Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 04 czerwca 2024 01:21:06

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 470 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29 ... 32  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 16 stycznia 2010 21:33:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17999
..a propos zimy..
W parku WPKiW tym tzw. chorzowskim za drobną opłatą organizowano kuligi...Fajna sprawa.. Traktor, do traktora podoczepiane duże metalowe sanki tak ze 5 sztuk co najmniej i jazda uliczkami parku...
Kierowca traktora śmigał tymi uliczkami zygzakiem, w związku z tym ostatnie sanki poruszały się po całej szerokosci zaśnieżonej ulicy...Na ostatnich sankach jazda była przednia...no chyba że sanki się wywróciły , a traktorzysta nigdy nie zatrzymywał swojej maszyny. W takim wypadku dla pasażerów ostatnich sań kulig się kończył ... Tragedi nie było ponieważ traktorzysta robił koło i znów za drobną opłatą można było uczestniczyc w zabawie...
Kiedyś jako dzieci dosyc często zimą chodziliśmy do parku...Można było pójśc np. do ZOO..Chyba już kiedyś pisałem o mojej podróży do parku w obuwiu przeznaczonym do jazdy na nartach i konsekwencjach mego "samowolnego oddalenia".... Trochę wtedy po tyłku dostałem :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 16 stycznia 2010 21:50:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10026
A to mi przypomniało - już nie z dzieciństwa wprawdzie, tylko niby z dorosłości (ale takiej zielonej jeszcze :wink: ), jak to miałam kiedyś kolegę, co miał samochód terenowy i organizował nim kuligi dla znajomych. Nawet sanek nie trzeba było mieć swoich, tylko były już jakieś 'na wyposażeniu'. Raz się załapałam na coś takiego. Jeździliśmy nocą, po lesie. :) Spadnięcie z sanek mi się zdarzyło, ale nie pamiętam już, czy on się zatrzymał, czy po prostu je potem doganiałam.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 18 stycznia 2010 20:10:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 17:08:21
Posty: 6017
Skąd: przychodzi, tego nie wie nikt
c pisze:
o to to, mam tak samo, tylko, że teraz to nowoczesne boisko puste wiecznie stoi a dawniej to trzeba było się wpychać bo zawsze ktoś grał, smutek.

Dzisiaj odbierałem siostrzenicę z zerówki. O w mordę, nie poznałem mojej szkoły :shock: W środku totalnie przebudowana, dobrze że zadzwoniłem wcześniej do siostry, to wiedziałem gdzie mam iść. Zresztą telefon okazał się niepotrzebny, bo siostrzeniec (którego wcześniej odebrałem z przedszkola) od razu poleciał tam gdzie było trzeba :D . Ale trochę dziwne uczucie, bo zniknęły miejsca, które darzyłem takim sentymentem... :roll:

_________________
www.dtrecords.pl - Dobry Towar Records (Spirit of 84, Malchus, cdn...)
www.backstageshop.pl - płyty, koszulki, książki, itd.

