Przymierzałem sie do napisania swojej recenzji - a może raczej swoich dziwnych odczuć, jakie towarzyszą słuchaniu tej jakże niebezpiecznej płyty - już od co najmniej tygodnia - jednak za każdym razem brakowało mi albo sił, albo słów, albo jeszcze czułem, że ciągle za mało się osłuchałem tej płyty,,, Jak do tej pory nie było dnia, żebym przynajmniej dwa razy nie odsłuchał tej płyty,,, Poziom mojego uzależnienia od niej osiągnął bardzo duży stopień, jednak to bardzo pozytywne uzależnienie,,, kolejnym powodem, który spowodował że piszę o tej płycie tak późno, to jej wielowymiarowość - bo nijak nie mam serca pisać o konkretnych utworach - przyznając im gwiazdki - te kompozycje są poza wszelkim gwiazdkowaniem, poza jakimś uszeregowaniem, poza ramami,,, chylę czoła przed tym co napisali przedmówcy - szczególnie Elsea - mam nadzieję, że nie zapożyczę zbyt wiele od tych, którzy już się rozpisywali - choć wiele zostało już tu napisane,,, To co napiszę - będzie całkowicie subiektywne - nie będę próbował szukać tego o co mogło chodzić autorowi - napiszę - co czuję,,,
Gdzieś już o tym pisałem na tym forum, ale płytę zakupiłem trochę w nietypowych okolicznościach: po koncercie 2tm2,3 w Kraśniku chwile rozmawialiśmy w forumowym gronie z Elrondem o płycie - niestety nie dotarła na koncert do Kraśnika - ale z rozmowy i zapowiedzi wynikało, że będzie to płyta "dla dorosłych" i jest bardzo mroczna,,, dzień później przeczytałem wpis Igora - wg którego płyta była również bardzo depresyjna (dziwnym trafem - Igor wypowiedział się w bardzo podobnym tonie co autor płyty) - co jeszcze bardziej spotęgowało głód wyczekiwania,,, Przed koncertem (2tm2,3) w Lublinie okazało się, że płyty nie ma w sklepiku przykoncertowym (hmmm - a chyba miały być). Po koncercie czekaliśmy na Elronda, który kilka egzemplarzy Luny miał przy sobie,,, Po koncercie około godziny czwartej w nocy miało miejsce moje pierwsze przesłuchanie "Luny",,, Zanim nacisnąłem "play" - sądziłem, że pewnie usną przy pierwszym kawałku - a tu jakieś niesamowite zaskoczenie,,, Wesoły riff, chwytliwa melodia - prawdziwe piękno - do którego chce się tańczyć i tekst, który mimo wszystko - nie dając nadziei - daje radość w smutku,,, Trąbki w środku utworu,,, każdy wers kojarzy mi sie z ostatnimi minutami życia - to tak, jakby człowiekowi, który umiera - przewijany się różne obrazy z życia,,, z życia, którego już się nie cieszy, ale za nim tęskni,,, z życia, które przemija - ale,,, "to wszystko jest po drugiej stronie" - nadzieja?? chyba raczej wątpliwość,,, bo utwór kończy się słowami: "być może jest",,, czyli albo to wszystko jest, albo nie ma,,, więc jak w końcu jest??? Później następuje utwór, który tylko spotęgował wrażenie, że słucham najbardziej "mojej" płyty natenczas,,, ECHO,,, tułam się, tak jak on,,, uwielbiam ten początek,,, to przejście,,, i ten SZEPT!!! ,,,tak jak wcześniejszy utwór był dla mnie utworem przed śmiercią, tak Echo to już moment przejścia,,, w wersji "armijnej" - ten utwór zawsze będzie mi się kojarzył z powrotem busem z koncertu późną nocą,,, gdzie w ciemnym lesie widać różne potwory,,, Natomiast ta wersja to dla mnie również podróż, ale ta zupełnie inna,,, to jest dla mnie moment śmierci, gdzie to co się widzi, nie zawsze musi być prawdą - a głosy które się słyszy są niczym leśne/górskie