Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest sob, 27 kwietnia 2024 16:33:52

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 580 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26 ... 39  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: wt, 07 lipca 2015 22:35:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17992
Powsinoga pisze:
7 dni w drodze

:) brawo!

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 07 lipca 2015 22:52:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 21:04:57
Posty: 14022
Skąd: ze wsi
Bardzo się cieszę, że udało Ci się wytrwać! :D :piwo:

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 07 lipca 2015 22:55:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 05 lutego 2008 00:32:44
Posty: 3641
Szacun i ukłony! :)


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 09 lipca 2015 20:50:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17992
..o 15:30 puściła się straszna ulewa, ale o 19 drogi były prawie suche to wybrałem się drogą dobrze znaną, ale tzw. małą pętlą ,żeby półmrok mnie nie zaskoczył, ponieważ rower mój posiada dynamo, które powoduje straszne opory toczenia. Ulice puste , temperatura idealna (dla mnie) ,myśli rozwiane ale pozytywne i wszytko ogarniające.

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 12 lipca 2015 22:44:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
:D

Pierwsza samotna długodystansowa wyprawa. Samotność daje wolność, dlatego nawet cel był nie do końca sprecyzowany. Marzyłem o odwiedzeniu kilku miejsc drogich sercu. Były to Gidle /piękne miejsce pod opieką Dominikanów w cieniu Jasnej Góry/, Miechów /Pietruszki/, Czerna /erem karmelicki/ i Jamna /ale tu to musiałbym być Norrisem, Chuckiem Norrisem/. Jasna Góra ot tak po drodze, zawsze zarzekałem się, że nigdy, przenigdy w czasie wakacji gdy są tłumy. Bóg chciał inaczej.

Dzień I.
Miał być lajcik i był.
Od rana się niespiesznie pakuję. Ostatnie czynności przy rowerze: reguluję z sukcesem hamulec /dzięki yt/, dopompowuję dętki na max i smaruję łańcuch profesjonalnym smarowidłem /wytrzymuje cały dystans/.
W samo południe ruszam. Wiatr pięknie za plecami, ciepełko w sam raz. Zahaczam o sklep rowerowy, gdzie dokupuję żelowy pokrowiec na siodełko, lampki i łatki. Z tego pokrowiec tylko się przydał baaaardzo. Największe obawy oddalił i tyły miałem chronione.
Znajomymi kątami oddalam się. Jeden, drugi, trzeci drewniany kościółek.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W jednym z nich gospodarzem jest ks. Eda Jaworski. Ciekawy i kochany kapłan. Najbardziej znany jako zapalony motocyklista, nawet w kościele jest obraz św. Krzysztofa jako harleyowca

Obrazek

http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/ ... l?cookie=1
http://www.znak.org.pl/parafia/txt/kom0590.php
Jest przyjacielem naszego proboszcza stąd Go znam. Gdy zbieram się do odjazdu właśnie podjeżdża swoim kombi. Tylna szyba wyklejona napisami: Carpe Diem /radosna czcionka z wywijasami/ a pod nią memento mori /gotycka czcionka w typie Motorhead/. Później żałowałem, że nie poprosiłem o błogosławieństwo.
Jadę dalej po wielkopolskim płaskim stole. Jedyne przewyższenia to wiadukty he he. W Miłosławiu pita inaczej /tak stało w menu/co nie znaczy, że smaczniej - ale klimat małomiasteczkowego fastfoodu wartością dodaną.
Obrazek

Obrazek

Dojeżdżam do Pyzdr, gdzie chcę zatrzymać się u przyjaciół. Oczywiście gubię drogę, co staje się tradycją każdego następnego dnia. Znajomy sad, okazuje się nieznajomy i to tu to tam trafiam do znajomej acz zamkniętej bramy. No cóż niby środek zbiorów, a tu cisza. Przypominam sobie św. Franciszka, że największą radością jest gdy staje się pod bramą własnego klasztoru i nie chcą cię wpuścić.