"Jak mamy tu coś zwojować skoro między jedną siatką, a drugą jest przerwa na piłkę?"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 marca 2010 21:53:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17999
...po zakończeniu piątej klasy szkoły podstawowej przeniesiono nas do innej szkoły. Sytuacja wyglądała nastepująco...Jeden z naszych kolegów nie otrzymał promocji do klasy szóstej. Ale że była to nowa szkoła i był straszny bajzel , najpierw pojawilismy się my a nasze dokumenty jakiś miesiąc pózniej. No i chodził ten nasz kolega normalnie z nami na zajęcia , a my nie puszczaliśmy pary z ust...No i łudziliśmy się że dokumenty nie dotrą do szkoły i Wojtek normalnie z nami skończy szóstą klasę i będzie wszystko w jak najlepszym porządku...Niestety dokumenty dotarły po jakimś czasie i Wojtka "zdegradowano do niższej ligii"... :wink: Było nam strasznie przykro ponieważ klasę mieliśmy dosyc zgrana a Wojtek był czołowym graczem naszej klasowej drużyny piłki nożnej...W zasadzie to ten drugi argument do chłopięcej cześci klasy przemawiał najbardziej...
A potem po roku znowu chciano naszą klasę przenieśc do innej szkoły.
Na dodatek chciano naszą klasę rozwalic i podokładac nas po trosze do innych klas!!! Zabieg ten prośbami skutecznie zablokowała żenska częśc naszej klasy.... W podzięce jedna z nauczycielek która spowodowała brak przenosin , otrzymała spory bukiet tulipanów który zdobyliśmy ja z kolegą...Słowo zdobyli jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ kwiaty te nie zostały nabyte drogą kupna...Szczegółów nie będę zdradzał , ale powiem że strasznie zmokliśmy wtedy... 8)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 24 kwietnia 2010 20:45:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17999
...kostka magi...Tak to sie nazywało. Nie miało to prawdopodobnie nic spólnego z firmą Maggi ( chyba była taka firma , teraz pod tą nazwą firma Winiary sprzedaje przyprawę w płynie do zup..) , tak samo jak buty sportowe nazywało się adidasami a z firma Adidas nic wspólnego to obuwie na pewno nie miało. W każdym bądż razie kostko magi to była przyprawa do zup. Pudełko z kostkami magi pani sprzedawczyni miała zawsze przy kasie..Kostki magi prócz swojej podstawowej roli jako jeden z towarów handlowych (..jeden z niewielu.. :) ) służyły także jako jednostka monetarna :)
Jeżeli pani kasjerka nie miała drobnego bilonu, resztę wydawała właśnie tymi kostkami..Ludzie się do tego przyzwyczaili i właściwie uważali to zjawisko za coś normalnego...
Czy kostkę magi można ssac jak cukierek..? Pewno że można...W związku z brakami wszelakiego towaru na rynku w tym permanentny brak słodyczy koski magi "robiły za dropsy" :) ...
Teraz to normalnie mordę by wykrzywiło , ale kiedyś... :wink:
Bardzo fajnie smakowały np. pieczone kromki chleba na ognisku i posmarowane musztadą...Musztardy ci w sklepach był dostatek...i octu opór..Octu zamiast np.oranżady pic nie szło...

