Raczej nie odbieram świata zapachami. Spośród wszystkich zmysłów ten wydaje mi się najmniej istotny. W książce "Pachnidło" była dla mnie szokiem sama koncepcja, pomyślenie tego, że wbrew uświadomionym odruchom właśnie powonienie jest tym zmysłem, który najbardziej decyduje o naszych emocjach. Koncepcja bardzo interesująca i znakomicie wykorzystana w książce, ale jednak abstrakcyjna.
Czemu by jednak nie zrobić listy ulubionych zapachów?
Tak sobie też pomyśleliśmy z Kacprem, kiedy w zeszłe lato siedzieliśmy przed kolebą w Dolinie Ciężkiej, a może idąc do niej.
Zwłaszcza, że w górach i lasach nos ma się czym zachwycać...
Mój ulubiony zapach (jeden z dwóch) jest jednak ściśle związany z cywilizacją i doświadczam go paradoksalnie właśnie w mieście...
zapach pieczonego chleba * * * * * *
Czasem przejeżdżam rowerem obok piekarni, z której wydostaje się coś pięknego... w ogóle uwielbiam chleb, bułki, ciastka, im bardziej świeże, tym lepiej, ale zapach w tym przypadku potrafi przewyższyć smak. Nawet nie muszę wchodzić do takiej piekarni, bo wiem, że nic lepszego od tego zapachu nie znajdę...
wieczorny zapach jeziora ... ?? dobrze to nazwałem? chyba nie. ale: * * * * * *
Chodzi więc o coś takiego, co można wyczuć zwłaszcza wieczorem albo wcześnie rano gdzieś w lesie/ na łące, gdzie w pobliżu jest woda. Do pewnego stopnia wystarcza nawet rosa (w mieście np., gdzie kontrast jest bardzo wyraźny - u mnie wystarczy wyjść za kościół wieczorem, gdzie kończy się osiedle a zaczyna pole i już można to poczuć), ale najlepsze jest jezioro - taki niesamowicie orzeźwiający zapach wilgoci i czystego powietrza; w sumie nie wiem czy to woda pachnie, czy może wilgotna ziemia. Ale był to jeden z wielu powodów, dla których uwielbiałem jeździć już jako dorosły na obozy harcerskie do lasu: szedłem po ciemku nad jezioro umyć zęby, nawet bez latarki (a jak oczy gorzej widzą, to inne zmysły się wyostrzają) i wdychałem TEN zapach.
zapach lasu * * * * *
Koniec z tymi szóstkami, bo tamte dwa to takie bardzo specyficzne zapachy, które mi się wybijają ponad wszystkie inne bodźce w danej sytuacji. A lesie jest mnóstwo rzeczy do zachwycania się; jedną z nich niewątpliwie jego zapach. Chyba wolę suchy las z przewagą sosny - szyszki, igiełki, można wąchać bez końca. Ale i jego przeciwieństwo, z podmokłymi, pełnymi przygniłych liści krzakami pachnie wspaniale.
kosodrzewina * * * * *
Będzie mi się na zawsze kojarzyć z moim ukochanym swetrem, który kiedyś nasiąkł wonią kosówki po kilku dniach mojego łażenia wśród niej. Niestety go wyprałem
, ale zapach pozostaje jednym z ulubionych.
kwitnąca łąka * * * * *, choć czasem może mniej
Może być męcząca, kiedy kwitnie zbyt dusznie (ja w każdym razie mogę się podduszać), ale generalnie pachnie tam przede wszystkim TRAWA! A to jest zapach delikatny i piękny. Jeżeli wzbogacą ją kwiaty i bzyczące owady to mmmm
Z tym, że łąki nie umiem rozpatrzeć czysto zapachowo, łąkę trzeba
słyszeć.
suszone grzyby * * * * 1/2
Pamiętam, że mówiliśmy o tym sporo przed kolebą. Zapach trochę pewnie kojarzący się z dzieciństwem albo jakimś domem babci, w każdym razie pasuje do niego kurz i starość, a także drewno. Obiecuje poza tym nie byle jakie doznania smakowe i co więcej obietnicy dotrzymuje!
smażone albo duszone warzywa z dobrymi przyprawami * * * * 1/2
Dotyczy tylko tych naprawdę udanych potraw, bo smażenie potrafi też nieźle śmierdzieć. Ale kiedy się wraca do domu i z kuchni dochodzi taka woń... i zioła w powietrzu... (albo co inne, ale u nas najbardziej zioła) - to fajne jest
truskawki * * * *
Bardzo fajnie wonieją truskawki, może nawet nieco lepiej niż smakują. Wybrałem je jako reprezentanta owoców, które jednakże na ogół wolę jeść niż wąchać.
kawa (ale nie zaparzona) * * * *
O dziwo bardzo lubię, choć potem nie lubię pić. Nie wdychałbym sobie bez potrzeby, ale zawsze bardzo przyjemne wrażenie, zarówno z samej kawy (suchej), jak i różnych rzeczy "kawowych".
konwalie * * * *
Chyba mój ulubiony zapach kwiatów, więc jak widać za szczególnym fanem nie jestem. Kwiaty pachną mi najładniej na łące, ale i to w niezbyt silnych dawkach. Generalnie wolę inne zapachy roślinne, trawę, drzewa, mech. Ale konwalie bardzo.
Są też zapachy, których nie lubię.
Niestety zalicza się do nich zdecydowana większość perfum i wszelkich specyfików kojarzących mi się z fryzjerem albo z łazienką, w której ktoś się przygotowuje do wyjścia na imprezę. Może szampony są jakimś wyjątkiem (zapach świeżo umytych włosów wyceniam na około * * *
), ale ogólnie NIE.
Może zaskakująco, ale nie przepadam też za zapachem dwóch rzeczy, które chyba są moimi ulubionymi pod względem smaku - mleka i miodu.
Nie pisałem też nic o alkoholach, bo pod względem zapachowym nic one dla mnie nie znaczą, oprócz piwa, które dla mnie śmierdzi moczem.
Oczywiście nie cierpię zapachu nawet nie samych papierosów, kiedy się je pali (nie mam większego problemu), ale to co pozostaje potem na kurtkach, zasłonach, włosach itp.
Ale myślę, że lepiej tu pisać o pozytywnych doznaniach, bo rzeczy, które śmierdzą najczęściej uświadamiamy sobie lepiej, a warto odnaleźć różne perełki w niedocenianym może świecie zapachów.
p.s. No i pozostaje jeszcze
zapach kobiety, ale to może Kacper coś napisze...