Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest pt, 24 maja 2024 14:40:32

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 328 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 22  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 27 września 2008 18:21:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
dzisiaj wybrałem się do Swarzędza drogą alternatywną, z Krzesin przez Szczepankowo, droga prowadziła przez jeden dość obszerny las i kilka pól

kilka razy próbowałem chodzić po lasach i polach ze słuchawkami na uszach i okazywało się to słabe

dzisiaj jednak - ponieważ dookoła nie było nikogo ludzkiego - postanowiłem chodzić z włączoną komórką-mptrójką w ręku

złożyły się na to dwie moje ulubione płyty Moody Blues, lecz trafieniem w dziesiątkę okazao się właśnie medium - dźwięk zdezelowany do mono z małego głośniczka, oddalający się i przybliżający ku rytmu kroków - SUPER! Okazało się że muzyka tego zespołu najlepiej dla mnie wypada na sposób syntetyczny, tak jak poznawałem ją w wieku młodocianym

z Children podobało mi sie wszystko - wreszcie zrozumiałem przesłanie piosenek I Never Thought... Mimo że jest to czarno na białym dopiero teraz pojęłem że to o życiu wiecznym: nigdy nie myślałem że dożyję setki... i potem nigdy nie myślałem że dożyję miliona... niby teologia mówi ze życie wieczne ni polega na niekończącym się przeżywaniu czasu lecz pozaczasowości, ale przecież w muzyce nie chodzi o doktrynalność, tylko o pewne intuicje... Eternity Road już w ogóle się w to wszystko świetnie wpisało i w to że niby koniec lata, a las nasycony zielonością i że zmienia mi się w życiu, a nawet Candle of Light nie zabrzmiało mi plastikowo, chociaż refren głupiutki jednak mącił radość... Pinder ze swoim waiting for rebirth, na tle domowo brzmiących drzew nie brzmiał wcale ezoterycznie, a Watching and Waiting znowu mnie oczarowao. Zdaję sobie sprawę że mało która muzyka nie zepsułaby mi pięknego południa w lesie, a ta nawet pomogła, super!

Jeszcze więcej radości przyniosło mi subsekwentne przesłuchanie Every Good Boya między kapusto i ziemniakami... Ta płyta (a myślałem że mi się przejadła!) jest wręcz stworzona do mixu mono - przede wszystkim otwarcie The Story In Your Eyes - atak i sprzężenie, prawie jak w trzecim refrenie Opowieści zimowej - i tym razem nie rozlazło się to pomiędzy słuchawkami tylko zabrzmiało po prostu ostro, choć nie gwałtownie. Our Guessing Game to w ogóle rewelacja, best moment wycieczki - po raz pierwszy usłyszałem główny wokal Thomasa w refrenie, co dodało tym harmoniom jeszcze większej piętrowości... Cymbałkom w Emily's Song, które normalnie kłują mnie w uszy, tym razem uszło płazem między rowami w Zalasewie i w ogóle - ten zespół prezentuje mimo wszystko - oczywiście w moich uszach - pewnego rodzaju constans: mimo że poszczególni muzycy starzeją się i robią z siebie nierzadko kretynów, niewątpliwie udało im się wtedy - mimochodem i nieświadomie - utrwalić na płytach pewien rodzaj wieczności

bardzo jestem wdzięczny

i pomyśleć, że - w odróżnieniu od Beatlesów, dla których zawsze punktem odniesienia i doniesienia dźwiękowego był mix mono - producent Tony Clarke zawsze celował głównie w mix stereo - piosenki Moody Blues są znane z doskonałej równowagi między lewym i prawym kanałem, no i wiele z tych barokowych smaczków jest rozrzuconych po krańcach spektrum... A jednak najlepiej mi jest ich słuchać monolitycznie, dziękuję za nieuwage ;)

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 27 września 2008 23:29:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25424
Gero pisze:
mimo że poszczególni muzycy starzeją się i robią z siebie nierzadko kretynów, niewątpliwie udało im się wtedy - mimochodem i nieświadomie - utrwalić na płytach pewien rodzaj wieczności

jakie świetne podsumowanie dorobku tego zespołu :!: :idea:

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 28 września 2008 06:02:59 
Crazy pisze:
jakie świetne podsumowanie dorobku tego zespołu

nie podsumowuj! chłopcy są w świetnej formie i chcą nagrać nową płytę w przyszłym roku. podobno przez ostatnie trzy lata nazbierało im się sporo nowego materiału. jestem pełna nadziei!
a na razie trwa trasa po Europie ( :( ) i przy tej okazji z jakiegoś wywiadu dowiedziałam się, że fani Moody Blues mają syndrom Mamonia :D
(chyba) John mówił, że mają nowe piosenki ale nie chcą grać ich teraz, zanim wyjdzie płyta. bo kiedyś tak zagrali i się nie sprawdziło (czyli że co, fani nie załapali czy jak?)