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 12 czerwca 2010 13:32:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17999
..a propos upałów...
Całe nasze dziecięce życie towarzyskie w wieku pacholęcia odbywalo się głównie za naszym blokiem. W związku ztym że jest to ostatni blok na osiedlu czyli takie blokowe ultima thule (prawie), kończyły sie bloki i zaczynała sie natura. Była tzw. "łąka" (jeszcze jest) a za łaką regularne pole z PGR-u..Na łące była kiedyś piaskownica ,metalowe "drabinki" w formie więcej jak sześcianu ktore czasami imitowały czołg o numerze taktycznym 102, z drewnianych bali porobione ławy , stół z bali i desek i były także trzepaki...Trzepaki prócz swej głownej roli czyli urządzenia do czyszczenia dywanów służyły do gier i zabaw sportowych. Trzepaki były 4. Ustawione w linii ..1 a następnie w odległości ok.5 metrów 2....potem taka bo ja wiem przerwa 10 metrowa i sytuacja analogiczna..trzepak 3 przerwa ok. 5 metrowa i trzepak 4.
Między trzepakami 1 i 2 (3 i 4) rozgrywało się mecze w tzw. "tika" (gra w tika)...Ten "tik" to chodziło o to że raz można piłkę "tiknąc"..Drużyna składała siez 2 zawodników. Stawało sie na bramce (trzepaku) po dwie osoby...Zaczynał jeden z zawodników lekkim kopnięciem na drugą bramkę (trzepak)....To tak jakby (prawie) grac w tenisowego debla..z tą małą róznicą, że po wprowadzeniu piłki do gry mógł zaraz zagrywac zawodnik tej samej drużyny...oczywiście tylko raz dopóki piłka nie została "tiknięta" przez zawodnika drużyny przeciwnej. Piłka podczas tej fazy gry musiała byc kopana delikatnie żeby nie narobic sobie krzywdy. Jeśli była uderzona celowo i złośliwie mocno, drużyna zostawała ukarana rzutem karnym. Rzut karny był dyktowany także za podwójne dotknięcie piłki..Jednak najbardziej emocjonującą częscią tych rozgrywek był tzw. "Mecz" :!: .."Mecz" rozpoczynał się gdy piłka w obojętnie jakim sposobem trafiała w słupek lub popreczkę...No i tu się zaczynało...!!!!
Teraz można już było walic w pikę z całej siły i dotykac jej do woli..Grało się także za bramkami....jak w hokeju...Ostre to były rozgrywki :twisted: ...Plac gry ograniczały tylko i wyłącznie okoliczne ogródki....Jedne były ogrodzone tylko żywopłotem, a inne niestety regularną siatką....w zasadzie to tylko jeden..Właścicielem tego ogródka był (..cały czas jest..... :) ) człowiek o nad wyraz niemiłym usposobieniu...wróg numer 1 okolicznych drużyn "tikowych". Jak piłka wpadała w ogródki z żywopłotem to było jeszcze pół biedy ( co najwyżej ludzie darli się z okna....albo i się nie darli bo akurat syn właściciela ogródka grał razem z nami.. :) ) , ale jak wpadła do ogródka ogrodzonego siatką....ooooooooo...to już nie było przelewek! Jak był ktoś odważny wśród uczestników rozgrywek to potrafił wskoczyc przez siatkę i wyciągnąc piłkę....oczywiście pod nieobecnośc właściciela...Ale jak ów chłop był w swoim ogródku to jasny gwint! Pewnego razu doszło prawie do rękoczynów , ponieważ działkowiec chciał nam z piłki zrobic flaka. Jakimś szpikulcem...!!! Interweniowała nawet milicja...co prawda drogówka i po cywilnemu. Jednym z graczy był kolega którego ojciec był w służbie... :wink: ..Ale miałem o upałach mówic przecież....
Nie były to czasy gdzie swobodnie można było kupic sobie coś do picia. Po pierwsze trzeba by było miec pieniądze a myśmy takowych nie posiadali. Po drugie w okresie letnim nasz sklep ( 1 z 2 na osiedlu) był otwarty w określonych godzinach. Od godzin rannych do południa....a pózniej od godzin popołudniowych do delikatnych godzin wieczornych.
W zwiazku jako miejsce zaspokajania pragnienia służyły nam dwa krany z wodą. Jeden był czynny tylko czasowo...w godzinach podlewania ogródków czyli wieczorem , natomiast drugi czynny był non stop,. Wychodził on ze ściany bloku. Jego zródłem zasilania była piwniczna pralnia. Oczywiście wodę piło się bezpośrednio z kranu , a że naród był jakoś bardziej odporny nigdy nie zdarzyło się by ktoś skarżył się na dolegliwości że strony układu pokarmowego.
Podczas picia wody z kranu można się było narazic na jedną rzecz...
Można było zostac oblanym wodą....Z 4 piętra garnuszkiem 1 litrowym... :)
Jedna z lokatorek w ten dośc specyficzny sposób wyrażała swoją niechęc do wszelakich przejawów form życia... :wink: Tzn do naszego nie jej.. :).
Przy strasznych upałach i ogromnym pragnieniu nasza kranówka smakował...bo ja wiem...jak najlepsza z najlepszych oranżad na świecie!
Fajne to były wakacje za blokiem..
Pózniej gdy dorastaliśmy osiedlową łakę zamieniliśmy na "murek za domem kultury"...a piłkę na karty...No i jeszcze te..."populares über alles"
:wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 czerwca 2010 08:40:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17303
Skąd: Poznań
To też pamiętam, że wiele meczów rozgrywanych było w wielkim upale... Teraz nikomu nie chce się wychodzić na zewnątrz w taką pogodę, a wtedy się grało. Po meczu szliśmy do pobliskiego sklepu i kupowaliśmy litrową butlę mleka z aluminiowym miękkim kapslem.
Fajny ten "tik" :-)
My graliśmy często w "warszawiankę" (skąd ta nazwa - nie wiem).
Minimum dwóch (ale optymalnie - trzech) w polu i bramkarz. Dotknąć piłki można było tylko raz, potem kolega, potem znowu można było. No i tak wymieniając się podaniami trzeba było strzelić bramkę. Strzał niecelny skutkował zamianą - na bramkę szedł niefortunny strzelec. Trzeba było strzelić łącznie 5 goli. Ale nawet jeśli tak się zdarzyło, to bramkarz miał jeszcze szansę! Każdy ze strzelców strzelał karnego. Dopiero nieobronienie jakiegoś karnego powodowało dla nieszczęsnego goalkeepera poważne konsekwencje. Delikwent stawał przy słupku a strzelec mógł go kopnąć w tyłek. Nawet z całej siły i nie można było mieć pretensji. W tych momentach wychodziły czasem głęboko skrywane animozje... :-D Ale przeważnie było łagodnie :-)
Co ciekawe - wydaje się, że strzelenie tych 5 goli powinno być dziecinnie łatwe. Z niewyjaśnionych do końca powodów tak nie było i do fazy rzutów karnych dochodziło nieczęsto. Najczęściej różne popisy przed bramką powodowały, że któryś z zawodników z pola zaliczał w końcu pudło...

