Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 17 września 2024 20:35:04

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 7728 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 512, 513, 514, 515, 516  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: pt, 09 sierpnia 2024 13:36:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21529
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
W cyklu "Moje spotkania z ciekawymi ludźmi" taka scenka z wczorajszego wieczoru.

Miejsce zdarzeń: plenerek pod Patykiem od strony Kinoteki - leżaczki, polowy ekran kinowy o wymiarach dużo x sporo metrów napięty jak plandeka na Żuku, a wszystko to otoczone solidnymi barierkami ze stali ocynkowanej. Gawiedź tłoczy się tłumnie przy wejściu, gdzie skrupulatni bramkarze wiskają torby i plecaki w poszukiwaniu butelek z mlekiem i kubków ze śmietaną 18%, tudzież paczek z solonymi orzeszkami, by znalazłszy je, skrupulatnie zabezpieczyć je w depozycie w kartonowych pudełkach po cytrusach. Wszyscy niepewnie zerkają w górę, bo chociaż wieczór ciepły jak nie w sierpniu, to niebo zawalone tłustymi chmurami, więc ludziska dygają trochę naszkami - lunie, czy nie lunie? Spokój ducha zmącony niepewnym biometem, przywracają nieco przybyłym gościom Toi-toie, karnie ustawione po lewej i po prawej, czekające w pełnej gotowości bojowej (bo nawet jakby lunęło, to każdy jeden też może sobie lunąć wedle życzenia)
A na ten cały krajobraz, z wysokości wieży kościoła św. Józefa spoziera sobie zegarek, nieubłaganie odmierzający minuty do 20.30.

Tyle anturażu.

Wszystko to na okoliczność seansu "Powrotu żywych Trupów" z 1985 roku, zorganizowanego przez tytanów popularyzacji kina klasy B, C, a czasem nawet Ę - Splat!FilmFest. Czyli bardzo dobrze, zajebiście i ogólnie sielanka. Film wyborny i kultem otoczony, więc publika dopisała jak na odczyt o zbiorze buraka pastewnego z 1ha. Leżaczki prędziutko znajdują swoich właścicieli. Zwłaszcza, że każdy kto przedrze się przez nieubłaganą kontrolę na bramce biegnie jak rączy konik, żeby zaklepać co lepsze miejsca nie tylko dla siebie, ale także samo dla żon, mężów, chłopaków, dziewczyn, dzieci, wnuków, kuzynów, pociotków, sąsiadów, ekspedientki z mięsnego i komornika sądowego (bo wiadomo, że taki to łazi za człowiekiem krok w krok). Normalka. Takoż i ja ląduję niby sam, ale kładąc areszt na kilku miejscówkach. No bo Sylwia jeszcze nie dotarła, a siedzieć gdzieś musi, no i latorośl nasza kochana... I ledwo moszczę się na tym meblu plażowym, to tuż obok mnie dobija towarzystwo damskie w postaci trzech psiapsi.

Niewiasty takie w typie urzędniczek średniego szczebla w ratuszu dzielnicowym, względnie account managera w małym przedsiębiorstwie.
No wiecie - wiek ok. 30, róż-kamasz, róż-spodzień, żakiecik w fiolecie, pingle w plastiku, torebeczka. Raczej ciche, nieinwazyjne, coś tam sobie gadają. Wymarzone sąsiedztwo w kinie. Wiadomo, że takie nie będą głośno darły japy, śmiały się jak głupie i zachowywały się jak prosiak w obierkach. Od tego wszystkiego to ja tutaj jestem, a nie one.
Siedzimy, czekamy, popijamy napoje gazowane dostarczone przez szczodrych sponsorów. Tymczasem na ekranie wyświetla się wielki, obdarty ze skóry ryj zombiaka zapowiadający to, co nas za chwilę czeka. A oprócz tego inne delicje, które mają być niebawem serwowane z kredensu Splatu. No i oczywiście reklamówkę samego przedsięwzięcia też można sobie obejrzeć - gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości z czym to się je, to nieboszczyk na schodach, miecz w ręku współczesnej blond Walkirii i maska spawacza na obliczu niegodziwca odzianego w skórzany komplecik rodem z salonu BSDM, który ją napastuje, powinny być wystarczającym drogowskazem.
Wreszcie zmrok zapada, leżaczki zapełniają się co do jednego i impreza się zaczyna. Na środek zwyczajem uświęconym tradycją wychodzi szefowa imprezy - Monika Stolat i zaczyna krótką prelekcję. Pyta kto po raz pierwszy, a kto już widział. Opowiada to i owo o filmie. Że lata 80-te, że pankrok, że rockendrol, że niby komedia, ale że horror też i to jak najbardziej. Że kto wie, że może nawet najlepszy horror ever? No i że przymrużone oko to jedno, ale trauma z dzieciństwa to sprawa druga. Etc, etc

