś stał się teraz Hatifnatem? - zapytał Muminek.
- Nie, skądże - odrzekła Mama. - Oni go po prostu zwiedli zabierając ze sobą".
Zwiedli... dobre sobie! A więc Tatuś po prostu dał nogę i przepadł nie zostawiwszy nawet listu pożegnalnego. Kiedy dzielna Mama z synkiem znajdują w końcu zmokniętego, usmarkanego rozbitka siedzącego na drzewie pośrodku wielkiego rozlewiska, zguba spogląda na syna i wygłasza banalną kwestię wszystkich Tatusiów Marnotrawnych: "Mój kochany chłopcze, jak ty urosłeś!".
Victor Jansson (co znamienne - młodszy od swojej żony) robi wrażenie niefrasobliwego artysty z wąsikiem, ze skłonnością do wesołych biesiad z kolegami. Wzmianka w książce Tove o tatusiowych ucztach (w których mamie nie wolno było uczestniczyć) przyczyniła się zapewne do tego, że we wszystkich notkach biograficznych pisarki, kiedy mowa o rodzinnym domu, pojawiają się słowa: "cyganeria", "bohema artystyczna". Victor Jansson, rzeźbiarz monumentalnych kobiecych golasów o masywnych udach i płaskich brzuchach, nie jest patriarchalnym "padrone". Z pewnością kochał Tove, chociaż ona wydaje się powątpiewać, czy aby bardziej niż rozpieszczaną małpkę Poppolino. A jednak to on rozpycha się we wspomnieniach córki, podczas gdy mama pozostaje w cieniu - wiecznie pochylona nad rysunkami pracowita córka pastora. Ciekawe, czy miała torebkę? I czy smażyła naleśniki?

Mari i Ionna

Najdosłowniej sportretowaną osobą jest Anna. Obok niematerialnych, niedookreślonych rodziców pojawia się cielesna, mająca zapach i kształt kucharka. I to ona partneruje Tove w zabawie, równa statusem i rozumem (choć nie wyobraźnią) - prosta i przewidywalna. Okazuje się, że niżej przytoczona, zawarta w "Muminkach" historia z biżuterią pochodzi od Anny.
"Mama Muminka kiwnęła głową potakująco. Siedziała z pyszczkiem pochylonym nad taflą wody i patrzyła na dno. - Tam leży coś błyszczącego - powiedziała.
- To twoja złota bransoletka - odparł Muminek. - I naszyjnik Panny Migotki. Czy to nie jest dobry pomysł?
- Wspaniały - przyznała Mama. - Odtąd zawsze będziemy trzymać naszą biżuterię tutaj, w brązowej źródlanej wodzie. Tu wygląda o wiele ładniej".
A tak brzmi podobna scena w "Córce rzeźbiarza":
"- W potoku jest złoto - powiedziała Anna. - Poszukaj.
Ale ja nie widziałam żadnego złota.
- Trzeba je tam samemu włożyć - wyjaśniła Anna. - Złoto w brązowej wodzie jest cudowne. I rozmnaża się. Coraz więcej i więcej złota.
Poszłam więc do domu i przyniosłam wszystko, co mieliśmy złotego, i perły też. Włożyłam do wody i wyglądało przepięknie. (...) Następnego dnia nie było śladu złotych przedmiotów ani pereł. Wydawało mi się to dziwne. - Z potokami nigdy nic nie wiadomo - powiedziała Anna. - Złoto czasem rośnie i rośnie, a czasem znika pod ziemią. Ale może znów się pokazać, jeżeli się nic o nim nie mówi.
Wróciłyśmy więc do domu i nasmażyłyśmy naleśników".
Mamy tu dwa detektywistyczne wątki: złoto i naleśniki. Czyżby to Anna była pierwowzorem Mamusi Muminka? A kim w takim razie jest Signe Hammarsten Jansson, czyli mama Tove? Z pewnością nie Gapsą i nie Filifionką. Nie jest też Too-Tiki, bo to ponad wszelką wątpliwość ustalili biografowie pisarki. Pod postacią Too-Tiki - krępej kobiety w pasiastej koszulce - kryje się Tuulikki Pietila, graficzka, towarzyszka życia Tove.
Nie będę udawać, że nie intryguje mnie seksualna tożsamość mojej ulubionej pisarki. Chichoczę jak Mimbla, kiedy myślę o tym, że połowa Wielkiego Skandynawskiego Kwartetu - czwórki najwybitniejszych pisarzy dla dzieci (Zacharias Topelius, Hans Christian Andersen, Astrid Lindgren, Tove Jansson) - była homoseksualna. Ach! Gapsom by się to nie spodobało! Teoria o tym, że trzeba doświadczyć poczucia "inności", żeby stać się wiarygodnym rozmówcą dzieci (permanentnie skazanych na inność w świecie dorosłych) - wydaje się potwierdzać. Rodzina Jansson była "inna" na kilka sposobów - należała choćby do szwedzkojęzycznej mniejszości w Finlandii. Pisane po szwedzku książki Tove długo musiały czekać na fiński przekład.
W zbiorze opowiadań "Podróż z małym bagażem" zawarte są dwa ("Zabić George'a" i "Fajerwerki"), których bohaterkami są mieszkające pod jednym dachem kobiety: Ionna i Mari. Jest między nimi dziwna relacja - Mari jest niepewna, ciągle w rozterce, nie umiejąca podjąć decyzji, trochę uwieszona na Ionnie - stanowczej, skupionej, pozbieranej. Mari pisze, Ionna robi odbitki na graficznej prasie - to, wydawałoby się, nie pozostawia wątpliwości, kto jest kim. Dedukuję (drogi Watsonie), że Ionna, Too-Tiki i Tuuliki Pietila to jedna osoba, a Mari to zapewne Tove. To by się zgadzało - Too-Tiki z Doliny Muminków jest przecież małomówna i rzeczowa. Trudno mi się jednak pogodzić z tą afektowaną, chwiejną Tove. Stanowczo wolałam widzieć w niej Małą Mi - bezczelnego, bezrozumnie odważnego chuligana w kiecce.