Gero, świetnie! chociaż ja nie wyobrażam sobie takiego słuchania (w ogóle czegokolwiek, ale szczególnie ich) w lesie czy gdzieś, w czasie spaceru. muzyka stawia mi często przed oczami piękne widoki i rzeczy ale żeby tak się wkradać w środek tego? (jak się w to wpisało One More Time to Live???)
chociaż prawdę mówiąc nie próbowałam jeszcze tak robić z Moody Blues :)
no i (dla mnie) to nie jest muzyka na jesień


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 października 2008 15:43:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
..od dwu dni mam fazę ma Moody...tak więc:
DAYS OF FUTURE PASSED *****
IN SEARH OF THE LOST HORD *****- przy czym na tej płycie znajduje sie mój ulubiony utwór moodych "Visions of paradise"
ON THE TRESHOLD OF A DREAM *****
TO OUR CHILDREN CHILDRENS CHILDREN *****
EVERY GOOD BOY DESERVES FAVOUR ****-
piękne ! :D

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 października 2008 16:08:41 
genialnie, same piątki! :D

tylko Every good boy coś nisko, a tam jest najgenialniejszy utwór muzyczny ever. jak Ci się podoba One more time to live?


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 października 2008 16:44:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
Karolina pisze:
jak Ci się podoba One more time to live?

..ładny , ale nie zaliczam go do ulubionych

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 25 listopada 2008 09:55:20 
KEYS OF THE KINGDOM ****-
best song: Lean on me
best moment: w wersji red rocks

Nagrali to w roku, w którym się urodziłam ( :( ). Można się dalej czepiać że za dużo w tym osiemdziesiony ale mnie tutaj to zbytnio nie razi. Zresztą jest to album którego w całości słucham raczej rzadko.


Say it with love ****1/2 - fajne rozpoczęcie, niezły tekst i całość zagrana z powerem tak że trudno się do czegoś konkretnego przyczepić. lubię to, ale...

Bless the wings ***** - świetny numer Haywarda, bez wątpienia najlepszy jego na tej płycie. rewelacyjnie zaśpiewany i zgitarrowany. brawo!

Is this heaven? **** - gdyby nie ten refren byłoby gorzej. na dłuższą metę monotonne ale akurat tutaj nie przeszkazda mi to specjalnie

Say what you mean ***1/2 - początek straszny! wydaje się, że to dopisek do innej strony życia... mimo to podoba mi się główny motyw, taki niepokojący. zwrotki za to monotonne i przydługie tak że całość się nuży. dodatkowy minus za głupie przeszkadzajki i niepotrzebną część drugą (jejejejeje, Hay po cholerę to :( )

Lean on me ****** - wersja z Red Rocks, ew. inne koncerty z tych lat. płyta ****1/2
hehehe, obawiam się że raczej nikt moich zachwytów w tym miejscu nie podziela ale dla mnie to numer dwa jeśli chodzi o piosenki Lodge'a w ogóle. niestety, wersja płytowa została zjechana przez beznadziejne umpapa kibordowe (mam winić za to Moraza czy kogoś innego?) i czar (prawie) pryska...

Hope & Pray ***1/2 - kolejny przeciętniak, którego fajnie się słucha ale nie pamięta. dzisiaj mnie nie rusza

Shadows on the wall ***** - no, świetnie John! można się przyczepiać do klimatu ciągle osiemdziesioowego ale zaśpiewane jest w końcu tak, jak (mi) trzeba. dla Gera pewnie za długie ;) szkoda, że w trakcie mało się dzieje ale z wiadomych powodów mnie to zbytnio nie razi. kobiece chórki wypad, za to fajne momenty całkiem solo i te załamania głosu w niektórych miejsach, ach! och!

