Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 19 marca 2024 05:54:57

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 793 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32 ... 53  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 marca 2015 20:25:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Proszę państwa, w zeszły piątek byłem w warszawskim Mózgu na koncercie tria Line Of Fire, w składzie Ray Dickaty, Dominik Mokrzewski, Natan Kryszk. Saksofon - perkusja - saksofon.

Sala taka, że muzycy nie potrzebowali nagłośnienia - akustyka naturalna i bardzo dobra, hehe :D .
A grano kolektywną improwizację, w taki sposób, że strasznie łatwo było się wciągnąć, zapaść, zapamiętać w niej.
Ponad godzinę bez przerwy, ale w sposób rzadko sięgający ekstremum, dlatego rozpiętość w intensywności, w klimacie w brzmieniach była bardzo rozległa, ale całość spójna. Te saksofony - generalnie niskie rejestry - pięknie ze sobą niekiedy harmonizowały, a bębniarz korzystał z wielu możliwości wydobywania dźwięków ze swoich instrumentów i grał bardzo ciekawie, nie tylko taką free - jazzową chmurą, ale też właśnie brzmieniem, intensywnością i różnymi zawijasami.

Prócz zespołu zaprezentował się tancerz, człowiek z Izraela. Początkowo siedział, zbierał energię, dopiero po chwili przystąpił do dzieła. Taka parateatralna forma powstała, trochę chwilami zabawna. Absolutnie unikałem człowieka wzrokiem, nie chciałem patrzeć, koncentrując się na muzyce, ale w końcu pogodziłem się z jego obecnością - w końcu niewątpliwie miał wpływ na to jak grali muzycy.

Tak że w sumie naprawdę super koncert! Chętnie chodziłbym na takie częściej, ale nie wiem czy grywają poza Warszawą, póki co... Niemniej polecam: w mojej ocenia autentyczna kolektywna improwizacja, bez solowych zapędów (choć oczywiście zdarza się, że jeden muzyk gra, gdy pozostała dwójka nie). I bez tego elementu wyżyłowanej free - monotonii, bardzo ciekawe, intensywne granie, o specyficznej kolorystyce i dźwiękowej fakturze :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 03 marca 2015 06:06:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Chętnie bym ba nich poszedł :)

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 21 marca 2015 12:46:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25343
Ja też bym chętnie poszedł. Nie wiadomo, jak bym przeżył co prawda. To, co Witt napisał, brzmi zachęcająco. Free jazz toleruję o wiele lepiej na żywo niż z płyty, a skoro nie był to taki znowu pełen free jazz, to kto wie?... Z drugiej strony obawiam się, że dla mnie mimo wszystko mogłoby być za dużo.
Ale pójść, poszedłbym chętnie.
A tancerz z Izraela by mnie zachęcił tym bardziej.

antiwitek pisze:
Ray Dickaty

serio się tak nazywa? :-)
A to zagraniczny muzyk czy taka podpucha z nazwiskiem, jak u M.Morettiego?

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 21 marca 2015 12:52:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Crazy pisze:
Ale pójść, poszedłbym chętnie.


Akurat w Twoim przypadku to lokalizacyjnie najprostsze!


Crazy pisze:
Ray Dickaty

serio się tak nazywa? Smile
A to zagraniczny muzyk czy taka podpucha z nazwiskiem, jak u M.Morettiego?



Cytat:

Ray Dickaty jest saksofonistą i kompozytorem. Ma w dorobku ponad 60 nagrań z różnymi składami. Bral udział w licznych trasach koncertowych i występował w programach telewizyjnych i radiowych na całym świecie. Jako członek Spiritualized był odpowiedzialny za aranżację sekcji dętej. Grał na albumie Dr Johna "Anutha Zone" oraz na płytach Spiritualized "Live at the Albert Hall", "Let it Come Down" i "Amazing Grace". Jako członek zespołu Moonshake należącego do wytwórni Too Pure wydał dwie płyty oraz grał razem ze Stereolab i Cornershop oraz występował wspólnie z PJ Harvey. Ze swoim zespołem Solar Fire Trio grającym free jazz noise, nagrał trzy szlagierowe albumy i odbył trasę supportując Juliana Cope’a. Ponadto, nagrywał i wystepował m.in. z takimi wykonawcami jak: Moose, Lush, Durutti Column, AMP, The Duke Spirit, Six by Seven, Damo Suzuki, Slipstream, Thighpaulsandra, Soulsavers (Mark Lanegan), Sonic Youth, Suicide, Super Numeri, John Moores Revolution 9, Michael J Sheehey i The Flowers of Hell.

