Ultima Thule

- byłaś laska w maju na Brygadzie? Przy wojnie okulary straciłem ...

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?

byłam, i pamiętam euforię jaką ten numer wywołał,bo mój własny kumpel ze szczęścia mnie kopnął

o wlasnie!

Tutaj bym się nie zgodził. Epitafium jest jedną z najlepszych kompozycji KC. W ogóle zespół, moim zdaniem, do nagrania "Discipline" nie miał (raczej) słabszych czy nieudanych utworów.
Co prawda łatwiej nadawał się do prezentacji w radiu (brak rozbudowanych solówek czy improwizacji), ale trudno dopatrzyć sie komercji czy jak mówi Crazy sofciku w kompozycji tak przejmująco smutnej.

ooo taaak..

a ja długo nad tym myślałem, w końcu jednak uznałem, że nie...

Jacek Kaczmarski - Mury ;p

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.

Arasek napisał

Sojka- "Cud niepamięci"
Kobranocka - najpierw (...) a potem już po wsze czasy "Irlandia..."


ta, mocno przedzona częstotliwość grania
no i jeszcze AYA RL - Skóra
pamiętam jak to byyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyło ciągle

K.T.W.S.G. -> upieram się przy "Polsce". Nawet Kazik śpiewa na ostatniej płycie (dość dwuznacznie zresztą) "NIE LUBIĘ JUŻ POLSKI". A jakiejś gazecie powiedział, że już ma dość tego skandowania na koncertach "Polska! Polska!"
3 bajki -> "Skóra"! No oczywiście! Klasyczny przypadek! (nic nie ujmując zresztą temu wybornemu utworowi).

ale w tym wątku nie chodzi o to, że te "niezwyciężone" są tak naprawdę słabe... chodzi o to, że są przeeksploatowane, zbyt ograne. Mogą być nadal swietnymi utworami, ale już nie mozna ich słuchać z NADMIARU... jak czasem nie można zjeśc ulubionej potrawy...
Ja dorzucam Animalsów - no, wiadomo co
i Cata Stewensa "Wild World"

Powoli odgrzebuję nowopowstałe topiki z poprzedniego tygodnia więc własnie rzeczytałem całość i kilka wątków tu zauważyłem:
Są utwory słabsze i mało reprezentatywne dla poszczególnych wykonawców ale zdpobyły popularność i ciągle sa grane przez radio i na koncertach. To dla mnie na przykład Teksański Heya, który na pierwszej płycie był tylko bonusem (troche jak Niezwyciężony) a potem stał się jednym z najbardziej popularnych numerów. Podobnie "Another Brick ...". W kontekście całego bogactwa brzmień Floydów to jedynie utwór poprawny. Ale był ich pierwszym singlem po 13 bodajże latach i poza tym reprezentował TAKĄ płytę, ze musiał załapać. A i chwytliwy i tak dalej ... Co do Curów to w ich przypadku zawsze (a przynajmniej od 1983 roku) była pewna dwutorowość działania - dużo nastroju i do tego kilka przebojów, czego przykładem oczywiście rzeczony Friday, który do From the Edge Of ... z tej samej płyty sie nie umywa.
Druga grupa to utwory, albo wykonawcy totalnie zajechani przez radio. I dla mnie chroniczny przykład to Queen po 1991 roku. Bardzo ich lubiłem ale potem musiało minąć kilka dobrych lat zanim znalazłem w sobie chęć aby ich znów posłuchać.
No i trzecia grupa to utwory wybitne, które dzięki temu sa obecne w radio do tej pory, jak Epitaph. Co nie zmienia faktu, że dla wielu dziennikarzy a w konsekwencji też dla bardziej przypadkowych słuchaczy pozostają jedynymi kojarzonymi szerzej utworami danego zespołu, często ze stratą dla słuchacza.
Co do "Polski" Kultu to ostatnio Kult gra ją (tak było na PRL-ach) na samym początku co skutecznie eliminuje wszelkie skandowanie potem przez pół koncertu .

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

Boski - chcesz w mordę?!



O, strzał w dziesiątkę! Spełnia wszystkie kryteria (niezły, jednak nie najlepszy, ograny, niekoniecznie reprezentatywny, wymieniany jako sztandarowy przez tych, którzy prawie nic poza tym z repertuaru nie znają)

I w dodatku opacznie rozumiany...

_________________
aniołowie stróże są bezwzględni
i trzeba przyznać mają ciężką robotę

anioły bierzta mnie

Soulfly- Eye For An Eye

Ustawka! Ustawka!

Marecki - bardzo ładnieś to sklasyfikował

Ja myślałem głównie o tej kategorii utworów dobrych, jednak trudnych juz czasem do przełknięcia ze względu na przesyt. Niezwyciężony jest przecie dobry, no bez jaj, Light my Fire też, Baranek też i wymieniony przez Elseę House of the Rising Sun, czy Mury czy Moja i Twoja nadzieja. To sa dobre utwory, tylko może nie aż tak dobre, jak wskazuje na to ich popularność.

I są jeszcze te kiepskawe, które jednak zdobyły popularność, Friday I'm in Love jak dla mnie dobrym jest przykładem, chyba wiele osób w tym kontekście umiesciło Teksańskiego, chociaż ja bym się nie zgodził. Za to ja bym tu wrzucił Every Breath You Take, z czym wiem, że wielu innych z kolei się nie zgodzi.
I jeszcze jeden kontrowersyjny pewnie typ: Smoke on the Water. Smętne takie, jeden udany riff to za mało na całą piosenke, a tam dla mnie nie ma nic innego... wokal mędzący, zwrotka nijaka...

I wreszcie przypadek Epitaph - ja się tu w pełni zgadzam z Jurkiem, jest to utwór wybitny i jak bardzo by go nie ograli jest wybitny i wspaniały. I dla mnie w tej kategorii miesci się tez Smells Like Teen Spirit albo Hey Jude albo Stairway to Heaven.

_________________
ćrąży we mnie zła krew