Sprzeczność i ucieczka

Tove Jansson i jej przyjaciółka mieszkały na wyspie. Właściwie to dziwne, że na scenerię swoich książek pisarka wybrała Dolinę, bo to WYSPA jest jej żywiołem i środowiskiem naturalnym. W co drugim opowiadaniu dla dorosłych pojawia się mała skalista wysepka, usłana gniazdami mew i kaczek. W "Córce rzeźbiarza" także - to wyspa Porvoo w Zatoce Fińskiej oddalona pięćdziesiąt kilometrów od Helsinek, gdzie rodzina Jansson wyjeżdżała rokrocznie pod koniec maja, żeby powrócić do miasta dopiero z końcem września. We wspomnieniach Tove czuje się, że prawdziwe życie toczyło się na wyspie, podczas gdy pobyt w mieście był tylko snem zimowym (nic dziwnego zatem, że pisarka kazała Muminkom zasypiać na zimę, z brzuchami pełnymi igliwia). To właśnie na wyspie Porvoo rozgrywa się akcja książki "Tatuś Muminka i morze".
Wyspa... ucieczka od ludzi... izolacja - wszystko to uchroniło pisarkę przed wścibstwem dziennikarzy i fanów. Podobno nie cierpiała rozgłosu. Z jej opowiadań można się domyślać, że nie przepadała za ludźmi - motyw ucieczki od ich natręctwa ciągle powraca.
Jest jakaś niepojęta sprzeczność pomiędzy "Doliną Muminków", a "dorosłą" twórczością pisarki. Przestałam ją rozumieć. Po prostu w jej pisarstwie dla dorosłych nie znajduję ani grama tego optymizmu, który uosabia Dolina. Więc może jednak odwaga Małej Mi i niewzruszony spokój Mamy Muminka były tylko niespełnioną tęsknotą autorki? Ktoś powie, że to prostacki obyczaj odnosić wprost literacką fikcję do doświadczeń pisarza. Zgoda! Tove musiałaby obrosnąć białym, aksamitnym futerkiem i zawiązać kokardkę na ogonie, żeby nas zadowolić. Jednak ciągle brzydko się bawimy w deszyfrowanie literatury. A Tove Jansson zadbała o to, żeby zadanie nie okazało się łatwe. Przesłanie książek o Muminkach czytam następująco: "Świat jest dziwny i niebezpieczny, ale my sobie zawsze poradzimy". Natomiast z "dorosłej" twórczości Tove odczytuję taki komunikat: "Świat jest dziwny i niebezpieczny i ni cholery sobie z nim nie poradzimy, najprawdopodobniej umrzemy smutni i samotni". Który z nich jest fałszem? *Niemal wszyscy pisarze dla dzieci podejmowali próby prozatorskie dla dorosłych i z reguły nie dorównywały one "dziecięcym". Tak było choćby z Milne'em i z Andersenem. Opowiadania Tove dla dorosłych są bardzo dobre, ale to "Muminki" są WIELKIE. Tak jak cesarz chiński, który chciał zapewnić sobie nieśmiertelność za sprawą terakotowej armii, tak Tove ma swoją armię - są w niej Mimble, Gapsy, Paszczaki, Filifionki, Homki, Gryzilepki, Niewidzialne Myszy, Ryjki, Bezdomne Piżmowce, Trolle Domowe, Wuje Truje, Migotki, Driady, Hatifnatowie, Topiki i Topcie, Bufki, Buki, Mrówkolwy, Sniffy, Smoki i zapominalskie Jeże...
Mam taką sekretną zabawę - całą redakcję "Tygodnika Powszechnego" obsadzam w rolach napisanych przez Tove. Kostium Włóczykija rezerwuję dla Jacka Podsiadły (gdyby ktoś miał wątpliwości, odsyłam do "Lata Muminków", rozdział szósty i dalsze), co do pozostałej obsady możemy się dogadać...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 24 września 2006 19:03:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 08 września 2006 22:16:51
Posty: 463
Skąd: Warszawa
W kwestii formalnej - ja czytam Obrazek

