Octave ****
płyta bardzo nierówna. obok kilku perełek Justina, jednej Lodge'a i jednej Pindera całkiem przeciętne kompozycje bez których lepiej byłoby sie obejść. no ale.. nie zawsze może być idealnie ( i idealizm co do Zespołu zaczął mi tu przechodzić)
best song:
The day we meet again
best moment: John na początku
Survival (ale później też!!!) & początek TDWMA (gitara i odległe głosy)
Steppin' in a slide zone **** - bardzo mi się podoba początek (
) niestety, całość jest, mimo fajnej koncepcji (i, uwaga, kompozytora) nużąca tak że zdecydowanie lepiej wypada na koncertach. strasznie lubię też ten mini refrenik:
Standing in a slide zone
I could be steppin' through a time zone - bezsensowny ale za to jaki fajny zjaździk na zone
Under Moonshine ***- poza ilością fletu - tu nic mnie nie kręci. Ray się wyczerpał jakiś czas temu
Had to fall in love ****3/4 - ogromnie lubię wykonanie Soundrops, które jest dla mnie jeszcze lepsze od oryginału. tutaj klimat psuje nieco piszczenie zwłaszcza w tym miejscu
I heard the call
And in the mirror
plus za odległe harmonie, gitarę na początku i kojący głos
I'll be level with you **** - jestem ciekawa kto mu (Edge'owi) to napisał (Gero wie?) piosenka nawet nawet, a mi znowu podoba (prawie) największa wiocha - podskakiwanie na tytułowym wersie (chociaż bronić go mogą chórki) i progresje Pindera na końcu - rewelacja!
Driftwood ***** - nie mam żadnych zastrzeżeń, piękna piosenka Haywarda, która przynajmniej w odniesieniu do reszty utworów na tym albumie w pełni zasługuje na piątkę. ewentualnie można było podarować sobie ten saksofon, ale cała reszta jest tak typowa dla Moody Blues że aż się robi miło
Top rank suite ** - Gero, i to jest dla Ciebie najlepszy song na tej płycie??? dla mnie kompletna porażka, w stylu Songwritera. rozbawianie to nie w tym zespole, a przynajmniej nie w taki sposób. jedyna rzecz, która broni tego wymysłu Haywarda to poprzeczne zaśpiewania na
Can you tell me whyyyy
I'm your man **1/2 - kolejna słabizna Raya (mógłby więcej grać mniej komponować)
Survival ***** - piękna piosenka Johna (widzę te prześmiewcze uśmiechy
) szkoda, że tylko jedna na tym albumie. w końcu jakaś bogatsza uczuciowo kompozycja (hehe) chociaż rozumiem że nie-fanom Lodge'a może się nie podobać lub przemknąć koło ucha
One step into the light ***** - czy to Pinder na głównym wokalu? jeśli tak, to rewelacyjnie zaśpiewane jak na niego. i kompozycja bardzo dobra! najlepsze jest kiedy reszta dołącza z tyłu i robie się rozprzestrzenienie w wiele stron, tak jak to jeszcze wtedy potrafili
The day we meet again ***** - utwór, który z powodzeniem mógłby znaleźć się na Blue Jays (podobnie zresztą jak i Driftwood). wszystko jest w nim tak fantastyczne, że nie ma coś się rozpisywać, ale muszę wspomnieć przy okazji o przynajmniej równie dobrym wykonaniu Soundrops. po This Morning jest to mój ulubiony utwór na
Songs from venticles & thresholds zagrany i zaśpiewany z takim uczuciem i mocą wręcz porywającą! ostatnio znowu zasłuchałam się w ten album i po raz któryś muszę powtórzyć, że jestem pod wrażeniem wrażliwości muzycznej, dzięki której niemal każdy utwór (a na pewno wszystkie MB) jest zagrany z jednej strony z pierwiastkiem oryginału a z drugiej z powalającą świeżością... amazing!!! jeśli powiem, że w tym zwłaszcza utworze, na
Thresholds słyszę Haywarda to nie będzie dokładnie to o co mi chodzi, ale nie umiem lepiej tego wyrazić... w każdym razie cieszę się że Soundrops to nagrali