Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 16 kwietnia 2024 19:19:10

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 97 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 7  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 10 lipca 2007 16:53:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Dziękuje bardzo, jeden z bardziej wartościowych i ciekawych tematów forum!

Dla mnie bardzo ciekawy wydawał się konflikt na Haiti, a szczególnie szeroko pewnie Wam znany (choć właśnie może innym nie) motyw polski. Otoż w 1802 roku polskie oddziały Legii Włoskiej Republiki Cizalpińskiej ("za wolność naszą i waszą" [sic!] :shock: ) zostały wysłane przez Francuzów na San Domingo w celu stłumienia murzyńskiego powstania (:shock: !!!) w Indiach Zachodnich. Po 2 miesiącach walk polskie bataliony zostały całkowicie rozbite, niektóre niedobitki broniły się jeszcze ponoć przez kilka miesięcy, jednak w ogólnym rozrachunku wojska napoleońskie zostały całkowicie rozbite, zginęło 40 tysięcy żołnierzy - w tym 4 tysiące Polaków (a wysłano ich... 6 tyś.!). I tu zaczyna się najciekawszy wątek - 300 zabrało się do Francji, 200 z nich uciekło na Jamajkę (:-)), USA i Kubę, a około 400 uzyskało obywatelstwo świeżego państwa Haiti. Jak każdy porządny Polak, większość z nich na widok krągłych murzynek dostawał ślinotoku, co zaowocowało wieloma związkami z autochtonkami - na Haiti do dziś można spotkać rdzennie polskie nazwiska w paszportach czarnych jak smoła murzynów :-).
Aż chciałoby się powiedzieć:
"another great moment on the arena of international conflicts..." :-).


Stosunkowo ciekawa wydawała mi się też nazistowska inwazja na Danię w 1940 roku. Owiany niechlubną sławą Schleswig-Holstein służy desantowi 1000 żołnierzy w stolicy Danii, na niebie pokazują się eskadry bombowców - po dwóch godzinach walk (pomimo GIGANTYCZNEJ przewagi Niemców) król wzywa do kapitulacji, uważając dalszą walkę za bezsensowną - zginęło 16 żołnierzy.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 11 lipca 2007 07:33:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
. pisze:
Stosunkowo ciekawa wydawała mi się też nazistowska inwazja na Danię w 1940 roku


O tak, to bardzo interesujące. Kiedyś mocno kpiłem z owej "bitności" Duńczyków, sądząc że ta obrona była jedynie pozorowana. Niedawno jednak przeczytałem, że inwazja była perfekcyjnie przygotowana logistycznie. W wielu przygranicznych miastach bezszelestne oddziały zwiadowcze Wehrmachtu w mundurach armii duńskiej spokojnie rozlokowywały się, nie będąc nawet niepokojonymi przez policję. Desant w Kopenhadze też był majstersztykiem. Niezwykle przebiegle przeprowadzono też akcję dyplomatyczną - gdy było już wiadomo, że militarnie sprawa jest właściwie rozstrzygnięta, niemiecki ambasador w Danii przekazał pełne uszanowania memorandum królowi, zapewniając że jeśli nie będzie się Niemcom czynić obecnie kłopotów, Dania pozostanie w zakresie polityki wewnętrznej całkowicie suwerenna, zachowany zostanie rząd, parlament i cała duńska administracja. Na marginesie - trzeba przyznać, że do 1943 roku Niemcy wywiązywali się z tych obietnic, co pozwoliło Duńczykom niemal pod ich nosem przeprowadzić słynną akcję wywiezienia do Szwecji praktycznie wszystkich duńskich Żydów.
Z Danią wojskom niemieckim poszło więc łatwo. Myśleli, że z Norwegią będzie podobnie, ale mocno się sparzyli... Ale to już inna sprawa. :-)

