Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 07 maja 2024 17:57:36

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 106 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 12 lipca 2009 15:23:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:36:56
Posty: 7698
Skąd: 52,2045 N, 20,9694 E
WUKA70 pisze:
metr krawiecki

Przeżyliśmy potop szwedzki - przeżyjemy metr krawiecki.

WUKA70 pisze:
następnie podzieleniu go na 100 części

Kiedy ZSW trwała 2 lata, dzielono na 150, po centymetrze.

_________________
Była tu wczoraj premier Suchocka,
chyba przypadkiem przed wyborami


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 12 lipca 2009 19:48:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
panek pisze:
WUKA70 napisał:
następnie podzieleniu go na 100 części

Kiedy ZSW trwała 2 lata, dzielono na 150, po centymetrze.

...Haaa :!: i po raz pierwszy ktoś złapał mnie na konfabulowaniu... :lol:
Oczywiście że nie dzielono go na 100 części a na 150.... :!:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 12 lipca 2009 22:03:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
Cytat:
dlaczego nas żołnierzy BT nazywano ..."beduinami"...

...będąc juz jakiś czas w leszczyńskiej jednostce usłyszałem stwierdzenie ..."Bo my to prawie jak beduini..." W zasadzie nie mieliśmy nic wspólnego z koczowniczymi lub półkoczowniczymi plemionami arabskimi mieszkającymi na pustyniach Bliskiego Wschodu...absolutnie.
Określenie beduin w języku potocznym leszczyńskich przeciwlotników to człowiek który jest permanentnie wykorzystywany do wszelakich czynności...taki co to zapierdala ile wlezie...
No i z kolegą z którego ust padło owe określenie musiałem się zgodzić doświadczając na własnej skórze tak trafnie użytego określenia...
Dla przykładu zobrazuję jeden z dni podczas którego to potoczne określenie pasowało do nas jak ulał...
Miesiąc maj.... Prawie cały pułk wyjeżdża na ćwiczenia poligonowe. Do "obstawienia" przypadają nam warty i służby na zmianę z inną baterią. Służby przyjmujemy co 24 godziny...Służba zaczyna się o godzinie 17:00 a kończy się o tej samej godzinie dnia następnego..Jeżeli jest to np. warta numer 2 odbywana na wyciążkowskim obiekcie , z warty wraca się znacznie później. Jest to związane z zmianą warty czyli przybyciem zmienników , przyjęciem posterunków oraz powrotem na teren jednostki...Słowem wraca się gdzieś na godzinę 18:30...Mycie rączek , przygotowanie do kolacji..Po kolacji żołnierze młodego rocznika oraz ci którym czynnosc sprzątania rejonów nie jest obca "wlatują" na nie....reszta którym czynność ta nie przysługuje leżą na "wozach" jak te byki odłogiem... :wink:
Następny dzień normalnie..pobudka , poranna zaprawa ,śniadanie.....a następnie po przebraniu się w ubranie robocze wyjazd na obiekt...Wszak miesiąc maj to miesiąc rocznej obsługi rakiet...Czynności związane z obsługą rakiet nie będę opisywał ponieważ nie były to czynności ciekawe lecz upierdliwe...Powrót na jednostkę odbywał się troszeczkę wcześniej a to ze względu na konieczność przeprowadzenia instruktażu do wart i służb który przeprowadzał dowódca lub żołnierz zawodowy wyznaczony przez dowódcę. Zasadniczo czas do obiadu mieliśmy wolny....chyba że "wskakiwała"nam kompania honorowa. Udział w kompani honorowej związany był głownie z uroczystościami pogrzebowymi byłych wojskowych. Aby nie było przypału trzeba było taką kompanię przecwiczyc... czyli dac jej trochę postrzelać salwą ślepakami....Istniało duże prawdopodobieństwo ,że zamiast salwy którą wykonywało sie 3 razy , jakiś nerwowy żołnierz puści serię ...a reszta puści także za nim takową....No i w ten sposób zamiast godnie pożegnac osobę zmarłą wyszła by niezła kiszka...Ćwiczenia takie przynosiły skutek , ponieważ w mej karierze żołnierza kompani honorowej kiszka nie zdarzyła się ani razu.
W kompani honorowej występowałem jako strzelec . Raz tylko jako stary żołnierz ku uciesze drwiących ze mnie kumpli brałem w niej udział jako żołnierz niosący poduszkę z odznaczeniami...Jak się później okazało to ja z lekka uśmiechałem się spode łba wygodnie zasiadając w kościelnej ławce obserwując wyprostowanych niczym szpagat stojących szpalerem wzdłuż ławek kościelnych moich kolegów... :wink:
Wracając do "beduinizmu"...Po takiej kompani honorowej obiad , czas zasadniczo wolny , przez przyszłych wartowników pobieranie broni z magazynu broni , przez osoby pełniące służbę na biurze przepustek pobieranie mundurów wyjściowych, przez "działonistów " przebieranie się w kitle koloru brudnej szmaty a następnie wymarsz ...jednych na plac apelowy celem zaprzysiężenia , drugich do biura przepustek celem przyjęcia służby no i tych ostatnich do prac związanych z przygotowaniem posiłków...Przez 24 godziny...służba , służba...a dalej scenariusz jak z film "Dzień świstaka" (prawie)...I tak proszę państwa "w koło Macieju" przez cały miesiąc maj! ...Jak ci "beduini" :wink: .


