Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 22:01:15

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1297 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79 ... 87  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 września 2014 20:38:21 

Rejestracja:
czw, 23 czerwca 2011 09:03:09
Posty: 905
Skąd: Kraków
i co w tym złego,lepsze to niż wydawanie "Greatest Hits",z 3 premierowymi nagraniami...
to przynajmniej ma jakiś sens.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 13 listopada 2014 23:01:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
korzystając z przeceny (z 90 zł do 30 zł) postanowiłem zaryzykować i kupić dwupack filmów z soundtrackami Pink Floyd, czyli More i La Vallee (Obscured by Clouds)

znawca filmu ze mnie żadny i wiadomo, że chciałem obejrzeć je przez nomen omen pryzmat ścieżek dźwiękowych, które od dawna stanowią dla mnie - wbrew wersjom oficjalnym - ścisłą czołówkę dyskografii Floyd - i chyba jednak się nie zawiodłem, pewnie dlatego, że pułap oczekiwań ustawiłem sobie baaardzo nisko

Nie bardzo zatem wierzyłem, że w filmie More odkryję jakiś zapomniany skarb, rajskiego ptaka i rzeczywiście tak się nie stało - film jest równocześnie i "z epoki" i undergroundowy, i ciekawy i nudnawy, i niezły i słaby, a przede wszystkim nie bardzo chyba dzisiaj komukolwiek potrzebny. Tak się złożyło, że ostatnio z Witkiem trzaskalismy Trainspotting i tak się złożyło, że przesłania tych filmów w dużej mierze się pokrywają. I kto wie czy paradoksalnie to nie film Schroedera nie zostawia ostatecznie po sobie więcej śladu w pamięci. Wszystkie bowiem jego słabości wynagradza to charakterystyczne dla późnych lat 60-tych beznamiętne prowadzenie narracji, na tyle zwodnicze, że na youtubie ktoś postawił zarzut, że film gloryfikuje narkotyczne zatracenie, which is bullshit. Akurat do tej tematyki to chłodne oko kamery i nieco odpychająca para głównych bohaterów bardzo pasują. Są dłużyzny, ale koniec końców udaje się z tego zbudować w miarę wstrząsającą (anty)kulminację, wstrząsającą chyba bardziej niż w Trainspotting, bo tam uciekali w komiksowość, a tu wszystko jest bolesnym realizmem. I dobrze, nie ma w filmie taniego moralizmu, a reżyser pozwala hippiesowskim ułudom pokazać się w pełnej krasie - tym bardziej poraża ich płytkość. Tylko właśnie - przecież dzisiaj wszyscy doskonale wiemy co było nie tak z hippiesami, więc może szkoda czasu.

Najlepsza scena - diler-Żyd daje głównemu bohaterowi (Niemiec z wszelkimi ohydnościami swojej nacji) podwójnego fixa, jak gdyby nigdy nic.

Ciekawe ubarwienie stanowią dwa wycięte przez cenzurę słowa w dialogach, ale przejdźmy w końcu od tego soundtracku. Mimo że muzyka z More wywołuje u mnie raczej skojarzenia pastoralne, muszę przyznać, że w filmie sprawdza się wyśmienicie, mimo że głównie wychodzi z magnetofonu kasetowego, przenośnego gramofonu lub szaf grających. Oczywiście w uszy rzuca się przepiękna wersja alternatywna Cymbaline (jak się okazuje - jednak też śpiewana przez Gilmoura), to znaczy: przepięknie wykonane zwrotki i tragiczne refreny. Słychać też przez długą chwilę fajny niepublikowany numer Seabirds, a Ibiza Bar i Nile Song żrą jak cholera. Fragmenty Cirrus Minor niemal wstrząsające a Green Is the Colour pięknie ilustruje chwilowe uspokojenie, nawet nudny Quicksilver daje radę i tylko szkoda (uwaga Witt :mrgreen:), że nigdzie nie dosłuchałem się Spanish Piece'a!

