MAQ
ubiegłeś mnie tym wątkiem, bo był juz od pół roku na mojej liście
to dos
kilka uwag na gorąco na początek:
Gero pisze:
Paperlate**** (kiedyś na Three Sides Live, dziś tylko na Archives 1 )
jest też na składance Platinum Collection
Peregrin Took pisze:
Szczytem tego jest tu dla mnie "Your own special way"
trochę dalej Peregrin Took pisze:
The invisible touch *** - nieszczęsna osiemdziesiona, nieszczęsne "Land of confusion" czy utwór tytułowy to kawałki rodem z dyskoteki
a jeszcze kawałeczek dalej Peregrin Took pisze:
prawdziwe koszmary ("I can't dance", "Jesus, he knows me")
aż w końcu wyszło szydło z worka i Peregrin Took pisze:
znakomici wokaliści (mimo że Collins zrobił z siebie to co zrobił)
aż tak bardzo nie lubimy pana C.? rozumiem, że osiemdziesiona ale nieszczęsna? co do meritum będzie poniżej
KoT pisze:
We can’t dance jest jednym z koronnych przykładów na zajechanie przez MTV
choć głównie chodzi tu chyba o tytuł (prawie) tytułowy
KoT pisze:
Singiel Congo mnie wgniótł w ziemię...
a mi się akurat Congo mniej podobało, takie troche na siłę przebojowe, tam jest dużo lepszych utworów
a teraz juz do rzeczy - Genesis lat siedemdziesiątych znam bardzo wybiórczo, tzn. znam duzo utworów ale z reguły nie znam całych płyt. Utwory zaś często kojarzę z bootlegów itp, które sobie pościągałem po koncercie czerwcowym. Utwory to głównie te, które trafiły na
Platinum Collection ale na szczęście wydaje się, że to bardzo solidny wybór.
Genesis Gabrielowy, znam tylko te najważniejsze rzeczy Musical Box, Supper's Ready, Cinema Show itp. Przynajmniej dobre są. Z tego okresu jedyną całą płytą, którą mam jest
Owieczka na Broadwayu. I chyba jednak bardziej ją mam niż znam. Są tam wyśmienite fragmenty (np rewelacyjnie odegrane w Chorzowie In The Cage, no i Carpet Crawlers
) ale czasami ciężko mi przebrnąć przez całość
. Po tym co znam to chyba moja ulubioną płytą z okresu Gabrielowego powinno być
Selling England By The Pound. Mam nadzieję, że w końcu w tym roku ulegnie to ostatecznej weryfikacji.
Genesis wczesnocollinsowy, który znam w zasadzie na takiej samej zasadzie jak wyżej, wydaje się z kolei w ogóle moim ulubionym fragmentem dyskografii zespołu. Zwłaszcza
A Trick of A Trail z moim chyba ulubionym Ripples (powtórnie
). Okres ten najpełniej znamz z paru bootlegów oraz z koncertowego
Seconds Out. Jak dla mnie to znakomite połączenie progowych tesknot z przebojowością lat późniejszych.
Za to od
Duke'a płyty znam już dość dobrze. I lubię ich posłuchać czasami. To coraz bardziej taki "wysokiej klasy popik" jak to ocenił KoT. Tak ale cały czas z ciągotami do czegoś więcej, choć różnie się to na poszczególnych płytach kształtuje.
Duke **** albo przynajmniej
***2/3
Bardzo lubię tę płytę. Dobrze się zaczyna (
Behind The Lines i
Duchess) i kończy (
Duke's Travel i
Duke's End). Pośrodku bywa różnie ale i te przebojowe
Misunderstanding i
Turn It On Again są dobre.
Kolejnego
Abacab nie znam w całości ale to co kojarzę raczej zapowiada totalne przegięcie w strone nowoczesnych (wówczas) syntezatorów. Zatem gładziutko przechodzimy do płyty kolejnej.
Genesis znów
**** lub przynajmniej
***2/3
Początek jest rewelacyjny!
