he,he... tak się składa, że jestem instruktorem.. i nie dre sie.
i=a moim kursantom mówię, że jazdy to wesołe miasteczko, zgodnie z pewnymi zasadami (kodeks) - no bo, "L" na mieście, to jak takie samochody na Wesołym Miasteczku
:) no a egzaminator, to facet, który obsługuje karuzelę... i grunt to się dobrze bawić i nie zwracać na niego uwagi ( no bo w końcu raz obsługuje karuzelę spoko koleś a raz jakiś znerwicowany bałwan ) a poza tym w końcu płacimy za tę przejażdżkę, no nie ?... czyli kurs to takie czeskie Wesołe Miasteczko, a egzamin to Disneyland... no i po mojej kuracji "wesołomiasteczkowej" odnoszę ostatnimi czasy całkiem spore sukcesy...ponad połowa moich kursantów zdała za I-szym razem
P.S. czasmi podczas jazd puszczam jakąś muzyczkę, czasami Armie
), ale to tak po 15 jeździe, żeby czynności kursanci wykonywali bardziej automatycznie (muzyka rozprasza i wtedy właczają się automatyczne odruchy)
... redukcja do dwójeczki i po wyjściu z zakrętu trójeczka i Podróż na wschód
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