Once is enough ***3/4 - w innym miejscu płyty byłoby bardziej okey a tak... gitara najostrzejsza w życiu, a z całej tej agresji przebija się raptem w środku króciutka chwila ukojenia. ten akurat numer mogli skrócić o połowę i nic by się nie stało

Celtic Sonant ****- całkiem niezły wymysł Raya (jak to dobrze, kiedy był :( ) trochę bezsensowny początek z gadaniem, można było odpuścić. w ogóle jest to numer w klimacie jego solowych płyt czyli dobrze ale generalnie bez jaj

Magic ****3/4 - jeden z lepszych utworów wśród długich przeciętniaków. bardzo słychać że to Lodge, chociaż muszę przyznać że jakoś nieszczególnie porywający w tym momencie. (cholera, muszę się dzisiaj wszędzie do czegoś przyczepić :? )

Never blame the rainbow for the rain **** - niezły utwór Jus'a ze śmiesznym tekstem (ale trzeba przyznać OBIEKTYWNIE że mało który tekst na tej płycie nie jest śmieszny). mocne rozpoczęcie płyty, spokojne zakończenie. i do jakiego Królestwa wchodzimy??


Ostatnio zmieniony sob, 29 listopada 2008 21:53:55 przez chewbacca, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 25 listopada 2008 11:50:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
Karolina pisze:
Bless the wings ***** - świetny numer Haywarda, bez wątpienia najlepszy jego na tej płycie. rewelacyjnie zaśpiewany i zgitarrowany. brawo!


a jak Ci się podoba wersja z The Other Side of Red Rocks?

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 25 listopada 2008 22:07:55 
o, skoro tak to wersji płytowej powinnam uciąć pół gwiazdki albo nawet całą. na Red Rocks pozbawili tą piosenkę osiemdziesionowej otoczki, dodali orkiestrę (co jest już plusem jak wiadomo samym w sobie) i tak podoba mi się o wiele bardziej. no i widok śpiewającego Haywarda - bezcenny :D

zresztą, większość utworów z tego albumu podoba mi się bardziej na koncertach. nawet w okolicach '91 grali je zawsze trochę inaczej niż na płycie. mniej kiczu, więcej uczucia a jak jeszcze jakaś mini-orkiestra jest dodana to już w ogóle super.


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 26 listopada 2008 00:50:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
też tak myślę, szkoda tylko ze w koncertowym Bless The Wings chórek zepsuł chórki

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 29 listopada 2008 22:57:29 
Octave ****

płyta bardzo nierówna. obok kilku perełek Justina, jednej Lodge'a i jednej Pindera całkiem przeciętne kompozycje bez których lepiej byłoby sie obejść. no ale.. nie zawsze może być idealnie ( i idealizm co do Zespołu zaczął mi tu przechodzić)

best song: The day we meet again
best moment: John na początku Survival (ale później też!!!) & początek TDWMA (gitara i odległe głosy)

Steppin' in a slide zone **** - bardzo mi się podoba początek ( :oops: ) niestety, całość jest, mimo fajnej koncepcji (i, uwaga, kompozytora) nużąca tak że zdecydowanie lepiej wypada na koncertach. strasznie lubię też ten mini refrenik:
Standing in a slide zone
I could be steppin' through a time zone
- bezsensowny ale za to jaki fajny zjaździk na zone :)

Under Moonshine ***- poza ilością fletu - tu nic mnie nie kręci. Ray się wyczerpał jakiś czas temu

Had to fall in love ****3/4 - ogromnie lubię wykonanie Soundrops, które jest dla mnie jeszcze lepsze od oryginału. tutaj klimat psuje nieco piszczenie zwłaszcza w tym miejscu
I heard the call
And in the mirror

plus za odległe harmonie, gitarę na początku i kojący głos

I'll be level with you **** - jestem ciekawa kto mu (Edge'owi) to napisał (Gero wie?) piosenka nawet nawet, a mi znowu podoba (prawie) największa wiocha - podskakiwanie na tytułowym wersie (chociaż bronić go mogą chórki) i progresje Pindera na końcu - rewelacja!