Mama to utwór na *****! Podobnie
Domek nad morzem, choć koniecznie w pełnej wersji z cześcią drugą! I te dwie kompozyjce wraz z przebojowymi
That's All (dobre) oraz
Illegal Alien (niezłe, przezabawna quasi-imigrancka maniera angielskiego Collinsa). Niestety druga strona płyty nie podtrzymała poziomu i całość wypada trochę bardziej blado.
Invisible Touch niestety tylko
***, no może w porywach
***1/4
Całość bardzo przebojowa i bardzo typowo osiemdziesionowata. Pastwić się nad nią nie zamierzam. Jest kilka utworów raczej raczej "średniej klasy popiku" (tytułowy!) ale juz takie
Land Of Confusion a przede wszystkim
Tonight, Tonight, Tonight lubie bardzo. Stare ciągoty do rozbudowanych form dzielnie podtrzymuje
Domino - utwór, który na płycie mi się jakos niezupełnie wyróżniał ale na koncercie wypada znakomicie, oczywiście z nieodzowną opowieścią Phila o efekcie domino in action
. A jeszcze instrumentalne
The Brazilian na koniec lubię.
We Can't Dance przynajmniej
**** ale pewnie coś koło
****1/2!
To dobry rok był. Ostatnia regularna płyta z Collinsem na wokalu była powrotem do rockowych brzmień. I jeżeli jest tu popik to właśnie "wysokiej klasy". Co prawda
I Can't Dance nie daję rady już słuchać bezboleśnie, zaiste zabite intensywnością odtwarzania wtedy. A i video bez konteksu reklam itp traci z uroku. Za to
Jesus He Knows Me wchodzi bez popity a video nadal baaaardzo aktualne i nadal mnie bawi. Co jeszcze?
No Son Of Mine,
Hold On To My Heart oczywiście, ale czy dlaczego panowie recenzujący wyżej skupiają się tylko na utworach promowanych
. Toż dla mnie urok tej płyty polega w dużej mierze na utworach długich jak
Driving The Last Spike czy (zwłaszcza)
Dreaming While You Sleep - to są dla mnie prawdziwi bohatorowie tej płyty!
Jeden minus - płyta jest za długa i zwłaszcza z końcówki tak ze 3 utwory możnaby wyrzucić. Wtedy ocena powyżej **** byłaby oczywistością!
Calling All Stations spokojnie
****1/2
W pełni podzielam entuzjazm KoTa. Wyśmienita płyta. Zaiste dzięki Rayowi Wilsonowi zespół odżył twórczo. A i wokal bardziej przypominał barwą Gabriela niż Collinsa. Dość że sa tu tak rewelacyjne numery jak tytułowy,
Shipwrecked,
Alien Afternoon,
Not About Us,
If That's What You Need czy
There Must Be Some Other Way. No i wymieniłem juz spokojnie z połowę płyty. I również żałuję, że nie poszli za ciosem ale jak mawia klasyk "kasa misiu kasa".
Aaa był jeszcze koncert w Katowicach, na którym nie byłem ale pamiętam, że był na żywca w TV i akurat zupełnie przypadkiem go oglądałem. Chyba właśnie wtedy mi się spodobało to wcielenie zespołu, bo jak już napisałem wyżej akurat singlowe
Congo mnie nie przekonało.
I jak rok temu poszła informacja o trasie to znów myślałem, że kasa za tym stoi wyłącznie. Jednak namówiony przeze znajomego ostatecznie trafiłem na koncert i byłem zachwycony. Nie wiem czy gdzie indziej , bez tych wyjątkowych, anormalnych warunków zabrzmiało to tak wspaniale. I siedząc i pisząc tego posta dosłuchałem juz prawie cały koncert z Chorzowa, z tzw. oficjalnego bootlegu.
PS Jakby ktoś kupował sobie płyty to polecam nowe wydania CD/SACD. Dobry dźwięk ale dodatkowo też dużo fajnych materiałów video, choc róznie to na poszczególnych płytach wygląda. Ja w każdym razie szykuję pazurki i zbieram kaskę, bo na razie tylko czytałem recenzje i oglądałem fragmenty u znajomego.