no i stało się, pierwsza od 11 lat studyjna płyta KISS znalazła się na mojej półce
Z racji małej relatywnie różnicy cenowej połasiłem się na wersję rozszerzoną czyli z dodatkowym CD i DVD.....dobry interes był to, ale o dodatkach może na końcu hehe
O nowym materiale było dużo wiadomo wcześniej, że całość komponuje Stanley, że ma być muzycznym nawiązaniem do tego co grupa prezentowała w latach '70, i że to najlepsza płyta KISS od 30 lat
Co do ostatniego punktu....nie słyszałem wszystkich płyt KISS ale taki Creatures mi się bardziej podoba a jest z '82
Co do reszty można śmiało powiedzieć, że.....się udało
Bardzo solidna płyta, NAPRAWDĘ jasnych błysków niewiele (jeden)
ale też brak dźwięków rodem ze słonecznego patrolu
Modern Day Delilah * * * *
Pierwszy singiel i jednocześnie doskonałe wprowadzenie w temat, taki właśnie
classic KISS, co sugeruje również tekst.
Tak się tylko zastanawiam czy
Thayer musi aż tak bardzo naśladować
Frehley'a?, oczywiście słucha się tego bardzo dobrze ale miałem nadzieję pokaże nam coś bardziej swoistego, no cóż źle myślałem hehe
Jeśli chodzi o
Thayer'a to mam jeszcze jeden zarzut (na który zresztą zwrócił uwagę niejaki Drdoctor na forum KISS-POLSKA*) w warstwie rytmicznej słychać jakby jedną gitarę a przecież gitarzystów jest dwóch
Mimo to naprawdę przyjemnie sie tego numeru słucha.
Russian Roulette * * * *
Podobnie jak tego
który jest z kolei
classic Simmons song'iem. Fajny nieco bujający riff, przyspieszenie i chwytliwy refren...
Mi wystarczy hehe
Brzmi to bardzo świeżo i mimo, że skądś to znam nie mam wrażenia jakby ktoś robił ze mnie idiotę....i oto chodzi
Never Enough * * * 1\2
Muzycznie fajowo tylko, że Stanley przejął stery aż za bardzo i chwilami robi się tak przebojowo, że czuję się odrobinę zakłopotany hehe
Yes I Know (Nobody's Perfect) * * *
..Maybe It's to take off your clothes
Take'em Off, baybe
Go ahaed...
czyli kolejna piosenka którą śpiewa Simmons hehe, niestety trochę brakuje tu jaja choć muzycznie znowu super, no tak harmonie....
nigdy nie wiesz kiedy zmiękczą a kiedy przyłożą...
Stand * * * 1\2
Numer o nieco balladowym zacięciu, mimo, że jest w nim sporo kiczu to nie potrafię się nie uśmiechnąć kiedy tego słucham....taka muzyka powinna lecieć w klubach czy dyskotekach.
Hot And Cold * * * *
Oł jea!
Kawał dobrego rock n rollowego grania, i znowu bardzo chwytliwie i...
Hey, what's your name
Yeah, we're both thinking the same thing
Yeah, let the gamen begin
na temat
All For The Glory * * * 3\4
Muzycznie bomba, w zwrotkach bardzo ok ale refren nawet jak na nich zbyt prostacki.
Przy okazji Singer udowadnia, że jest świetnym wokalistą.
Danger Us * * * * 1\4
Kolejny jaśniejszy punkt płyty, czad, zadziorna linia wokalna, świetny refren...oto chodzi....no i do tego nadchodzi...
I'm An Animal * * * * *
Najlepszy moment płyty!
Przypomina najmocniejsze czasy w historii grupy, trochę jak War Machine choć jak dla mnie lepszy
I zupełnie na serio takiego riffu nie powstydziłby się Iommi.
Mocny strzał.
When Lightning Strikes * * * * -
fajnie, że płytka nie opadła w tym puncie jakoś ewidentnie, kolejny bardzo dobry numer.
Say Yeah!
Co by nie napisać....w warstwie muzycznej jednak ewidentny plagiat.
Także z *** spada do **.
W zasadzie mogłaby się ta płyta skończyć na poprzednim numerze.
No i cóż....w przeważającej części bardzo przyjemny krążek, jak będą promować intensywnie nowy materiał to się nie obrażę
Nowy KISS - ok
* jako, że napisał to przede mną postanowiłem oddać honory hehe
no ale są jeszcze bonusy
Bonus CD....bardzo dobre!
Stare numery nagrane z nowym składem...żadnych rewolucji, ale brzmi to w znakomitej większości po prostu lepiej, a wyłapywanie różnic to świetna zabawa
Słucha mi się tego wszystkiego zdecydowanie przyjemniej niż niż wszelkich innych składanek KISS....a i zestaw numerów to świetny portret zespołu, dobre dla kogoś kto nigdy wcześniej KISS nie słyszał albo pożyczyłem mu tylko ALIVE
Momentami jest się oczywiście do czego przyczepić(niektóre solówki, dziwnie krótszy
Deuce czy jakiś dziwny klawisz gdzieśtam) ale to raczej szczegóły, jako bonus jak już pisałem rewelka.
Bonus DVD niestety wzbudza we mnie negatywne odczucia, tylko 6 numerów w średniej jak na KISS jakości z jednego z najgorszych koncertów na trasie która trwa do dziś....trochę nie wiadomo po co.
Choć Stanley śpiewający
Guantanamera i
Una Paloma Blanca to ciekawe zjawisko hehe
PS i jak fajnie tu napisali
http://muzyka.onet.pl/10174,86949,recenzje.html