Driftwood ***** - nie mam żadnych zastrzeżeń, piękna piosenka Haywarda, która przynajmniej w odniesieniu do reszty utworów na tym albumie w pełni zasługuje na piątkę. ewentualnie można było podarować sobie ten saksofon, ale cała reszta jest tak typowa dla Moody Blues że aż się robi miło :)

Top rank suite ** - Gero, i to jest dla Ciebie najlepszy song na tej płycie??? dla mnie kompletna porażka, w stylu Songwritera. rozbawianie to nie w tym zespole, a przynajmniej nie w taki sposób. jedyna rzecz, która broni tego wymysłu Haywarda to poprzeczne zaśpiewania na Can you tell me whyyyy

I'm your man **1/2 - kolejna słabizna Raya (mógłby więcej grać mniej komponować)

Survival ***** - piękna piosenka Johna (widzę te prześmiewcze uśmiechy ;) ) szkoda, że tylko jedna na tym albumie. w końcu jakaś bogatsza uczuciowo kompozycja (hehe) chociaż rozumiem że nie-fanom Lodge'a może się nie podobać lub przemknąć koło ucha

One step into the light ***** - czy to Pinder na głównym wokalu? jeśli tak, to rewelacyjnie zaśpiewane jak na niego. i kompozycja bardzo dobra! najlepsze jest kiedy reszta dołącza z tyłu i robie się rozprzestrzenienie w wiele stron, tak jak to jeszcze wtedy potrafili

The day we meet again ***** - utwór, który z powodzeniem mógłby znaleźć się na Blue Jays (podobnie zresztą jak i Driftwood). wszystko jest w nim tak fantastyczne, że nie ma coś się rozpisywać, ale muszę wspomnieć przy okazji o przynajmniej równie dobrym wykonaniu Soundrops. po This Morning jest to mój ulubiony utwór na Songs from venticles & thresholds zagrany i zaśpiewany z takim uczuciem i mocą wręcz porywającą! ostatnio znowu zasłuchałam się w ten album i po raz któryś muszę powtórzyć, że jestem pod wrażeniem wrażliwości muzycznej, dzięki której niemal każdy utwór (a na pewno wszystkie MB) jest zagrany z jednej strony z pierwiastkiem oryginału a z drugiej z powalającą świeżością... amazing!!! jeśli powiem, że w tym zwłaszcza utworze, na Thresholds słyszę Haywarda to nie będzie dokładnie to o co mi chodzi, ale nie umiem lepiej tego wyrazić... w każdym razie cieszę się że Soundrops to nagrali :)


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 29 listopada 2008 23:44:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
Karolina pisze:
I'm your man **1/2 - kolejna słabizna Raya (mógłby więcej grać mniej komponować)


hehe, ostatnio puszczałem to Crazy'emu i MAQowi - powiedziałem że dla mnie jest to numer na jedną gwiazdkę (i najgorszy własny numer Moody Blues, gorszy jest jedynie kower Time Is On My Side) i kazałem im znaleźć w tym utworze cokolwiek dobrego
; MAQ się generalnie uśmiał, a Crazy powiedział że może półtora gwiazdki jednak :) :) :)

ogólnie raczej zgoda, Top Rank Suite podoba mi się bo jest taka niespodziewana, rzeczywiście świetne chórki, natomiast strasznie irytują mnie saksofony w Driftwood, no i jednak Steppin' in the Slide Zone dla mnie zdecydowanie okropne, chociaż podobają mi się te masywne dolne wokale w refrenie, na szczęście powtórzyli to rozwiązanie w o wiele lepszym 22 000 Days

dziękuję za miłe słowa pod kierunkiem wykonania The Day We Meet Again, dobrze że to już dawno temu, bo wokalista Soundrops był wtedy na granicy pewnego obłędu :wink:, ale istotnie jestem zadowolony z tych chórków, i z tempa, bo dla mnie oryginał jest trochę za wolny i przez to upada pod własnym ciężarem
muszę i ja wrócić do gwiazdkowania płyt - teraz Every Good Boy!