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 sierpnia 2007 08:09:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
Recydywa, bo znów będzie o "prawie wojnie" - no ale w sezon ogórkowy oszczędzę jakichś bardzo krwawych zmagań. ;-)
Ogólnie wiadomo, że stosunki polsko-czechosłowackie po II wojnie światowej dalekie były od ideału. Najbardziej ciążyła oczywiście sprawa Zaolzia, ale mało kto wie że do kilku bardzo groźnych sytuacji doszło dwieście kilometrów na zachód - na Ziemi Kłodzkiej.
Niemcy wycofali się z "Hrabstwa Kłodzkiego", jak jeszcze wtedy często nazywano tę ziemię, prawie bez walki. Skutkiem tego powstała faktyczna sytuacja "ziemi niczyjej", którą tymczasowo zajmowały wojska sowieckie, ale do której rościli pretensje i Polacy i Czesi. Czechosłowacja powoływała się przy tym na kwestie historyczne (istotnie - przed wchłonięciem Czech przez Habsburgów, była to ziemia czeska) a Polska - na ...Jałtę, gdzie ustalono przecież że tereny aż do Nysy Łużyckiej na zachód mają przypaść nam. Polska wywodziła z tego, że południową granicę tych nabytków powinien wyznaczyć wododział bałtycki (czyli w uproszczeniu - rzeki płynące do Bałtyku dla nas, a te płynące do M.Północnego i Czarnego dla CSRS), co dla Czechów nie było wcale takie oczywiste. Obie strony rozpoczęły pospieszne ściąganie wojsk i ludności cywilnej w ten rejon. Sytuację gmatwało jeszcze dwuznaczne zachowanie Rosjan, którzy zgodnie z zasadą "dziel i rządź", dawali swoje wyrazy poparcia raz jednym raz drugim.
Sukcesem Polski było szybkie wejście do Kłodzka, stolicy tej ziemi. Czesi zajęli wiele miejscowości w okolicy Gór Stołowych - m.in. Mezimesti, Broumov, Pasterkę i Ścinawkę. Tak widzieli to ze swojej perspektywy - oto fragment "Kroniki stacji w Broumove":

"(...) Na broumowskiej stacji nowi, czescy mieszkańcy miasta zjawili się po południu 21 maja 1945 roku. Ich pociąg dotarł tam pod eskortą pociągu pancernego Armii Czechosłowackiej "Marszałek Stalin". Po błyskawicznym przejęciu pobliskich stacji już następnego dnia ruszyły pociągi pasażerskie z Broumova przez Meziměstí do Polic nad Metují. Zawieszono natomiast kursowanie wszystkich pociągów pasażerskich na linii do Ścinawki Średniej. Wkrótce ruszyły i planowe pociągi towarowe, lecz na szlaku do Ścinawki (...) przeważały transporty Armii Czerwonej. Zawiadowca broumowskiej stacji pozostawał w ciągłym kontakcie z wojskowymi komendantami pobliskich miast: Broumova i Náchodu. Pod pretekstem wyrównania przebiegu granicy na swym odcinku żądał zajęcia Ziemi Kłodzkiej, do której nie dotarło jeszcze ani polskie wojsko ani władza. Co więcej, radziecki komendant Kłodzka wzywał dowódcę stacjonującego w Broumově czechosłowackiego pociągu pancernego "Moskwa" do zajęcia przez wojsko okolic Kłodzka. Na żądania zawiadowcy władze wojskowe zawsze odpowiadały, że obszar ten nie może być zajęty bez rozkazu, każdorazowo jednak zapewniając go, że Ziemia Kłodzka wkrótce zostanie w całości przyłączona do Czechosłowacji. W owym czasie tereny te były ziemią niczyją - jak zapewniali mieszkańcy Broumova, zatrudniani przy wypadach pociągu pancernego na polską stronę po węgiel dla parowozowni w Meziměstí. Na ponawiane żądania bromuowskiego zawiadowcy o zajęcie chociaż węzła w Ścinawce Średniej (dzięki czemu pod kontrolą czechosłowackiego wojska znalazłaby się dwutorowa linia z Kłodzka do Wałbrzycha, bocznica do kopalni węgla kamiennego oraz boczna linia do Radkowa) zareagowano dopiero 14 czerwca, tj. już po zajęciu pobliskich miast przez Wojsko Polskie i wycofaniu garnizonu Armii Czechosłowackiej ze Ścinawki."

