Jakis czas temu Poczta Polska dostarczyła mi przesyłkę, w skład której wchodziły dwie płyty CD zawierające nagrania z nurtu roots reggae wyselekcjonowane i nagrane przez forumowicza Antiwitka w celu zapoznania młodego człowieka tzn. mnie z ta wspaniałą muzyka. Jako ze obiecałem Witkowi, iz opisze swoje wrażenia w tym watki nadszedł czasu żeby wypełnić zobowiązanie
Burning Spear - ooo, tak się składa, ze zanim jeszcze dotarła do mnie ta kompilacja zapoznałem się z płytą, z której pochodzi ten utwór. Płyta ta bardzo mi sie spodobała i napisze o niej szerzej w przyszłości. W każdym razie podoba mi się - nie jest to utwór genialny, ale dobrze wprowadza w klimat
Black Uhuru - Leaving to Zion - genialne ! Jest to jedna z lepszych rzeczy jakie słyszałem w życiu. Przede wszystkim bas - w reggae zawsze brzmi on pięknie, ale tu jest wręcz królewski - szczególnie w momencie gdy inne instrumenty przestają na chwile grac, a on wysuwa się na pierwszy plan. Perkusja - cóż za minimalizm ! Gitara interesująca - niekiedy również prosta i minimalistyczna, niekiedy jej partia jest bardziej złożona, ale wszystko doskonale uzupełnia. Najbardziej lubię końcówkę kiedy wokaliści przestają śpiewać i zostają same instrumenty, a muzyka swobodnie
płynie do końca. Silne piec gwiazdek
The Congos - Fisherman - co za perkusja ! - brzmi jakby była nagrywana na strychu, ciekawe czy to zamierzony efekt czy faktycznie nagrywali to na strychu
O ile poprzednie nagranie od razu mnie zachwyciło, o tyle Fisherman zwrócił na siebie moja uwagę dopiero po kilku dniach od pierwszego przesłuchania kiedy to zauważyłem, ze jest moja piosenka dnia. Podoba mi się w nim taka niewymuszona, naturalna melodyjność - Jamajczycy chyba maja to we krwi - która sprawia, ze w ogóle nie zwracam uwagę na to, iż całość trwa 6 minut. No właśnie, znalazłem cechę wspolna reggae i krautrocka
- czasem gdy słucham jakiejś powiedzmy 6 czy 7 minutowej typowo rockowej piosenki to po zakończeniu myślę - fajny utwór, ale dobrze, ze już się skończył, bo jakby trwał jeszcze trochę dłużej to byłby nudny...Natomiast w reggae i krautrocku po przesłuchaniu utworu o takiej długości myślę - kurcze, czemu to sie tak szybko skończyło ?
Wracając jeszcze do Fishermana - zawsze urzeka mnie w nim wejście tego
korzennego wokalu w okolicach 4:15
Burning Spear - Black Disciples - Burning Spear w drugiej odsłonie - tym razem mniej wpadającej w ucho, co oczywiście nie oznacza , ze gorszej. Klawisze i bas kojarzą mi się momentami z piosenka Izraela ''Młodzi walczą'' - zresztą podobny motyw pojawia się z tego co pamiętam w jednym utworze z płyty ''Gravey's ghost''. Podoba mi się gitara i ta dziwna, jakby odrealniona trąbka. Ten utwór (razem z innymi kompozycjami z tej składanki ) ostatecznie obala dla mnie zupełnie fałszywą teorie, iż reggae to stękanie - tutaj nikt nie stęka, tutaj wszystko pięknie gruwi i z gracja sunie do przodu
Tylko co tak krotko ? - zaledwie 4 i pół minuty...
Prince Far I & the Arabs - Blackman Land - już to przemówienie na początku wzbudza pewien respekt
a później jest jeszcze lepiej. Mogę jedynie domyślać się co on tam mówi, ale muszę przyznać, iż Prince Far I (bo to on przemawia, tak ?) ma w sobie pewna charyzmę. Tlo muzyczne raczej oszczędne...te bębny - podobnie gral Magura w Kryzysie, tylko trochę szybciej.
Sinead O'Connor - Jah Nuh Dead - zmiana klimatu - współczesny przerywnik na płycie wypełnionej piosenkami głownie z lat 70. Nigdy właściwie nie słuchałem Sinead O'Conner, ale bardzo cenie jej zdolności wokalne, które pięknie objawiają się także w tym utworze. Zastanawiam się nad zakupem całej płyty, z której pochodzi ta piosenka - warto ? Słyszałem tez ''War'' Marleya w jej wykonaniu i tez mi się podobało...