echo,,, gdzie dusza tuła się i nie wie gdzie iść,,, to również pewne cofnięcie się w czasie - jakaś niesamowicie trudna - ale tylko kilkuminutowa - wycieczka w sferę bycia młodym, być może jeszcze (niewinnym) dzieckiem - którym kiedyś byłem,,, i do pewnej więzi duchowej,,, najważniejsze zdanie tego textu to dla mnie właśnie: "gdy byłeś dzieckiem - rozmawiałem z tobą zawsze",,, był czas, gdy rozmowa z Bogiem była tak oczywista i tak prosta, że była zawsze,,, Później następuje utwór pozornie o niczym,,, ale dlaczego słuchając go chce sie płakać??? dlaczego??? dlaczego ta tęsknota bijąca od tekstu jest tak przeszywająca i pełna czegoś ogromnego, straconego, dalekiego?? Ten piękny utwór jest przeze mnie tak różnie interpretowany - a zarazem tak osobisty, że nawet pisząc te słowa trudno mi nie ulec wrażeniu, że nawet nie potrafię się zbliżyć do pewnych spraw duchowych - do których mi tak daleko,,, piękny bas w tle, dwugłos przy końcówce,,, i przejście na kolejny utwór o duchach,,, szaleńczy bas rozpoczyna czas bez uniesień,,, znów żyję, ale to życie w pustce - bez uniesień duchowych, pustynia, brak odlotów, brak przeżyć - nawet brak ataków demonów (gadziny śpią),,, to jednak "tajemny czas" - w którym coś być może można odnaleźć dobrego - "I love you, I need you",,, mimo iż wszystkie źródła dawno wyschły, mimo że nie ma duchowości - "ktoś woła nas",,, więc jak to jest? jest ktoś czy go nie ma? a może to ja go tylko czasami nie słyszę?? nadchodzi niebezpieczna muzyka i utwór ufo,,, jak byłem mały często bałem się ufo - i bałem się kosmitów,,, klimat utworu - ten bardzo mocny bas we wstępie - właściwie niepokojący przez cały utwór - no i to coś niepokojącego w powietrzu (wcale nie statek kosmiczny) - tylko pewne pierwiastki duchowe - które pozornie nieobecne - ciągle są wśród nas (ale schiz - ten utwór to jakiś dziwny odlot),,, odlot - ale gdzie?? w następnym utworze odleciałem - ale chyba nie za bardzo tam, gdzie chciałem,,, idę do piekła,,, ale to piekło jest na ziemi,,, utwór tak mocno kojarzący mi się z wyludniaczem - że mimo zuuupełnie innego tekstu mogę w tym utworze odnaleźć innej interpretacji,,, w piekle na ziemi - nie chce mi się żyć, wpatruję się w nic, nie che mi się odpowiadać,,, pozostaje mi tylko "tajemnicze miejsce w książce",,, czym jest to miejsce? czy to moja karta, jaką zapisze sie moje życie w historii świata?? czy może to miejsce w książce to tylko jakaś iluzja, a po śmierci i tak wszyscy zapomną o człowieku, który żył, a potem umarł,,, chyba, że ta książka jest tą o której się mówi, że jest wieczna,,, Później następuje utwór o miłości - o sercu,,, o wynoszeniu na wyżyny czegoś, co w toku codziennych spraw upadło gdzieś na dno, albo przynajmniej na miejsce, które nie jest godne tego "nieba",,, to niebo to miłość, która być może spowszedniała, która gdzieś daleko odeszła - od należnego jej miejsca,,, "Umieraj moje serce z kamienia",,, warto podnosić niebo,,, utwór kolejny - mimo zarzutów, że pasuje do 2tm2,3 - moim zdaniem bardzo mocno pasuje do tego czym jest dużo chwil zawartych na płycie, czyli o walce,, walce, która odbywa się nocą i dniem,,, walką z Bogiem, którą przegrywam,,, jednak czy to, że Bóg wygrywa w tej walce jest faktyczną porażką człowieka, czy tylko pozorną,,, ten utwór stawia bardzo dużo pytań,,, ten