W ramach tegorocznych, krakowskich wianków widziałem wreszcie występ
Hatti Vatti!
Okoliczności zgoła niecodzienne: Plac Nowy na Kazimierzu, scena wybudowana na dachu okrąglaka, który od kilkunastu lat jest centrum sprzedaży zapiekanek. Publiki nieprzypadkowej było mało, większość słuchaczy stało w kolejkach po zapiexy, przechodziło, spacerowało. Muzyka Hattiego rozlewała się z góry i umieszczała całą okolicę, łącznie z przelatującymi jerzykami, w osobliwym kontekście, nadając całości lekko surrealistyczny charakter
.
Dźwięki płynęły jakby z innego wymiaru, bez nachalnych rytmów, raczej właśnie minimalistyczne, ambientowe, ale szlachetne i wciągające, a dźwiękowe krajobrazy i konfiguracje przechodziły jedna w drugą bardzo płynnie. Pojawił się ten przyjemny stan odkrywania nowego - bo trudno się było spodziewać gdzie dalej potoczy się muzyka. Rozpoznałem tylko dwa fragmenty z Worship Nothing, reszta pochodziła - jak później wyjaśnił mi Boski - z nadchodzącej płyty Nanook z Północy.
Nie obyło się bez incydentu, kiedy na scenę wszedł właściciel zapiexów, że mu się - też Boskie powtarzał potem - przy takiej muzyce zapiekanki nie sprzedają i żeby zagrać coś żywszego, najlepiej diskopolo, heh.
Bardzo mi się podobało i chętnie posłuchałbym takiej muzyki w bardziej sprzyjających okolicznościach, na przykład zapadając się w jakiś fotel...
PS.
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