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 13 lipca 2009 18:59:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
..z cyklu humor wojskowy... :lol:

...Profos "ancla" ( to taki kierownik aresztu...) o pseudonimie...no nie powiem dosłownie jakim żeby nie zdemaskować :wink: , ale ...o pseudonimie określającym zewnętrzny organ aparatu mowy na "wu"...
( no jakim?...jakim?...kto wie....?) .....no ten profos przychodzi rano do "pracy" i normalnie idzie skontrolowac swój przybytek....Zatrzymuje się przy jakimś napisie na ścianach celi...bierze zeszyt raportowy i coś tam notuje....Za jakiś czas chłopaki którzy mieli służbę na warcie nr 1 , która swoim "zasięgiem" obejmowała także areszt dorwali się do "profosowego" zeszyciku i czytają co to ten "wu" napisał..."Po przyjęciu służby w areszcie wojskowym na ścianie jednej z cel zauważyłem napis o następującej treści ...: ...Mało i chuj... :lol:
Na serio tak napisał w zeszycie raportowym :lol: ...a później kazał ten napis usunąć poprzez zmycie go denaturatem...

P.S. Sierżant o pseudonimie na "wu" z twarzy był podobny do Jerzego Stuhra...


...jakiś tam dzień strażaka w wojsku....
Zebrali cały pułk na placu apelowym, żeby zademonstrowac jak skuteczna jest nasza kochana straż pożarna...Osoba odpowiedzialna podała sygnał alarmowy do wyjazdu wozu strażackiego z miejscowej remizy.....Naprzód!...No i poszły konie po betonie..... :lol:
Najpierw ci nasi wspaniali strażacy otwarli wrota swej remizy....
Próbują odpalić swe czerwone cacko marki "Star" (chyba "Star"29(?) ..)...
Słowo próbują najlepiej określa czynność którą wykonują....Dupa blada... :wink: Rozrusznik kreci silnikiem....( onomatopeicznie)"hihihihihihihihihihhihi"... a tu nic... wypychają go z tej remizy...wóż nie odpalił...Dobra jest . Chłopaki próbują ratować sytuację...Tak!....mają przecież agregat do pompy czyli zasadniczo przecież o to chodzi zeby woda tryskała z węża strażackiego....Dobra!...Podłączają do tej pompy węże strażackie ... z drugiej strony podłączają węże łączące pompę z hydrantem...Próbują odpalić agregat ..(onomatopeicznie ) "chłechłechłechłechłe"...chwila konsternacji...tak! ...agregat odpalił....jest dobrze!...Agregat uruchamia pompę która zaczyna tłoczyć wodę....Jeden ze strażaków dumnie podnosi wąż, prądownicę kieruje w stronę "bezludną", tak żeby nikogo nie obsikać...i co..? ....a tu z tego węża dziurawego z wszystkich stron niczym cedzak , woda wali jak z fontanny!!! :lol: :lol: :lol: . Strażak cały mokry...bo woda przez te dziurki wali na niego...my lejemy ze śmiechu... :lol: Normalna parodia straży pożarnej....Chłopaki zakończyli swój pokaz , a byli zrezygnowani i załamani jakby co najmniej nie zdobyli złota na olimpiadzie będąc 100% faworytem do tego krążka...Porażka jak nic! :wink:
P.S. Na plac apelowy przyjechał wóz ratownictwa drogowego "prawdziwej straży pożarnej " który to po pokazie "naszych" uratował sytuację swym pokazem.. A mnie to nie bardzo już interesowało ... bo co to tam ..takie..pierdu..pierdu..zawodowcy i tyle ...niczym nie potrafili mnie zaskoczyć....A"nasi "? ..... A "nasi" w swym pokazie byli nie do pobicia....w kategorii... parodia! :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 13 lipca 2009 21:31:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
WUKA70 pisze:
..z cyklu humor wojskowy...