utwór również,,, chyba najważniejsze, które mi się w tym momencie nasuwa, to: "Dlaczego wyszedłem z łona mej matki??" - zadane wprost, ale od razu przychodzą na myśl zupełnie inne pytania,,, jaki jest sens życia? dokąd zmierzam? dlaczego tyle cierpienia (we mnie, wokół mnie, na świecie) ??? Końcówka utworu - trąbki przypominające fanfary zwycięstwa,,, ale czyje jest to zwycięstwo?? kolejny utwór jest,,, o śmierci!! niby radosna melodia,,, aż chce się zatańczyć,,, ale o ile wcześniej Echo było śmiercią totalną,,, śmiercią po której nie wiadomo co jest - tu jednak jest dziwna radość - "czy to nie jest piękne???" mimo śmierci - w tym utworze jest maximum dobrej nowiny - jakiejś nadziei - bo umieram przecież tylko po to, aby żyć,,, ale po tym krótkim momencie radości następuje jeden z najsmutniejszych (dla mnie) momentów płyty,,, Dlaczego mi nie odpowiadasz?? ta wiosna duszy - po tej walce duchowej - w trenie - po nadziei w "umieraj" - nagle odeszła,,, widać tylko zanurzony, pełen wojny i przemocy świat, który zmierza ku śmierci duchowej,,, a ja wraz z nim,,, i jestem w tym sam,,, na poziomie śmierci - to już jest jakaś otchłań,,, gdzie dusza odeszła w samotność,,, końcówka z mistrzowską - z lekka improwizacyjnym kontrabasem,,, taka wędrówka dusz po gryfie,,, no i szept: niech przyjdzie,,, w nocy takiego szeptu można się bać,,, bo ta pora czasami zwleka,,, śmierć czasem zwleka, zanim przyjdzie do człowieka,,, "I love you, I want you" - w porze śmierci - w sposób szczególny,,, utwór bardzo "klimatyczny" - jakieś dźwięki perkusyjne - narastanie emocji,,, zakończone szeptem,,, na końcu DOM,,, utwór kończący cały koncept - album,,, również wielowymiarowość - jest tu dla mnie bardzo piękna,,, bo w wymiarze śmierci to już koniec wędrówki, jestem w niebie - czyli tam, gdzie mój dom,,, choć wolę akurat ten utwór interpretować bardziej osobiście i prosto,,, wracam do domu po nie do końca przespanej nocy - gdzieś z dala - bo tak chciał los i sprawy wyższe,,, czuję radość, bo wracam do miejsca, do którego tęsknię najmocniej, które jest bliskie sercu,,, ale przecież w stwierdzeniu "dom" - nie chodzi tylko o cztery ściany, które go często symbolizują,,, raczej o to coś - co tworzy Dom: atmosfera, mieszkańcy domu, trzy drzewka i ten klimat, który sprawia - że ciągle się tam wraca,,,
Ogólnie o płycie chciałbym coś napisać,,, ale to jednak bardzo szczegółowa płyta,,, moja najbardziej osobista płyta, której nie słucham - tylko doświadczam - od kilku dni,,, jest zupełnym zaskoczeniem - przestrzeń stworzona przez muzyków - no i jednak wyjście poza akustyczny klimat sprawiło, że album ten niszczy wszystkie szufladki - do których można było włożyć tę płytę - zanim się ją przesłucha - po zapoznaniu się z płytą Taniec szkieletów i innymi albumami Armii,,, Pięknie doświadcza się tej płyty nocą, jednak za dnia jest to przeżycie także niesamowite,,, przy "Halo, halo" można się budzić i ten utwór również daje kopa,,, Dziękuję artystom za tę płytę - szczególnie Elrondowi - za teksty, no i za to, że nie jest to wyłącznie akustyczna płyta,,, jest pięknie!
_________________ Więc dokąd, dokąd ta wędrówka Posmutniał król i zadął w róg Przeciwnik straszy, pielgrzym idzie A pyta zawsze Bóg
Ostatnio zmieniony pn, 10 marca 2008 03:01:18 przez Smok, łącznie zmieniany 1 raz
|