Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest pn, 13 maja 2024 22:23:28

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 402 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 27  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 12 marca 2008 21:22:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:36:56
Posty: 7699
Skąd: 52,2045 N, 20,9694 E
antiwitek pisze:
na niebie ciągły ruch - zaczynają się otchłanie, wpatruję się w nic, aj komen aj sindiris


No właśnie. Jakoś polunowo dobrze mi się dziś posłuchało Ducha. Z jednej strony, to nic, to uniżenie ego, jest czymś do czego mamy dążyć, żeby naszą pustkę wypełniła obecność Boża. Z drugiej jednak, można się nieopatrznie* otworzyć niewłaściwą stroną i w to nasze nic może wtargnąć nic jeszcze większe - Nic. To Nic, o którym Goethe pisze, że jest marzeniem Mefistofelesa. To Nic, które jest zaprzeczeniem Stworzenia, a ma ambicje być zaprzeczeniem Stwórcy. Anioł Śmierci, Zaprzeczacz.

Wtedy ma się ochotę ma słowa, które mądrością umysłu nie znaczą nic, ale mądrość wiary mówi, że są czymś bardzo dobrym. Aj komen, aj sindiris. Słowa, które mają moc odegnania zjaw.


*)co na to Opatrzność?

_________________
Była tu wczoraj premier Suchocka,
chyba przypadkiem przed wyborami


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Luna
PostWysłany: czw, 13 marca 2008 16:30:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 02 lipca 2006 13:16:35
Posty: 59
Weź się zdecyduj czego słuchać! Po genialnej płycie Waglewski Fisz Emade "Męska muzyka", kupiłem Tymka "Dementi", potem szast prast Lao Che "Gusła", no i Budzy... Ależ urodzaj. Dodaj do tego jeszcze Nicka Cave'a "Dig Lazarus Dig!"...

Luna piękna jest. Dawkuję sobie ją po troszku. "Tren" i "Dom" są przecudne, po ciarki...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 14 marca 2008 12:00:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25418
to chyba nie była recenzja to powyżej panie Krzysztofie mój imienniku ;-)

Wpisujmy takie rzeczy w ten drugi wątek, bo szkoda tego zapychać, potem trudniej tu będzie coś znaleźć ...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 18 marca 2008 23:43:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:20:04
Posty: 14523
Skąd: nieruchome Piaski
Zgodnie z sugestią Araska, wydzieliłem z niniejszego wątku dyskusję na temat recenzji Michała Kapuściarza i przeniosłem ją tam.

_________________
Go where you think you want to go
Do everything you were sent here for
Fire at will if you hear that call
Touch your hand to the wall at night


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 05:24:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25418
Płyta Luna jest dla mnie wycieczką po duszy i zabiera mnie w miejsca tak znane lub dobrze przeczuwane, że chyba musi chodzić o moją duszę.

Zaczyna się nawet dość lekko, bo choć opowieść pt. Halo halo zdradza wyraźne zmęczenie materiału, to nie słychać w nim przybicia, rezygnacji, i zmęczenie wydaje się takie do opanowania, przejściowe. Halo halo to wołanie trochę beztroskie, pełne jeszcze nadziei, no halo może by tak ktoś się pokwapił?!

Ale jakoś chyba się nie kwapi, bo wtem bohater opowieści wpada w następny rozdział pt. Echo, a tam jest już gorzej; irracjonalny przestrach kierujący może i ku apatii, a za uszami szepcze coś demoniczny głos i po raz pierwszy zaczynam czuć dreszcz, że coś tu jest chyba całkiem źle.
Dawniej kiedy było źle, leczyłem się często przenosząc myślami w złote lata młodości, i to działało. A potem jakby przestało działać. Tak sobie człowiek czasem chce zagwizdać, zrobić siekajonoski, ale zaraz się okazuje, że kiedy jest problem, to trzeba sięgnąć po swoją dorosłość, bo byłem dzieckiem już całkiem dawno...