Współpracował z Eddie’m Prevostem, założycielem legendarnego AMM, a także grał z takimi improwizatorami jak: Philip Marks, Chris Corsano, Brigitte Kuepper, John Butcher, Lol Coxhill, Carlos Zingaro, John Edwards, Martin Kuchen, Jeffery Morgan, Evan Parker i wielu innych. Ostatnio zakończył nagrywanie drugiej płyty ze swoim zespołem Loka dla wytwórni Ninja Tune. Jej premiera jest zaplanowana na jesień 2011, a jako bonus zostaną wydane remixy DJ Fooda.

Obecnie mieszka w Warszawie i jest aktywnym przedstawicielem polskiej improwizowanej sceny muzycznej. Współpracuje z takimi muzykami jak: Maciej Bielawski, Mikołaj Palosz, Paweł Szpura, Patryk Zakrocki, Hubert Zemler, Ksawery Wójciński, Rafał Mazur, Michał Dymny, Tomek Chołoniewski. Jest także członkiem Trifonidis Free Orchestra.

źródło: SpaceFest


I jeszcze: http://www.raydickaty.com/ z informacjami o koncertach. Na przykłąd Dragon w kwietniu, MAQ :D .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 21 marca 2015 13:09:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25343
Dzięki, ciekawy typ... i że po tych wszystkich światowych projektach postanowił osiąść akurat w Warszawie...

antiwitek pisze:
Akurat w Twoim przypadku to lokalizacyjnie najprostsze!

ba, ale żeby jeszcze pójść z kimś, kto by zrobił dobry klimat, na przykład z Tobą!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 22 marca 2015 10:04:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Cytat:
Na przykłąd Dragon w kwietniu, MAQ Very Happy .


O rany!
To jakiś spisek!

Jak na razie mój kwiecień to:

Wojtek Więckowski x2
Ozric Tentacles x1
Gerry Jablonski x3
14 zachęcających innych rzeczy, które dzieją się w Dragonie...

Nieźle :)
No, ale z drugiej strony - nie pójść? trochę głupio :wink:

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 22 marca 2015 10:58:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24295
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
MAQ pisze:
Ozric Tentacles

W Poznaniu?

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 22 marca 2015 12:36:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
W Warszawie :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 22 marca 2015 16:04:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24295
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
A, to szkoda. :(

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 25 marca 2015 15:27:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
A propos Dickatego, bardzo ciekawy wywiad: http://www.mimagazyn.pl/index.php/ray-d ... s=og.likes .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 27 marca 2015 09:22:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21317
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Laibach
Jordan Reyne


