O Chopinie wątek chciałem zrobić przed rozpoczęciem konkursu, żeby stworzyć odpowiedni klimat. Niestety nie wyszło, a co gorsza w konkurs włączyłem się też dopiero co. I nie poszedłem na żaden koncert a chciałem
Chopin to dla mnie najwyższa muzyczna półka, a zarazem coś, co porusza mnie tak do samego końca, do głębi serca, jak prawie nic innego z muzyki poważnej a zresztą jakiejkolwiek.
Za patos przepraszam, ale o Chopinie mógłbym powiedzieć, że jest to dla mnie świętość. Jeżeli coś ma budzić we mnie gorące uczucia patriotyczne, czy nazwijmy rzecz po ludzku: miłość do swojego kraju, to niewiele rzeczy może stanowić tu konkurencję. Bardzo niewiele.
Najpiękniejsze frazy chopinowskie są równie piękne, jak moje ukochane zakątki Tatr i ściskają mnie za gardło tak, jak te słowa z końcówki Pana Tadeusza
„... urodzony w niewoli, okuty w powiciu - ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu”.
Musze jednak przyznać uczciwie, że Chopin był mistrzem krótszych form, jak niektórzy pisarze, którzy piszą lepsze nowele czy opowiadania, niż powieści. Nie podchodza mi jego koncerty, nawet sonaty w całości mnie nieco nużą. Dla mnie poza wszelkim zasięgiem są polonezy - no, powiedziałbym, że w kategorii muzyka poważna na pierwszym miejscu mam na pewno Kantaty Bacha, ale chyba już na drugim Polonezy Chopina.
Prosiłoby się ogwiazdkować...
Problem z dyskutowaniem o Chopinie jest prawdopodobnie taki, że jeżeli nawet melodie sa znane, to kto by tam wiedział czy to as-moll czy Gis-dur czy inny czort. Trochę jak z rozmawianiem na temat Jarre’a - fajnie wszystko, ale generalnie nikomu nic nie mówi, kiedy rozwodzę się nad wyższością Equinoxe 4 nad Magnetic Fields 2, bo to trzeba nie tylko dobrze znać, ale jeszcze musi się chcieć zapamiętywać te numerki, względnie inne Fisy.
Więc tylko o kilku najbardziej dla mnie znaczących a zarazem powszechnie znanych utworach.
Andante Spianato i Wielki Polonez Es-dur * * * * * * (po ograniczeniu
)
Dla mnie to jest całkowicie i bezapelacyjnie Best Moment całej polskiej muzyki od Bogurodzicy po Armię. Zakochiwałem się w tym utworze kilkakrotnie, jak Tom w swojej żonie Natalii
- po raz ostatni to może dzisiaj podczas pisania tego wątku, ale przede wszystkim oglądając film Pianista. Koniec filmu, w którym Spilman (a naprawdę to zdaje się Rubinstein?) wreszcie nie wygłodzony w brudnych drelichach, ale dostojny i elegancki zaczyna odgrywać tego poloneza w wytwornej sali koncertowej, sprawił, że łzy mi ciurkiem po twarzy poleciały. Triumf absolutnego piękna nad całym złem tego świata.
Polonez As-dur op.53 “Heroiczny” * * * * * 1/4
Nie udało mi się wydobyć z nikogo komentarza na temat tego poloneza w wątku Tamto-owamto, więc podejrzewam, że może nazwa jest niewiele mówiąca. Podejrzewam też, że utwór może naszemu gronu być najlepiej znany z wykonania Raya Manzarka w Hyacinth House
Ale wydaje mi się, że As-dur pozostaje jednym z najbardziej znanych utworów Chopina. Poza słynnym tematem głównym zawsze fascynowało mnie to takie tu-tu-tu-tu tu-tu-tu-tu po trzeciej minucie w wykonaniu lewej ręki, gdzie prawa gra jakieś zupełnie inne rzeczy, a lewa cały czas tu-tu-tu-tu. Nie wiem, jak to się nazywa...
Dla mnie mankamentem tego poloneza jest dłużyzna pod koniec. Zanim wraca główny temat. niestety często w muzyce klasycznej są takie momenty, które mnie nużą, a potem słysze, że to mistyczne, kontemplacja, misterium... no nie wiem... Bez tego fragmentu 5 i pół.
Polonez A-dur op.40 „Wojskowy” * * * * 1/2
Temat główny znany z Polskiego Radia - prosty, wręcz łopatologiczny, a nawet „niezwyciężony”! W końcu nazwa nieprzypadkowa. Zamieszczam, bo znany bardzo. Nie jest to mój faworyt. Choć cztery i pół gwiazdki i tak bez mrugnięcia okiem.
Walc As-dur op.34 “Valse brillante” * * * * *
Taki evergreen trochę
Bardzo przyjemny i od zawsze jeden z moich ulubionych. Leciutkie i bez uniesień, ale również bez zarzutów.
Walc Des-dur op.64 „Minutowy” * * * * 1/2
Walc minutowy powinien teoretycznie być zagrany w minutę, ale wiadomo, że to niemożliwe
Na przykład ten gościu tutaj gra w dwie minuty i akurat się zanadto nie spieszy. Ale wyobraźcie sobie zagranie tego dwa razy szybciej!
Ostatnio nie wiem czemu walc minutowy stał się popularną melodyjką do telefonów
Etiuda c-moll „rewolucyjna” * * * * *
Powiem tak: tu pasuje jedna emotikonka:
I również parafraza słów Budzego o tym, że radykalizm wszystkich rewolucjonistów jest niczym przy radykaliźmie Ewangelii. To ja mogę powiedzieć wszystkim metalowcom, pankowcom itp.: myślicie, że to co gracie, to jest czad? TO jest czad!
---
a z dłuższych form...
Sonata h-moll * * * * , z tym że Finale * * * * *
Jak mówiłem, nie przekonują mnie dłuższe Chopiny. Zobaczę, może tegoroczny finał konkursu zmogę i koncerty polubię. Z Sonat zdecydowanie wolę h-moll, chociaż w środku te kolejne mistyczno-kontemplacyjne fragmenty mnie zwyczajnie nudzą. Finał jest jednak porywający.
Sonaty b-moll nie ogwiazdkuję, ani pochodzącego z niej Marsza Żałobnego też nie. Musiałbym się wsłuchać. Więc dość gwiazd na dzisiaj.
Mam nadzieję, że kogoś przekonałem...