Na szczęście z tej klaustrofobii wydostajemy się pod gwiazdy, płyta Luna nie jest opowieścią zmierzającą równią pochyłą w dół. Nocne niebo w utworze tytułowym daje podmuch czegoś zdrowego, daje wyrwać się z bezruchu, ale przecież... ukojenia nie daje. Biegnij, wołaj, szalej, można zawrotu głowy dostać pod gwiazdami, a jednak tęsknoty człowiek nie uleczy. Ta piosenka raczej nie przemawia do mnie tekstem, to muzyka, dźwieki, ajajajaj, mówią o tym smutku, który tym razem nie wydaje się być złym smutkiem i bardzo często odczuwam takie coś w nocy, gdy patrzę do góry.

Po nocy jest dzień i może zdarzyć się dzień bez niepokojów ani bez zmęczenia takiego jak w utworze Halo. Owszem, nawet często się taki zdarza. Gadziny śpią, demony nie zawracają głowę, życie się toczy i w sumie jest naprawdę okej. Ale prędzej czy później przychodzi znowu ten moment, że ktoś woła nas i wtedy piosenka na imprezie może mi się nagle wyłączyć w pół wersu.

Wychodzę więc zobaczyć, co woła, ale tych rzeczy czasem zupełnie nie idzie zrozumieć. Może przyjść zadziwienie, jakbym zobaczył kosmitów z innego świata. Ci kosmici mogą zresztą być nie tylko fascynujący, ale ba! - czuli, nie muszę się ich bać. Ale dyskoteka choćby tam gdzieś trwała, zupełnie się zgubiła, więc czas iść w dalszą drogę.

A dalsza droga może być czasem samotnością. Koniec końców, kiedy będzie kończył się mój czas, stanę sam. W piosence Na niebie ciągły ruch zmęczenie ogarnia już do szpiku kości, jak dalece ciężej tu niż w Halo! To nie musi być jeszcze śmierć, chociaż bohaterowi kończy się jego czas. Ale ja raczej nie myślę o śmierci, a przynajmniej przeczuwam to znużenie, kiedy już się nie chce, wszystko wydaje się zarośnięte i zapomniane. Człowiek chce już tylko rozliczyć się przed Bogiem i znaleźć spokój, i nie ma w tym żadnego romantycznego podmuchu.

W życiu pewnie by znowu przytrafił się niejeden dzień bez duchów, i w ogóle - dobrych momentów jest więcej niż złych! Ale płyta Luna nie opowiada historii o tym, czy życie jest piękne, tylko o tym, że człowieka boli dusza i w tej opowieści konsekwentnie idzie do końca. Tu kompromisu nie będzie; w tej historii na tańce bez demonów przeznaczony był tylko jeden rozdział. "Na niebie ciągły ruch" jest pierwszym krokiem ku ostatecznemu celowi, bo w tej piosence pozostajemy już tylko Ty i ja. Dalszej drodze nie będą towarzyszyły żadne zewnętrzne okoliczności, na stronie B zajmiemy się jedynie sercem.


Bo lunowa wycieczka po duszy dzieli się wyraźnie na stronę A i B.
Dla piosenek ze strony A punktem wyjścia jest pewna zewnętrzność, skojarzenia i obrazy tworzone są przez zdarzenia, miejsca, to przez ich pryzmat widzę, co się dzieje z bohaterem, one określają kierunek, w którym podążam podczas słuchania. Droga bohatera mogła wieść tak albo inaczej, więc dobór tych sytuacji nie jest oczywisty, może się wydawać nieco przypadkowy.
Na stronie B wszystko idzie do wnętrza i tu już drogowskazy są jednocznaczne: trzeba zacząć umierać, trzeba zmierzyć się z najczarniejszą ciemnością i zwątpieniem, trzeba się zdecydować na krok w przepaść i przeżyć Wielką Sobotę swojej własnej duszy, która jest na wygnaniu. I można wtedy wrócić do domu, kto wie czy jeszcze raz nie uda się do tego tutaj, doczesnego.