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 czerwca 2010 08:53:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:20:04
Posty: 14524
Skąd: nieruchome Piaski
Arasek pisze:
Najczęściej różne popisy przed bramką powodowały, że któryś z zawodników z pola zaliczał w końcu pudło...

Dudek musiał w to grać, jeśli popisy przed bramką dotyczyły bramkarzy :wink:

_________________
Go where you think you want to go
Do everything you were sent here for
Fire at will if you hear that call
Touch your hand to the wall at night


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 czerwca 2010 09:13:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:36:56
Posty: 7699
Skąd: 52,2045 N, 20,9694 E
arasek pisze:
Dopiero nieobronienie jakiegoś karnego powodowało dla nieszczęsnego goalkeepera poważne konsekwencje. Delikwent stawał przy słupku a strzelec mógł go kopnąć w tyłek.

Mniej więcej tak samo było u nas, ale kopniak był co najwyżej alternatywną opcją dla podstawowej kary, tj. dostania kopniętą piłką. Gdy ktoś chciał się popisać, strzelał wtedy z odległości rzędu metrów i czasem trafiał w tyłek, ale zwykle ustawiało się piłkę jakieś 30 cm przed skazańcem, który dostawał wtedy w okolice kostek.

_________________
Była tu wczoraj premier Suchocka,
chyba przypadkiem przed wyborami


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 czerwca 2010 13:06:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17999
arasek pisze:
Po meczu szliśmy do pobliskiego sklepu i kupowaliśmy litrową butlę mleka z aluminiowym miękkim kapslem.

..mleko to za moich czasów było magazynowane "samopas" czyli w transporterach stało sobie obok mojego bloku. Mleko te roznosił pan Rysio...no i czasem zdarzało się ze miał "debet" na sztukach :wink:
Świeże nieodgotowane mleko ...mmmmmm...niebo w gębie... :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 czerwca 2010 17:35:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
w połowie lat 70-tych - jeszcze romantycznych czasach tenisa - z braku rakiet graliśmy na podwórku drewnianymi deskami do krojenia - rozciągając sznurek między koszami do śmieci
ale piłki mieliśmy prawdziwe :)
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 czerwca 2010 22:00:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21446
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Du ju rimember gęsią skórkę?

Obrazek

:rabbit:

Zdrówka życzę

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 czerwca 2010 22:53:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10026
Ba!
Ile ja się w życiu naklęłam na to wszechobecne ustrojstwo, które teoretycznie miało służyć do sklejania...
Z drugiej strony, przydawało się czasem, całkiem nieźle pełniąc rolę, którą dziś pełnią samoprzylepne karteczki.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 czerwca 2010 23:01:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21446
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Fengari pisze:
które teoretycznie miało służyć do sklejania...


Do jakiego sklejania? Wszak gęsia skórka była wczesną wersją korektora i do niczego innego się nie nadawała (a i do tego nie bardzo) :D

Zdrówka życzę

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 czerwca 2010 23:09:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10026
Mnie to dawali do sklejania. I to jest wspomnienie z dzieciństwa o charakterze zdecydowanie traumatycznym.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 470 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29 ... 32  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group