...albo takie coś...
Normalnie ze służbowego telefonu nie można było zadzwonić na miasto...Nie można było...ale... :wink:
Robiło się tak. Z słuchawki telefonu a konkretnie z jego mikrofonu odkręcało się cześc plastikową tak żeby mikrofon był "łysy" tzn. metalowy... Następnie z tarczy telefonu, bo to był telefon z tarczą numeryczną wybierało się zero ....i gdy tarcza wybierała numer zero w czasie ostatniej fazy tego obrotu a właściwie na równi z dobiciem tej tarczy do cyfry zero......"łysy" mikrofon przykładało się do kaloryfera i to "coś" powodowało przełączenie naszego telefonu w centrali na miasto.. 8) Dziwne to było ale skuteczne...No i do czego służyło telefoniczne "wyjście na miasto"? Ano np. do zamawiania pizzy..albo do zamawiania piosenek i pozdrawianiu kumpli poprzez fale eteru miejscowego radia "el" ( tak to radio się chyba nazywało)... Wszystko ładnie i pięknie tylko to radio było dosyć popularne w Lesznie , więc i z słuchalnością nie było problemu....Słuchała go także kadra...i np. dowódca jednostki. Nie będę krył że proceder "kaloryferowania" telefonu był tępiony niemiłosiernie ...i piętnowany publicznie :wink:
Pewnego razu na poniedziałkowym apelu dowódca jednostki publicznie piętnował nielegalnego klienta sieci telefonicznej....
Nazwiska delikwenta nie podał , a sprawa ustalenia jego tożsamości była bardzo prosta....Dowódca nadmienił że ów żołnierz pozdrawiając żołnierzy Baterii Technicznej strasznie się jąkał ...a w całym pułku był tylko jeden żołnierz cierpiący na tego rodzaju przypadłość :lol:
P.S. "kaloryferowanie" powodowało uszkadzanie się mikrofonu. Co jakiś czas szef baterii podchodził do stolika podoficera dyżurnego odkręcał plastik z słuchawki telefonicznej i sprawdzał jakość mikrofonu...Jak była uszkodzona to "pedef" miał pecha...najpierw dostawał po przyjacielsku w łeb od szefa :wink: ...a później podczas dnia płacenia żołdu , jego pobory zostały uszczuplane o wartość nowego mikrofonu słuchawki telefonicznej..


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 14 lipca 2009 08:11:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17274
Skąd: Poznań
Straż pożarna - :-D uśmiałem się!

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 14 lipca 2009 23:01:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
....zapamiętane migawki..
W grudziadzkiej jednostce zorganizowano turniej pięściarski..oczywiście nie dla żołnierzy , a były to zawody juniorskie rangi jakiej niestety nie pamiętam. W zawodach uczestniczyli także zawodnicy z Grudziądza. Jednego pięściarza znałem..Był to przedstawiciel miejscowej chuliganerii , młodzieniec postury szczupłej i wyglądu nijakiego....Tego niepozornego chłopaka poznałem pełniąc służbę na miejscowym wojskowym stadionie. Chłopak jak wcześniej wspomniałem był szczupłej postury wyglądu raczej niebokserskiego czyli lichawej budowy ciała o włosach a la 'bitels" i non stop z papierosem w ustach...tak na oko miał ze 16 lat..
Zawody odbywały się w wojskowej sali gimnastycznej dosyć pokaźnej z miejscem dla widowni....Zawody toczyły się od rana...W tłumie zawodników wypatrzyłem mego "znajomego"...Chłopak wyglądał na lekko speszonego ..Prócz lichej swej postury i stroju bokserskiego raczej amatorskiego prezentował się jak gośc znikąd... Wśród raczej zawodowej ferajny , bez swego "kołcza" zupełnie nie pasował do otaczającej go rzeczywistości.....Do czasu.... 8)
Gdy nadeszła kolej walki mego "znajomego" , widząc zawodnika warszawskiej Legii ubranego pięknie w strój firmy Adidas rozgrzewającego się intensywnie pod okiem doświadczonego trenera , na mym znajomym położyłem kreskę...Pomyślałem sobie..."Oj chłopie nie masz szans..adidas , trener , kask bokserski , dzikość w oczach warszawskiego boksera stawiały tego zawodnika w charakterze zwycięzcy i to takiego który walkę kończy raczej przed czasem...
No i rozpoczęła się ta straszna rzeż.....Była rzeż jak nic!
Zawodnik Legii pojechał prawym sierpem...przeciwnik unik...zawodnik Legii pojechał lewym sierpem...przeciwnik unik....i ni stąd ni zowąd "mój znajomy" wyprowadził piękny cios z tzw. "piwnicy" kładąc "lalusia" na deski...bo ja wiem..w 30 sekundzie! :shock:
Chłopaczek stał na tym ringu lekko speszony aczkolwiek zadowolony..Jego kompani także miejscowi młodzi chuligani klepali go po plecach po przyjacielsku , dumnie, z nieukrywaną satysfakcją...