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta i doszło ponoć do kilku wypadków strzelaniny pomiędzy zwaśnionymi wojskami. W końcu Sowietom sytuacja się sprzykrzyła i tupnęli nogą, zajmując wreszcie jasne stanowisko - Ziemia Kłodzka ma przypaść Polsce. Ze zdaniem Stalina się nie dyskutowało, więc Czesi z nosami spuszczonymi na kwintę zaczęli się wycofywać z zajmowanych fragmentów terenu. Pod naciskiem sowieckim rozpoczęto utrzymywane w tajemnicy rokowania, które wyznaczyły dzisiejszy przebieg granicy. Zdaje się - ale to już moja hipoteza - że strona czechosłowacka coś tam jednak dla siebie wytargowała, bo w zasadzie teren od Mezimesti do Tłumaczowa powinien również przypaść Polsce (w najgorszym razie granica powinna biec cały czas granią Gór Stołowych). Tymczasem tereny te jednak pozostały po stronie czeskiej, co spowodowało przecięcie Gór Stołowych granicą państwową i to dwukrotnie. Z drugiej strony takoż niekonsekwentnie poprowadzono granicę w okolicach Kudowy Zdroju. Gdyby trzymać się wododziału, to Kudowa i Lewin powinny przypaść Czechom, gdyż te tereny odwadnia Metuja, która jest dopływem Łaby (a ta wpływa wszak do Morza Północnego). Być może w toku negocjacji ubito pewien deal w tym zakresie.
W każdym razie spór ten nie pociągnął za sobą ofiar, chociaż było już pewnie blisko tego...

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 10 września 2007 09:16:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
III wojna północna. Jedna z dziwniejszych wojen, długa i z kilkoma zwrotami akcji. I co najkwaśniejsze - odbywająca się w dużej mierze na terenie państwa początkowo neutralnego czyli Polski...

Miało być łatwo - koalicja Danii, Rosji, Prus, Saksonii i Hanoweru a z drugiej osamotniona Szwecja. August II sprytnie nie wciągnął do wojny Rzeczypospolitej, wojował jedynie jako elektor saksoński. Polska miała - jako kraj nie uczestniczący w wojnie - buforem przed ewentualnym atakiem Szwedów na Saksonię. Ale ten plan legł szybko w gruzach. Karol XII, mimo że młokos, okazał się wyśmienitym wodzem. Najpierw wyeliminował z wojny Danię, pokiereszował Rosję nad Narwą a neutralnością Polski nie zamierzał się przejmować i wkroczył do polskich Inflant. Taktyka obrony przez atak okazała się szokiem dla koalicjantów. W Polsce Szwedzi, pośród paskudnej atmosfery ciągłych zdrad magnackich, posuwali się bez przeszkód dalej a duża część pacyfistycznie nastawionej szlachty wolała nawet szwedzki bat, byleby nie ruszac tyłka od sutego, saskiego stołu. Otrzeźwienie przyszło dopiero, gdy Karol XII narzucił Polsce króla - Stanisława Leszczyńskiego. Wybitny człek, filozof i miłośnik sztuki - cóż z tego, skoro zdrajca. Niestety wybór był już wtedy tylko zły i gorszy: albo poddać się Karolowi i zdrajcy Leszczyńskiemu albo poprzeć Sasa, który całą awanturę zaczął ale zarazem i Rosję. Polacy wybrali drugą opcję, tymczasem Szwedzi przekroczyli już granicę Saksonii i w bitwie pod Wschową zdemolowali Saksończyków. Wkrótce zajęli Drezno i sytuacja koalicji zaczęła robić się nad wyraz trudna. Prusy i Hanower zajęły postawę wyczekującą, nie chcąc podzielić losów elektoratu saksońskiego. W tym czasie upojony sukcesem Karol postanowił rozprawić się ostatecznie z Rosją. No i jak kilku innych przed nim i po nim tu się przeliczył. Zapędził się na ukraińskie pustkowia i doznał sromotnej klęski pod Połtawą. Gdyby to było gdzieś w Polsce zapewne zdążyłby zregenerowac siły, ale Szwedzi walczyli tam głęboko na terytorium wroga, prawie 2000 km od domu! To było preludium końca. Saksonia odzyskała oddech, Prusy nagle nabrały wigoru, Karol zbiegł do Turcji. W 1721 w Nystadt podpisabno pokój, w efekcie którego Szwecja została zepchnięta do roli państw drugorzędnych. Jednak głównym pokonanym była Polska, przez którą hulały tu i tam obce wojska - można śmiało powiedzieć że wojna północna złamała kręgosłup Polsce na długie lata, choć oficjalnie nie ponieśliśmy żadnych strat terytorialnych. Na wojnie wygrała Rosja, która właściwie za jedną wojną wyeliminowała z lokalnego teatru politycznego Szwecję i formalnie sprzymierzoną z nią w tej wojnie Polskę.
A co z Augustem II Mocnym, który wplątał nas w tę nieszczęsną wojnę?
To był z pewnością jego błąd, ale obraz Sasa - co przyznaje ostatnio wielu historyków - był przez lata malowany zbyt ciemnymi barwami, w czym zresztą niemała zasługa jego zaciekłego wroga Stanisława Leszczyńskiego (który był z kolei znakomitym PR-owcem, jakbyśmy powiedzieli dziś...).
Otóż... [cdn]

