Z racji iż jest to mój pierwszy post na tym forum, to chciałbym się przywitać
a więc Witam
dziwi mnie ta niechęć do najnowszej płyty QOTSA, ponieważ uważam, że jest ona bardzo dobra, ale po kolei...
QUEENS OF THE STONE AGE **** - nigdy nie podobała mi się okładka tej płyty, pamiętam me zdziwienie, jak ją zobaczyłem i od razu sobie pomyślałem "to tak bardzo się stoczyli chłopaki z Kyuss, że wydają szmiry z takimi okładkami", ale jak to sie mówi - ważne jest wnętrze. I co mnie wita na początku ? Powoli toczące się dźwięki gitary, jakieś smyki i śpiew Josha, na początku trudne było dla mnie przystosowanie się do jego barwy głosu, ale w końcu dostrzegłem w nim piękno. Dawne Kyuss'owe brzmienie, zostało złagodzone i stało się bardziej melodyjne, wreszcie głos nie pozostawał w cieniu instrumentów i nie był tylko wypełniaczem (chociaż John Garcia był w tym świetny). Utwory trzymają niezwykle równy poziom, każda ma swoje własne brzmienie i melodię, ale niestety brak na niej typowych hitów, a produkcja też nie jest zbyt zachwycająca, dlatego "tylko" cztery gwiazdki.
R ***** - zmiana składu, zmiana producenta (genialny Chris Goss, odpowiedzialny za brzmienie Kyuss) i powstaje pierwsze dzieło zespołu, brzmienie bardzo "miłe" dla ucha, od razu stawia zespół o kilka poziomów wyżej, utwory są bardziej wyraziste, juz pierwszy kawałek pokazuje zespół z innej perspektywy, pędzący, znakomity "Feel Good Hit Of Summer" z niezwykle prostym, ale wymownym tekstem, następnie bardzo skoczny "The Lost Art Of Keeping A Secret", bardzo prosty "Leg Of Lamb", kolejny jest spokojny "Auto Pilot" zaśpiewany przez nowy nabytek zespołu (a starego kumpla Josha z czasów Kyuss) - Nicka Olivieriego i to nie jest jedyny kawałek w jakim udziela on swego głosu, nadaje to płycie urozmaicenia, szczególnie w zaśpiewanym z czysta furią i agresją "Quick And To The Pointless" (świetnie to wygląda na żywo). Warto też wspomnieć tutaj o "Monster In The Parasol", który wcześniej pojawił się na Desert Sessions, kawałek zaświecił tutaj nowym blaskiem, nabrał znacznej dynamiczności. Końcowy "I Think I Lost My Headache" swoja długością, zmiana tempa i różnorodnością przywodzi na myśl Kyuss, tylko w tym obrazie nie pasuje partia dęciaków (która do utworu jak najbardziej pasuje)
SONGS FOR THE DEAF ***** - za perkusją zasiada Dave Grohl, znany chyba przez wszystkich ze swego bębnienia na płytach Nirvany, a także niezłego wokalistę i gitarzystę Foo Fighters, wpłynęło to znakomicie, eksperymentalny i nieprzewidywalny styl gry Dave'a bardzo mocno odbił się na brzmieniu całej płyty. Pierwsze cztery utwory jest to dawka niesamowicie dynamicznej i świetnej muzyki, na początku pędzący i rozwrzeszczany "You Think I Ain't Worth A Dollar, But I Feel Like A Millionaire" (podkradziony z Desert Sessions), kolejny jest pierwszy wielki hit "No One Knows" bardzo melodyjny i nośny, "First It Giveth" z pulsującym basem i mknącą perkusją, z akustycznym smaczkiem w środku, a następnie "Song For The Dead" świetnie wypadający na koncertach, ze wspaniałym wokalem Marka Lanegana (Screaming Trees), potężne, wgniatające w fotel dźwięki. Wtedy następuje odpoczynek od mocniejszych rytmów "The Sky Is Fallin'" z zawodzącym głosem Josha i "Hangin' Tree", a wpleciony między te utwory trwający niespełna minutę "Six Shooter" wywrzeszczany przez Olivieriego, może być jego głosem sprzeciwu i wyrazem niecierpliwości wobec takiego zwolnienia tempa i zostaje mu to zrekompensowane w kolejnym hicie grupy "Go With The Flow" (do którego powstał bardzo ciekawy teledysk). Jest to płyta na której Josh najmniej śpiewa, Nick Olivieri stał się drugim liderem zespołu (jak się okaże nie na długo).
LULLABIES TO PARALIZE **** - Nick zostaje wyrzucony z zespołu, Dave Grohl nie był w stanie połączyć gry w dwóch zespołach, odchodzi z zespołu, ich brak słychać na tej płycie, jest ona jakby powrotem do czasów pierwszej płyty, brak na niej szybszych i dynamicznych utworów w stylu Olivieriego, więcej tutaj melodyki, zwolnienia, utwory wymagają większego zaangażowania słuchacza, oczywiście znajduje się tutaj kilka świetnych kawałków, wspomnę tutaj chociażby "Burn The Witch" z bardzo wpadającą w ucho melodią i udziałem pana Gibbonsa z ZZ Top. Niestety płyta nie powala na kolana jak poprzednie, ale trzyma ona dobry Queensowy poziom.
ERA VULGARIS ***** - płyta która, jak widzę, rozpętała burzę na tym forum. Otóż po pewnym zbłądzeniu na poprzedniej płycie, zespół wjeżdża ponownie na ta samą drogę co na "R" i "SFTD", na tej płycie, (a nie tak jak niektórzy sądzą poprzedniej) Josh pokazał, że QOTSA to on. Już pierwszy kawałek ma w sobie to coś za co ja cenię ten zespół, potrafi jednym riffem ciągnącym się przez cały utwór maksymalnie zaciekawić słuchacza, "Turning On The Screw" jest piękny w swej prostocie, tak samo jest z każdym innym numerem na tej płycie, jeden riff, ale jaka wielka jest jego moc, psychodelia i feeling są tutaj ważniejsze niż palcówki progresowych wymiataczy, słychać tutaj powrót do starych czasów rocka także poprzez toporną produkcję, zupełnie jak na płytach innego projektu Josha - Eagles Of Death Metal, gdzie udziela się na perkusji. Port napisał, że "Make It Wit Chu' lepiej brzmiał na Desert Sessions, tutaj pozwolę się nie zgodzić, aranż na "Era Vulgaris" jest dużo bardziej cieplejszy i lepiej brzmiący dla uch, szczególnie w tym wypadku - bo jest to przecież ballada.
A co do okładki, to mimo wszystko nie jest ona gorsza od okładki do pierwszej płyty
Tak wygląda mój punkt widzenia dotyczący jednego z ciekawszych zespołów ostatnich lat.
EDIT:jak szybko leci czas, kiedy pisze się o dobrej muzyce
_________________
walked hundred miles of desert sun,
to grasp the chance that I'll be gone,
be one with you, yeah.