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 30 listopada 2008 00:01:09 
no to idźmy na całość, rok 1988!

a, jeszcze najpierw taka uwaga co do płyt, które ostatnio opisuję. są oczywiście z tej drugiej kategorii więc oceny nie mogą być porównywalne z klasycznymi albumami. gwiazdki są też do bólu subiektywne i, jakby nie patrzeć, niektóre wyglądają trochę śmiesznie :)

Sur la mer ****1/2

best song: Want to be with you (jakżeby inaczej)
best moment: opadanie melodii I just want to be, want to be with you... i wejście Lodge'a w Breaking point

I know you're out there somewhere *** - znudziło mi się (swego czasu był to jedyny utwór Moody Blues który umiałam jako tako zagrać na gitarze). poza tym wydaje mi się, że od kiedy wydano album panowie nie zagrali koncertu bez tego numeru. no i TEN teledysk! :lol:
aż się robi słabo...

Want to be with you *****! - eh... po prostu piękne! żadnego słabego punktu, brzmienie gitary Haywarda zachwyca, nie mówiąc już o innych rzeczach. bardzo długo była to jedna z najważniejszych piosenek podczas ubiegłej zimy. i cholera, skasowali mój ulubiony film na youtube z lat wczesno dziewięćdziesiątych gdzie to obaj grali... chciałam wkleić linka, żeby inni też mogli się pozachwycać ;)

River of endless love ***** - aaaah, jakież to mało ambitne, a jakie efekciarskie! dali czadu że hej... no ale tej.. naprawdę to lubię :)

No more lies **** - w sumie nic powalającego, ot nowa piosenka w starej koncepcji. jak dla mnie za rytmiczna i wyliczona. za to fajna melodie drugiej 'zwrotki' - coś się zaczyna dziać. szkoda tylko, że po to aby wylądować na kiepskim no more lies powtórzonym dziesięć razy

Here comes the weekend ***** - nic na to nie poradzę, te piosenki muszą mieć po piątce. to jest jak mój sen o Ameryce, i to tak w latach późno osiemdziesiątych. niewytłumaczalne a wciąż z nadzieją na spełnienie. co za moc, energia!

Vintage wine ****1/2 - 'nieco' prostackie przez co nie nadaje się do często słuchania, ale na szczęście nigdy się tym nie zakatowałam przez co nawet ooooh ooooh są do zniesienia. szkoda też, że w tle nie dzieje się nic ciekawego (w przeciwieństwie do naładowanego poprzedniego utworu)

Breaking point ****3/4 - gdyby nie to rozjaśnienie byłaby pełna piątka. początek jest rewelacyjny!!

Miracle ***1/2 - tu już wyraźnie słabsza kompozycja. znowu za dużo łupania i liczenia a za mało uczucia. sorry chłopcy, wieje nuuudą kiedy przez dobre pięć minut szukacie cudu

Love is on the run ***** - kilka piosenek Lodge'a w podobnej koncepcji pojawi się wkrótce na Strange Times. ta jest całkiem niezła, ale co w niej najlepszego to dość niski wokal Johna, który uwielbiam!!! love

Deep ***(*) - nie za bardzo rozumiem o co Haywardowi tu chodziło. gdyby znów ująć nieco bębnienia i elektroniki wyszłoby dużo lepiej. a tak, początek melodycznie ciekawy ale wersy z deep już wtórne i psujące radość z oczekiwania na to co będzie. niezły numer na zakończenie płyty ale do niego samego nie jestem przekonana


Ostatnio zmieniony ndz, 30 listopada 2008 17:07:44 przez chewbacca, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 30 listopada 2008 00:12:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28026
Karolina pisze:
I know you're out there somewhere

A czy to nie jest faforyt Haywarda? Coś kiedyś Gero wspąniał ale nie wiem czy nie pomyliłem :) .

Słyszałem płytę Octave i zgodzę się z Wami że refrenik Steppin' in a slide zone to mocna rzecz :wink: . A The day we meet again mi kąpletnie Soundrops zaćmili.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Ostatnio zmieniony ndz, 30 listopada 2008 00:13:08 przez antiwitek, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 30 listopada 2008 00:12:52 
Gero pisze:
Steppin' in the Slide Zone dla mnie zdecydowanie okropne, chociaż podobają mi się te masywne dolne wokale w refrenie, na szczęście powtórzyli to rozwiązanie w o wiele lepszym 22 000 Days

naprawdę nie rusza Cię ten początek niczym z gorszej wersji Final Countdown? ;)
co do meritum jednak zgoda. jak dla mnie cały Long distance voyager to w ogóle jeden z fajniejszych nowych albumów


Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 328 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 22  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group