Tymczasem dowiadujemy się, że nasza młodzież, która przybyła na miejsce z koleżanką (wicie, rozumicie), w celu uniknięcia zabójczych dla życia towarzyskiego oparów rodzicielskiej siary, zrezygnowała z naszego towarzycha i ulokowała się w zupełnie innym zakątku. Cóż począć. Pozostaje zrozumieć. Ale przez to zostaliśmy z wolnym leżaczkiem jak nie przymierzając Himilsbach z angielskim. Ale co tam - nie zmarnuje się. Ja tam lokuję swój nieporęczny mandżur i zachęcam sąsiadkę w różowych spodniach, żeby wrzuciła tam również swój różowy plecaczek, który wyraźnie jej zawadza. Ona skwapliwie i z wyraźną ulgą na to przystaje, więc problem niewykorzystanego miejsca przestaje być problemem - mamy tam szatnie.

Ale nie czas na klepanie się po plecach z tej okazji, bo właśnie kończy się obowiązkowy blok reklamowy i zaczyna właściwy film.

Kto go oglądał ten wie jak wygląda początek - Frank - stary pracownik kostnicy, wprowadza w tajniki zawodu Freddy'ego - świeżo zatrudnionego żółtodzioba. Gadają o trupach, zwłokach, szkieletach. Po mojej prawej, gdzie siedzą sobie "urzędniczki/accountki" łowię uchem jakieś poruszenie, ale olewka. Może cola im się wylała, albo leżak skrzypi, co mnie to? Tym bardziej, że właśnie na ekranie pojawia się Suicide, Trash, Spider i cała reszta zwyrodniałej ekipy jak z punkowego żurnala mód w L.A. Anno Domini 1985.

I mniej więcej w momencie kiedy ta banda melduje się pod zamkniętą bramą cmentarza opatrzoną wymownym graffiti o treści "No Future!", czuję z prawej szturchnięcie w ramię i słyszę - Bardzo pana przepraszam, czy mogę o coś zapytać?
Odwracam się i widzę, że moja sąsiadka coś wyraźnie poruszona, więc mówię, że jasne, że czemu nie, a ona mi na to:
- Czy może mi pan powiedzieć czy ten film to horror?
- ...

Mózg zaczyna mi się przegrzewać kiedy na szybko próbuję dokonać wielowymiarowej analizy tego pytania, próbując znaleźć w nim haczyk. Bo to, że jakiś haczyk musi w nim być jest dla mnie pewne jak "amen" w pacierzu. Przecież to niemożliwe, żeby ktoś idąc na ten seans, słuchając co najmniej przez kilkanaście minut rozmów wyznawców jego kultu w kolejce przy bramkach, potem widząc obrazki wyświetlane na ekranie przed projekcją, śledząc słowo wstępne szefowej wydarzania, czy wreszcie znając choćby sam tytuł filmu miał co do tego JAKIEKOLWIEK wątpliwości.

A JEDNAK!

Ale ja tu się zawiesiłem na rozkminach, a moja sąsiadka wyraźnie oczekuje na odpowiedź. Patrzę na Sylwię szukając u niej ratunku, ale ona oczy ma równie szeroko otworzone co i ja.
Sytuacja robi się niezręczna, a na ekranie akcja zaczyna się zagęszczać, więc rzucam wszystko na jedną kartę ryzykując, że wyjdę na kompletnego kretyna i mówię niepewnie:
- Noooo tak... ten film to horror.