Burning Spear - Social Living - to chyba klasyk, tak ?
Niektóre utwory reggae kojarzą mi się nieco z karawana idąca przez pustynie i jest to właśnie idealny przykład takiego utworu - wgl. zresztą często reggae kojarzy mi się z Afryka i podobnymi klimatami - niby muzycy mieszkali na Jamajce, ale mieli chyba bardzo silne poczucie swoich korzeni i przekładało się to na muzykę. Wszystko w tym utworze jest takie powolne - zupełnie jak na ''Nabij faję''...ten utwor mógłby spokojnie trwać pól godziny, byłby wtedy jeszcze lepszy.
Peter Tosh - Johnny B. Good - pisałem o ''Nabij faje''...początek tego utworu strasznie mi sie kojarzy brzmieniowo z ta właśnie płytą Izraela. Później robi się trochę osiemdziesionowo, ale osiemdziesiona jest raczej dyskretna - glownie w klawiszach ja słychać. Chorki - jak przystało na rege - urocze, szczególnie to
tiruttu, choć
skanga tez mi się podoba
Gitara gra solo, które niezbyt kojarzy mi się z reggae, ale tez nie przeszkadza. W sumie pomysłowy cover, odległy od oryginału, z jajem. Podoba mi się.
Black Uhuru - Slaughter - tu z kolei robi się jakby...reggae apokaliptyczne ? Suche brzmienie perkusji kojarzy mi się tu z...Public Image Limited (dygresja: uważam, ze basista tego zespołu Jah Wobble był pod wielkim wpływem jamajskich basistow - posłuchajcie sobie jak brzmi basik na pierwszej plycie PIL, jest wyeksponowany i głęboki - zupełnie jak w reggae !) . Dodatkowo klawisze - jest w tym utworze pewna sztuczność, tworzona właśnie przez perkusje i klawisze, tyle, ze jest to chyba sztuczność zamierzona, mająca podkreślić apokaliptyczność tej kompozycji - zresztą wokale i chórki tez nie są wesołe. Strasznie odrealniony utwór.
I Jah Man - Jah Heavy Load - wracamy do lat 70. Jeden z bardziej przebojowych utworów na tej składance i kolejny idealny kandydat na piosenkę dnia. Podoba mi się tu gitarowa solówka - niby takie brzdąkanie, ale ma urok. W ogóle podoba mi się struktura reggae'aowych piosenek - ten wysunięty bas, leciutko stukający bębniarze i gitara raczej jako ozdobnik, niż jako główny instrument. Tu mógłby zacytować to co napisałem o Fishermanie - niewymuszona melodyjność, świeżość, naturalność - super !
U-Roy - Natty rebel - jak wyżej - jeden z otworów, które urzekają mnie swoja melodyka. Nie mam pojecia co spiewa wokalista, ale gdy śpiewa
rebel in the morning, rebel in the evening mam wrazenie, ze jest w tym więcej buntu niż w niektórych piosenkach Rage Against The Machine
. Kiedy słucham tych wszystkich piosenek mam wrażenie, ze rozumiem problemy mieszkancow Jamajki z lat 70 - chociaż wychowałem sie w innej czesci Swiata, w innej rzeczywistości, w innych czasach i mam nikle pojecie o życiu na Jamajce - ciekawe...
I Jah Man - I'm a Levi - wolna, długa piosenka - to co lubię. Jej charakter kojarzy mi się trochę psalmowi, urzeka mnie ten flecik w tle...Reggae to muzyka dobra do odpoczynku, ale nie bezmyślnego odpoczynku, odpoczywając można wsłuchiwać się, zwracać uwagę na strukturę utworów, na rożne efekty w tle - to mi się w niej m.in. podoba.
Peter Tosh - Creation - długi utwór, z reggae niewiele ma chyba wspólnego...wzbudza we mnie rożne uczucia. Niekiedy myślę, ze jednak Tosh przesadził trochę i próbował nagrać coś jednak zbyt ambitnego, a czasem mi sie to po prostu podoba - szczególnie gitara akustyczna. Na pewno jest to utwor intrygujący, wymykający się jednoznacznej ocenie.
King Tubby/Rupie 3dwards - Ire Feelings (Skanga) - bardzo byłem ciekawy tego utworu, bo King Tubby to postać, o której wiele słyszałem, natomiast nigdy nie słyszałem wcześniej jego muzyki. Słysze tu jakby lekkie zdubowanie (perkusja!), jak zwykle uroczy bas - chyba tak mniej więcej wyobrażałem sobie jego muzykę. Chyba to dobry finał.
Ogólnie:
Kingston Potockie Compilation vol. 1 - *****+ !