...około godziny 12. wyruszamy Fordem w stronę Lublina... ruch niewielki, pogoda sprzyjająca (nie jest gorąco - to dobrze, ale dla osobistego przesądu zabieramy parasolkę, "aby nie padało")... w Lublinie odwiedzamy Riffa i Sfinksa (w tym pierwszym zaopatruję się w "niezniszczalny z dożywotnią gwarancją" kabel do gitary... w międzyczasie telefon od q51... i jesteśmy już ustawieni w okolicach sceny... przybywamy na próbę dźwięku, grają "Potop"... natenczas mój ulubiony kawałek z płyty... ale mimo to idę do namiotu obejrzeć płyty vinylowe... i po pewnym czasie spotykam Witka i Invi
...Po dosyć dobrej tureckiej kawie z mlekiem (!) wróciliśmy przed scenę... spotykamy Pietruszkę i Pablaka... a później Erkeja, Katrinix i Mikołaja! Ale dużo forumowiczów... i Panki
i rozpoczął się... Potop! Nie miałem porównania z żadnym z wcześniejszych koncertów, więc byłem trochę wolny od oczekiwań porównawczych... ustawiłem sobie kamerkę trochę daleko, ale zostawiając przywiązanie do rzeczy materialnych zostawiałem ją samej sobie i chodziłem poszukać brzmienia idealnego... i właśnie takie odkryłem bliżej sceny, gdzie niskie dźwięki przenikały i poruszały trzewia dogłębnie - niczym potężne stąpnięcia jakiegoś olbrzyma... bardzo mnie te dźwięki urzekły, ale także i pojawiła się dla mnie ta ukryta pod nieznanym językiem treść...
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej odwagi twórczej, jakby minimalizmu i... "bezlitosna fanfaro, czarodziejska sztalugo!!"...
Jak już pisałem o płycie: są to klimaty muzyczne, które są mi całkowicie obce: Trzaska? Jacaszek? Kim oni są? (tak sobie myślałem, przecież ja takich rzeczy nie słucham)... Ale właśnie! Są mistrzami w tym co robią i co popełnili na tej płycie... A koncert to jeszcze co najmniej trzy razy mocniejsze uderzenie... Choć i tak przecież to Elrond jest tym najmocniejszym spoiwem, które sprawiło, że płyta do tarła i do mnie, pod strzechę... No i płyta od soboty tym samym dociera do mnie jeszcze bardziej... Bo do tej pory to słuchałem jej tak raz na kilka dni i to raczej właśnie tak bardziej jako szukanie jakiś nieznanych dotychczas miejsc... a teraz w ciągu dnia tęsknię za tymi dźwiękami... i naprawdę duża zasługa tutaj tego koncertu... (warto by wydać taki koncert!)... jedyna wada to to, że czas minął prawie w mgnieniu oka... to już koniec? Płyta tak szybko się mi nie kończy!
Druga sprawa to wizualizacje... jak widać na zdjęciach - jednak były
(szok, jaki przeżyłem przeglądając i przygotowując foty wykonane przez Smoczycę i pojawiające się na zdjęciach oczy Godzilli, nie zdarza się aż tak często)...
...po koncercie bardzo fajnie spędzony czas z forumowiczami
świetnie było Was wszystkich zobaczyć!
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