I wtedy widzę jak oczy mojej rozmówczyni przybierają rozmiar zakrętek do ketchupu Krzepki Radek i napełniają się bezbrzeżną paniką. Mi na ten widok kompletnie mowę odjęło. Za to mojej rozmówczyni nie. Krzyczy rozdzierająco "Ojej! To ja już muszę iść!". Łapie swój różowy plecaczek i ucieka zostawiając swoje koleżanki, które są chyba jeszcze bardziej zresetowane niż ja. Próbując ratować sytuację krzyczę jeszcze za nią, że to tak naprawdę horror komediowy, a tak właściwie to komedia, jak się dobrze zastanowić.

Ale już mnie chyba nie słyszy.

...i tyleśmy ją widzieli.

Nad naszym rządkiem zawisa jedno wielkie "YYYY???"

Eh... Gdybym tylko wiedział, że sprawy przybiorą taki niezręczny obrót, to odpowiedział bym, że nie, że gdzieżby tam, że jaki znowuż horror... ot, zwykły melodramat obyczajowy.

A potem zaopatrzył bym się w dodatkowy zapas przekąsek i obserwował bym.

Niekoniecznie film. Film już widziałem.

Tak. Wiem. Poszedł bym za to do piekła.

Ale co tam...

[„Nothin’ for You” by T.S.O.L. playing softly in the background]


Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 09 sierpnia 2024 22:48:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10159
:lol:
Dobrze, że tylko uciekła, a nie domagała się odszkodowania za narażenie jej zdrowia psychicznego na ciężki szwank!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2024 21:17:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21529
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Fengari pisze:
a nie domagała się odszkodowania za narażenie jej zdrowia psychicznego na ciężki szwank!


Nie zauważyłem, żeby uciekając, podzwaniała łańcuchami, na których przywleczono ją tam pod przymusem. Ale faktycznie, biorąc pod uwagę jej ogarnięcie, to mogła wpaść i na taki pomysł. :D

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 11 sierpnia 2024 00:01:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10159
Chyba większość ludzi zgłaszających podobnie głupie roszczenia nie podzwania łańcuchami i nie była do niczego zmuszana. Choć może za to jest cwańsza. :wink:

Mniejsza z tym. Najważniejsze, że Twój wpis przypomniał mi o istnieniu całkiem w tym roku przeze mnie zapomnianej instutucji kina plenerowego! :D


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 11 sierpnia 2024 14:19:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17461
Skąd: Poznań
Zabawna historia :)

W temacie - "Ostatni raz kiedy byliśmy dziećmi".
Fajny film na weekend, w klimacie "Życie jest piękne" lub "Pociąg życia". Do śmiechu i do łezki.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 16 sierpnia 2024 19:43:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 14:09:14
Posty: 4803
Obejrzałem film "Odwet". Reżyseria: Tomasz Zygadło. Rok 1982.

Nawet nie jestem w stanie powiedzieć czy mi się to podobało czy bardzo podobało czy może nie. Mam różne wątpliwości (choć jestem na tak!). Ale było coś dla mnie szalenie fascynującego w tym seansie, tak, że żyję nim drugi dzień. Tu pozwolę sobie przedstawić streszczenie głównego wątku: Leon Niemczyk i Roman Wilhelmi grają dwóch panów w średnim wieku, inżynierów, którzy za młodu robili dzikie harce, spotykają się po latach i okazuje się, że postarzeli się, różne ideały się rozmyły, z niektórych planów nic nie wyszło i takie tam. Brzmi jak dramat psychologiczny albo solidny moralny niepokój, co nie? A gdzie tam! To jakaś absolutnie zwariowana, psychodeliczna jazda, z Adam Ferencym i Wojciechem Wysockim (młodzieńcze odpowiedniki głównych bohaterów) latającymi nad Tatrami, z odniesieniami do Leśmiana i Błoka, z przełamywaniem czwartej ściany (reżyser w prologu wyciąga kogoś zza ekranu i sprzedaje mu wpierdol za młodzieńcze ideały!), z surrealistycznym, odklejonym humorem, z goryczą, groteską, turpizmem, czego tam chcecie. Brzmi pretensjonalnie? Tak, ale jednocześnie jest to pretensjonalność samoświadoma, pewna siebie i - w przeciwieństwie do wielu gniotów polskiego kina, które niby też porywały się na ambitne cele, a wychodziło gówno - żywa, żrąca i niekiedy bolesna.

