Kod:
droga: 106,10 km
średnia prędkość: 18,6 km/h
czas jazdy: 5h 41' 04''
czas wycieczki: ~11h
liczba zdjęć: 290
Około 10:30 wyszedłem z domu, na rower i pojechałem trasą przez:
Grabczok, Murów, Czarna Woda, Jagienna, Domaradz, Fałkowice, Zbica, Pieczyska, Starościn, Siemysłów, Gręboszów, Rychnów, Kamienna, NAMYSŁÓW, Łączany, Ziemiełowice, Jastrzębie, Biestrzykowice, Dąbrowa, Świerczów, Miejsce, Krogulno, Zieleniec, Pokój, Krzywa Góra, Ładza i Kup. Po 21 znów byłem w domu.
W Murowie brzydki kościół. Wygląda jak te hotele w Ustroniu - one się nazywają jakoś "Piramidy" czy coś takiego. Tylko że mniejszy jest od tych hoteli. Albo jak duży domek wypoczynkowy typu "bacówka". Tak czy siak - brzydki. Ale za to pozostałości po dawnej hucie ładne. A od soboty także pominiki drewniane - coś jak na Wyspach Wielkanocnych, tylko mniejsze.
Między Jagienną a Domaradzem kapliczka. Za szybką, oprócz obrazu, stała figurka zakonnicy, czego jednak chyba nie widać na tym zdjęciu.
W Domaradzu tartak (chyba), na którym po '89 nikt nie zamalował napisów 'socjalizm', 'praca' i 'pokój'. No OK - niech sobie tam będą.
W Fałkowicach mają ładny kościół, choć trochę za duży. Ale za to wieża ceglana robi wrażenie. W pobliżu kościoła budynek z napisami, które pamiętają jeszcze co najmniej 1945 rok.
Starościn - kościół, który wygląda jak szopka trochę, ale mimo wszystko urzekł mnie. Właśnie swoją prostotą i skromnością, oraz tym, że jest na zewnątrz wsi. To tak ładnie. "Nie narzucamy się, nawet budynek nie jest zbyt <<krzykliwy>>, wiecie gdzie jest nasza świątynia, chcecie to przyjdźcie."
Jest tam też pałacyk. Najpierw myślałem, że nie można do niego wejść, bo koło bramy był znak zakazu wjazdu. Jeździłem więc wzdłuż muru i w co lepszych miejscach robiłem zdjęcia. Aż w końcu facet, który kosił trawę, jak się okazało w czasie rozmowy - pałacykowy konserwator, nie wytrzymał i mało uprzejmie* spytał mnie czego szukam. W czasie rozmowy okazało się, że wjechać mogę na teren, nawet wejść do środka mogę, tylko tam teraz sprzątają, bo wczoraj było wesele, i że sam by mnie oprowadził, no ale ma zajęcie (przy tym ostatnim wymownie spojrzał na kosę żyłkową). No to pojechałem. Na mapie mam zaznaczone, że pałacyk jest odrestaurowany, ale czy ja wiem. Moża zaadaptowany - tak by było lepiej. Żałuję, że zaszedłem do tylnego wejścia, gdzie na ścianie wisiała pasująca tam jak pięść do oka muszla z aparatem telefonicznym i że wszedłem do środka. Ponieważ w środku pałacyk okazał się zaadaptowany do czegoś w stylu ośrodka kolonijnego i to takiego najniższej rangi (choć nie - najniższej rangi to Turawa). Aż dziw, że w takich warunkach ludzie robią sobie wesele. Lepiej by mi było ograniczyć się do ściany frontowej i do boków. Poza tym w pałacyku biegała dwójka dzieci, chyba potomstwo którejś ze sprzątaczek. Dzieci te szukały mnie co jakiś czas, pytając się nawzajem "gdzie on jest", ale gdy mnie spotykały, to raczej myślały o czmychnięciu w bezpieczne miejsce niż powiedzeniu czegokolwiek**.
Proszę zwrócić uwagę, że na zdjęciu robionym z tyłu pałacyku widać mój środek transportu.
