Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest pt, 29 marca 2024 05:38:14

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 139 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 00:01:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 09 grudnia 2004 11:21:40
Posty: 5834
Cytat:
ćficzenia na drążku czy skok przez konia ?


drążek ! ale najlepsze ćwiczenie to po prostu wiszenie

dawno nie skakałem przez konia, ale pamiętam że w szkole równało się to ze stresem pod tytułem: a co jak nie doskoczę i z impetem przyfanzolę w klejnoty ? !


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 05:44:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2011 17:14:16
Posty: 6963
Fengari pisze:
nienawidziłam biegać

E, bieganie było spoko! W wieku 14 lat chodziłam nawet na SKS i dużo biegałam, choć cierpiałam na zadyszkę z powodu papierosów.
Stać na rękach to nie umiem do dziś. Za to kiedyś w domu często stałam na głowie, bo ćwiczyłam jogę i zależało mi na tym żeby wpaść w extazę i mówić językami. Rodzice nie mogli już tego wytrzymać. Godzinami siedziałam też po turecku na piecu kaflowym. Dziś młodzież nie ma już takich perspektyf. 8-)
Szczerze mówiąc to wogóle nie kojarzę drążka i musiałam go sobie wyguglać przed chwilą. Wydaje mi się że u nas w szkole drążek był prawnie zabroniony. Ćwiczyliśmy tylko na drabinkach a to akurat lubiłam.
Szkoda że w pracy nie ma wuefu, jak tak człowiek powspomina to widzi ile stracił.

Brzuszki i rowerek też były OK


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 06:48:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Facet od wuefu, cmokanie, siorbanie oraz kuń!


My w liceum mieliśmy wuefistę o nazwisku Jechorek. Wyglądał trochę jak Gimli z "Władcy Pierścieni", tyle że miał krótszą brodę i więcej łysiny na czaszce. Na pierwszej lekcji zebrał nas w sali gimnastycznej w dwuszeregu, patrzył na nas przez jakieś 30 sekund a potem zaczął krzyczeć! Nawet jak mówił coś neutralnego to tak jakby opieprzał. Krzyczał i krzyczał. To było tak fascynujące, że spore części tej przemowy sprzed ćwierćwiecza pamiętam do dziś. Na przykład (tylko wyobraźcie sobie natężony wrzask, odbijający się od tych wszystkich ścian sali):

-Jak komuś podczas zajęć odpadnie głowa, to co? Bierze tę głowę pod pachę i idzie sobie normalnie na jakąś fizykę czy chemię?! NIE!!! Przychodzi do mnie i ja podejmuję decyzję co dalej robić!
-Zajęcia rozpoczynają się od rozgrzewki! Dobra rozgrzewka zapewnia właściwe parametry, jak mawiali starożytni eee... Rosjanie. Wyraziłem się jasno?!

To był jego sposób na zapewnienie dyscypliny i posłuchu od samego początku. Pierwsze kilkanaście lekcji wyglądało faktycznie dość wzorcowo. Był koń :) , ćwiczenia dwutaktu (akurat bardzo pożyteczne, to w liceum nauczyłem się grać w kosza) i stanie na rękach, to akurat słabo mi wychodziło... No i pompki. 30 na tróję, 40 na czwórę, 50 na piątkę. Wtedy, po miesięcznym treningu, uzyskałem rekord życiowy - 41 prawidłowych pompek :D
A potem, jak zrealizował jakieś minimum programu, to stopniowo odpuścił... Rzucał nam piłkę i szedł do kantorka, przeważnie tam sobie drzemał a my łoiliśmy w kosza. Spoko gość w sumie.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 11:50:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21339
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Panowie od wuefu.... temat rzeka.

Pierwszy pan od wu-efu, który stanął na mojej drodze (a którego nazwiska, ani przydomku nadanego mu przez uczniów niestety nie pomnę), całkowicie minął się z powołaniem. Powinien być malarzem, poetą, albo ćwiczyć medytację w tybetańskim klasztorze - kraina łagodności na dwóch, lekko pałąkowatych nogach. No w każdym razie powinien robić coś, co nie ma absolutnie nic wspólnego z obcowaniem z bandą pryszczatych i rozwydrzonych wyrostków. Niestety owa banda szybko wyczuła żer rzucony jej w ofierze przez ministerstwo edukacji i zaczęła ten fakt niecnie wykorzystywać. Tak, to niestety w mojej szkole, a nie w Toruniu zainicjowano zwyczaj zakładania nauczycielowi kubła na śmieci na głowę. Różnica polegała na tym, że za moich szczenięcych lat nie było jeszcze telefonów komórkowych z funkcją nagrywania filmów i nikt tego (na szczeście) nie uwiecznił. Kariera tego pana wuefisty nie trwała długo. Skończyła się w momencie, kiedy doprowadzony do ostateczności znokautował jednego ze swoich najwiekszych ciemiężycieli. Między nami ten gnój całkowicie na to zasłużył (wiem, bo byłem świadkiem tej sceny), no ale jak wiadomo system edukacyjny nie popiera takich rozwiązań wychowawczych i pan od wu-efu przezstał być panem od wu-efu (przynajmniej w naszej szkole).