Cytat:
Kiedy święty Franciszek szedł raz porą zimową z bratem Leonem z Perudżii do Świętej Panny Maryi Anielskiej, a ogromne zimno dokuczało im wielce, zawołał na brata Leona, który szedł przodem, i rzekł: „Bracie Leonie, choćby bracia mniejsi dawali wszędzie wielkie przykłady świętości i zbudowania, mimo to zapisz i zapamiętaj sobie pilnie, że nie to jest jeszcze radość doskonała”.
Kiedy święty Franciszek uszedł nieco drogi, zawołał nań po raz wtóry: „O bracie Leonie, choćby brat mniejszy wracał wzrok ślepym i chromych czynił prostymi, wypędzał czarty, wracał słuch głuchym i chód bezwładnym, mowę niemym i - co większą jest rzeczą - wskrzeszał takich, co byli martwi przez dni cztery, zapisz sobie, że nie to jest radość doskonała”.
I uszedłszy nieco, krzyknął znów głośno: „O bracie Leonie, gdyby brat mniejszy znał wszystkie języki i wszystkie nauki, i wszystkie pisma tak, że umiałby prorokować i odsłaniać nie tylko rzeczy przyszłe, lecz także tajemnice sumień i dusz, zapisz, że nie to jest radość doskonała”.(...)
I uszedłszy jeszcze nieco, zawołał święty Franciszek głośno: „O bracie Leonie, choćby brat mniejszy umiał tak dobrze kazać, że nawróciłby wszystkich niewiernych na wiarę Chrystusową, zapisz, że nie to jest jeszcze radość doskonała”.
I kiedy mówiąc tak uszedł ze dwie mile, brat Leon z wielkim zadziwem zapytał: „Ojcze, błagam cię na miłość Boską, powiedz mi, co jest radość doskonała?” A święty Franciszek tak rzecze: „Kiedy staniemy u Panny Maryi Anielskiej deszczem zmoczeni, zlodowaciali od zimna, błotem ochlapani i zgnębieni głodem i zapukamy do bramy klasztoru, a odźwierny wyjdzie gniewny i rzeknie: ‘Coście za jedni?’ - a my powiemy: ‘Jesteśmy dwaj z braci waszej’ - a on powie: ‘Kłamiecie, wyście raczej dwaj łotrzykowie, którzy włóczą się świat oszukując, i okradacie biednych z jałmużny, precz stąd’ - i nie otworzy nam, i każe stać na śniegu i deszczu, zziębniętym i głodnym, aż do nocy; wówczas, jeśli takie obelgi i taką srogość, i taką odprawę zniesiemy cierpliwie, bez oburzenia i szemrania, i pomyślimy z pokorą i miłością, że odźwierny ten zna nas dobrze, lecz Bóg przeciw nam mówić mu każe, o bracie Leonie, zapisz, że to jest radość doskonała.(...)

Nic to. Nie mam numeru telefonu, ale pamiętam/?/ gdzie mieszka majster, który odbudowywał prawie 20 lat temu moją chałupę i zna zapewne numer. Mylę się tylko o jedną posesję. Nazwisko pamiętałem, ale Stanisław okazał się Leszkiem. Przywitaliśmy się jakbyśmy wczoraj się żegnali. Nie zmieniło się, że jest antykomunistą a obecnie antyPeOwcem. Mądre spojrzenie na świat. Żal, że tylu młodych gdzieś daleko w Brytanii, Szkocji... powiada. Skąd dobrobyt w Polsce? Kiedyś na zabawy jeździłem polski komarkiem, a teraz wszystko z importu... Ja mu, że mój dom który budował stoi, on się uśmiecha, a ten dziadek cieśla, co robił dach, już po drugiej stronie. Niespiesznie toczy się prowincjonalna rozmowa.
Jest kontakt, za 20 minut pod bramą. Zostaję wpuszczony do raju.
Przywitanie, herbata, rozmowa, kolacja, lokalne wędliny, światowe sery. Prawie przy pełni księżyca objeżdżamy rowerami owocujące sady /ponad pół godziny/. Zamykanie i otwieranie zaworów nawadniających brzoskwinię i borówkę. Ludzie...! jakie to było mistyczne. Otwierasz wodę, dajesz życie, oczekujesz owocu. Potem dwa wina i spać. Ostatni dzień w łóżku. W sadzie praca rozpoczyna się o świcie. Dobranoc.
dystans ok 75 km 5 godzin w trasie

_________________
J 14,6


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 12 lipca 2015 22:54:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17992
..no nareszcie :) Czekałem kiedy zaczniesz pisać..
Mam takie pytanie.
Jak ustalasz sobie trasę? Na podstawie jakich map? Czy są to mapy typowo rowerowe..czy coś takiego wogóle istnieje?

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 13 lipca 2015 06:32:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 16:53:29
Posty: 14865
Skąd: wieś
:) Czekam na więcej.