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 10 września 2007 09:52:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Przyjemnie poczytać. Widzę, ze rezygnujesz z wojenek o skrawek ziemi na rzecz poważniejszych konfliktów. Ta wojną jest stosunkowo mało znana jak na swoje znaczenie. Bądź co bądź przemeblowała spory kawał Europy.
A właśnie - najczęściej tą wojnę nazywa się po prostu wojną północną. U ciebie widzę numer trzeci. Które to były poprzednie? Mam rację twierdząc, że pierwsza to początek XVII wieku (Kirholm) a druga to Potop z przyległościami?

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 10 września 2007 10:03:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
A zatem dobrze - był August II hulaką i jebaką, który dbał przede wszystkim o swoje interesy dynastyczne. Ale popatrzmy bez emocji...
Przede wszystkim August II nie był władcą nieudolnym. Popatrzmy co uczynił w Saksonii, której był przecież równoczesnym władcą. W Saksonii August nie musiał przejmować się "złotą wolnością" i "liberum veto". Co chciał to wprowadzał. I tak w 1707 roku wprowadził powszechny podatek akcyzowy, wprowadzono bardzo rozsądne przepisy dotyczące prawa budowlanego (utwardzano drogi, ściśle przestrzegano zarządzeń przeciwpożarowych, w Dreźnie zamontowano latarnie itp), saksońska poczta stała się jedną z lepszych w Europie. August rozwinął znane do dziś Targi Lipskie i lipski uniwersytet. Bardzo popierał nowoczesny przemysł - to wtedy świat ujrzał po raz pierwszy miśnieńską porcelanę. Znakomicie miały się teatr i opera. Słowem - mieszkańcy stolicy Saksonii, "rokokowej szkatułki" jak nazwano po tym okresie Drezno, przez długie lata wspominali Augusta II jako znakomitego władcę.
Na tym tle Rzeczpospolita jawi się jako wielki ale ubogi i błotnisty wschodni zaścianek. Ale czy August II aż tak zaniedbywał Polskę? Śmiem twierdzić, że nie - przynajmniej nie miał takich zamiarów na początku. Tylko, że szybko zniechęcił się do użerania ze "złotą wolnością" (a i tak wciąż zarzucano mu w Rzeczypospolitej absolutyzm). Ale próbował!
Cytując Wojciecha Kalwata:
"Król rozpoczynał rządy w swym królestwie, mając w zanadrzu plany wielkich reform. [...] Chciał powołania czterech uniwersytetów w których kształciłaby się polska młodzież; reformy polskiego systemu prawnego [i tu był pewnie cały kruczek... wiadomo - liberum veto...], wprowadzenia stałych podatków na służbę dyplomatyczną oraz stałej armii. Zamierzał rozwijać handel między wschodem i zachodem. Popełnił jednak zasadniczy błąd - nie wziął pod uwagę zdania swych polskich poddanych, którzy w większości nie godzili się na zmiany."
Nie mając zasadniczej przewagi nad Sejmem, który można było każdorazowo zerwać z byle powodu - Sas nie był w stanie ruszyć z miejsca. Nieudaną próbą zjednoczenia narodu wokół jego osoby była wspomniana przeze mnie wyżej fatalna wojna północna - to z pewnością był wielki błąd Augusta. Spróbował jeszcze kilka razy, znów cytując "w 1712 znajdujący się w ofensywie August dążył do reform i aby je wprowadzić, był gotów przeprowadzić zamach stanu. [...] W odpowiedzi w Tarnogrodzie błyskawicznie zawiązano antykrólewską konfederację".
Skutkiem tego był niesławny Sejm Niemy, gdzie szlachta wolała skorzystać z arbitrażu rosyjskiego cara niż oddać choć część władzy jeszcze wówczas energicznemu królowi.
August II spróbował po raz ostatni. Widząc, że wpływ Rosji na sprawy polskie przybiera niepokojące rozmiary, król zawarł w 1719 traktat wiedeński, gwarantujący integralność Rzeczypospolitej. Był to niemały sukces dyplomatyczny bo gwarantami byli cesarz Karol VI i król Anglii Jerzy. Traktat musiał jednak ratyfikować Sejm - oczywiście Rosjanie nie poskąpili srebrników i Sejm traktatu nie ratyfikował.
August II Mocny zrobił w końcu to, co pewnie zrobiłbym ja. Położył lachę na to wszystko i skoncentrował się wyłącznie na swojej ojczystej Saksonii. W Polsce ograniczał się do małych rzeczy realnych: na zwór Saksonii powołał urząd do spraw budowlanych, uporządkowano skarb, wprowadzając doń elementy saskiej kameralistyki, dotował różne projekty architektoniczne (tzw. założenie osi saskiej w Warszawie), ustanowił order Orła Białego, ponad 600 polskich chłopców wysłał za królewskie pieniądze do Drezna, aby zdobyli tam nowoczesne wykształcenie itd.
Ale z planów przekształcenia Polski na saksoński wzór już zrezygnował.
Z pewnością nie był to szczęśliwy dla nas król... ale określanie go jedynie mianem "sakońskiego buhaja" jest na wyrost niesprawiedliwe.
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, apetyt na wino, kobiety i jadło miał ów władca nieprzeciętny. Założył nawet Towarzystwo Wrogów Wstrzemięźliwości. Ponoć podstawowym atrybutem członków Towarzystwa były kielichy pozbawione podstaw, tak aby nie można było ich postawić. :shock: :)