Ale o stronie B dzisiejszej nocy nie dam już rady opowiedzieć.

przepraszam wszystkich, którzy znaleźli tu refleksje z wcześniejszych postów ubrane w moje słowa - nie chciałem tu robić bałaganu z cytatami, ale mam świadomość zapożyczeń i jestem wdzięczny autorom wcześniejszych recenzji, zwłaszcza elsei, Gerowi, Smokowi... za nie tyle inspirację, co uświadomienie sobie pewnych spraw

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Ostatnio zmieniony pt, 21 marca 2008 13:19:37 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 09:49:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24334
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Brawo!!!
Dokładnie takie recenzje/opisy lubię, coś podobnego też bym zrobił (would have done), gdybym kiedyś się sprężył.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 09:54:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17279
Skąd: Poznań
Bardzo interesujące :!:

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 11:29:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 31 maja 2007 23:28:36
Posty: 1070
Skąd: W-wa
Podobają mi się nocne refleksje Crazy-ego.
Crazy pisze:
płyta Luna nie jest opowieścią zmierzającą równią pochyłą w dół

Tak, dla mnie to wędrówka, czasem bardzo trudna, smutna, czasem spokojniejsza, ale zawsze w określonym kierunku.
Crazy pisze:
Biegnij, wołaj, szalej, można zawrotu głowy dostać pod gwiazdami, a jednak tęsknoty człowiek nie uleczy.

Tak, dla mnie tęsknota jest nieodłączną częścią życia człowieka.
Crazy pisze:
Ale płyta Luna nie opowiada historii o tym, czy życie jest piękne, tylko o tym, że człowieka boli dusza i w tej opowieści konsekwentnie idzie do końca.

Bardzo podoba mi się ta konsekwencja i siła bohatera, który dąży w określonym kierunku, mimo, że czasem brak już sił.
Crazy pisze:
Bo lunowa wycieczka po duszy dzieli się wyraźnie na stronę A i B.

W pełni się z tym zgadzam, słuchając trochę nawet czekam aż zacznie się część B, bardzo ją lubię.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 11:54:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Antonio pisze:
Crazy napisał:
Bo lunowa wycieczka po duszy dzieli się wyraźnie na stronę A i B.

W pełni się z tym zgadzam, słuchając trochę nawet czekam aż zacznie się część B, bardzo ją lubię.


też mi się podoba bardzo B ale w samochodzie jak jechaliśmy ostatni z Crazym na Tymka to uznaliśmy, że tylko A posłuchamy, B nam nie pasowało do koncertu :)

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 12:53:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:10:43
Posty: 3722
O! czekam na opis "strony B"!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 21 marca 2008 13:25:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25418
Myślę, że jutro.
Wielu rzeczy tu nie napisałem, co chciałem... dodałem teraz jedno zdanie, w akapicie przed podziałem na stronę A i B, jakby ktoś się dziwił, czemu się świeci.

A strona B...
marecki pisze:
w samochodzie jak jechaliśmy ostatni z Crazym na
Tymka to uznaliśmy, że tylko A posłuchamy

Dlatego, że o ile strona A dociera do mnie bardzo głęboko, ale ma jednak tę zewnętrzność, o tyle strona B za bardzo mnie niepokoi tak już zupełnie w środku, żeby sobie jej ot tak posłuchać w aucie przed koncertem.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 23 marca 2008 10:52:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25418
Bohater płyty Luna rusza więc na początku strony B w wędrówkę, w której nie może mu towarzyszyć inny człowiek, ze swoim losem będzie musiał zmierzyć się sam.
Może dlatego, że w jego sercu nastała zima?
Bezgraniczny śnieg to cisza i bezruch, ale człowiek przez tę ciszę biegnie, i pędzi, bo inaczej by umarł! Tak, jak ktoś, kto w najwyższych górach pozwoli sobie usiąść na śniegu i odpocząć - i zamarza. W niepojęty dla mnie sposób stosunkowo banalna muzycznie piosenka Serce oddaje doskonale ten pęd do życia, wręcz instyknt samozachowawczy, i to właśnie bardziej dźwiękiem niż słowem! Ona rozbrzmiewa we mnie tak silnie i nieubłaganie, jak serce człowieka, który wie, że nie ma innego wyjścia, że gra o wszystko, że musi biec tak długo, aż jego krew znów zapulsuje, aż dotrze nad rzekę, gdzie już nie będzie mrozu i serce znów zagoreje, gdy je trafi strzała.

