Ech, nikt nie chce za bardzo pomarudzić, to znowu ja muszę...
Ogólnie rzecz biorąc, było rzeczywiście dobrze. Przed turniejem odpadnięcie w grupie uważałbym za klęskę, awans do 1/8 (choćby z 3 miejsca) za stan normalny, a ćwierćfinał za sukces. Teraz zdania nie zmienię, ta drużyna bez dwóch zdań osiągnęła sukces. Po raz pierwszy mogłem oglądać na turnieju (bo w eliminacjach to już się zdarzało) polską reprezentację, która nie wygląda jak grupa facetów przypadkowo przechodząca obok w drodze powrotnej z wesela, a jak drużyna, która jest tam, gdzie jest, nieprzypadkowo. I chwała im za to.
Innymi słowy:
arasek pisze:
To jest w ogóle jakościowa zmiana - wreszcie nie martwimy się o to czy w ogóle awansują, czy w ogóle zdobędą jakiś punkt w grupie, tylko czy awansują do strefy medalowej. Zatem brawo Nawałka i jego drużyna!
Zgoda w 100%.
Swoją drogą, fakt że tak długo czekałem na to, żeby zobaczyć reprezentację coś na turnieju grającą sprawił, że kompletnie nie czuję z piłkarzami emocjonalnego związku. Normalnie to bym się jakoś denerwował przed meczami i w trakcie, a podczas karnych bym umierał, a tu nic - wszystko przyjmowałem zupełnie na chłodno i aktualnie nie ma we mnie cienia (no, ok - cień jest) żalu, że się na tym ćwierćfinale skończyło. Wczoraj z resztą wkurzyli mnie już na początku, bo dopiero co udało mi się wysłać starsze dziecko do spania i ogarniałem jakieś rzeczy porządkowe, które chciałem ogarnąć przed meczem, pocieszając się, że żadnych krzyków nie słychać, więc póki co nic się nie dzieje, i właśnie wtedy, gdy to powiedziałem, ryknęło całe osiedle. Bramki więc na żywo nie widziałem, a i dzieciaka trzeba było wysyłać do spania jeszcze raz... No ale, obiektywnie patrząc, zaczęło się super i bardzo się ucieszyłem, że w końcu strzelił właśnie Lewandowski (w porównaniu z tym pierdołą Ronaldo wyszedł wczoraj zdecydowanie na plus). Niestety dalej już tak różowo nie było.
arasek pisze:
Nasza drużyna - i było to widać najbardziej w meczu ze Szwajcarią, ale przecież też z Ukrainą - nie ma jeszcze zbiorowego instynktu killera. Jak jest 1:0, to cofamy się do "16" choć dziś Portugalczycy byli tak oszołomieni, że klasowa drużyna typu Niemcy podkreśla swoją przewagę jeszcze bardziej, wykorzystuje to. My natychmiast bronimy 1:0, co raz wychodzi a raz nie. No a karne - wiadomo... raz my, a raz oni.
Ja nie mam pretensji o cofnięcie się. To jednak był ćwierćfinał ME, wynik korzystny, a my Niemcami, ani w ogóle klasową drużyną, jednak wciąż nie jesteśmy. Ile przez te 5 meczy strzeliliśmy bramek? To była czwarta, w dodatku jak życie uczy, limit na ten mecz już wykorzystaliśmy. W ataku, mimo tego, co potrafił zrobić Grosicki na skrzydle i co potrafi - w co niestety bardziej muszę wierzyć, niż wiedzieć z doświadczenia - robić Lewandowski, niestety dobrego turnieju nie zagraliśmy, w czym wypada mi się zgodzić z wcześniejszym postem Crazy'ego. Więc cofnięcie się było dla mnie racjonalne. Nie wyszło - cóż, tak jak pisał Arasek, raz wychodzi, raz nie. Ze Szwajcarami, z którymi ogólnie mieliśmy większe problemy niż wczoraj, o dziwo by wyszło, gdyby nie nagłe zesłanie sił nadprzyrodzonych na Shaqiriego, wczoraj mimo ogromnych wysiłków Ronaldo nie i to dość szybko. Natomiast po bramce wyrównującej pomyślałem, że teraz się okaże, czy jest to drużyna na półfinał. Bo tak, szybko strzelona bramka może sobie być, ale potem prowadzenie tracimy, trzeba się przestawić i zacząć walkę o zwycięstwo od nowa. Jeśli by się to udało, to czapki z głów - gramy w półfinale i to w dodatku w 100% zasłużenie. Ale to się nie mogło udać, bo po straconej bramce gra się nie zmieniła. Jedna dobra sytuacja, jaką mieliśmy, to zdaje się Grosicki po rewelacyjnej wymianie piłek, ale to jeszcze przy 1:0 było chyba. Więc z
KoTem, który pisze:
boju który można było wygrać zarówno w regulaminowym czasie gry w obu połowach jak też w obu częściach dogrywki ?
się nie zgodzę, bo nie było z czego tej bramki strzelić, było natomiast z czego stracić, choć:
arasek pisze:
Portugalczycy jednak wciąż bez błysku
... no właśnie, to nie był przeciwnik z najwyższej półki. W moim odczuciu byliśmy wczoraj jednak od przeciętnych Portugalczyków nieco słabsi, choć nie na tyle, żeby stwierdzić, że gdyby karne skończyły się wynikiem odwrotnym, nasz awans byłby niezasłużony, w przeciwieństwie do zasłużonego awansu rywali.
W ogólności - bardzo fajnie, że udało się w tym ćwierćfinale zagrać. Entuzjazmu wobec drużyny nadal nie odczuwam, bo jednak w czterech z pięciu rozegranych spotkań to przeciwnik sprawiał lepsze wrażenie, a i w tym pozostałym ciągłe bezsensowne wrzutki górą w pole karne i nieskuteczność w ataku raziły. Ale taka jest nasza aktualna siła i tego się nie przeskoczy, a to, że udało się do ćwierćfinału awansować nie było efektem jakiegoś wielkiego szczęścia, a tego, że do drużyn na umownym poziomie "ćwierćfinalista ME" nie brakowało wiele, a to, co brakowało, udało się nadrobić.
W kwestii dalszych rozgrywek - bardzo podoba mi się układ drabinki, jaki się wytworzył, bo uniemożliwia rozegranie najgorszego finału, jaki mógłbym sobie wyobrazić, czyli Francja - Niemcy. Z naszej połówki chciałbym, żeby w finale zagrała Belgia - po pierwsze dlatego, że jako chyba jedyni coś więcej strzelają na tym nudnawym turnieju, a po drugie liczę na to, że Belgia rozbije Portugalię i nie pozwoli tym samym na powstanie myśli "co by było gdyby". Z połówki drugiej oczywiście najchętniej Islandia, choć kusi też rozwiązanie takie, że w finale grają Belgowie z Włochami, a Portugalia, Francja i Islandia odpadają nie-po-karnych i kończymy wtedy euro jako jedyna niepokonana drużyna