P.S. Nigdy więcej nie oglądałem zawodów pięściarskich , bo obecny boks ...ten zawodowy oczywiście ...to sport barbarzyński jak dla mnie.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 15 lipca 2009 20:59:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
...świeta w wojsku...
Święta Bożego Narodzenia miałem szczęście spędzić w domu...
Boże jak ja się cieszyłem na wyjazd do domu...Nawet jako "stary żołnierz" rura mi miękła i już...Wszyscy niby tacy twardziele , a łza się w oku kręciła chłopakom jak sie dowiadywali że wigilia to będzie i owszem ale taka wojskowa bardziej...Święta Bożego Narodzenia jakoś zawsze tak dziwnie wpływają na ludzi..."Twardziele" miękną , ludzkie maski noszone przez cały rok są jakby na ten jeden dzień głęboko chowane ....no może nie głęboko ponieważ z ich założeniem następnego dnia nie ma raczej problemu :wink: ...ale trzeba przyznać że ludzie robią się w tym szczególnym dniu bardziej ludzcy i patrzą życzliwym okiem na swego bliźniego...
W jednostce wojskowej w Grudziądzu święta Bożego Narodzenia miał "przyjemność" spędzić mój kolega a można nawet powiedzieć że przyjaciel Marcin..Marcin ten szczególny dzień , czyli wigilijny wieczór spędzał na służbie na miejscowym stadionie. Służba na stadionie położonym nieopodal bloków mieszkalnych należała do pewnego rodzaju służb które określiłbym jako ....niepotrzebnych...Tam na prawdę nie było czego pilnowac....Jakiś budynek gospodarczy , betonowe trybuny , dwie bramki , trawa....Trawa?...ta też raczej nie ..bo wiadomo że zima to i szczelnie przykryta "białą kołderką"... :wink:
Dodatkową rzeczą która dyskwalifikowała tą służbę w oczach "elewów" było to że ta "pseudowarta" była pełniona samemu...Żołnierz , jego cień ...i paczka papierosów marki "Mocne"...Totalna beznadzieja...
No i memu przyjacielowi Marcinowi przyszło pełnic tą niepotrzebną nikomu służbę na miejscowym stadionie w wigilijny wieczór...
Chodził chłopak po tym stadionie w ten zimny wieczór zaglądając ludziom do okien i grzejąc swe dłonie papierosami marki "Mocne"...Sam jak ten kołek, w około pusto... żadnej żywej duszy....Smutno mu pewno było , bo wieczór to szczególny, myślami gdzieś tam błądził po tej swojej Łodzi...No smutek i nostalgia...Chodzi pali...pali chodzi...wtem ni stąd ni zowąd na jego "posterunku" pojawiła się starsza pani przynosząc mu szklankę gorącej herbaty....Pani mówi że mieszka w pobliskim bloku i prze okno widziała mego kolegę i chętnie zaprosiłaby Marcina do domu , ale rozumie że kolega nie moze ruszać się z miejsca więc przyniosła mu przynajmniej szklankę gorącej herbaty...Marcin się bardzo ucieszył a nawet i wzruszył...
Ot tak zwykła ludzka historia....
Ja to sobie zawsze tak myślę,ze człowiek z natury jest dobry...Wiem.... wiem że jestem naiwny i pewnie w tej naiwności dokończę dni swoich jednakże wolę oglądac ten świat przez taki właśnie pryzmat.... A czy od życia nigdy nie dostałem po dupie , a od tych dobrych ludzi po mordzie?.....Pewno że dostałem....bo niby czemu miałbym byc jakimś wyjątkiem... :wink: Ale "już tak mam" i na jakieś radykalne zmiany jest po prostu za późno... :wink:
Wracając do świątecznego tematu...
Święta Wielkiej Nocy spędzałem dwa razy w leszczyńskiej jednostce...Bardzo mile je wspominam , a to ze względu na obfitość dań na żołnierskich stołach... :D Szczególnie pamiętam te drugie... Na wielkanocnym stole znajdowało się wszystko to co znajdowało się na naszym "domowym" stole plus bonus w postaci babki świątecznej i innych ciast których to sposób nie było skonsumować , a które to po tym obfitym śniadaniu zostały zapakowane w serwetki i zaniesione do izb żołnierskich naszej baterii...

P.S. Nie wiem co mnie natchnęło dzisiaj z tymi świętami :roll: To może od tego ukropu jaki lał się dzisiaj z nieba? A może to już czas zakończyć ten żołnierski watek?...Oj chyba tak...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 16 lipca 2009 14:07:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 17:08:21
Posty: 6017
Skąd: przychodzi, tego nie wie nikt
WUKA70 pisze:
To może od tego ukropu jaki lał się dzisiaj z nieba? A może to już czas zakończyć ten żołnierski watek?...Oj chyba tak...

Oj, chyba nie! Zwłaszcza jak masz dalej pisać tak ciekawie jak do tej pory.
Ta historia z wartą i herbatą taka zwykła, ale piękna zarazem.. Nie dziwie się, że kolega się wzruszył, pewnie miałbym to samo.

_________________
www.dtrecords.pl - Dobry Towar Records (Spirit of 84, Malchus, cdn...)
www.backstageshop.pl - płyty, koszulki, książki, itd.