Na jego miejsce przyszedł pan Kwaśniewski (vel Kwaśniak). Bardzo wartościowy człowiek. Alkoholik... ale jednocześnie prawdziwy mistrz w swoim fachu. Nie dość, że udało mu się wprowadzić dyscyplinę i opanować tą bandę diabłów wcielonych (jakimi wtedy byliśmy) w ciągu jakiś 20 sekund, to jeszcze w przeciągu kilku miesięcy udało mu się uformować z tego niewdzięcznego budulca, drużynę siatkówki z prawdziwego zdarzenia. Żadnej tam miękkiej gry. Bloki, pady, krew i pot na parkiecie. Co więcej, zaczęliśmy startować w jakiś międzyszkolnych turniejach. Zacząło się od dzielnicowych, a skończyło na wojewódzkich, czy tam coś. Pamiętam, że jak raz "nie dałem z siebi wszystkiego" na jednym z meczów, to na najbliższej lekcji wf-u miałem okazję ćwiczyć pady bez ochraniaczy... bite 45 minut. Nigdy wcześniej, ani później nie zdarłem sobie tak kolan.
Bardzo ciepło wspominam pana Kwaśniewskiego... niestety zeszło się biedaczkowi, bo wylewu dostał. Pewnikiem przez tą gorzałę, którą walił na przerwach w swoim kantorku.

Skoro jesteśmy przy wu-efistach z epoki podstawówkowej, to muszę jeszcze wspomnieć o pani od wf-u, która co prawda nie prowadziła zajęć dla chłopaków, a dla dziewczyn, ale jej walory (nomen-omen) fizyczne przyczyniły się do tego, że w naszej budzie popularny na onczas hit Kazika "Spalam się", doczekał się przeróbki traktujacej nie o pani od angielskiego, a od wf-u. Wielki smutek zapanował w szkole (oczywiście pośród męskiej części uczniów), kiedy okazało się, że pani Jola (a jakże!) jest w ciąży. Podejrzanym był pan od muzyki.

No i przechodzimy do szkoły średniej. W pierwszej i drugiej klasie LO trafiłem w ręce pana Omięckiego (vel Bawołka, vel Miękkiego) - człeka małego ciałem (w porywach 165 cm wzrostu), lecz wielkiego duchem - nauczyciela starej daty. Tak starej, że uczył wuefu jeszcze mojego tatę i mojego ojca chrzestnego. Już na pierwszej lekcji, wyczutując listę zatrzymał się przy moim nazwisku i mówi: "Wrzosek? Czy ja przypadkiem nie uczyłem twojego starszego brata", ja na to, że to absolutnie niemożliwe, bom jedynak, a on na to z nagłym olśnieniem: "A! Tatę!". Znaczy, byłem ugotowany.
Pan Omięcki miał zasady i twardo się ich trzymał. Na każde zajęcia trzeba było mieć przygotowany strój. Mógł być w dowolnym kolorze pod tym wszakże warunkiem, że koszulka była biała, a spodenki czerwone. Przybycie ze strojem w innej kolorystyce było równoznaczne z nieprzygotowaniem się do lekcji. I żadnego tam "macie tu chłopcy piłeczkę i sobie pograjcie". Plan był realizowany sumiennie punkt po punkcie. Drabinki, pompki, brzuszki, stanie na rękach, skrzynia, koń, bieg na 60m i na kilometr, piłka lekarska, dwutakt, serw etc.
Poza tężyzną fizyczną pan Omięcki kształtował także nasze zachowanie. Do dziś pamiętam burę jakiej nam udzielił, kiedy zauważył (my niestety wtedy go nie zauważylismy), że jadąc autobusem w drodze ze szkoły do domu zachowujemy się "nie dość powściągliwie" i tym samym "nie przynosimy chluby szkole, której tarcze mamy zaszczyt nosić" (to, że żaden z nas nie miał wtedy żadnej tarczy nie miało akurat najmniejszego znaczenia). Kiedy indziej przyłapał mnie na jaraniu szlugów w przebieralni. Zamiast bawić się w płomienne przemówienia, albo wydać mnie w ręce wyższej instancji, bez słowa postawił przede mna wiadro z wodą i wręczył mop, dodając jedynie, że mam nie ograniczać się jedynie do przebieralni i podłogę pod prysznicami tez mam umyć. Wreszcie, kiedyśmy już byli w czwartej klasie, zgodził się przyjąć na siebie niewdzięczną rolę nauczenia nas poloneza, który miał być przez nas odtańczony na studniówce.
Zdecydowanie najbardziej "archetypalny" i najbardziej "klasyczny" nauczyciel od wuefu jakiego miałem okazję poznać.