Od razu piszę, że film La Vallee (uwaga! nie występuje na jutubie! :wink: ) oglądałem mniej uważnie, bo po pierwsze musiałem przy tym przygotowywać zajęcia, po drugie w dużej mierze ten film dublował wątki poprzedniego i po trzecie dłużyzny w tym były dla mnie bardziej bolesne niż w poprzednim. Tym razem krytyka ideałów hippiesowskich jest bardziej subtelna - bo tematem nie są narkotyki jako takie, tylko w szerszym znaczeniu eskapizm (tutaj w wydaniu eko - miejscem akcji jest Papua Nowa Gwinea) Tym razem narracja jest mniej beznamiętna, bo też pozytywne aspekty filozofii "powrotu do źródeł" są obiektywnie nie do podważenia i Schroeder chętnie daje w filmie im miejsce. Inna sprawa, że dokładnie w tych momentach gdzie akcja zupełnie opada i film zmienia się wręcz w dokument o Papuasach, sytuacja zrobiła się dla mnie nie do zdzierżenia i trochę przewinąłem. Szkoda, że z równą uwagą nie potraktowano samych krajobrazów, które nakręcone są nieco niezdarnie a tytułowa, mityczna dolina prawie w ogóle się w filmie nie pojawia (ale to może specjalny zabieg - przecież nie da się tu odnaleźć raju, tylko jego odpryski typu pióra rajskiego ptaka). Podobnie jak w More, reżyser pozwala bohaterom spokojnie zginąć, ale tym razem analiza niepowodzenia jest bardziej pogłębiona i całkiem fajnie pokazana (i symbolicznie i wprost) - chciwcy z "establishmentu" zabijają rajskiego ptaka, grupa odkrywców jest osłabiana przez praktyczne hipokryzje "wolnej miłości" (ten wątek świetnie pokazany też w More) itd. ale najciekawsza jest chłodna analiza jednego z członków wyprawy, który mówi, że z tak zepsutej cywilizacji nie da się powrócić do raju ("z którego jest wiele wyjść, ale nie ma wejścia"). Niezłe, choć okupione długimi minutami nudy :)

Jeśli chodzi o soundtrack, to z jednej strony utwory są jeszcze bardziej poszarpane i poobcinane niż na More, mimo że tutaj zwykle rozlegają się jak w prawdziwych ścieżkach dźwiękowych, z offu. Co najciekawsze i najbardziej niespodziewane - tutaj niemal wszystkie numery są w innych miksach, czasem diametralnie różnych od tych znanych z płyt. Już w tytułowym pojawia się fajna klawiszowa kontrmelodia, czemu żeście z tego zrezygnowali, you fools?! W Burning Bridges zupełnie inne harmonie, i Wright i Gilmour śpiewają wyższe partie niż na płycie, a w Wot's... nie ma w ogóle dwugłosów. Generalnie użycie piosenek w tym filmie raczej jednak rozczarowuje. Childhood's End i Free Four w strzępach w jeepie, jakby ich nie było, a When You're In i Stay chyba w ogóle nie ma (chyba że są w tych momentach które przewinołem :oops: - BTW kolejność utworów w filmie jak na płycie, jak by ktoś szukał). Wot's.. uh the Deal ilustruje w filmie dość śmiałą i przyznaję smakowitą scenę erotyczną, ale w sumie żałuję że taki kontekst dodał się przez to do słów "so let me in from the cold", wolałem ten numer jako mistyczną balladę o starzeniu się i nocnych wedrówkach... ALE jest jeden utwór, który w La Vallee zdecydowanie zyskuje i to bardzo: końcowy Absolutely Curtains - o ile na płycie to raczej mielizna, tutaj - zmiksowany z niepokojącymi porywami wiatru - zdecydowanie stanowi najmocniejsze zbiegnięcie plam dźwiękowych i wizualnych, dla którego zdecydowanie warto zmęczyć te nudy po drodze. Zakończenie mimo wszystko jednak dość szokujące - okazuje się że sam dałem się złapać w sidła snu o dolinie... Późnopóźnopóźnopóźno... :wink:

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 14 listopada 2014 09:36:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...wczoraj postanowiłem posłuchać nowej płyty....wyłączyłem niestety po 15 minutach....bardzo słabe...to chyba jakieś odrzuty z sesji....plastikowe brzmienia + KOSZMARNE gitarowe wstawki....to wygląda tak, jakby ktoś chciał dla jaj sparodiować szajn on ju krejzi dajmond...okropność...może spróbuję jeszcze raz kiedyś...( tylko po co ? ) po tym co słyszałem to jest to płyta na * albo jeszcze mniej :cry:

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 14 listopada 2014 12:02:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:53:29
Posty: 14860
Skąd: wieś
elrond pisze:
to chyba jakieś odrzuty z sesji....


Mam podobne obawy, zwłaszcza że między wierszami można tak to odczytać - przecież to jest materiał, który nie wszedł na Division Bell. Poprawcie mnie, jeśli się mylę?

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 15 listopada 2014 21:40:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Gero pisze:
przecież dzisiaj wszyscy doskonale wiemy co było nie tak z hippiesami, więc może szkoda czasu


e tam - tak opisałeś, że już cieszę się na poddaszowy seans :)

o, i ten drugi w sumie też ciekawi!

a Tobie który podobał się bardziej?

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 15 listopada 2014 23:23:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
trudno powiedzieć - More chyba równiejszy, ale Obscured głębszy i ładniejsza główna boh... Chyba oba na słabe ***

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 listopada 2014 14:18:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Chyba na wysokości maja oglądałem te filmy, bo to taka zaległość, z którą nie mogłem się rozliczyć.
"More" dużo lepszy, aktorka ładniejsza, lepsza muzyka. Nawet się dobrze oglądało. "La Vallee" natomiast kiepściutkie, nudne, bez pomysłu zrobione.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 17 listopada 2014 12:02:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 19 grudnia 2007 10:18:44
Posty: 2025
Skąd: Los Hervideros
Nowa płyta idealna do spania - w kategorii muzyka relaksacyjna full gwiazdek, w kategorii Pink Floyd - czuć że odrzuty niestety...

_________________
muzyka gra, a dzień ucieka
last.fm/wokr


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 05 kwietnia 2015 18:53:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Miałem pisać o innej płycie Pink Floyd, ale jej ciężar gatunkowy trochę mnie przytłoczył. Nawet teraz jak o tym pomyślałem, poczułem delikatny ścisk w żołądku - no nic. Widocznie jeszcze nie czas.

Na szczęście jest wiele innych płyt, które bardzo lubię i z którymi łączy mnie już niepierwszy rok przygód. Z tą różnie bywało. Nigdy nie miałem na nią często ochoty, ale zawsze podkreślałem, że jest moją ulubioną. Nigdy sama z siebie nic mi nie powiedziała, ale ze wszystkich to właśnie do niej wracałem najczęściej. Gdy tylko zbyt się o nią staram, gryzie, ale mimo to nadal próbuję.

Próbuję, bo raz na jakiś czas oboje mamy dobry moment i nagle jej niedostępność znika i dostaję na te niespełna trzy kwadranse bilet VIP.
Wtedy zawsze zobaczę coś, czego nie widziałem nigdy wcześniej i natychmiast wiem, że warto było się tak wytrwale pojedynkować.

PINK FLOYD ANIMALS (1977)

1. Pigs on the Wing, Part 1
2. Dogs
3. Pigs
4. Sheep
5. Pigs on the Wing, Part 2


Dla mnie kolejny dowód na architektoniczność percepcji muzycznej Watersa. Animals stanowi jakby osobny hermetycznie zamknięty i kompletny świat, działający w sposób przeciwny do niemal całej reszty muzycznej rzeczywistości.

Z reguły jak słucham muzyki, to staje się ona częścią MOJEGO ekosystemu. Zawłaszczam ją i gdzieś umieszczam. W tym przypadku na odwrót - każdorazowo czuję się gościem. Ani nuty nie potrafię tu dopisać i dopasować, raczej latami się przyglądam odnajdując coraz więcej.