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 13 lipca 2015 10:58:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 17:16:54
Posty: 1329
Skąd: Kraków
konkret :D

a ja wczoraj zrobiłam dystans życia , uwaga- 70 km. Więcej nigdy pewnie nie przejadę. Była góra która nie ma szczytu, droga która się nigdy nie kónczy… żałuję że zdjęć nie porobiłam, ale byłam w takim stanie że pewnie wyrzuciłabym aparat, bo byl ciężki a mi było wszystko jedno momentami :D
wchodzimy do takiej słowackiej spelunki: barmanka ,dwóch stałych bywalców i śmierdzi szambem.
- dzień dobry, można u was po alkoholu na rowerze ?
- nieee , nieee zero !
- to trzy piwa proszę
:faja:

Przejechałam i jestem z siebie dumna, ale dzisiaj nawet nie patrzę na rower. A Dukla to koniec świata.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 13 lipca 2015 12:29:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17992
laska pisze:
a ja wczoraj zrobiłam dystans życia , uwaga- 70 km.

..to sporo! Ja też większego dystansu nie przejechałem. A właściwie to raz i to w ciągu dnia na raty..no i młodszy byłem.

Powsinogo..Jeżdzisz w kasku? Dzisiaj robiłem przymiarkę..trochę głupio wyglądam :) , ale jakby gdzieś dalej się wypuszczać i jechać razem z samochodami to warto by założyć.

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 13 lipca 2015 16:42:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
wuka pisze:
Jak ustalasz sobie trasę? Na podstawie jakich map? Czy są to mapy typowo rowerowe..czy coś takiego wogóle istnieje?

Znaczy tak:
dużo podróżuję przed wyjazdem tzn googluję trasy /opcja rower/, porównuję z tradycyjnymi mapami

na krótkie dystanse można trzymać się szlaków rowerowych jak są, choć często zastanawiam się, kto je wytyczał, bo są nieraz nielogiczne, ale z drugiej strony jest komfort szlaku i braku błądzenia

na dłuższe wybieram najbardziej lokalne z lokalnych asfaltów nawet gdy muszę trochę nadłożyć
ale komfort jazdy pustymi drogami wynagradza

dróg głównych unikam jak zarazy

ideałem jest mieć mapy danych regionów np. sieradzkie, jura, pogórze

natomiast coś takiego jak szlaki wojewódzkie czy krajowe w zasadzie nie istnieje
/np Poznań Kalisz Częstochowa to w sumie może kilkanaście kilometrów byłem na szlaku/

wuka pisze:
Jeżdzisz w kasku?

nigdy nie miałem kasku, ale to nie jest powód do chwalenia się
przy szybszej jeździe jestem za /na kilku zjazdach pojawiała się myśl o kasku/
w sumie pewno kwestia przyzwyczajenia
ja jeżdżę w chuście tunelowej

laska pisze:
a ja wczoraj zrobiłam dystans życia , uwaga- 70 km. Więcej nigdy pewnie nie przejadę. Była góra która nie ma szczytu, droga która się nigdy nie kónczy… żałuję że zdjęć nie porobiłam, ale byłam w takim stanie że pewnie wyrzuciłabym aparat, bo byl ciężki a mi było wszystko jedno momentami

:brawa:
he he tak mogłaby brzmieć i moja relacja z kolejnych dni - te same uczucia i ta sama niechęć do robienia zdjęć bo każda dodatkowa czynność wzbudzała niechęć i niemożność
laska pisze:
- dzień dobry, można u was po alkoholu na rowerze ?
- nieee , nieee zero !
- to trzy piwa proszę

:piwo:

_________________
J 14,6


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 13 lipca 2015 22:25:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
Dzień II.
Zaczynam w półśnie o 4 rano. Słyszę głos gospodarza, który zamyka po nocy psy w kojcach. Trzy godziny później zwlekam się marząc o kawie. O siódmej praca już wre. Ostatnie pogawędki, lekkie śniadanko i w drogę. Jeszcze wizyta w aptece. Maść na obtarcie i tabletki na drapiące gardło. O dziesiątej przekraczam Wartę, odbijam na boczne asfaltówki. Dżinsowe szorty zamieniam na hawajki, co za ulga. Nigdy nie przypuszczałem, że dżinsy są jak papier ścierny. Od tej pory cała trasa w lekkich hawajkach. Nawijam kilometerki całkowicie pustymi drogami. Wiatr boczny, nie jest źle choć tempo spada. Płaskość absolutna. Lokalne kościółki sanktuaria o których nie miałem pojęcia. Temperatura wzrasta, zamieniam wiśniowy tymbark na wodę, dużo wody. Chcąc jechać jak najkrócej wrąbuję się w leśny dukt, który okazuje się jakąś cholerną plażą. Przez trzy kilometry więcej pcham niż jadę. Tym razem przypomina mi się Kazimierz Nowak \

http://afrykanowaka.pl/kazimierz-nowak

Obrazek,

tym bardziej, że gorąc afrykański. Nic to, jakoś daję radę, obmywam się w rzeczce, która miłościwie przecina szlak /by to trafił/. Zbliżam się powoli do Kalisza oznaką czego są tablice przed wsiami dumnie ogłaszające o średniowiecznej lokacji. Uśmiecham się bo moja jest wieś jest starsza.