Zanim jednak pan Omięcki uczył nas poloneza, w międzyczasie nasza klasa została przekazana w ręce pana Góreckiego, który nie dość, że chodził do szkoły z moją mamą, to w dodatku był także kiedyś uczniem pana Omięckiego i w sumie był kontynuatorem jego szkoły nauczania :).
Niestety (albo na szczęście), moc w nim nie była tak silna jak w starym mistrzu i zapału do realizacji programu wystarczyło mu tylko na rok. Kiedyśmy już byli w czwartej klasie poluzował nam cugli i jak było ciepło graliśmy w nogę na boisku, a kiedy aura nie dopisywała rżnęliśmy w kosza na sali.

Ostatnią z osób kształtującą moją tężyznę fizyczną w ramach programu przygotowanego przez MEN, był trener boksu, którą to dyscyplinę ćwiczyłem na studiach. Tu podkreślam - trener nie nauczyciel. Tak jak bowiem w/w p. Omięcki był klasycznym "nauczycielem WF-u", tak ten jegomość (którego nazwisko też wyleciało mi z pamięci), był "klasycznym trenerem boksu". Mały, ale za to kwadratowy, z ochrypnietym głosem i fryzurą na jeża. Pomimo, że sumiennie starał się nam wykładać tajniki sztuki pięściarskiej, to widać było, że my, wątłe studenciaki śmiertelnie go nudzimy i że nawet lekko pogardza samym sobą za to, że robi to co robi. Mimo to, ożywiał się czasem i błysk ekscytacji pojawiał się w jego oczach, kiedy podczas treningowych sparingów jeden drugiego trafił zbyt dobrze i nagle leniwe machanie rękami udające ciosy i bloki, zaczynało układać się do prawdziwej walki, zaś głupawe uśmieszki na gębach, przemieniały się w zawzięty grymas. Tak, kiedy atmosfera gęstniała i zapach krwi prawie było czuć w powietrzu nasz trener patrzył na nas znacznie łaskawszym okiem.

O! I to by było na tyle.

Czas najwyższy odpowiedzieć na pytanie elronda.

elrond pisze:
pan od wuefu czy pani od wuefu ?


Pani Jolu, jak byśmy mogli o pani zapomnieć. :laska

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Ostatnio zmieniony wt, 24 kwietnia 2012 12:09:48 przez Pet, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 12:08:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 09:03:24
Posty: 17986
elrond pisze:
ćficzenia na drążku czy skok przez konia ?
..kuń! :) W wojsku pokazano mi jak się trzeba podciągać na drążku..myślałem że umiem..podciągnąłem się 3 razy i zdechłem :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 12:50:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
:shock: co za wspomnienia, chłłłoopaki! :piwo:

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 15:07:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
arasek pisze:
Rzucał nam piłkę i szedł do kantorka


Pet pisze:
w swoim kantorku.

kultowe miejsce :D

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 15:10:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
elrond pisze:
kultowe miejsce

w kantorkach nie było okien, w zamian był zapach

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 15:53:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 09:03:24
Posty: 17986
..w pierwszych klasach podstawówki, to wf był razem z dziewczętami..No to nuda była ...jakieś szarfy, dwa ognie, fikołki , koziołki..ale generalnie był to mój ulubiony przedmiot, bo niepotrzebne było do tego myślenie.
Później jak już zostali sami chłopcy, to mieliśmy pana od wuefu. Pan miał problem alkoholowy i w zasadzie nikomu to by nie przeszkadzało..tylko lekcje wuefu zaczynaliśmy od tzw. "godziny zerowej"..czyli o godzinie 7:10..no a o tej porze to pan od wuefu dochodził jeszcze do siebie i godzina grania w piłkę nam uciekała. W szkole mieliśmy salę gimnastyczną , ale jak była pogoda to gnali nas na szkolny asfalt. To nie był równy asfalt, a z jego powierzchni wystawały kamienie. Mam pamiątkę po tych kamieniach na kolanie..spoglądam na kolanko ..są dwie szramy w poprzek sprzed ponad 30 lat.. :wink: W szóstej klasie wygnali nas do innej szkoły. Tam były panie wuefistki..
Pet pisze:
Pani Jolu, jak byśmy mogli o pani zapomnieć. :laska