I trafia... Ale obraz w opowieści pt. Tren jest zgoła nieoczekiwany. Nie ogrzewa i nie pociesza, lecz budzi moją grozę. Jest porażający, bo ukazuje człowieka niewątpliwie silnego charakteru i charyzmy, który wobec potęgi, z którą staje twarzą w twarz nie może uczynić nic. A jednak - to obezwładnienie, choć straszne i aż fizycznie bolesne, jest jednocześnie nieprawdopodobnie piękne i nie oddałbym go za nic na świecie... jak miłość... jak ta wokaliza po refrenie, która wyraża zachwyt i doskonałość dla zwykłych słów już chyba niemożliwą do ujęcia.

Po TAKIM spotkaniu człowiek może zrobić wszystko. Nawet śmierć nie jest straszna, bo miłość ją wielokrotnie zwycięża. Nawet jeżeli jestem już zmęczony, nawet jeżeli nie mam żadnych szans, to skoro idzie ze mną taki mocarz, jak ten z piosenki Tren, to któż może mi stanąć na przeszkodzie? Mogę podnieść swoją głowę i zrobić krok w przepaść, iść po wzburzonym morzu, umierać i wiem, że mi się uda!

Kiedyś i ja spotkałem swojego mocarza i wierzyłem, że wszystko się musi udać, i rzeczywiście się udawało. Ale z tego szczytu spadłem gdzieś daleko, w miejsce ponure i pełne jeszcze większego zmęczenia niż kiedykolwiek... na wygnanie. Bo myślałem już, że to będzie zawsze, że zawsze będę umiał ze śpiewem w duszy szarżować i nie bać się niczego, a okazało się, że nie zawsze. Że nie tak od razu. Że chociaż człowiek wierzy w zmartwychwstanie, to Wielka Sobota trwa czasem, napisał Gero, bardzo długo. I wtedy nagle nie chce się przenosić gór, nawet się nie wie, z której strony się za to zabrać. Wtedy czasem człowiek prosi już tylko o jeden mały promyk światła, o wspomnienie choć raz tego, jak było, kiedy się mogło wszystko. A i to nie zawsze przychodzi.
Utwór Wiosna na wygnaniu pokazuje najgłębszą noc i najstraszniejszą samotność, jakiej dane mi było doświadczyć. Czy poza tym mrokiem coś w ogóle jest? A jeżeli nawet jest, to co mi po tym, skoro obijam się w ciemnościach o swoje własne nogi. Dziwaczne czarne dekoracje. Co za ironia losu. Ciche braterstwo w tonacji moll...........................



... a co to takiego? Gdzie ten grobowy kontrabas? Gdzie ciche i bolesne "uu", które ginie w smutku? Przecież tam jest COŚ INNEGO!! Tam jest światło!!! Tam, po ostatnim refrenie, wraz z kolejną harmonią Gera, dzieje się najprawdziwszy CUD.
I już wiem, że jestem uratowany, najgorsze minęło. Nawet mnie już nie przeraża to, że to jeszcze nie tak od razu, że jeszcze trochę trzeba cierpliwości i zanim znowu będę w domu muszę jeszcze posłuchać pięknych partii kontrabasu i perkusji...