26.03.2015 Warszawa, Palladium

W moim osobistym rankingu Laibach nigdy nie był zespołem ze ścisłej czołówki. Owszem, lubiłem, szanowałem, doceniałem za formę, którą opracował i wpływ, który wywarł za innych wykonawców, ale żeby jakiejś płycie przyznać pięć gwiazdek? Co to, to nie.
Tym bardziej, że ich produkcje z ostatnich lat niespecjalnie mnie przekonywały. WAT z 2003 sprawiał wrażenie, jakby zespół za mocno zapatrzył się w swoich epigonów z Rammsteina, Laibachkunstderfuge był moim zdaniem projektem nietrafionym, a muzyka przygotowana na potrzeby filmu Iron Sky też nie powalała.
Na tym tle najbardziej błyszczał album Volk z 2006 roku, na którym Słoweńcy przedstawili swoje wersje hymnów narodowych z różnych państw. Przy czym ten materiał był dość nietypowy dla ich twórczości - bardzo subtelny i wyciszony. Czytając recenzje tej płyty można nawet natknąć się na takie określenia jak neo-folk, czy nawet trip-hop.
Aż wreszcie, w zeszłym roku ukazało się najnowsze dziecko industrialnych emerytów zatytułowane Spectre. Rozczarowany ich ostatnimi albumami podchodziłem do tej produkcji trochę jak pies do jeża (tym bardziej, ze singiel promujący płytę mógł sugerować, że będzie to powtórka z Volk - czyli z jednej strony niby nie tak źle, ale z drugiej jednak odgrzewany kotlet). Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wcale tak nie jest. Co prawda po pierwszych dwóch odsłuchach płyta jakoś mnie nie zachwyciła, ale przy każdym kolejnym podejściu coraz bardziej się do niej przekonywałem. Do tego stopnia, że teraz zaryzykowałbym twierdzenie, że Spectre jest najlepszym albumem Laibacha od lat 90-tych (czyli od czasów kiedy ukazały się takie płyty jak NATO i Jesus Christ Superstar). Kolejnym powodem do zdziwienia, który zaserwował nam zespół był fakt, że tym razem dostajemy tylko jeden cover (oczywiście przenicowany po laibachowemu na lewą stronę), a reszta to kompozycje autorskie.
Wróćmy jednak do rzeczy - niezależnie jednak od tego co Laibach nagywał, jego koncerty zawsze mocno elektryzowały grono wiernych fanów, a że mam wśród swoich znajomych liczne grono takowych, to zawsze po ich występach w Polsce mogłem się nasłuchać po kokardę ekstatycznych relacji, po których każdorazowo nabierałem coraz większej ochoty, że zobaczyć ich na żywca ...tylko dotychczas jakoś się nie składało. A to termin nie ten, a to za daleko, a to to, a to siamto. Dlatego kiedy na początku roku usłyszałem, że Słoweńcy znowu przybywają do Polski rzekłem do Sylwii "Żonix, teraz albo nigdy - idziem na Laibacha". No i poszliśmy.
Znając ich produkcje z ostatnich lat, które bez problemu można upchnąć do pojemnego worka z napisem "electro", a nawet "techno", spodziewałem się, że od strony muzycznej może to być coś w rodzaju technodyski, okraszonej "totalitarnym" wokalem Milana Frasa. Moje obawy co do tego okazały się na szczęście płonne. Elektroniki było faktycznie dużo, ale griegowski "Olav Trygvason", który otworzył koncert dawał jasny przekaz - Laibach to pionierzy industrialu i cały czas wiedzą na czym ta zabawa polega. Total. Owszem, sekwensery i dyski twarde grzały się do czerwoności, ale "industrialnych" pisków, sprzężeń i "martialowych" bębnów dostaliśmy pod dostatkiem. Dodatkowo klimat budowały psychodeliczno-totalitarno-wojenne wizualizacje, które były zresztą wyświetlane w czasie całego trwania koncertu i stanowiły jego integralną część. Po tym elektryzującym powitaniu przyszła pora na prezentacje materiału z nowej płyty. I znowu zachwyt. To co w wersji studyjnej zdawało mi się czasami zbyt wygładzone i nijakie, w odsłonie koncertowej nabrało mocy i wyrazu. I to jakiej! Ciary mi zaczęły latać wzdłuż kręgosłupa i to nawet przy tych numerach, które na Spectre podobały mi się trochę mniej. Każdy kolejny numer budował coraz większe napięcie. Zachrypnięty głos Frasa melodeklamujący w swoim stylu teksty świetnie współgrał z żeńskim wokalem, który od czasu Volk występuje wraz z nim na równych prawach w zespole. O temperaturze koncertu chyba najlepiej świadczy fakt, że kiedy w pewnym momencie (po tym jak Laibach skończył już prezentować materiał z ostatniego albumu) cała ekipa zeszła ze sceny, a na ekranach pojawił się napis Intermezzo i timer odliczający 10 minut do końca przerwy, napięcie nie spadło ani ociupinkę i praktycznie cała publiczność została na swoich miejscach zamiast porozłazić się do kibli, bufetów czy palarni. Wszyscy cierpliwie czekali na ciąg dalszy. Większość wykonawców po zafundowaniu słuchaczom takiej pauzy podczas koncertu, była by zmuszona do budowania całej dramaturgii i klimatu od nowa. Ale nie Laibach - po dziesięciu minutach wrócili na scenę i koncert potoczył się dalej tak, jakby ta przerwa w ogóle nie miała miejsca. Cudotwórcy jacyś, czy co? A w momencie kiedy na scenie pojawił się gościnnie Boris Benko i zabrzmiały "Warszawskie Dzieci" to było wiadomo, że właśnie osiągnęliśmy stan wrzenia, natomiast ja miałem kulkę w gardle. Wszystko co nastąpiło potem, było już tylko umiejętnym podtrzymywaniem tej atmosfery.
O czym by tu jeszcze wspomnieć? Może o konferansjerce pomiędzy utworami, która jak wszystko u Laibacha była przerotna i prowokacyjna. Choćby dlatego, że ...była puszczana z taśmy. Mechaniczny głos mówiący po angielsku z silnym akcentem np. "We love you. You are the best audience" przywoływał na myśl kosmitów z "Marsjanie atakują", którzy masakrując kolejne miasta nie przestawali powtarzać "Przybywamy w pokoju". Kolejnym przykładem przewrotności "sztucznego" konferansjera był np. tekst wypowiedziany po "Warszawskich dzieciach": "No sieghailing, please", po czym zespół zagrał "B Mashina" w czasie której były wyświetlany teledysk oparty na scenach z filmu "Iron Sky" (kto widział, ten wie na czym polegała przewrotność). Sztuczny zapiewajło pięknie też potrafił wpuszczać publikę w maliny. Przykładzik: "I want to see your hands!" (światła na publikę, która zaczyna machać, ale oczywiście nie cała) "Show me your hands!" (coraz więcej osób zaczyna machać) "I want everyone to show his hands! SHOW! ME! YOUR! HANDS! NOW! (teraz już oczywiście wszyscy machają jak pojebani) "Gooood! ...and now show me your legs!" - i tym podobne gadki. :D