_________________
Dom na mieszkanie własny mam, W niczym nie biegłem w cudzy ślad, - Każdego mistrza-m wyśmiał rad, Który nie wyśmiał siebie sam. Nietzsche.

Blog polityczny: http://foxx-news.blogspot.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 24 września 2006 22:49:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17265
Skąd: Poznań
Dzięki, Boskey! :piwo:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 listopada 2006 23:58:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 lutego 2005 21:54:20
Posty: 6846
"Tatuś Muminka i Morze" – mój muminkowy nr 1, niedawno przeczytany po raz kolejny.
["Listopad" chyba jednak o ćwierć gwiazdki niżej, ale musiałabym przeczytać raz jeszcze, by się w tej ocenie upewnić.]

Obrazek

Mroczne studium kryzysu, oddalenia i powrotów. Morze, Wyspa (a może to tylko ślad muchy na mapie?) i Katharsis. Wszystko dzieje się inaczej niż zwykle – sfrustrowany Tatuś, nieobecna Mamusia, dorastający Muminek, który już na samym początku opowieści wyobraża sobie, że... :

Muminek wyobraził sobie, że jest Buką. Zgięty wpół, posuwał się wolno przez stosy martwych liści. a potem stanął, rozpościerając wokół siebie mgłę. Wreszcie westchnął i spojrzał tęsknie w okno. Czuł się najbardziej samotnym stworzeniem na świecie.

Bo Buki wcale nie są tym, czym się wydają.
Podobnie jak piękne koniki morskie...

Po przybyciu na wyspę Tatuś Muminka koniecznie chce Czegoś Dokonać. Zdobyć latarnię, zbudować falochron, złowić mnóstwo ryb:

A przy wieczornej herbacie Tatuś nie mówił o niczym innym, tylko o rybach. Nie przechwalał się w swój zwykły, sympatyczny sposób, tylko wygłaszał długie przemówienia, których Mama Muminka słuchała z zażenowanym zdziwieniem, niewiele się z nich ucząc na temat wędkarzy i wędkarstwa.
"To już nie żadna zabawa - wzdychała Mama. - On myśli serio. Mamy już soloną rybę we wszystkich słoikach i puszkach, jakie tylko były w domu, a on dalej łowi. Bardzo dobrze, oczywiście, ze jest tyle jedzenia, ale jakoś czułam się weselej, kiedy go było mniej. To chyba morze musiało tak źle na niego wpłynąć"


Mamusia również się oddala – w świat marzeń i tęsknoty; w obrazy, które sama maluje.
Ale... nie tylko:

Aż któregoś dnia Mama Muminka zaczęła zbierać drewno. Zbierała każdy napotkany patyczek, skrupulatnie oczyszczała brzegi ze wszystkiego, co tylko morze naniosło, i tak nagromadziła po trochu spory stos polan i kawałków desek. (...)
Mama znosiła wszystko na jedno miejsce przez siebie wybrane: pod skały niedaleko latarni, na zawietrzną stronę wyspy. Tam też zbiła sobie kozioł do piłowania drzewa. Trochę był krzywy, ale służył dobrze, jeżeli trzymała łapką jego lewą stronę.
Piłowała całymi dniami, korzystając z łagodnej, chmurnej pogody. Odmierzała każdy kawałek, żeby wszystkie były jednakowej długości, i układała je porządnie w półkole dokoła siebie. (...)
- Drzewo różane i palisander - mruczała z głębokim zadowoleniem. I piłowała dalej.
Reszta rodziny przyzwyczaiła się do widoku Mamy piłującej drzewo i coraz bardziej schowanej za stosem polan. Początkowo Tatuś zaprotestował z oburzeniem i chciał sam zainstalować się w kąciku z polanami, ale Mama Muminka rozgniewała się
i powiedziała:
- Kącik jest mój. Ja też chcę się pobawić!


:-)

Choć i tak pozostają słodkimi Muminkami ;-)

Obrazek

A w tle – tajemnica Morza, która nie daje spokoju Tatusiowi:

Tatuś Muminka przechylił się przez stół i powiedział jakby się zwierzając:
- Chcę się dowiedzieć, czy morze jest po prostu złośliwe, czy też musi się kogoś słuchać.
- Kogo? - spytał Muminek szeroko otwierając oczy.
Ale Tatuś zajął się pilnie jedzeniem zupy i tylko mruknął:
- Ach, kogoś tam... jakichś prawideł, takich czy innych.


Chce zrozumieć Wszystko:

A te szerokie grzywy białej piany pojawiające się przed burzą skąd się biorą i dokąd pędzą? I dlaczego?(...)
I znów naszła go owa przyprawiająca o zawrót głowy myśl, że morze nie podlega w ogóle żadnym prawom. Starał się szybko tę myśl od siebie odsunąć. Chciał zrozumieć. Chciał rozwiązać zagadkę morza, żeby móc je lubić, a równocześnie zachować poszanowanie dla samego siebie!


A problem ten pomaga Tatusiowi rozwiązać... mały Muminek:
(Uch.... Te fragment jest WSPANIAŁY! Jeden z muminkowych best momentów ever!)

- Widzisz - rzekł. - Moją myślą przewodnią jest odkrycie tajemniczych praw, którym podlega morze. Muszę je odkryć, jeżeli mam polubić morze. Nigdy nie będę szczęśliwy na tej wyspie, dopóki go nie polubię.
- O, to zupełnie tak samo jak z ludźmi – powiedział Muminek ochoczo i podniósł się. - Z lubieniem ludzi, chciałem powiedzieć.
- Morze co chwila zachowuje się inaczej – ciągnął dalej Tatuś. - Robi, co chce, raz tak, raz tak. Dziś w nocy przestraszyło całą wyspę. Dlaczego? Co się takiego stało? Po prostu nie ma żadnych praw ani reguł, a jeżeli są, to ja nie jestem w stanie ich zrozumieć.
Spojrzał pytająco na Muminka.
- Na pewno byś zrozumiał, gdyby były - powiedział Muminek. Czuł się niezwykle zaszczycony, że Tatuś rozmawia z nim o takich ogromnie ważnych sprawach, i starał się z całych sił zrozumieć, o co chodzi.
- Naprawdę tak uważasz? - zapytał Tatuś. - Myślisz, że nie ma w ogóle żadnych reguł w tym wszystkim?
- Jestem pewny, że nie ma - odparł jego synek w głębokiej nadziei, że daje właściwą odpowiedź.
Znad cypla zerwało się stado mew i z krzykiem zaczęło krążyć nad wyspą. Czuli gdzieś pod sobą wzbierające fale, jakby głęboko pod ziemią ktoś oddychał.
- W takim razie morze musi być żywą istotą - mruczał Tatuś. - To niewykluczone. Zachowuje się dokładnie tak, jak mu się podoba... tego nie można zrozumieć... Jeżeli las boi się morza, to musi oznaczać, że morze żyje, prawda?
Muminek potakująco skinął głową. Z wielkiego podniecenia poczuł suchość w gardle. Tatuś milczał przez chwilę. A potem wstał i powiedział:
- Czyli że nikt inny, tylko morze oddycha w czarnym jeziorku. To ono szarpie za sondę.
Wszystko jest jasne... Morze zabrało mi mój falochron, żeby się podroczyć, i napchało wodorostów do moich sieci, i próbowało przewrócić łódź...
Stał ze wzrokiem wbitym w ziemię, marszcząc pyszczek, A potem nagle rozchmurzył się i powiedział z wielką ulgą:
- W takim razie nie muszę nic rozumieć. Morze ma po prostu trochę zły charakter...