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Ostatnio zmieniony pn, 10 września 2007 10:07:00 przez arasek, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 10 września 2007 10:04:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
azbest23 pisze:
Mam rację twierdząc, że pierwsza to początek XVII wieku (Kirholm) a druga to Potop z przyległościami


Tak, azbeście.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 10 września 2007 11:33:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 października 2006 21:16:28
Posty: 852
Skąd: Mam nadzieję, że z Nieba
arasek pisze:
tak aby nie można było ich postawić. Shocked Smile

tzw. "kulawki"...nawet nie wiedziałem, że on to wymyślił :D

_________________
"...Trzeba walczyć, aby Bóg dał zwycięstwo..."
św. Joanna d'Arc


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 10 września 2007 11:50:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
qastodista pisze:
nawet nie wiedziałem, że on to wymyślił
Zaledwie rozpropagował. Ich pierwowzorem były naczynia z rogów, których tez nie można było postawić.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 16 października 2007 10:04:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
Tym razem o wojnie, której zakończenie wywołało "efekt trzęsienia ziemi". Mowa o ostatnim konflikcie osmańsko-bizantyjskim, zakończonym zdobyciem Konstantynopola w 1453 r.
Mówiąc o tym, trzeba zdać sobie sprawę jakim szacunkiem cieszyło się Bizancjum w średniowiecznej Europie. Mimo schizmy, nawet w papieskim Rzymie zdawano sobie sprawę, że jest to swego rodzaju żywy relikt, państwo-spadkobierca starożytnego Rzymu, które istnieje nieprzerwanie od czasów Chrystusa (choć wtedy jeszcze tylko jako jedna z prowincji rzymskich). Wpływy kulturowe Cesarstwa Bizantyjskiego na całą wschodnią i południowo-wschodnią Europę były olbrzymie. Pośród ciągłych zmian w feudalnej Europie, wzajemnych najazdów, postawania wciąż nowych państw i państwek a potem ich szybkiego przemijania - Bizancjum jawiło się jako trwała ostoja.
Nic jednak nie trwa wiecznie. Potężne jeszcze w XI wieku Cesarstwo, od ponad 100 lat kurczyło się terytorialnie pod naporem Turków Osmańskich. Wyglądało to jak żelazne kleszcze, które duszą Bizantyjczyków na coraz mniejszym terenie. Co ciekawe w tym ostatnim okresie poddani Bizancjum mieli szczęście do dobrych władców. Dynastia Paleologów robiła co mogła by przedłużyć istnienie państwa, choć cień turecki stawał się coraz dłuższy. W XV wieku ogromne niegdyś Bizancjum obejmowało już tylko Konstantynopol i niewielki teren wokół niego oraz kilka skrawków innych oddalonych terenów. Kilka razy Greków ratowały szczęśliwe zbiegi okoliczności. W 1402 Turcy rozpoczęli pierwsze oblężenie, jednak sami zostali zaatakowani daleko na wschodzie przez Mongołów i odeszli. W 1423 kontynuacji oblężenia przeszkodziły wewnętrzne rozruchy a w podczas kolejnych przygotowań, na Turcję ruszył Władysław Warneńczyk. Bitwa pod Warną w 1444 została przez Polskę przegrana, ale opóźniła działania Turków pod Konstantynopolem. Po kilku latach spokoju sułtan znów stanął pod murami miasta-państwa. Cesarz Konstantyn odrzucił propozycję kapitulacji, mimo że sytuacja była już beznadziejna i jeszcze raz wysłał posłów gdzie się da z rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Chrześcijańska