Utwór Poza tym światem, który właściwie nie jest jednym utworem, lecz zbiorem momentów muzycznych (dla mnie rozpoczyna się on od kontrabasu, formalnie zaliczanego do Wiosny) jest na opisywanej w Lunie drodze bardzo potrzebny. Inaczej można by znowu zrobić hurra! i potem wpaść w kolejne wygnanie. To utwór bardzo pokorny. Każe zamilknąć słowom i cierpliwie czekać na owoce cudu, czasem tylko z głębi serca może wydostać się tęskne wołanie (odnajduje się w końcu sens banalnej frazy z dnia bez duchów). To czekanie nie jest jednak bezczynne - czekając można w milczeniu robić swoje: tworzyć przepiękną muzykę. Bardzo, bardzo podobają mi się te sola kontrabasu i instrumentów perkusyjnych. Wiem już, że złe minęło, a jeżeli nadal nie wiem do końca, co ze sobą zrobić, to chciałbym - czekając - umieć tak zagrać.

A czym jest Dom, gdzie na koniec trafia bohater Luny?

Pierwsze skojarzenia kazały mi doszukiwać się w nim królestwa nie z tego świata, powrotu do domu Ojca, umarłem i obudziłem się ze snu, a więc zmartwychwstałem. I jako taki utwór ten nie przekonywał mnie. Był zbyt mało wyrazisty, zbyt mało miał w sobie mocy i mimo wszystko wciąż za dużo smutku. Tu chciałoby się coś Wielkiego! Skończyłem rozpoczynaj! Miłość zmartwychwstanie! Jak w niedzielny poranek rezurekcyjny, dzwony biją i serce rośnie! A tu... jakoś nie rośnie, jakoś tak zmęczenie nadal przytłacza. Czy to ty czy to nie ty... bohater sam nie jest pewien, co widzi, a kto wie czy to nie jego nie mogą rozpoznać po tym, co przeszedł. Do królestwa niebieskiego wchodzić zmęczonym?

I teraz sobie myślę, że to umieranie, o którym mówi cała płyta, zwłaszcza jej druga część, to nie takie umieranie, po którym robią Ci pogrzeb i czekasz na sąd ostateczny. To był pewien moment życia rozgrywającego się stopniowo coraz bardziej wewnątrz duszy a może być sto powodów, które nas zabijają, nie zatrzymując pracy mózgu, lecz pogrążając właśnie duszę w jakimś niebycie. Może to wszystko trwało tylko jeden dzień? Udało się wrócić do tego, co dobre - ale kto wie, co będzie dalej?
W utworze Dom nie ma żadnej euforii, może dlatego, że nie ma on charakteru ostatecznego? Zbudziłem się, wróciłem, skończyłem ważną wyprawę, ale mam wciąż przed oczyma to, co przeżyłem; czy dane mi będzie kiedykolwiek odzyskać młodzieńczą radość i energię? Czy nie będę, jak Frodo, na zawsze nosił znamienia tego, co mnie dotknęło, aż kiedyś przejdę próg tego ostatecznego domu i dopiero wtedy wszystko, co za mną, przeminie?

Na szczęście teraz mogę cieszyć się, że znowu zaczyna otaczać mnie ten świat, który nie niszczy mnie, a właśnie umacnia, gdzie panuje harmonia i pełnia, który jest po prostu mój.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Ostatnio zmieniony pn, 20 października 2008 00:58:36 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 24 marca 2008 11:27:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 16:53:29
Posty: 14866
Skąd: wieś
Crazy pisze:
I teraz sobie myślę, że to umieranie, o którym mówi cała płyta, zwłaszcza jej druga część, to nie takie umieranie, po którym robią Ci pogrzeb i czekasz na sąd ostateczny. To był pewien moment życia rozgrywającego się stopniowo coraz bardziej wewnątrz duszy a może być sto powodów, które nas zabijają, nie zatrzymując pracy mózgu, lecz pogrążając właśnie duszę w jakimś niebycie.


Bardzo mocno trafia do mnie ta płyta. Bardzo mi się podobają recenzje, które są tutaj, bardzo dużo mi dały. Dlatego tylko parę słów. Zresztą moja styczniowa fascynacja UT odsłoniła mi to, co jest na Lunie - dalszy ciąg umierania i wchodzenia w umierania duszy.