Tu taka mała anegodtka: na Ninatece są dwie różne dyskusje o tym filmie. I bardzo rozwala mnie w jednej moment, kiedy Bajon, syn Bajona, scenarzysta netflixowych produkcji jest zdziwiony, że ktoś im na takie dzikie harce dał kasę. A brat zmarłego reżysera, który reprezentował go na tym spotkaniu mówi, że normalnie, brat napisał scenariusz, Wajda (jako szef ich zespołu filmowego) stwierdził, że nic nie rozumie, ale popiera i jakoś udało się dostać kasę. I młody Bajon zalicza tam mocną załamkę, że też by se napisał coś takiego jak film "Odwet", ale on to musi 4 lata każde zdanie w scenariuszu ze script doctorami obgadywać.

(przy czym, żeby nie idealizować tych czasów: jestem absolutnie wkurwiony, że PRL-owskie realia, przez cenzurę, różnych dogmatycznych sklerytyków i mądrości etapu dwa razy akurat w kinie ukręciły łeb zajebistym, świeżym pokoleniowym ruchom: raz kiedy w latach 60 udupiano polską szkołą filmową, a drugi raz, kiedy stan wojenny pozbawił albo energii albo możliwości mówienia takiego Zygadłę i jego kumpli)

Nie wiem czy ***, **** czy ***** gwiazdek, ale jestem tym doświadczeniem zbudowany, czuję tę energię, jest to jakoś inspirujące i pobudzające. Szkoda, że Tomasz Zygadło, niewąska postać i fascynująca, przez wódę i niezrozumienie mocno się zmarnował twórczo. Przyznam, że czekam aż w końcu gdzieś w internecie (lub może na jakimś seansie w mojej okolicy) wyjdzie wersja zrekonstruowana, bo operator twierdzi, że to co lata w telewizji i w necie, to zniszczona, brudna i rozmyta kopia, która jest jakaś nieokreśloną plamą barw w porównaniu do tego, jak ten film oryginalnie wyglądał i miał wyglądać. I wtedy będę pewnie serio mógł rozstrzygać o gwiazdkach.

A. A jak Wilhelmi siedzi na stołówce, to za nim na ścianie jest logo Kryzysu. Na ile znam twórcę i okoliczności powstania - to nie przypadek :)

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 17 sierpnia 2024 09:23:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28105
Prazeodym pisze:
reżyser w prologu wyciąga kogoś zza ekranu i sprzedaje mu wpierdol za młodzieńcze ideały!


Co?

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 17 sierpnia 2024 13:55:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 14:09:14
Posty: 4803
No normalnie. Podchodzi do ekranu, wyciąga kogoś zza niego i go leje. Za naiwność, za idealizm, za, że "nikt mnie nie rozumie" - na zdrowie ci gówniarzu wyjdzie.

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 17 sierpnia 2024 22:20:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17461
Skąd: Poznań
Nie widziałem tego, ale wobec powyższego obejrzę kiedyś :)


Hehem to jest dobre:
Prazeodym pisze:
stwierdził, że nic nie rozumie, ale popiera i jakoś udało się dostać kasę

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 18 sierpnia 2024 15:35:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25619
Też sobie zapisałem na kiedyś.

Tymczasem dziś, jako że gorąc, dzień po podróży i ogólnie mózg zlasowany, zrobiłem sobie śróddzień z Mammamią. Najpierw drugie pół (może czwarte ćwierć?) z Jedynki - ot tak, żeby piosenek posłuchać, jak Meryl Streep śpiewa. Nic nie odkryłem nowego. Film broni się właśnie piosenkami i wspaniałą Meryl Streep, sam w sobie słaniając się często od zwyczajnie kiczowatego po potężnie głupawy. A jednak sekwencja Slipping Through My Fingers / The Winner Takes It All uderza prawdziwymi emocjami i prawdziwym pięknem, któremu nie zaszkodzą widoczki z folderu turystycznego, a kto wie, może i pomagają ;-)