"Jak mamy tu coś zwojować skoro między jedną siatką, a drugą jest przerwa na piłkę?"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 16 lipca 2009 15:51:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
youzwa pisze:
WUKA70 napisał:
To może od tego ukropu jaki lał się dzisiaj z nieba? A może to już czas zakończyć ten żołnierski watek?...Oj chyba tak...

Oj, chyba nie!

..Oj Wojtek ....Wojtek...nie daj się prosi!...Plizzzzz... :lol:
No juz dobra...dobra... :wink: Cos tam jeszcze napiszę chyba.... :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 16 lipca 2009 20:22:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
WUKA70 pisze:
No juz dobra...dobra... Cos tam jeszcze napiszę chyba....

....kiedyś na "szkole" w Grudziądzu zafundowano nam szkolenie poligonowe przeciwchemiczne w nieopodal położonej miejscowości o dziwacznej trochę nazwie...Grupa...
Po pobraniu broni i ekwipunku zapakowano nas na samochody marki "Star" i zawieziono na ten poligon..Słyszeliśmy o tym poligonie niestworzone historie...Że przez tunel w płomieniach będziemy się czołgac i skakać jak cyrkowcy przez płonącą obręcz...tzn. jak zwierzęta cyrkowe...ale to przecież jest niewielka różnica :wink: Sobie pomyślałem, że to pewnie bujdy są , bo ten od paru już lat wolny kraj potrzebuje ludzi inteligentnych i sprawnych, a nie przyszłych rencistów z drugą grupą inwalidzką która nabyli wskutek oparzeń trzeciego stopnia podczas pełnienia ZSW... 8)
No i obręczy nie było..Był za to "lajcikowy" tor napalmowy...Naprawdę kiepski...."Płomienie" przygotowywał oficer w randze majora(?) , a na żartobliwe uwagi wojska ..."Eeeee panie majorze..kiepsko coś" wyraźnie ożywiony i podniecony, z głosem od tego podniecenia drżacym i zarazem podniesionym odpowiadał..."Ze dwadzieścia lat do tyłu to ja bym wam rozpalił....oj rozpaliłbym wam....!!!! " Wiec jak wspomniałem tor napalmowy był swoją parodią , ale to i może dobrze ponieważ wojsko nie zrobiło sobie krzywdy.
Kulminacyjnym jak dla mnie punktem szkolenia przeciwchemicznego było wejście do namiotu ,w którym to rzekomo rozpylono gaz o skutkach wymiotnych..Do namiotu wojsko na sygnał oficera prowadzącego szkolenie udawało się w maskach przeciwgazowych....
Jak przyszła moja kolej to najpierw zajrzałem do środka tego namiotu...patrzę , patrzę a gazu nie widzę... ...No to jak go nie widzę to pewnie go tam nie ma...a jak go nie ma to po co mi maska...Patrzę ...oficera który prowadził te szkolenie nie ma więc
pakuję się do tego namiotu siadam na ławeczce ( bo tam była ławeczka i kazali na niej siadac)...i tak sobie siedzę i nic....Bujda pomyslałem...
Po "namiocie" zapakowano nas z powrotem na samochody. I tak siedząc sobie na samochodowej ławeczce dziwne rzeczy zaczęły się dziac z moim organizmem...Poty jakieś zimne mi wyskoczyły i chciał także wyskoczyć paw lecz gada zdusiłem , a pusty żołądek w tym momencie był raczej moim sprzymierzeńcem niźli wrogiem :wink:
Po przyjeździe na jednostkę wyskoczyłem z samochodu a moje drżące nogi spocona twarz i paw który pragnął jednak pokazać swe oblicze ...wszystkie te dolegliwości razem i z osobna dowodziły że w wojskowym namiocie jednak był gaz...
P.S. Do karty kar i wyróżnień wpisano mi...wyróżnienie za wzorowy udział w szkoleniu przeciwchemicznym :lol: Pośmiertnie prawie! :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 17 lipca 2009 10:47:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24329
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
WUKA70 pisze:
w nieopodal położonej miejscowości o dziwacznej trochę nazwie...Grupa...

Mój kumpel był tam w wojsku. Przychodzi, melduje się, wpisują go do ewidencji itp. I pada pytanie:
- Naziwsko panieńskie matki?
- Grupa.
- Proszę sobie nie robić głupich dowcipów!
- Kiedy naprawdę...