Obrazek

Na szlaku wybija się Tursko sanktuarium http://www.sanktuariumtursko.cba.pl/kat ... zutAK.html
i miejsce zrzutów dla AK http://www.swzygmunt.knc.pl/CROWNedMARY ... SKO_01.htm

Na przedmieściach Kalisza fajny zjazd, pełna szybkość, wyprzedzam w euforii traktor i... nie zauważam odbijającego szlaku rowerowego, który miał mnie doprowadzić do centrum. Dodatkowo są roboty drogowe, brak znaków, źle skręcam, pojawia się szlak którym jechałem i podążam nim ze zdziwieniem patrząc na tablicę z przekreśloną nazwą Kalisz. Tak tak, trafiłem przypadkowo na zgubiony szlak i pojechałem tam skąd miałem przyjechać. Otrzeźwienie przychodzi gdy wspinam się na górkę skąd zjeżdżałem wyprzedzając traktor. Wracam. W sumie nakładam gdzieś 8-10 kilometrów. To, że był to wyjątkowo pagórkowaty teren dodaje smaczku. No dobra tak czy inaczej ląduję pod sanktuarium św. Józefa. Ponieważ mam hawajki na tyłku, a to centrum miasta i nie ma się gdzie przebrać klękam tylko w progu i zawierzam swoją rodzinę. Potem w dobrym tempie przez miasto. Na wylocie w kierunku Grabów nad Prosną w jednym z domów rodzinny bar z domowymi obiadami /8 zł drugie a 10 komplet z zupą/. Zjadam pyszne żeberka i dostaję kompot gratis. Jest 16-sta i to oprócz 2 bananów pierwszy posiłek od ósmej rano. Chcę odbić kilkanaście kilometrów za Kalisz. Niestety lokalna droga bardzo ruchliwa bo to czas powrotu do domów z pracy. Udaje się odjechać jeszcze 30 km co sam ze zdziwieniem stwierdzam. Po drodze obmywam się w jeziorku. Ląduję w Głuszynie na boisku przy szkole.
Obrazek
Zmęczony, ale zadowolony.
Przejechane ok. 110 kilometrów 10 godzin w trasie.
zrobione 2 zdjęcie pozdro laska :wink:

_________________
J 14,6


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 14 lipca 2015 09:08:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17992
Powsinoga pisze:
Ląduję w Głuszynie na boisku przy szkole

..właśnie ..chciałem się wcześniej jak to z tymi noclegami. Tak na dziko. Pytałeś się kogoś o możliwość?
No i co z rowerem w nocy? :) Solidny łańcuch?
A propos jazdy w trudniejszym terenie..
Mój rower ma dosyć cienkie opony, na asfalt bardzo dobre, natomiast na wyboje nie bardzo. Miałem np. gumę spowodowaną przez krawężnik (nieodpowiednie najechanie + mój ciężar niemały). Nie bardzo można zrobić jakiś manewr , bo są błotniki..ładne, czarne , lakierowane :wink: lansiarskie :)

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 14 lipca 2015 14:09:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 17:16:54
Posty: 1329
Skąd: Kraków
o jaaaa ! 110 km i jeszcze fotki zrobił :shock: :brawa:


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 14 lipca 2015 16:11:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
Dzień III.
W nocy okazuje się, że wysiłek był jednak duży. Gorąc dnia objawia się dreszczami. Rano budzę się z lekkim przeziębieniem. Idę do sklepu po bułkę, twarożek i pomidora. Znakiem, że oddalam się od Wielkopolski są duże rozmiary bułki i lepszy smak pieczywa. Pakuję się sprawnie, dostaję sms z ostrzeżeniem o upałach. Smaruję się filtrami, chusta na łeb i w drogę o 8:30.