Europa półgębkiem obiecywała posiłki, ale właściwie nie kiwnęła palcem. Pomocy udzielili jedynie Wenecjanie, Genueńczycy i Katalończycy. Szczególnie z pomocą Wenecji, wówczas potężnego państwa, wiązano spore nadzieje nad Bosforem. Wenecja zaangażowała się jednak symbolicznie w stosunku do swoich możliwości. Nawet z sojusznikami Konstantyna, dysproporcja sił była ogromna - 80 tysiącom armii sułtana, cesarz mógł przeciwstawić jedynie 5000 żołnierzy plus 2700 Wenecjan, Genueńczyków i Katalończyków.
Jednak przez długie tygodnie, od 6.04 do 29.05.1453 mężnie walczący obrońcy radzili sobie bardzo dobrze, a flota wenecka nękała ostrzałem z morza tureckie obozy na wybrzeżu. Cały maj to uporczywa, straszna walka w której oblegający kopali podkopy a obrońcy je zasypywali, Turcy rozwalali kawał murów, a Grecy mozolnie je odbudowywali, a obie strony dokonywały pokazowych egzekucji na jeńcach, na postrach wrogom. Zdumiony twardością oporu sułtan zaproponował nawet Konstantynowi prawo wyjścia wszystkich z miasta z dobytkiem i darowanie życia. Cesarz odmówił, proponując że zapłaci każdy okup i odda wszystkie skrawki ziemi jakie jeszcze ma Cesarstwo, ale miasta nie podda. 23 maja miasto spowiły ciemności - miało miejsce całkowite zaćmienie Słońca, co odczytano oczywiście jako zły znak dla oblężonych.
Wreszcie stało się. 29 maja 1453 oblegającym udało się wedrzeć do miasta. Ten potok był już nie do zatrzymania. Włosi częściowo uciekli na okrętach (Mehmed II pozwolił im odpłynąć, nie chcąc zaogniać konfliktu z Wenecją), natomiast w mieście rozpoczęła się jatka. Cesarz Konstantyn na czele niewielkiego oddziału rzucił się do walki i zginął. Inna grupka zgromadziła się przy kolumnie Konstantyna Wielkiego. Jedno z proroctw głosiło bowiem, że gdy tylko Turcy zbliżą się do kolumny z nieba zstąpi anioł i przekaże Cesarstwo wraz z mieczem nieznanemu, stojącemu przy kolumnie człowiekowi, który na czele armii odniesie zwycięstwo. Niestety, anioł nie zstąpił i ludzie ci zostali zgładzeni. Na nadbrzeżu bronili się desperacko ochotnicy z Genui, ale to już były ostatki... Do końca dnia Turcy opanowali Konstantynopol.
Zwycięski sułtan nakazał pochować cesarza z honorami - co prawda wcześniej obciąwszy mu głowę - a pozostałym przy życiu mieszkańcom obiecał nawet pewną autonomię (i obietnicę spełnił).
Dopiero teraz Europa przeżyła spóźniony szok. To co nie miało się stać, jednak się stało. Ze strony papiestwa zabrzmiało wołanie o krucjatę krzyżową w celu odzyskanie miasta dla chrześcijaństwa ale po krótkim - jakby to dziś powiedzieć - wrzeniu medialnym, sprawa ucichła.
Tak skończyło się tysiącletnie Cesarstwo Wschodniochrześcijańskie a dla Europy skończyło się - w opinii przeważającej liczby historyków - średniowiecze.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 16 października 2007 20:51:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Kolejny ciekawy post. Może też się zmobilizuje i coś skrobnę? Na wszelki wypadek nie zbliżaj się na razie do wojny trzydziestoletniej.
A jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o upadku Konstantynopola polecam "Upadek Konstantynopola" Stevena Runcimana - wybitnego znawcy (i miłośnika) Bizancjum. Inne jego książki też warto przeczytać.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 12 listopada 2007 13:59:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