Płyta jest o umieraniu, ale w tym umieraniu dla mnie nacisk nie jest położony na pogrążanie w niebycie i jakiś tam niebyt, ale na pogrążanie-w. Właśnie to pogrążanie-w jest takie paskudne, jest czymś o czym nie chce się myśleć. Początkowo wyliczanka w Umieraj też mi się wydawała taką zapchaj dziurą, ale nie - jest do niej klucz. To ciągłe ociąganie się przed wejściem w umieraniu, bo kiedy już mówię sobie, że w to wchodzę, to jeszcze jest ten moment przedłużony niemal w nieskończoność - łan tu fri for fajw itp. A przecież już mam umierać, więc czemu się ociągam? Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz, może jutro. A jutro powiem, że następnego dnia. I tak dalej - łan tu fri for fajw siks seven - tyle ile dni tygodnia, a potem można zacząć tę wyliczankę-przeciągankę od początku. Byle by tylko nie wejść w pogrążanie-w. A przecież nie ma szans, by to uniknąć. Więc skąd to ociąganie? Kolejne złudzenie, które zresztą leżało u podstaw mojego wchodzenia na Drogę - myślałem, że w ten sposób wszystko jakoś się ułoży i będzie fajnie. Lecz tak się nie da - nie można rozwiązać problemów nie wchodząc w nie, nie pogrążając się w nich, aż do końca. Bez śmierci, nie ma zmartwychwstania i nie da się jej przeskoczyć. Ja bym chciał od razu zmartwychwstanie, a tym czasem wcześniej jest śmierć i pogrążanie-w pozornie tylko w wielkiej samotności, bo myślę, że samemu zupełnie nie możliwe. Tyle tylko, że oślepiona światłem (poświeć nade mną), które się wdziera w ciemności, moja dusza zupełnie nie widzi, że w pogrążaniu nie byłem nigdy sam.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 24 marca 2008 12:12:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
Gravi pisze:
Początkowo wyliczanka w Umieraj też mi się wydawała taką zapchaj dziurą, ale nie - jest do niej klucz. To ciągłe ociąganie się przed wejściem w umieraniu, bo kiedy już mówię sobie, że w to wchodzę, to jeszcze jest ten moment przedłużony niemal w nieskończoność - łan tu fri for fajw itp. A przecież już mam umierać, więc czemu się ociągam?


jest jeszcze jeden klucz, ten z Abbey Road

Lennon/McCartney pisze:
one two three four five six seven
all good children go to Heaven


nie wiem na ile jest to świadome nawiązanie, podejrzewam że nie bardzo, ale ponieważ są to te same słowa, w podobnym rytmie, myślę że można sobie ten kontekst pożyczyć

o ile na płycie Beatlesów ten cytat pełni rolę wysoce niejednoznaczną, bo można mu przypisać zarówno znaczenia okołotańcoszkieletowe (chęć powrotu do dni kiedy wszystko było czyste, a nie - jak to się dzieje w You Never Give me Your Money, skąd ten cytat pochodzi - skażone wekslami), zabawowe, jak i ironiczne (choć, jak sądzę, nie obrazoburcze)

to tutaj została mu przywrócona jedność słowa i desygnatu, słowom "good children" zdjęto ironiczną otoczkę "podlizuchów" albo "pobożnisiów", gdyż w śmierci, tym bardziej takiej jak na polach przedgondorskich, ocierającej się o chrzest krwi, nie ma nic fałszywego, tylko Prawdziwe Dobro, na które mało kogo stać

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 24 marca 2008 12:57:02 
Karolina pisze:
Panowie, czy stawiacie już teraz Lunę wyżej niż Triodante?


ja tak. niz legendę tez żeby nie byo
ja nie mam czasu za bardzo przedrzeć się przez cay wątek. uczynie w stosownym momencie.

napiszę tyle: kocham tę plytę za to jaka jest- bolesna i trudna. ale prawdziwa. trzy dwa jeden cztery: umieraj!


Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 402 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 27  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group