Ultima Thule

Jak dopiero co kupiłem gitarę (może jakieś trzy lata temu... ale jestem jeszcze dosyć mocno młody co oznacza, że wtedy byłem po prostu dzieciakiem), twierdziłem: Kawery są złe!
Dzisiaj bardzo mi blisko do takiej opinii, ale wiem, że można znaleźć wyjątki.
A przykładem może być KNŻ Kalifornia Uber Alles albo Sodoma i Gomora z PMK.

_________________
dobro jest dobre, pięść rozwali świat

Nienawidzę instytucji koweru jako takiego. Nie widzę w tym żadnego sensu, a i efekt najczęściej jest tragiczno-obojętny.
Choć czym innym wykorzystanie mało znanego utworu innego artysty - vide McCartney, który z resztą sam produkował i wybierał owe tjuny.
Nigdy też nie rozumiałem powtarzania przez artystów znanych hiciorów innych, a co najgorsze - autokowerów (wyjątek stanowi "Czas i Byt"), wydaje mi się to rezultatem totalnego braku dystansu do własnej twórczości...
Strasznie irytują mnie też tak zwane "kreatywne kowery", czyli np. "Imagine" w wersji Perfect Circle, dla mnie to profanacja i kradzież tytułu.

Kowery które uważam za udane (ale raczej z powodu totalnie zkaszanionej wersji oryginalnej, a niewielkiej inwencji zespołu odgrzewającego kotleta) znam BARDZO mało:

1. Mad Season "I Don't Wanna Be A Soldier" (piosenka sama w sobie jest bardzo dobra, kompozycja broni się sama - trudno po prostu zrobić coś gorszego od tego co wypindrzyl Spector z Lennonem).

2. Armia "Exodus" (kawałek skowerowany z milion razy, ale w tej wersji zyskał nowego ducha, zupełnie nie umiem wytłumaczyć o co mi chodzi ).

3. Pearl Jam "Keep On Rockin' Tn The Free World" (przykład jak z średnio fajnej i nudnawej piosenki można zrobić totalnego killera).

4. Jimi Hendrix "All Along The Watchtower" (zupełnie nowy numer, wielka energia, wyciągnięcie na pierwszy plan innych motywów, tempo, bicie etc. - pełne wykorzystanie możliwości tejże kompozycji).

Pozostaje jeszcze zupełnie pozornie związany z tematem (a rządzący się innymi prawami) repertuar jazzowy i reggae'owy.

a ja bym chętnie usłyszał!

_________________
ćrąży we mnie zła krew

a mnie sie ta interpretacja bardzo podoba (gorzej z klipem). dla nieznajacych link z .mp3: http://rapidshare.com/files/43375979/APC_-_Imagine.rar

najlepszy COver jaki ostatnio usłyszałem - to the Soundrops - Dadyjo Didżej genialnego jednoosobowego zespołu Arwid,,,

_________________
Więc dokąd, dokąd ta wędrówka
Posmutniał król i zadął w róg
Przeciwnik straszy, pielgrzym idzie
A pyta zawsze Bóg

...kupiłem sobie wczoraj płytę Davida Bovie -Pin ups z 1973 roku na której są same kowery między innymi oslawione See Emily play.....osobiście spodziewałem się czegos ciekawszego ale i tak jest dobrze....poza tym bardzo fajne przeróbki Yardbirdsów-Where have all the good times gone, The Who - I cant explain a nawet Pretty things....ogólnie bez jakiejś rewelacji ale słucha sie fajnie!

_________________
ooooorekoreeeoooo

o, to kompozycja Kinksów!

(podobnie jak Everybody's Gonna be Happy, które potem kowerowali Soundropsi i QOTSA, hehehehe)

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name

...zgadza się !