To było tak niedawno temu. Ale co wiemy dziś o wojnie iracko-irańskiej?
Warto przypomnieć, bo była to jedna z najdłuższych i najkrwawszych wojen XX wieku.
Z początkiem lat 80-tych miały właściwie miejsce wszystkie okoliczności, które sprzyjają wybuchowi konfliktu: nieprzyjazne sobie państwa, z wzajemnymi mniejszościami religijnymi (szyici w sunnickim Iraku i sunici w szyickim Iranie), z zadawnionym konfliktem terytorialnym i z ambitnymi indywidualistami na czele - Saddamem Husajnem i ajatollachem Chomeinim.
Od razu jednak trzeba zaznaczyć, że za wybuch wojny odpowiedzialny był Irak. Husajn cwanie wykombinował sobie, że osłabiony po rewolucyjnych rozruchach Iran może być stosunkowo łatwym łupem. Nie zamierzał przy tym zajmować całego terytorium rywala, technicznie było to zresztą nierealne - jego celem było zdobycie dwóch nadmorskich prowincji, bogatych w ropę naftową i zawarcie korzystnego pokoju. Napięcie- podsycane irackimi żądaniami ustępstw terytorialnych - ciągle rosło, oba państwa zerwały stosunki dyplomatyczne. Wreszcie Irak 17 września 1980 wypowiedział pakt o nieagresji, a pięć dni później zaatakował Persów.
Zaskoczenie po drugiej stronie było początkowo spore, gdyż w Iranie długo podejrzewano Saddama o zwykły bluff. Irakijczycy wdarli się na kilkadziesiąt kilometrów w głąb prowincji Chuzestan, ale szybko idea Blietzkriegu a`la Husajn załamała się. Irańczycy opanowali sytuację i sami przeszli do kontrofensywy. Po kilku następnych miesiącach wyjątkowo zażartych walk ustaliła się długa, prawie 500 km linia frontu, ale już przeważnie na terytorium Iraku. Co ciekawe, mimo że cały świat widział kto był agresorem sympatię innych państw uzyskał Husajn. Iran walczył praktycznie w osamotnieniu, podczas gdy iracką armię dozbrajały ramię w ramię USA i ZSRR. Przyczyna była czytelna - strach przed rozprzestrzenieniem się islamskiej rewoucji Chomeiniego. Po kilku ofensywach irańskich, z trudem ale jednak odpartych przez wojska irackie stało się jasne, że żaden z przeciwników nie jest w stanie przeważyć szali zdecydowanie na swoją korzyść. Rozpoczęło się piekło wieloletniej wojny pozycyjnej, podczas której Husajn rozkazał użyć na dużą skalę gazów bojowych. Obie strony polowały też na bezbronne tankowce pływające po Zatoce Perskiej (214 ataków Iraku, 139 Iranu). Otrzeźwienie przyszło w 1988 roku. W tymże roku armia iracka nie tylko nie załamała się pod naporem kolejnej ofensywy irańskiej, lecz nawet odbiła część terenów nad Zatoką (Husajn zupełnie zaskoczył tam przeciwnika, atakując w czasie - zazwyczaj wolnego od walk - ramadanu), potem Amerykanie omyłkowo zestrzelili irańskiego Airbusa pełnego pasażerów. Iran zaproponował zakończenie wojny na co Irak od razu przystał.
Zginęło mnóstwo ludzi - około 300.000 Irakiczyków i dwa razy tyle Persów, których Chomeini rzucał na front słabo uzbrojonych i wyszkolonych. Były też skutki polityczne: paradoksalnie konflikt umocnił rewolucję islamską w Iranie, jednocząc naród wobec wspólnego zagrożenia. Irak zaś, nie uzyskawszy w tej wojnie właściwie nic, będzie próbował - wylizawszy jako tako rany - odbić sobie to niepowodzenie atakując Kuwejt trzy lata później. W tym sensie późne skutki tej wojny odczuwamy do dziś...