Idzie słabo, co dwa, trzy kilometry krótki postój w cieniu. Lampa daje - im wyżej na niebie, cień zanika. Do tego wiatr zmienia się na przeciwny i zamiast słaby i umiarkowany staje się silny i porywisty. Mylę drogę już po dwóch godzinach. Znów cholerne roboty drogowe mylą moją czujność. Dodatkowo wąską drogą jeżdżą wanny /ciężarówy z piachem/, ledwo się mieścimy. Kluczę po wioskach, dopytuję o przejazd nad S8 /szybkiego ruchu/ bo mapa nie jest jednoznaczna /a te drogi jak rzeki trzeba znaleźć przeprawę na drugi brzeg/. Udaje się i docieram do Ostrówka. Stąd 18 km do Osjakowa gdzie złapię rzekę, a jakże Wartę. Tylko wizja rzeki utrzymuje mnie przy życiu. Upał nieznośny. To baaaardzo długie 18 kilometrów. Wreszcie koło czternastej jestem nad rzeką. Schładzam się i walę na karimatę w cieniu. Organizm wyłącza się, zasypiam.

Po przebudzeniu zjadam rybną puszkę /piątek/ i o szesnastej w drogę. Po raz pierwszy pojawia się myśl byle dotrzeć na Jasną Górę. Wzdłuż Warty dojeżdżam do Krzeczowa gdzie swego czasu kończyłem spływ kajakowy Liswartą i Wartą. Najkrótsza droga do Działoszyna to krajówka 486 – 10 kilometrów dam radę myślę pomimo ruchu. Znów to długie kilometry tym bardziej, że przeważnie pod górę. Wlewam wodę w siebie i na siebie. Duży ruch. Tiry zachowują się bardzo poprawnie, osobówki też niezgorzej. Na jednym z poważniejszych podjazdów słyszę hamującego za mną tira bo z naprzeciwka sznur samochodów. Ponieważ mam tempo nieznacznie wyższe niż pieszego ciężarówka sapie i wzdycha ciągnąc się za mną, aż wreszcie z wysiłkiem zaczyna wyprzedzać. Ponieważ nie jest pierwszej młodości /ciężarówka nie ja/ idzie jej to niewiele lepiej niż mnie /zresztą w sumie też jestem jak ciężarówka/. Myślę, że kierowca musi mieć niezły wqrw, a tu z okna wychyla się uśmiechnięta twarz, machająca ręka i słyszę „dawaj szefie, jedynkaaaa, dawaj”. Mam nadzieję, że zdołałem się uśmiechnąć, w każdym razie podbudował mnie bardzo.

Z Działoszyna do Wąsosza /nocowałem na spływie i miło wspominam/ tylko 15 kilometrów bokami – jadę baaaardzo wolno i o wpół do ósmej melduję się w centrum wsi. Drobne zakupy, pytam gdzie rozbić, koło mostu powinno być spokojnie. Zjeżdżam nad rzekę, wyciągam namiot i w tym momencie przyjeżdża quad, motor crossowy i auto z dudniącymi głośnikami. No cóż piątek wieczór młodzi chcą odpocząć, a że w spalinach i hałasie ich sprawa. Ładuję rower i odjeżdżam z pół kilometra w dół rzeki.

Fajna polanka, mały dostęp do wody. W sumie nawet dobrze do wsi 5 minut a jednak samotnie i z dala od drogi. Ryki ledwo docierają. Myję się, uzupełniam płyny i spać.
Ponad 90 kilometrów 11 godzin w trasie z 2 godzinami przerwy.
Zrobione 1 zdjęcie he he czyli wieczorem po rozbiciu namiotu nad Wartą, aparat sam wypadł z sakwy i się upomniał o pstryk.

Obrazek


wuka z rozbiciem namiotu nigdy nie miałem kłopotu. Ostatnio raczej rozbijam się we wsiach ze względu na to, że rano sklep blisko, wieczorem można pochodzić, popatrzeć jak ludzie żyją, pogadać, a nawet na mszę się zahaczyć. Pytam w sklepie, albo przy płocie. Życzliwość jest duża, a nawet niektórzy za punkt honoru uważają by gościowi było dobrze :D .
Rower przypinam do drzewa lub płotu zwykłym zapięciem. Namiot z bambetlami zostawiam zabieram tylko pieniądze i dokumenty. Nigdy nic mi nie zginęło.

Co do opon jest duży wybór ale jeśli ogranicza Cię szerokość to lepiej podpytaj w sklepie lub serwisie. Są nawet typowo terenowe, odporne na przebicia.

_________________
J 14,6


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 14 lipca 2015 21:12:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17992
:) ekstra relacja! Też bym kiedyś tak pojechał, tylko muszę przyzwyczaić organizm do systematycznego wysiłku.Nie ma się co czarować, latka lecą i sił co raz mniej.. Jazda solo ma swoje plusy, np. jeśli chodzi o tempo , ale z kolei w towarzystwie rażniej. Ekstra Powsinogo!

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 580 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26 ... 39  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 270 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group