Na terenie przypałacykowego parku taki oto budynek. Jeśli dobrze odczytałem z mapy - mauzoleum. Drzwi szczelnie zamknięte, budynek w rozsypce.
W Siemysłowie znów kościół. Ładny, ale jakby trochę na siłę wepchnięty w sąsiadujące budynki
(czego jednak nie widać na zdjęciu).
Trochę dalej kapliczka "monstrum":
Tu też
(w Siemysłowie) nastąpiła pierwsza brutalna potyczka między mapą a rzeczywistością. I niestety, jak to często, obrałem złą stronę w tym sporze - obraziłem się na mapę pojechawszy nie do końca tak jakbym chciał, ale cóż robić - druga, którą miałem przy sobie, nie obejmowała tego obszaru. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - zmieniłem trasę i zahaczyłem o...
Gręboszów. Już wczoraj czytałem, że tu zabytkowy kościół jest. Cieszyłem się więc tym bardziej, gdy trafiwszy do niego, zobaczyłem otwarte drzwi (pierwszy raz w ramach tej trasy). Niedługo się jednak cieszyłem - miałem to nieszczęście w szczęściu, że akurat przyjechał Opel ksiądza proboszcza, z nim samym za kierownicą. Mało uprzejmie* zapytał mnie, co to za gości mają, skąd jestem (o to pytał dwa razy; dobrze, że dowodu nie kazał pokazywać), pytał, czy byłem już w środku, poinstruował, że prosi o nierobienie zdjęć, bo to zabytkowy kościół i już dwa razy był okradziony i to już nie jest tak, że każdy może sobie przyjść z aparatem i robić zdjęcia i poszedł. No trudno.
Później go widziałem odjeżdżającego, gdy kręciłem się jeszcze po wsi, ale już nie chciałem robić takiego numeru, że pojechałbym z powrotem do kościoła, by robić zdjęcia.
W Gręboszowie był też jakiś pałacyk (chyba), ale w stanie rozpadu. Zrobiłem kilka zdjęć, podobała mi się wieżyczka z zegarem.
Rychnów - znów kościół. Tym razem drewniano-murowany. Gdy podjechałem, wyjeżdżali z terenu kościoła jacyć robotnicy. Drzwi do kościoła były otwarte, więc zaraz też wszedłem do środka, by robić zdjęcia. Zdążyłem zrobić dwa i już stał w wejściu jakiś kościelny czy ktoś, więc szybko schowałem niepostrzeżenie aparat do kieszeni. Podszedłem do tego człowieka, a jemu niestety zebrało się na rozmowę. Mówił, że nie ma nic przeciwko, bym zwiedzał, ale że jeśli przyjeżdża ktoś obcy, to jednak trzeba powiedzieć opiekunowi budynku, żeby ów wiedział co jest grane, że on już swoje przeżył, więc wie jak to jest, że kiedyś przyszli do starszej pani jacyś ludzie, mówili że listonosz przynosił emeryturę w fałszywych pieniądzach, by przyniosła swoje, to sprawdzą, ona przyniosła, oni sprawdzili, zapytali czy nie ma czegoś jeszcze, ona poszła szukać, oni w tym czasie zabrali pieniądze i poszli, i że teraz wszędzie ostrzegają, żeby uważać i takie tam i takie tam. Ja potakiwałem, on kaszlał (bo jak się okazało musiał przeze mnie biec - robotnicy doniesieli mu, że ktoś _OBCY_ kręci się koło kościoła), w końcu zrozumiał, że nie mam ochoty na pogawędkę i dał mi spokój. Poszedłem zrobić zdjęcia z zewnątrz.
Kamienna - na tej wyciecze, do znudzenia, robiłem zdjęcia kościołów. Takich jak ten w Kamiennej jest dużo w tych okolicach. Mały, skromny kościółek, nieraz na wzniesieniu, wieża ustawiona na środku i pod nią wejście do środka. Jak wyglądają w środku - nie wiem, bo wszystkie zamknięte. Ale podoba mi się ten typ kościołów.