Akurat dziś, z wielką siłą zabrzmiały delikatne kulminacyjne momenty - np. talerze w Dogs, zadry gitarowe i pokrzykiwania Rogera w Sheep czy łączenia na lini klawisze-wokal, klawisze-gitara, klawisze-perkusja.

A wszystko takie aluzyjne i przyczajone! Na większość tych fragmentów wcale nie czekam. Nawet nie wydaje mi się, żeby konstrukcja kompozycji jakoś do nich prowadziła. To raczej nagłe, krótkie i natychmiast znikające strzały intelektualnego i realiztorskiego GENIUSZU.

Dlaczego nie muzycznego?

Bo na tej płycie nie tyle przykuwa moją uwagę "co", a "JAK". Realizacja pływających i wciąż zmieniających zabarwienie partii Wrighta, w każdym z trzech utworów, to co chwila otwarcie nowej historii! Świetnie słychać to np. na samym początku tych numerów. Wszędzie wyłania się niepozorny klawisz, zawsze inny i zawsze doskonały!

To samo z gitarą - raz wychodzi na wierzch rozpościerając niezmierzoną aurę spokoju i przestrzeni, by niebawem się schować i przygrywać w tyle jakieś niepokorne duszności.

Sekcja niby nieobecna, ale jak jej poświęcić trochę uwagi, to nagle się odwdzięcza. A to bas ciepło zaskoczy z boku, albo tomy uderzą z nienacka w dwóch kanałach. Niby nie grają nic szczególnego, a jednak ujmują.

Lubię też wokal Watersa. Jeszcze śpiewny, ale już odważny i ta jego urocza "nosowość", jakby był lekko przeziębiony. Chyba nigdzie indziej mi się ten głos tak bardzo nie podoba jak w '77.

A jakby tego było mało, to dookoła fruwają i charczą świnie, beczą owce, skrzeczą psy i słychać skowyt ludzkiej niezgody, dorosłego buntu i zgorzknienia. Niby nieprzyjemne, ale mnie uspokaja i zawsze czułem się na pewnej płaszczyźnie całkiem blisko tych emocji.

I choć chwilami odrobinę żałuję, że intelekt Pana projektanta wyciszył bezlitośnie np. solo w Pigs (!), to z drugiej strony wrażenie, że wciąż to wydawnictwo jest mi trochę obce, rekompensuje tę stratę.

Co ciekawe, na sam koniec zawsze się uśmiecham, a jak nie zapomnę spojrzeć na okładkę, to mi dech zapiera za każdym razem!

To rzućmy może okiem, co?

Obrazek

Ach! Uwielbiam!

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 05 kwietnia 2015 22:53:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
:brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa: :brawa:

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 kwietnia 2015 05:12:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Dzięki :).
Jeszcze o przynajmniej 3 płytach chciałbym napisać.
Zobaczymy co z tego będzie :wink: .

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 kwietnia 2015 15:45:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Myślałem, że nie znajdzie się nic, co mogłoby mnie zachęcić do posłuchania Animals, ale to co piszesz o brzmieniu klawiszy i ogólnie o produkcji tego albumu zadziałało - może kiedyś dam mu szanse, z ciekawości, spróbować jeszcze raz :wink: .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 kwietnia 2015 16:00:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Jestem szalenie ciekaw!
Mam pewne obawy, ale po co miałbym je teraz wywoływać ;-)

Pamiętaj tylko, żeby wziąć się za wersję '94.
Chyba, że chcesz sobie porzucać, albo powiesić na ścianie to spoko, bo można ten najnowszy shit kupić całkiem tanio!

_________________
http://freemusicstop.com


Ostatnio zmieniony pn, 06 kwietnia 2015 16:04:54 przez MAQ, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 kwietnia 2015 16:04:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Pewnie są uzasadnione one :) .
Ale to jeszcze nie teraz!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 kwietnia 2015 16:06:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Hehe, nie będę naciskał, obiecuję :)

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1297 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79 ... 87  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group