Reasumując: koncert oceniam na ***** i 1/4 gwiazdki. Ten ułamek na końcu stąd, że koncert był REWELACYJNY, a nie tylko bardzo dobry czy znakomity. A dlaczego nie pełne sześć? Ano stąd, że bardzo chciałem usłyszeć na żywca "Geburt einer Nation", które podczas tej trasy jest zwyczajowo grane na bis. Zespół postanowił jednak zrobić ukłon w stronę Polskiej publiczności i na koncercie w Krakowie i w Warszawie zamiast tego wykonał "Slovanie" (która ma wplecione motywy z "Mazurka Dąbrowskiego"). Doceniając oczywiście ten miły gest nie mogę za bardzo narzekać na brak queenowego hiciora, ale jednak pewien niedosyt jest.

Tak czy siak - bramy akademika przekraczaliśmy zadowoleni i w dodatku krokiem marszowym.

1. Olav Trygvason (cover Edwarda Griega)
2. Eurovision
3. Walk with Me
4. No History
5. The Whistleblowers
6. Koran
7. Resistance Is Futile

Intermezzo

8. Mach dir nichts daraus (cover Mariki Rökk)
9. Zog nit keyn mol (z udziałem Borisa Benko na wokalu)
10. Warszawskie dzieci (z udziałem Borisa Benko na wokalu)
11. B Mashina
12. Alle Gegen Alle (cover D.A.F.)
13. Bossanova
14. See That My Grave Is Kept Clean (cover Blind Lemon Jeffersona)

Bis:

15. Tanz mit Laibach
16. Das Spiel ist aus

Bis 2:

17. Slovania (z udziałem Borisa Benko na wokalu)

PS: Dla porządku wspomnę, że przed Laibachem wystąpiła solo niejaka Jordan Reyne z ciekawą fryzurą i intrygującym głosem, wspierana pół-playbackiem i gitarą akustyczną.