NAMYSŁÓW
Miałem wypisane zabytki, jakie są do zobaczenia, ale nie wszystkie udało mi się znaleźć w krótkim czasie, a nie bardzo mogłem zostać długo. Widziałem kościół Franciszkanów (chyba). Z zewnątrz ładny - duże kościoły też lubię (!). W środku nie wiem - za dużo ludzi było, a ja w sandałach, krótkich spodenkach i koszulce bez rękawów. Wprawdzie uważam, że nic by się nie stało, ale wisiała tam jakaś kartce o rzekomej powadze miejsca, więc sobie odpuściłem.
To samo w tamtejszym parafialnym kościele.
Obok parafialanego browar namysłowski ("najlepszym piwem jest Namysłów full, gul gul gul..."), a na jego dachu łapacze. Ale małe.
(Proszę zwrócić uwagę na bociana na trzecim zdjęciu.)
Ratusz - nic szczególnego.
Fontanna obok ratusza.
I jakiś pomnik w parku. Niestety nie wyszły zdjęcia Bramy Krakowskiej (czy raczej pozostałości po niej). Sama Brama podobała mi się. I jeszcze resztki murów i fortyfikacji wraz z basztą, na którą można było wejść tylko z przewodnikiem i tylko w pełnych godzinach (nie to nie - ja nie czekam).
I jeszcze taki oto dom z drewnianą klatką schodową:
Może Namysłów wzdłuż głównych dróg wyjazdowych ciągnie się długo, ale ponieważ nie chciałem jechać główną, skręciłem w jakąś boczną. Zdziwiłem się, ponieważ całkiem niedługo zapachniało wsią, potem były jakieś ogródki działkowe i koniec Namysłowa. Przypominam, że wyjechałem z niemal centrum! Niebawem trafiłem do miejscowości:
Łączany. Nic ciekawego - ja tu tylko przejazdem.
Ziemiełowice i tamtejszy kościół. Taki mały, ceglany klocek. Nawet bez wieży. Podobał się.
Jastrzębie - kolejny kościół, podobny do tego w Kamiennej. Za nim jakieś stare nagrobki, trochę zniszczone i pozostałości po jakimś budynku - dawny kościół, dawna kaplica cmentarna? Nie wiem. Ludzie z działki obok, robiący dymiącego grilla, dziwnie się na mnie patrzyli.
Biestrzykowice - kościół, taki sam typ jak wyżej, ale drewniano-murowany jak w Rychnowie. Inny sposób pomieszania budulców.
I pałac, czy raczej rudera po nim. Zrobiłem jedno zdjęcie i uciekłem - w pobliżu przebywala rozochocona młodzież.
Dąbrowa - pozostałości po jakimś zakładzie, nie wiem jakim.
W sklepie w lodówce mają tylko piwo. A nie, znalazły się półlitorwe butelczynki wody gazowanej. Większe tylko spoza lodowki. Niegazowanej nie ma. Mają biedę, ale jej akurat nie można kupić.
Kościół - taki typ jak wyżej. Niby zabytkowy. Usytuowany na wyraźnej górce.
Późno się zrobiło, trzeba było wracać raczej krótką trasą i nie robić zdjęć. Ominęły mnie więc cmentarze żydowskie, kościoły zwykłe i zabytkowe oraz dwór z XVII wieku. Innym razem poprzynudzam jeszcze.
Przypisy:
* - tak jest prawie zawsze - robię zdjęcia, jestem przestępcą; i nikogo nie obchodzi, że jeśli będę potrzebować zdjęć do niecnych celów, to zrobię je tak, że nawet nie będą wiedzieć kiedy; to nieważne.
** - swoją drogą, w ten sposób można sprawdzać, kiedy mniej więcej u dzieci zaczyna się bunt - młodsze chętniej mówią "dzień dobry", starsze mniej chętnie.
Gratuluję i dziękuję tym, którzy przeczytali całego tego posta.
(Jeśli komuś podobają się te zdjęcia, to mogę przesłać większe i więcej z poszczególnych miejscowości.)