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 12 listopada 2007 14:33:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:36:56
Posty: 7694
Skąd: 52,2045 N, 20,9694 E
arasek pisze:
Ale co wiemy dziś o wojnie iracko-irańskiej?


Że skończyła się 8.8.88. ;-)

(Tyle że wg europejskiego kalendarza.)

_________________
Była tu wczoraj premier Suchocka,
chyba przypadkiem przed wyborami


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 11 grudnia 2007 12:00:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17252
Skąd: Poznań
Tym razem o dzielnym Haraldzie Godwinsonie, królu Anglii.
Wielka Brytania w XI wieku była niczym bulgocący kocioł z wrzątkiem. Ani chwili spokoju - na wyspę co jakiś czas przybywali Wikingowie i ich pobratymcy (Normanowie, Duńczycy itd), niespokojnie było na pograniczu angielsko-walijskim i angielsko-szkockim.
Zagrożenie najazdem z zewnątrz było od wiosny 1066 r. tak duże, że Harald (sam zresztą miał w sobie dużo skandynawskiej krwi, ale był już "zangliczony") przez całe lato trzymał armię w stanie pogotowia. W połowie września uznał jednak, że niebezpieczeństwo minęło wraz z letnią pogodą i większość pospolitego ruszenia odesłał do domów. Dokładnie w tym czasie Norwegowie wylądowali na angielskim wybrzeżu. Musiano dokonać wielkiego wysiłku organizacyjnego by w kilka dni zebrać armię z powrotem, tymczasem najeźdźcy rozgromili Anglosasów w kilku mniejszych potyczkach, zajęli York i szli dalej na południe. Sądzili, że Harald podejmie walną bitwę na przedpolach Londynu, tymczasem król zaatakował ich wcześniej, najszybciej jak tylko się dało. Harald dowiedział się bowiem, że Anglia została wzięta w kleszcze - oto na południu wylądowała normańska armia Wilhelma Zdobywcy! 20.09.1066 doszło do bitwy pod Stamford Bridge, zakończonej straszliwą klęską Norwegów. Z około 5000 ludzi do ojczyzny powróciło pięciuset.
Tymczasem niestrudzony Harald zawrócił na południe by stawić teraz czoła Normanom. Po kilku dniach wyczerpującego marszu, 25. 09.1066 obie armie starły się w bitwie pod Hastings. Talent Haralda znów dał o sobie znać - mimo ogromnego wyczerpania żołnierzy angielskich tak pokierował bitwą, że szala zaczęła się przechylać na ich stronę. Jednak w pewnym momencie jakaś zabłąkana, przypadkowa strzała trafiła Haralda prosto w oko. Ciężko ranny król stracił zdolność kierowania bitwą (wkrótce zresztą zmarł), a w szeregach Anglosasów pojawiła się panika. nie uszło to uwadze Wilhelma, który przypuścił nagły atak i wkrótce odniósł zdecydowane zwycięstwo.
To załamało zorganizowany opór anlgosaski.
Po zdobyciu Londynu Wilhelm i jego normańscy żołnierze stali się kolejnymi panami Anglii...

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 11 grudnia 2007 18:56:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Skoro już o Wilhelmie Zdobywcy mowa, bardzo podoba mi się styl w jakim wylądował w Anglii. Zeskakując z okrętu, stracił równowagę i przewrócił się. Wiedząc, że coś takiego będzie odczytane jako zły znak, musiał "oduroczyć" sytuacje. Chwycił pełne garście nadmorskiego piachu i zakrzyknął "Na boską wspaniałość, otom uchwycił tą ziemię w posiadanie i już jej nie wypuszczę!". Normanowie odetchnęli z ulgą. Niebawem byli panami wyspy. Przy okazji - był to ostatni udany desant na Anglię.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 97 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 7  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group