PPS: Zawsze uważałem, że Laibach jest bardzo czujnym (chociaż jako się rzekło przewrotnym) i szybko reagującym obserwatorem kondycji Europy i sytuacji panującej na Starym Kontynencie. Bardzo niepokojąco na tym tle wypada tekst utworu "Eurovision".

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 28 marca 2015 14:49:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Nie miałem kiedy przeczytać całości, ale konkluzja bardzo mnie cieszy :D .
Choć miałem ochotę napisać coś w rodzaju "Ramsztajn zrobił by to samo, ale lepiej", ale to byłaby złośliwość dla złośliwości, złośliwość w czystej postaci :wink: .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 29 marca 2015 20:50:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Przeczytałem wreszcie. Hoho! Bardzo dziękuję za tę relację. Wrażenie zrobiło na mnie szczególnie to:

Pet pisze:
O temperaturze koncertu chyba najlepiej świadczy fakt, że kiedy w pewnym momencie (po tym jak Laibach skończył już prezentować materiał z ostatniego albumu) cała ekipa zeszła ze sceny, a na ekranach pojawił się napis Intermezzo i timer odliczający 10 minut do końca przerwy, napięcie nie spadło ani ociupinkę i praktycznie cała publiczność została na swoich miejscach zamiast porozłazić się do kibli, bufetów czy palarni. Wszyscy cierpliwie czekali na ciąg dalszy. Większość wykonawców po zafundowaniu słuchaczom takiej pauzy podczas koncertu, była by zmuszona do budowania całej dramaturgii i klimatu od nowa. Ale nie Laibach - po dziesięciu minutach wrócili na scenę i koncert potoczył się dalej tak, jakby ta przerwa w ogóle nie miała miejsca.


Aż zastanawiające!

PS.
Pet pisze:
"Żonix, teraz albo nigdy - idziem na Laibacha"


Doskonałe! :D

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 30 marca 2015 07:16:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21317
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
antiwitek pisze:
miałem ochotę napisać coś w rodzaju "Ramsztajn zrobił by to samo, ale lepiej"


Śmiało, śmiało. Użytkownik Maślana już od dawna uskarża się na dojmującą samotność w mojej izdebce ignorowanych. :twisted:

Ale mówiąc serio, to oczywiście podczas koncertu pomyślałem o Ramsztajnie (a jakże) i wnioski z tych rozmyślań były następujące:
- Po pierwsze zrobiło mi się ich żal (bo z całą swoją aparaturą do fajerwerków i fikuśnymi ubrankami wypadają przy takim Laibachu - który przecież też najwybitniejszym zespołem świata nie jest - po prostu blado),
- Po drugie zrozumiałem dlaczego od pierwszego kontaktu z Ramsztajnem uważałem ich twórczość za lipną - co z tego, że od takiego właśnie Laibacha czy innego EN zajumali formę i przekuli ją na głośniejszą/mocniejszą/patetyczniejszą/bardziej przebojową (doprowadzając ją swoją drogą na skraj autoparodii). Kradnąc formę zapomnieli niebożątka, że przy okazji trzeba ją napełnić jeszcze jakąś treścią, żeby to miało sens. Co więcej - w przypadku Laibacha i EN forma wynikała z treści, a u Ramsztajna za formą nie poszła żadna odpowiadająca jej głębsza treść (o ile w ogóle jakakolwiek), więc nie dziwota, że ostatecznie doprowadziło ich to do "szlagierów" typu "Pussy". Niech płoną.

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 kwietnia 2015 09:31:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Patrzyłem wczoraj w empiku do Teraz Rocka, ale przeczytałem tylko relację Kszczotka z koncertu Laibacha. Nieładnie kopać leżącego, ale muszę powiedzieć, że w porównaniu do tego co napisał powyżej nasz złoty Pecik jest ona bezpłciowa do porzygania.

Liczę na wpisik po Kinskim :rabbit: .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 793 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32 ... 53  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group