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 17 lipca 2009 16:47:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
...z cyklu służby żołnierskie..
Pododdział alarmowy.....
Poważnie brzmi no nie..! Co może robic taki pododdział alarmowy?
Pododdział alarmowy w jednostce leszczynskiej wykonywał na prawdę poważne i pożyteczne zarazem zadanie...Na tradycyjnym "obieraku" obierał ziemniaki , marchewki , pietruszki ... słowem przygotowywał warzywa przeznaczone do przyrządzenia na obiad dnia następnego :wink:
Obierak to była super sprawa!....Zasadniczo na "obierak" chodziło tylko młode wojsko , "staremu" nie przysługiwało chodzenie na obierak...
A ja tam lubiłem chodzic do stółowkowej piwnicy i uczestniczyc w tych czynnościach nawet jako stary żołnierz.....Fajnie było...Wojsko wśród tych stert wszelakich warzyw wśród gęstego papierosowego dymu snuło opowieści czasem pewnie nieprawdopodobne , ale nie miało to w zasadzie najmniejszego znaczenia....Po prostu było miło...
Pododdział alarmowy w zasadzie był tylko wyposażony w maski przeciwgazowe i łopaty typu "saperka". Na wyposażeniu tej formacji był także telefon taki z przewodem na "szpulce"....Łopaty typu saperka przysługiwały oczywiście młodemu wojsku..Całość ekwipunku złożona była na bateryjnym korytarzu w rządku gęsiego i w zasadzie leżała tam na "sztukę" czyli tak żeby stwarzać pozory..Czego pozory..? Chyba jakiejś gotowości...A gotowości do czego..? Tego nikt nie wiedział... 8)
Oficer dyżurny jednostki żeby sprawdzić stan osobowy pododdzialu alarmowego organizował alarmy dla tej formacji..Alarm ten polegał na zabraniu tego naszego ekwipunku i udaniu się "biegusiem" pod okno dyżurki oficera dyżurnego...Jak oficer był leniwy to nawet nie wychodził z budynku i "dyrygował" nami oparty swym ciałem o parapet...Pododdział alarmowy składał się bodajże z 11 (?) osób . Wśród tych osób najważniejszą postacią był jego dowódca..Niebagatelną rolę w tej formacji odgrywał radiotelefonista , który na alarm przybywał ze swoim sprzętem. Jak oficer dyżurny był wymagający czyli upierdliwy wtedy kazał temu radiotelefoniście połączyc się z telefonem oficera dyżurnego zlokalizowanym......z 7 metrów dalej :wink: ...I powiem tak....Połączenie się radiotelefonisty z telefonem oficera dyżurnego graniczyło z cudem i z reguły nie udawało się :!:
Pododdział alarmowy był najbardziej "sztukancką" służbą w leszczyńskiej jednostce...Bo niby byłeś na służbie a tak w zasadzie jakby cię nie było...Normalny luzik...
P.S. Raz zdarzyło się że ta formacja została użyta do pomocy przy gaszeniu palących się lasów w okolicach Leszna , czyli prawdopodobnie została użyta zgodnie ze swoim przeznaczeniem... A poza tym to luzik...
Kartofle, marchew , buraki , kapusta , pietruszka i alarm... :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 19 lipca 2009 18:30:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
WUKA70 pisze:
...z cyklu służby żołnierskie..

..warta numer 1 to pikuś..no może nie taki całkiem pikuś ponieważ to warta na jednostce , a tam wiadomo...można się narazić na szykany kadry wojskowej lub też szykany wojska ZSW jakby się chciało pełnic tą wartę regulaminowo... Co ma robic wartownik jak widzi żołnierza np. przeskakującego przez płot...zatrzymać , obezwładnić , powiadomić dowódcę warty o zaistniałym zdarzeniu....? Nigdy!...ma tak skierować swą głowę aby wzrokiem nie obejmować tego zdarzenia...czyli zwyczajnie obrócić sie na pięcie i udawać że nic się nie widzi! 8) :wink:
No i jeszcze na warcie numer 1 ten "ancel"...Sodoma i Gomora... :wink:

....no ale warta numer 2, to wyzwanie dla prawdziwego człowieka żądnego mocnych wrażeń...
Warta numer 2 to dosyc nietypowa warta , może nawet sama warta nie lecz jej posterunki. Posterunki nietypowe..jak najbardziej. To nie posterunek rodzaju "od drzewa do drzewa" a marsz "obwodnicą" obiektu wojskowego pomiędzy dwoma siatkami....Jedna siatka okalająca obiekt, wartownik w środku na "alejce" i druga siatka okalająca wartownika i obiekt...W zasadzie to prawie jak na torze żużlowym jeśli chodzi o kierunek przemieszczania się...czyli zawsze w lewo.. :wink:
Na obwodnicy znajdowały się non stop trzy osoby...Na obwodnicę wartownicy zostali wpuszczani w sposób następujący...: pierwszy wartownik :arrow: po dwudziestu minutach drugi wartownik :arrow: po dwudziestu minutach trzeci wartownik. Wyruszenie pierwszego wartownika wiązało się z powrotem pierwszego wartownika poprzedniej zmiany i analogicznie z powrotami drugiego i trzeciego wartownika poprzedniej zmiany.Podczas jednej zmiany wartownik pokonywał trasę dwukrotnie. Jedne okrążenie trwało godzinę , a swą obecnosc na obwodnicy wartownik zaznaczał poprzez naciśnięcie w odstępach 5 minutowych guziczków sygnalizujacych . W pomieszczeniu dowódcy warty znajdowała się tablica na której to było widac święcące się pozycje w której znajduje sie wartownik. Przycisków tych było 12....12 x 5 minut daję nam godzinę "jak w pysk strzelił"...Chodzenie po obwodnicy było dosyć męczące ponieważ obiekt nie był mikry, a powiedziałbym że nawet wielgachny to i parę kilometrów w czasie takiej jednej warty trzeba było zrobić... Warta w dzień to był pikuś...Ale za to nocą.... :wink: Młodemu wojsku podczas takiego nocnego obchodu jakby bardziej wyczulają się zmysły a w szczególności zmysł słuchu :wink: Dodatkowo zaczyna pracować wyobraźnia i w ten oto sposób młody żołnierz w tych wszystkich krzakach , krzaczkach , trawach , zagajnikach widzi......no co on tam może widzieć jak ciemno jest przecież jak w "dupie u murzyna"? :lol:
No właśnie nie wie co widzi a ta jego nieświadomośc powoduje jeszcze większy lęk a w związku z tym drżenie rąk , nóg , przyspieszony oddech , przyśpieszoną akcję serca.....słowem ..adrenalina..
Z czasem człowiek będąc któryś juz tam raz na tej warcie z dźwięków wydobywających sie gdzieś obok nie robił sobie już nic....Ale jako "młodzież".... :wink: Na trasie "obwodnicy" tuż a płotem zlokalizowane były mosty pontonowe...Pontonowe to nie znaczy że były one z gumy..Były to metalowe konstrukcje na przyczepach znajdujące się tam "od zawsze" i służyły raczej za trapy...Jeżeli takie "ustrojstwo" za dnia "wylegując się na słoneczku" nagrzeje się to podczas nastania zmroku i ochłodzenia się powietrza wydaje dziwne dźwięki...dźwięki jakby łamania się , piszczenia....piiiiiiiiiiiichtrasss (onomatopeicznie) i takie tam różne..Podczas pierwszych "służb" na dwójeczce ( a przecież pisałem kiedyś że z warty ostałem cofnięty jako zbyt nerwowy...lecz z "braku laku" żołnierza nerwowego można uznac za żołnierza mniej nerwowego i posłać go w bój czyli do pełnienie służby wartowniczej.... 8) ) zmysł słuchu był u mnie bardzo wyczulony jak u jakiegoś zwierza dzikiego...O apropos zwierza dzikiego....Podchodziły na odległość paru metrów od płotu zewnętrznego te sareki i koziołki oraz dziki....Koziołka widziałem a dzik chrumknął w pobliskich krzakach ( oczywiście za ogrodzeniem) powodując u mnie lekkie przerażenie i podświadome wymuszając na mnie ruch jednostajnie przyspieszony... :lol: ..Bo wiecie jak to Kargul z Pawlakiem chodzili po lesie z pastowanym kabanem i ostrzegali co to może zrobic zdenerwowana locha... :wink: No to jak wspomniałem szybko się oddaliłem z tego miejsca grozy...
Na wartę przywożono nam posiłki z jednostki a więc kolację śniadanie i obiad...I przypomniał mi się taki incydent...Jak dla mnie śmieszny , a dla głównego aktora tegoż incydentu pewnie mniej....chociaż pewnie jest nieświadom tegoż i takim pewnie pozostanie , no chyba że przeczyta powyższego posta lecz nie sądzę ponieważ dowódca warty numer 2 w randze ...a nie powiem w jakiej randze , żeby ów wojskowy nie był zidentyfikowany....nie wygladał na miłośnika twórczości zepołu Armia , w związku ztym pewnie tytaj nigdy nie zaglądnie.. :wink:
A więc...
Pewnego razu przywieziono kolację na która było "białe szaleństwo" czyli ser twarogowy z cebulką , chleb , masło i herbata...Posiłki te były przywożone w termosach oraz w "lotni"....Lotnia to był taki aluminiowy pojemnik w kształcie walizki . W lotni przeważnie był chleb oraz masło w pojemnikach ( masło roślinne). Zadaniem młodego wojska byo rozdzielenie posiłków na ilość porcji odpowiadającym ilości osób przebywających na warcie....Czyli jedna porcja na jednego "ludzia" w a więc zasadniczo bardzo prosta czynność...Chyba że... 8) Chyba że o kims się zapomniało....
Siedzimy sobie przy stole "wtranżalamy" kolacyjkę , jako że przyszliśmy z posterunku ostatni, wiec jako ostatni kończymy swoje porcje . Niektórzy swoje niedojedzone dosyć spore porcje wyrzucają do kosza na śmieci znajdującego się w wartowni .Młodzi przygotowuja lotnię i termosy do zdania...No i tak wszyscy syci i zadowoleni siedzimy i ...no właśnie nie wszyscy... W drzwiach dowódcy warty ukazuje się ów i stawia pytanie po którym wpadamy w lekki popłoch i konsternację....Pyta ..."O czyżby już kolację przywieźli ?" .... i ciągnie dalej ...." Ooooo a co tam dobrego dzisiaj dają...?"....No "białe szaleństwo dzisiaj jest panie oficerze ( a nie powiem w jakiej randze , że by ów wojskowy nie był zidentyfikowany....) ...zaraz panu ktoś poda porcję..." No i co trzeba było zrobić...? Ano trzeba było tego serka wyciągnąć trochę z miejsca do którego trafił jego naddatek....Wiem , wiem że to było paskudne i niegodne....Ale cóż było zrobić..Gorzej jakby chłop poszedł spac głodny i zarazem zły na nas....Taki trochę niesmaczny incydent...
P.S. Pamiętam jeszcze jeden "incydent kulinarny nieświadomy....."
Stary żołnierz mówi do młodego..."Słuchaj ..idż do mojej "kanciapy" tam w butelce jest woda w puszce herbata obok leży grzałka zrób mi herbaty...
Grzegorz idzie do "kanciapy" patrzy jest butelka z cieczą , herbata i grzałka...Wlewa ciecz do garnuszka wsadza do niej grzałkę , grzałkę wsadza do gniazdka....a tu kurna za parę sekund ciecz w garnuszku zaczyna wrzec..... :shock: Trochę zdziwiony wyciąga grzałkę z gniazdka , do szklanki wsypuje herbaty i zalewa cieczą wsypaną wcześniej herbatę...Tak przyrządzony napój zanosi staremu...Stary zadowolony kładzie napój na świetlicowym stoliku , Grzegorz odchodzi ze świetlicy....a tu naraz słyszy wrzask......Ludzieeeee , ludzieeeee ...młody swojego "dziadka " chciał otruc.....!!!... A co sie stało...?.....No widzicie "dziadka chciał " otruć....młody chodż no tutaj...Gdzie ty chłopie masz nos?....Zalałeś mi herbatę ...rozpuszczalnikiem!!!! :lol:
No i Grzegorz już miał spokój z robieniem herbat starszemu wojsku...Chyba się chłopaki przestraszyli nie na żarty... :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 20 lipca 2009 20:16:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
...ancel czyli areszt...

