Posłuchałem sobie Stories tak dość uważnie...
Taka sobie ta płyta w całości. Dobra. Ale chciałbym więcej i myślę, że było tu potencjału na więcej. Za dużo utworów jest dla mnie zapychaczami dziur, a zwłaszcza całkiem dluga sekwencja na stronie A, czyli: Good Fortune, Place Called Home i One Line. Dla mnie to, bardzo przepraszam, ale takie radiowe pitolenie. Oczywiście na dobrym poziomie i na pewno nie w każdym radio
Ale są to dla mnie piosenki tyleż ładne, co przeciętne, pozbawione weny.
Nie do końca przekonują mnie też dwie ostatnie, Horses długie i mnie osobiście bardzo męczące, We Float tak sobie floatuje w powietrzu... może to i zgodne z tytułem, ale mało ekscytujące i równie długie. "Floating" Julee Cruisse z płyty Floating Into the Night też floatuje, ale jest w tym znacznie więcej wdzięku i takiego faktycznego unoszenia, i senności (w sensie czegoś onirycznego). Tutaj więcej mojej senności niż utworu
Ogółem:
Big Exit **** 1/4 mocne otwarcie, nie bardzo w moim stylu, ale robi wrażenie!
Good Fortune ***
Place ***
One Line ** 1/2
Beautiful Feeling **** 1/2 piękne i jak Gero kiedyś zauważył tchnące PRZESTRZENIĄ!
Whores Hustle... **** 1/2 równie dobre a zupełnie inne od poprzednika, wielka dynamika, dużo dźwięku - te dwa utwory to kulminacja płyty
This Mess We're In **** 1/4 bywa niestrawne, bywa poruszające, zależy od nastroju...
You Said Something *** 1/2 dobre no i tyle - jak dla mnie idealna średnia tej płyty
Kamikaze **** podobnie jak pierwszy utwór: nie moja stylistyka, ale robi wrażenie!
This Is Love **** bardzo solidna robota, chociaż błysku nie słyszę
Horses **1/2 rozumiem, że kogoś może to zachwycać, ale ja ledwo żyję
We Float *** jak wyżej...
Średnia z utworów wychodzi prawie równo trzy i pół i zupełnie zgadza się to z intuicyjną oceną, jaką bym wystawił. Nie dziwi mnie to, bo i płyta jako całość nie oferuje mi więcej, niż sumę wartości swoich piosenek.
Na pewno nie tak będzie przy White Chalk, którą spróbuję ocenić niebawem - tam właśnie całość płyty mnie zachwyca, niezależnie nawet od tego, jakie będą oceny piosenek.
-------
White Chalk podoba mi się więc o niebo bardziej. Średnia z ocen wyjdzie nieco poniżej 4 i pół, ale tym razem jest ona zupełnie niereprezentatywna, ponieważ siłą tej płyty jest wytwarzana przez nią
aura i niezwykła wręcz spójność. Spójność nie oznacza jednak jednostajności - w ogóle nie mam tu wrażenia, że słucham wciąż tego samego utworu! Piosenki są bardzo podobnie zaaranżowane, cechuje je podobna delikatność i wrażliwość, ale każda rozgrywa się jakby w innym miejscu. Jedna w niewielkim pokoju, inna nocą gdzieś na dworze, inna na wietrze pod drzewem, inna w szeroko otwartej przestrzeni gór. Wszystkie są piękne
The Devil **** 1/2 nie będę się upierał, że otwarcie jest tu obiektywnie lepsze niż na Stories, ale z całą pewnością bardziej mi z nim po drodze, stąd ciut wyższa ocena. Dynamiczne rozpoczęcie a potem od razu wchodzi niespodziewanie wysoki i delikatny, jakby chwiejny głos wokalistki... przykuwa uwagę od pierwszego momentu. Refren wspaniały i trochę już więcej w nim mocy.
Dear Darkness **** 1/2 a czasem mi się zdaje ***** - przepiękne! Jest w tej piosence niezwykle dużo ciepła, ale i coś tęsknego co lekko i nienatarczywie dławi w gardle. Może na pięć gwiazdek za mało tu dla mnie poczucia pełni, ale wspaniała to rzecz.
Grow ***** a to już arcydzieło pełną gębą. O tej piosence powiedziałem, że rozgrywa się na wietrze, bo o ile to drzewo po prostu wynika z tekstu, o tyle wiatr ja w niej czuję wszędzie i wszechogarniająco. I jak mi ten fortepian jeździ po plecach ciarkami!
When Under Ether **** 1/4 Czwarta świetna piosenka pod rząd, ależ to płyta jest! Tutaj mamy pewne uspokojenie po wietrzystym i niepokojącym utworze poprzednim, ale jest w tym dużo godności! Może minimalnie mniej porusza ona mnie od pierwszych dwóch, ale nadal na granicy zachwytu.
White Chalk **** utwór tytułowy zaczyna dla mnie środkową, nieco mniej ekscytującą część płyty, tym niemniej i tak uważam go za badzo dobry. Brzmienie wokalu tu intrygujące - jakby zza ściany a może ze studni?
Broken Harp *** 1/2 jest to jedna z bardziej charakterystycznych piosenek na płycie, ale jej specyfika nie do końca do mnie trafia, za dużo tu klaustrofobii i czuję się nieswojo; powiedziałbym, że to najbardziej bjorkowaty utwór, i najbardziej awangardowy. Są jednak i tu momenty, które podobają mi się bardzo, więc ocena niższa niż trzy i pół być nie może.
Silence **** najpierw wydaje się, jakby było dalej tym samym utworem. Coś jednak nagle zaczyna się dziać w aranżacji i muzyce na płycie wraca powietrze. Bardzo lubię ten moment.
To Talk To You **** 1/2 najsmutniejszy może utwór na płycie, zdaje się, że mówi o tęsknocie za odeszłą babcią? Nie wiem, w teksty się nie wgryzałem, ale na pewno tęsknota i poczucie straty są w tej piosence dominujące, o czymkolwiek nie mówiłyby słowa. Bardzo poruszające.
Piano ***** i tu o tęsknocie, ale jakiejś innej, mniej przygaszonej, przeciwnie - krzyczącej porywem serca, rozdzierającej, ale nie tylko cierpieniem, również żarem a może i energią. Bardzo romantyczna wydaje mi się ta piosenka, choć tu już kompletnie nie wiem, o czym słowa oprócz "oh god I miss you". Porywa mię to do pięciu gwiazdek!
Departure - trudno dać tu ocenę, bo nie jest to tak naprawdę samodzielny utwór, samodzielnie byłby chyba mało interesujący. Za to umieszczony pomiędzy dwoma poruszającymi arcydziełami wydaje się wręcz niezbędny! I w swej cichości przecież bardzo ładny. Chyba więc gdybym musiał, to dałbym cztery gwiazdki.
Mountain ***** Na koniec zaś objawia się najlepszy utwór na płycie. Przestrzeń, która w nim jest, jest piękna, ale jednocześnie sprawia ból. Może to zmęczenie, może wzruszenie, które nie może znaleźć ujścia - znajduje je jednak na końcu we wstrząsającej wokalizie, która jest kulminacją płyty i jej zakończeniem.
To jedno z takich dzieło, że jak się skończy, to nie wiem, co zrobić... powiedzieć coś aż mi głupio, włączyć coś innego tym bardziej.
Całkiem często zaczynałem więc słuchać od nowa.