A sam Muminek zaprzyjaźnia się z Buką. Nocna scena plażowa, w której oswaja on swoje lęki jest niesamowita.

Obrazek

Stąd późniejszy smutek:

Nafty już nie było. Skończyła się. Lampa paliła się każdego wieczoru w wieży i co noc dla Buki, a poza tym Mi wylała kilka litrów na mrówki. No tak, ale co on powinien wobec tego zrobić? Co powie Buka? Muminek nie miał odwagi myśleć o tym, jak bardzo będzie zawiedziona. Usiadł na schodach i objął pyszczek łapkami.
Czuł się prawie tak, jak gdyby oszukał starego przyjaciela.


A na koniec – scena, w której rybak-latarnik wraca do siebie:

- Wszystkiego najlepszego - zwrócił się do niego Tatuś. - Proszę zająć miejsce.
Ale rybak dalej stał, a nawet zaczął przesuwać się w stronę drzwi.
Nagle mała Mi krzyknęła z całej siły:
- Usiądź i zachowuj się jak człowiek!
Rybak tak się wystraszył, że podszedł od stołu i usiadł. Zanim zdążył się zorientować, co się dzieje, Mama nalała mu kawy, ktoś inny rozpakował kapelusz i wsadził mu go na rozczochraną głowę.
Rybak siedział bez ruchu, usiłując spojrzeć na kapelusz od spodu. Nie chciał pić kawy.
- Spróbuj trochę wodorostów – zaproponowała mała Mi, podając mu jeden z prezentów, zapakowany w czerwone liście.
- Możesz je sama zjeść - odparł grzecznie rybak, a cała rodzina wybuchnęła śmiechem.


:lol:

_________________
Kto powołał na dyrektora Trójki człowieka, który nie rozumie pytania 'kto'?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 listopada 2006 00:04:04 

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 20:22:49
Posty: 1139
mój ulubiony od paru dni cytat z Tatuś Muminka i Morze:

-Ten rybak to stary wariat z głową pełną morskiej trawy - powiedziała (Mała Mi przyp. R.). - Od razu to zauważyłam. A jeżeli dwóch wariatów mieszka na tej samej wyspie, to albo wszystko o sobie wiedzą,albo nie chcą o sobie nic wiedzieć. Prawdopodobnie i jedno, i drugie, to znaczy jedno wynika z drugiego. Mozecie mi wierzyć, jestem strasznie mądra!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 listopada 2006 00:04:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 lutego 2005 21:54:20
Posty: 6846
Tak!
Świetny jest i ten! :D

_________________
Kto powołał na dyrektora Trójki człowieka, który nie rozumie pytania 'kto'?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 listopada 2006 00:07:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25399
Monika - to jest Wielki Post w listopadzie!!!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 listopada 2006 09:43:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17265
Skąd: Poznań
No, Monique... super! :-)

Dodam jeszcze coś z "Listopada" dla otuchy przed nachodzącą zimą:

Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego co ważne i cenne i swoje własne. A potem niech sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech się tłuką o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 listopada 2006 10:09:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 lutego 2005 21:54:20
Posty: 6846
I jeszcze jeden fragment z "Morza" - mocno schizofreniczny, bo przecież rybak i latarnik to ta sama osoba:

- Jaki on był, ten latarnik?
Rybak mruknął coś pod nosem i poruszył się niespokojnie na ławeczce.
- Czy był rozmowny? Dużo mówił o sobie?
- Wszyscy to robią. To znaczy mówią o sobie. On zawsze mówił o sobie, tylko ja może nie bardzo słuchałem, nie pamiętam.

_________________
Kto powołał na dyrektora Trójki człowieka, który nie rozumie pytania 'kto'?


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 323 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 22  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 146 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group