Z reguły do aresztu wojsko trafiało za samowolne oddalenia i za alkohol...
W zasadzie za alkohol to najczęściej...
Pewnego razu w niedzielę z ancla wypuścili żołnierza 2 Baterii Startowej...Blondynek o twarzy amorka zupełnie nie wyglądał na amatora mocnych trunków....tzn. na takiego który lubi je nadużywać...Wiem że pozory mylą..Żołnierz ten którego imienia nie pamiętam z ancla został wypuszczony po śniadaniu.......by jedzenie obiadu celebrować już w celi naszego aresztu :wink: Góra trzy godziny wystarczyły aby ów człowiek o twarzy cherubina powrócił w miejsce z którego został rano wypuszczony ustanawiając swoisty rekord ,którego nikt nie pobił do końca mojego pobytu w leszczyńskiej jednostce... 8)
..samowolne oddalenie...
Kolega mój z tej samej baterii startowej ( nazwa pododdziału...) ziomal mój zresztą , w wojsku raczej człowiek niepokorny co to "kulom w postaci
regulaminu wojskowego się nie kłaniał" czyli człek krnąbrny ale honorowy postanowił udac się z wizytą do rodzinnej miejscowości przy okazji świąt Bożego Narodzenia. Na taką wizytę ze względu na jego zasługi przy "łamaniu regulaminu wojskowego" jego dowódca w randze majora oczywiście się nie zgodził..ale jak wcześniej wspomniałem on już to postanowił...No i poszedł do podoficera swojej baterii aby ten wydał mu mundur wyjściowy..Podoficer trochę się zdziwił , ale raczej nie protestował bo niby dlaczego, więc mundur koledze wydał...No i pojechał kolega na święta do Katowic...
Po powrocie nawet z tej "wyjściówki" się nie rozbierał i poszedł po "działę" do swojego dowódcy...Do raportu stawało się zawsze w mundurze wyjściowym...No i co..? ..Ancel..w jakim wymiarze nie pamiętam...
Muszę dodac że ów żołnierz nie był tam jakimś chuliganem i "wirachą"..Był normalnym spokojnym chłopakiem...Już w cywilu parę razy spotkałem go na meczu "Niebieskich", ale było to bardzo , bardzo dawno...

...prawdziwy areszt czyli więzienie...
Raz spotkałem się z czymś takim , a powodem tego wiezienia była dezercja. Chłopak uciekał kilka razy..Najpierw normalny ancel, później następnym razem ancel i groźby, następnie wyrok w "zawiasach"...a potem to już normalnie do więzienia. Przykro było i przecież bez sensu...
Zrobili to chyba na pokaz. Los tego młodego człowieka jest mi nie znany...


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 106 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 234 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group