Postanowiłem jednak zaryzykować i skorzystać z oferty HBO, które zaraz potem zapuściło Mamma Mia! Here We Go Again, czyli część drugą, po 10 latach. Sceptycznie byłem nastawiony do tego filmu, gdy wyszedł, niewiele jednak wiedziałem o pomyśle na niego; spodziewałem się raczej odcinania kuponów i kombinowania z drugim (siłą rzeczy, słabszym) zestawem piosenek.
Tymczasem mamy tu do czynienia z pomysłem na film. Pół żartem powiem, że zainspirowany drugim Ojcem chrzestnym, bo mamy równolegle opowiadane dwie historie, współczesną, o dziewczynie znanej już z pierwszej części (Amanda Seyfried), i starą, o młodości jej mamy (Lily James jako młoda Meryl Streep zadziwiająco dobrze dźwiga temat, i aktorsko, i śpiewaczo, i ten, który dali jej scenarzyści, wśród których Richard Curtis). Podobnie jak u Godfathera, historia starsza o wiele lepsza. Innych podobieństw brak ;-) Tym niemniej zrobione to jest w sposób o wiele bardziej filmowy, niż Jedynka, wysmażona po prostu na teledyskowy hit. Mi się podobało.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 19 sierpnia 2024 08:12:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 14:09:14
Posty: 4803
Wczoraj znowu polska osiemdziesiona: Noc poślubna w biały dzień (też 1982 rok, ale premiera dopiero po wielu latach). Tym razem brudno, brzydko i okrutnie, normalnie proto-Smarzowski: geodeci przyjeżdżają na wieś ale kończy się to makabryczną home invasion u przypadkowego chłopa, który równie makabrycznie się na nich mści. Brrr. Ale Maanam radośnie sobie grał na soundtracku.

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 30 sierpnia 2024 19:47:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10159
Fengari pisze:
Najważniejsze, że Twój wpis przypomniał mi o istnieniu całkiem w tym roku przeze mnie zapomnianej instutucji kina plenerowego! :D

I tak oto upatrzyłam sobie w okolicy 3 filmy, które chciałabym w ramach tegoż kina zobaczyć, z czego na 2 nie udało mi się dotrzeć na czas, i kiedy zobaczyłam, że wszystkie leżaczki już zajęte, rezygnowałam, bo w moim statecznym wieku nie miałam ochoty siedzieć kilku godzin po nocy na trawie, raz, że starym kościom zbyt niewygodnie, a dwa, że kto wie, co by na mnie w tym czasie wlazło...
Na 3 film dotarłam w porę. Tylko, że tak wyszło, że puścili zupełnie inny film, niż stało w rozpisce. Na dokładkę, mimo, że widziałam go od początku, to umknęła mi (a może nie było jej? - a może, ponieważ był problem z polskim dźwiękiem i wyłączyli na chwilę film - wyłączyli go akurat w tym właśnie momencie?) plansza tytułowa. W każdym razie nie mam bladego pojęcia, co to był ostatecznie za film. :D Mimo wszystko obejrzałam go. Początkowo dość długo mnie nudził, potem jakiś trybik zaskoczył, a ostatecznie bardzo mnie poruszył i tak siedzi we mnie od środy aż do dziś, co naprawdę rzadko mi się zdarza...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 31 sierpnia 2024 20:01:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 14:09:14
Posty: 4803
Dzisiaj Magnat (1986) reż. Filip Bajon.

Kurwa, nie mam pytań. Jeden z najlepszych polskich filmów ever.

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 02 września 2024 09:41:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17461
Skąd: Poznań
W kinie plenerowym nie byłem chyba nigdy.
Ciekawe co to był za film...

"Magnat" - pamiętam jak przez mgłę, ale było to dobre.

A ja wczoraj: "Sok z żuka" Tima Burtona. Widziałem to po oraz pierwszy w życiu, podobało mi się.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 02 września 2024 21:47:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10159
arasek pisze:
W kinie plenerowym nie byłem chyba nigdy.
Ciekawe co to był za film...

Udało mi się wygooglać i już wiem. To był Babyteeth. Chyba nie ma polskiego tytułu.
Teraz sobie przypominam, że planszę tytułową jednak miał, tylko wzięłam ją za coś innego - tam każda scena miała swój tytuł.

arasek pisze:
A ja wczoraj: "Sok z żuka" Tima Burtona. Widziałem to po oraz pierwszy w życiu, podobało mi się.

Ja widziałam kiedyś i mi się niezbyt podobało, ale to było straaasznie dawno temu, byłam wtedy inną osobą, miałam inny gust, inne poczucie humoru. Ciekawe, jak bym odebrała dzisiaj...


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 7728 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 512, 513, 514, 515, 516  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: KonradP i 2 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group