WUKA70 pisze:
Może jutro ponieważ dziś już późno a sobota jest...w związku z tym pic się chce...
...te "jutro" to już dawno było ale slowo się rzekło kobyłka u płotu (płota?).
Raz w roku w okresie zimowym nasz klub organizował turniej piłki nożnej dla trampkarzy. Dla nas była to niesamowita gratka ponieważ do Siemianowic przyjeżdżały drużyny trampkarskie sławnych klubów śląskich z którymi przeważnie nie mieliśmy okazji potykac się na dużych boiskach....Taka np. Polonia Bytom , Górnik Zabrze , Ruch Chorzów , GKS Katowice...Grac przeciwko takim drużynom to dla nas była wielka nobilitacja. Turniej trwał 2 dni czyli w sobotę i w niedzielę i rozgrywaliśmy mecze systemem każdy z każdym...Różne miejsca zajmowaliśmy w tych turniejach..Doskonale pamiętam ...niepowodzenia...
Kiedyś podczas turnieju ze względu na brak naszego etetowego bramkarza oraz faktu że pozycja ta była mi trochę lepiej znana niż pozostałej części drużyny, zostałem postawiony między dwoma słupkami....Nie był to najlepszy występ w moim wykonaniu...
Czy bramkarz może sobie strzelic bramkę samobójczą? Podczas grania "pod chmurką" jest o to niezwykle trudno.... w zasadzie znam tylko jeden taki przypadek..Janusz Jojko podczas meczu barażowego o utrzymanie się w 1. lidze w pojedynku pomiędzy Ruchem Chorzów a Lechią Gdańsk...no...majstersztyk to był jak nic...nie do pobicia..! A w meczach halowych , gdzie pole gry z jeden strony ograniczone jest trybunami a z drugiej drabinkami gimnastycznymi..? Oooooo , tutaj o samobója jest znacznie łatwiej....
Nie pamiętam z kim graliśmy mecz...Wiadomo...mecze na hali to nieustające tempo i zmana sytuacji...to przewaga to obrona...generalnie cały czas jest kocioł...
Stoję w bramce , moi koledzy atakują bramkę przeciwnika...Wtem strata piłki i przeciwnicy wychodzą z kontrą...Gośc wychodzi przed naszych obrońców i zmierza na naszą bramkę w sytuacji "sam na sam"...No to wychodzę z bramki żeby zapobiedz zdobyciu gola przez przeciwnika.. Gdy zawodnik zbliża się do pola karnego zbytnio nie certoląc się wchodzę wślizgiem w piłkę (..w związku z tym że przepisy gry w piłkę na hali nie były uściślone gra "wślizg" był możliwa . Dzisiaj takie wejście w przeciwnika to jest gra faul a zawodnik faulujący czasowo opuszcza boisko...)...Wślizg jest na tyle skuteczny ,że powalam przeciwnika i wybijam piłkę.....Lecz...Lecz ta piłka odbija się od ściany "zaopatrzonej" w drabinki i rykoszetem mijając mnie leżacego powoli wtacza się do bramki...
Widziałem jeszcze pózniej parę razy tak tracone bramki..ale bez mego udziału...
Turniej ten , a właściwie jego fragment obserwowali moi rodzice w związku z tym było mi strasznie łyso z powodu mojego niepowodzenia..Myślę ze to była ambicja...Tzn. moja a nie rodziców. Wtedy miałem 14 czy 15 lat to i bardzo przeżywałem wszelkie niepowodzenia jak i sukcesy....Dzisiaj to wiadomo...Duch jakby bardziej odporny jest to i przyjmowac niepowodzenia "prosto na klatę" jest znacznie łatwiej....chociaż nie zawsze....ale co tam...
Miejsca w tym turnieju jakie zajęliśmy nie pamiętam bo nie ma to większego znaczenia. Turniej kończył się ogłoszeniem wyników, ukoronowaniem 3 pierwszych miejsc. Osobno był prowadzona klasyfikacja na "króla strzelców" i najlepszego bramkarza turnieju...Najlepszym bramkarzem turnieju wybieranego przez trenerów drużyn z reguły był bramkarz druzyny która zwycieżała....A po turnieju w niedzielne popołudnie klub organizował dla nas bankiet
w postaci obiadu w restauracji "Piastowska" znajdującej się w Parku Miejskim...Rosół z makaronem , schabowszczak , kartofle , kapusta...zestaw standartowy aczkolwiek wyśmienity...Fajne to były czasy...Naiwne ale fajne...
P.S. Miałem wrzucic foldery z takich turniejów. Więc wrzucę je w momencie jak nie będą mi przeszkadzały w tym sprawy techniczne...
Na turnieje prócz "sławnych drużyn śląskich" klub zapraszał drużyny z mniejszych ośrodków...Ruda Śląska-Bielszowice albo Zawiercie... W związku z tym że druzyny z tych miast organizowały podobne imprezy, nasz klub jakby w ramach rewanżu był zapraszany na te imprezy...Może cos o tych turniejach niebawen napiszę...