..żadna z pań nie miała na imię Jola, ale to nie ma najmniejszego znaczenia :wink:
W szkole podstawowej numer 8, była sala gimnastyczna, nie było natomiast boiska szkolnego. Był taki ziemny łysy plac , na którym graliśmy w piłkę..bramki to były poustawiane kamienie. W piłkę czasami grały z nami dziewczyny i nawet im to wychodziło..
Szkoła nr. 8 była nową szkołą w sensie jednostki organizacyjnej, była natomiast starą szkołą w sensie budynku. Była to dawniej szkoła górnicza i stan infrastruktury pozostawał wiele do życzenia.
Rok w rok odbywały się zawody sportowe o mistrzostwo miasta w przeróżnych dyscyplinach. Panie wuefistki były "ojcami założycielami" szkolnych drużyn w siatkówce, piłce nożnej, piłce ręcznej.
W piłce ręcznej zdobyliśmy 3 miejsce w mieście, a pan który nam sędziował po zawodach zaproponował nam abyśmy zapisali się do sekcji handballu która działała w naszym mieście..ale myśmy przecież już grali zawodniczo w piłkę nożną.
W mistrzostwach miasta w siatkówce zdobyliśmy także 3 miejsce. Grałem w jednym meczu i zepsułem 10 piłek z rzędu :) ..ale zostałem brązowym medalistą w tych rozgrywkach. Pamiętam nagrodę rzeczową..Była to paskudna saszetka z paskiem koloru białego ,wykonana z grubej ceraty i zamykana na zamek błyskawiczny..Koszmar! Nasze panie wuefistki były także "ojcami założycielami" szkolnej drużyny pływackiej i szkolnej drużyny lekkoatletycznej..Nabór do tej pierwszej był na zasadzie..Słuchaj..czy umiesz pływać? :) ..wstyd się było przyznać, że pływanie opanowałem w stopniu takim, że gdy zostanę wrzucony do wody to nie utopię się..no ale twierdząco i z pełnym przekonaniem powiedziałem że oczywiście..umiem pływać! :) Na mistrzostwach miasta prawie bym się utopił , ale basen był zbyt płytki, to jak się zmęczyłem to do "mety" szedłem sobie po dnie i machałem rączkami symulując pływanie..Zresztą nie ja jeden tak "pływałem" :)
O zawodach lekkoatletycznych nie będę wspominał, bo nie ma sensu..Bywało tak ,że na stadionie w sztafecie ostatni zawodnik był dublowany :) To samo było w biegach przełajowych..też jakaś sztafeta..Jak przyszło do ostatniej zmiany pan który puszczał start, powiedział że ostatni zawodnik nie musi już biegnąc.
W szkole średniej był pan wuefista. Był to trener piłki ręcznej drużyny ze Świętochłowic i I sekretarz szkolnej organizacji PZPR. Pan wuefista prawie każdemu z uczniów proponował wstąpienie do sekcji handballu. Wstąpienia do partii nie proponował..proponował wstąpienie do ZSMP i jeszcze jednej organizacji , ale nie będę o niej pisał, bo nikt o takim czymś nie słyszał i pewnie by nie uwierzył..
Szkoła nie posiadała sali gimnastycznej, a zajęcia odbywały się głównie na szkolnym asfalcie. Po pierwszych zajęciach czyli po grze w piłkę nożna po lecjii wuefu szliśmy w parę osób do...pobliskiej przychodni zrobić sobie zastrzyk przeciw tężcowi...to po kontakcie z asfaltem :)
Jak nie było sprzyjających warunków atmosferycznych, to wuef mieliśmy w sali która udawała salę gimnastyczną..Było to na poziomie "zero"..czyli tak jakby w piwnicy..tylko że były tam okna..Co może się stać jak w pomieszczeniu typu pseudo sala gimnastyczna biega 22 paru młodych mężczyzn i jest strasznie gorąco i duszno..i śmierdzi..? :) Ano można przynajmniej zasłabnąć..I takoż mi się raz zdarzyło..
Pan wuefista gnał nas też na pobliski stadion na jakieś tam biegi. Lekcja wuefu była pierwszą lekcją dnia i widziałem jak reaguje organizm na zbyt duży wysiłek o tak wczesnej porze dnia..Ambitni biegli przodem..mniej ambitni na końcu 8-) Mniej ambitni przebiegali linię mety i ukradkiem udawali się na fajeczkę...a ambitni przebiegając linie mety i rzygali..
W bodajże 4 klasie zorganizowano nam basen..Też jakoś na 7 rano..Wcześnie ale fajnie..Nie wiedziałem ,że wielu moich kolegów i jedna koleżanka doskonale pływają..A ja..? A ja , tak żeby się nie utopić , gdy do wody wpadnę :wink:

..no i zeby było w temacie..

lekcje przysposobienia obronnego czy lekcje zajęc praktyczno technicznych? :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 16:15:06 
wuka pisze:
i jeszcze jednej organizacji , ale nie będę o niej pisał, bo nikt o takim czymś nie słyszał i pewnie by nie uwierzył..

no teraz to już musisz napisać :)

ja już jestem z trochę za młodego pokolenia żeby odpowiedzieć na ostatnie pytanie. po tylko w liceum i było do bani, 'technika' wcześniej i też do bani. jedno co wyniosłam z tych lekcji to to, że chłopcy nawet w takim wieku okazywali się czasem bardzo mili i wystrugali za mnie elegancki breloczek czy co tam trzeba było :mrgreen:

a tak co do tego wf, którego się uczepiliście to ja tylko chciałabym się nauczyć pływać.


Ostatnio zmieniony wt, 24 kwietnia 2012 20:06:06 przez chewbacca, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 16:21:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 09:03:24
Posty: 17986
Karolina pisze:
no teraz to już musisz napisać

..młodzieżowa organizacja ORMO :)

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 17:28:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Hoho! :)

To ja sobie przypominam takiego wuefistę z podstawówki: w ogóle nie wyglądał na wuefmena - ot, starszy pan w marynareczce, spodniach z kantką... Mówił do nas tak "Chłopcy, ja bym wam chętnie dał piłeczkę od razu, ale rozumiecie, nie mogę - dyrekcja. Musimy zrobić chwilę rozgrzewki..." Widywaliśmy go pod balkonem jednej nauczycielki w domu nauczyciela. A wieść gminna niosła, że prowadził zeszycik, do którego wklejał zdjęcia rozebranych kobiet. Prawda czy nie, ale zainspirowało to jednego mojego kolegę, żeby też sobie taki założyć...

W pierwszej klasie liceum miałem za to pana od wuefu, którego do dziś dobrze wspominam - w dodatku nieźle pamiętam co mówił o różnych ćwiczeniach. Był wielkim zwolennikiem naciągania różnych mięśni, zachęcał nas do tego, tłumaczył co powinniśmy odczuwać gdy naciągamy się prawidłowo. Uczulał tylko, żeby sobie jakiegoś mięśnia nie urwać. Przebojem więc stało się pytanie: "Panie profesorze, a co będzie jak komuś się przypadkowo urwie...?" :) Miał zasadę, że zajęcia zawsze na zewnątrz i czasem dawał nam wycisk, ale bardzo mi to odpowiadało. Czuło się, że ma to sens. I też, jak niektórzy wuefiści powyżej, dbał o prawidłowy strój. Zalecał, abyśmy nosili "dobrą uprząż", żeby koledze oka nie podbić gdy nam "się majtnie".

A co do samego pytania, oczywiście że Yola :laska

Oraz ZPT. Panowie od ZPT to chyba kolejna mocno specyficzna grupa. W podstawówce miałem takiego, którego każdy nazywał Termitem :) . Był wychowawcą kolegi. Kiedy na jakiś dzień dziecka szkoła zaserwowała zimną pepsi, to wydobył ze swego bogatego w sprzęty kantorka maszynkę elektryczną, garnek i podgrzewał napój, żeby się klasa nie poprzeziębiała...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 kwietnia 2012 19:19:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 09:03:24
Posty: 17986
antiwitek pisze:
Kiedy na jakiś dzień dziecka szkoła zaserwowała zimną pepsi, to wydobył ze swego bogatego w sprzęty kantorka maszynkę elektryczną, garnek i podgrzewał napój, żeby się klasa nie poprzeziębiała

:) :piwo:

_________________
..Ty się tym zajmij..


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 25 kwietnia 2012 09:58:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21339
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Pietruszka pisze:
co za wspomnienia, chłłłoopaki!



Czy sytuacja dojrzała już do tego, żeby wydzielić osobny wONtek pt. "Wspomnienia z kantorka"? :taaaaa:

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 25 kwietnia 2012 10:35:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 01 października 2007 21:19:21
Posty: 7606
Skąd: Kraków
Chyba tak... :/

_________________
Would you know my name, if I saw you in heaven ?

Mój kanał na YouTube, czyli klejenie modeli, ale nie tylko. :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 139 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group