_________________
ooooorekoreeeoooo

Jeśli chodzi o twórczość The who to polecam przeróbki Pearl Jam czy samego Eddie'go Veddera

_________________
Moja kapela: www.youtube.com/user/poligonnr4

a tak wogole to sadze, ze covery studyjne do wrzucenia na regularny album to jedno, covery grane na koncertach (i ewentualnie pojawiajace sie na plytach koncertowych) to drugie, covery wydane ze specjalnych okazji (na przyklad heyowa nadzieja w czasie powodzi) na singlu to czecie, a jeszcze czwarte to covery nagrane zeby dobrze i glosno zaczac kariere muzyczna od sprawdzonego numeru (szczytem sa tu stonesi z pierwszym albumem bez autorskiej kompozycji, (choc na wersji u.s. jedna jest), ale im akurat i tak pewnie by sie udalo).
ja jak najbardziej popieram opcje numer 2, troszke mniej 1, potem 3, a 4 wcale.

dobry przyklad jeszcze dam (dla boskiego z dedykacja): http://pl.youtube.com/watch?v=pNF5mnq8Ss8

Primus - Master of Puppets
http://youtube.com/watch?v=jgFKL6OEfZs

_________________
...

Kju - podoba mi się Twoja kategoryzacja, ale co jest właściwie złego w opcji 4?
Źle jest tylko jeżeli na tym się kończy

Ale są różne debiuty - jedni zaczynają od arcydzieła (Led Zep czy King Crimson), a inni muszą mieć trochę czasu, żeby dojrzeć... pierwsza płyta Queen nie ma akurat kowerów, ale jest taka wyraźnie niewyrobiona. A Bitelsi (a nawet Moody Blues!!! ) zaczynali właśnie od kowerów, ktore pozwoliły im się rozegrać, znaleźć jakąś energię, to co ich wspólnie kręci, i z czasem zaczęli pisać coraz lepsze własne rzeczy...

_________________
ćrąży we mnie zła krew

moze to po trosze podswiadoma sugestia wynikajaca z pogladow boskiego, (ze covery sa beee), sam jednak mam do kategorii nr 4 zastrzezenia.
patrze na to tak: nie bardzo bym chcial (bedac artysta) by moj hit (bo takie sie w tym przypadku bierze na tapete) posluzyl jakiejs marnej aspirantce do miana gwiazdki pop za najlepszego singla debiutu, zeby taki kicz przebil sie dzieki mnie. podobnie ma sie z gwiazdami gasnacymi: biora mega hit i znow moga chwile poswiecic. na przyklad pare lat temu w polsce wydano taka skladanke ze spolszczonymi coverami swiatowych hitow - dla czesci wykonawcow to byla taka szalupa.
to taki bardziej wyrazisty punkt widzenia, ale moj autentyczny jest w zasadzie taki sam.
muzyka z wartosciami tak: stonesi, bitle; ale nie badzief typu a-teens!

inna jeszcze historia to badziewiak manson. na miejscu depechow zabronilbym mu robic z personal jesus promocji swojego the "best" of. ale to juz inny podzial, bardziej "wartosciowy". i prostszy, bo na "tak" i "nie".

ja tam wielkim artystą nie jestem, ale byłoby mi miło gdyby jakiś band wypłynął na moim utworze, (a i portfel by wtedy mógł bez wysiłku pogrubieć, hehehe)

no, przykładowego Mansona śpiewającego "The Choice" to bym już widzieć pewnie nie chciał, ale w sumie - mam komuś zabronić? kontrolować rzeczywistość?

zwykle nagrywa sie kowery bo się po prostu lubi te piosenki, jest to jak najbardziej naturalna kolej rzeczy (której nie można zatrzymać, nie da się zaprzeczyć) i nie widzę w tym nic złego, nazwisko pod utworem jest sprawą do wiadomości umysłu, a nie serca, w porządku artystycznym nie ma żadnego znaczenia kto dany utwór napisał (chociaż ja zawsze to sprawdzam)

mogą być dobre kowery i słabe kompozycje autorskie, albo na odwrót, luzik, hehehe

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name

i tu chyba piszesz cos, co mi umknelo. jesli nagrywasz cover bo go lubisz, to ok (no, moze poza mansonem, a-teens i podobnymi), ale jesli to zabieg marketingowy...
chcialbys gero, by na the choice wylansowala sie nowa gwiazdka pokroju britney i dzieki temu zyla nad stan ze swojej szmiry?

dlatego nie mam watpliwosci odnosnie garage inc., bo mimo iz plyta wypuszczona w "martwym okresie", to zawiera nagrania robione przez lata i chyba nie ma tam wykalkulowanego kawalka. dla mnie ta plyta jest swietna i mam gdzies chybione argumenty tych, ktorzy ja gnoja.