Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 23 kwietnia 2024 10:35:24

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: The Necks
PostWysłany: sob, 20 kwietnia 2024 17:02:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25389
Jeżeli ktoś pamięta płytę Lotto - Elite feline, która niecałe 10 lat temu zrobiła dość sporo szumu nie tylko w kręgach awangardowo-jazzowo-ladoabc'owych (w końcu za garami Paweł Szpura), ale nawet wygrała jakieś całkiem mainstreamowe zestawienie na najlepszą polską płytę roku, to może pamięta również, że jest to dość dziwna muzyka, totalnie transowa i powtarzalna - przytoczmy w tym miejscu klasyka polskiej szkoły recenzenckiej, niejakiego Bogusa:

Bogus pisze:
(...) "Elite feline" formacji Lotto, która też jest bardzo dobra, tylko o jakieś 35 minut za długa
(trwa 40 minut - przyp. autora)

opierająca się o powtarzane nieskończoną ilość razy frazy gitarowe lub basowe, ale też bardzo bogata w barwy i prawdziwie oniryczna.

A mówię o tym, bo moje pierwsze spotkanie z zespołem The Necks opisałem tu, w Nowy Rok niesławnego 2021, w sposób następujący:

Crazy pisze:
The Necks - Three

Z tym ostatnim to bym się musiał spróbować za bary jeszcze, bo bardzo dobrze mi brzmiało, ale formuła trzech 20-minutowych numerów to nie jest do końca moja formuła. Chociaż miałem skojarzenia z Lotto i to były dobre skojarzenia.


Zespół stanowi trzech panów z Australii (obecnie wszyscy już po sześćdziesiątce!):
Chris Abrahams, Tony Buck, Lloyd Swanton,
grający na fortepianie (czasem i organach), perkusji i kontrabasie.
Od 1989 wydali kilkanaście płyt, na których eksplorują właśnie takie rejony, o jakich było wyżej: transowa powtarzalność, czasem ocierająca się o minimalizm, a czasem może bardziej o krautrock; skład niby jazzowy, techniki niby też, ale od jazzu odchodzimy dość daleko po prostu do krainy improwizacji. Świetnie się przy tym odpływa, bardzo uspokaja (mnie w każdym razie), ale również intryguje, jak dobry sen, świetnie się też przy tym śpi, nie ma co ukrywać ;-)

Płyt znam tylko kilka, postaram się parę słów skrobnąć, ale za to wczoraj...

19 kwietnia, Studio Koncertowe Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego (studio S1) - koncert The Necks

Struktura występu była następująca:
ok. 45-minutowy utwór (set?), pełna improwizacja - przerwa, w trakcie której udało mi się nabyć wprost z rąk kontrabasisty album Travel, wprawdzie bardzo drogo, ale przynajmniej prosto od producenta :roll: - drugi 45-minutowy set, dość wyraźnie odmienny od pierwszego, choć oczywiście wciąż o to samo chodzi.

Ha, ale o co chodzi - to jest pytanie. Gatunek muzyczny - całkowicie nieokreślony. Pojęcie "utworów" - całkowicie nieadekwatne, to, co oni grają, to jest jakaś, powiedzmy struktura dźwięków, imponująca jednorodnością, ale nie podlegająca żadnym (znanym mi) szufladkom. Budowanie koncertowego napięcia - też zupełnie pod prąd, bo i ta przerwa, i brak jakiegokolwiek starania o klasyczną kulminację, żeby publika sobie powiedziała "łoo, ale dają!".
Pierwszy "utwór" zaczął się bardzo cicho i stopniowo, ale baaardzo powoli rozkręcał się, aż do dynamicznej kulminacji, i potem znów bardzo powoli, opadał, aż wrócił mniej więcej tam, gdzie się zaczął. Najbardziej imponująca była konsekwencja i delikatność, z jaką przędli (wydaje mi się to najodpowiedniejszym słowem!) swoją muzyczną materię, aż do tej, umownie nazwanej, kulminacji. Zaczęli cicho, w środku zrobiło się głośno, ale nie było ani chwilki, w której słuchacz mógłby pomyśleć: o, dodali do pieca. To się wszystko działo niepostrzeżenie, idealnie płynnie. Czarodziejskie, transowe - choć nie porywające.
Nieco mniej podobał mi się drugi "utwór", gdzie perkusista grał głównie przy użyciu rąk i coś dziwnie kombinował z metrum (chyba), bo miałem wrażenie, że nie mieści się w rytmie. Ale że nie mieścił się konsekwentnie i wciąż tak samo, zapewne miało tak być, tylko jakoś nie doceniłem ;-) Z kolei kontrabasista sprawiał na mnie wrażenie, jakby nie mógł uchwycić pomysłu na granie, niczym Włóczykij szukający bez skutku swojej wiosennej piosenki. Widziałem, że słuchał, przymierzał się, coś trochę poplumkał - znów przerywał - znów się poprzymierzał - znów coś zagrał, jakby inaczej, ale jakby znów niezadowolony przestawał i myślał dalej. Z czasem jednak się rozkręcili i znów szli ku dynamicznej kulminacji, tym razem głośniejszej i w sumie bardzo fajnej, ale troszkę odebrałem wrażenie, jakby improwizacja im się nie kleiła, więc przekuli ten brak na głośność. A może to wszystko było tak zaplanowane, a ja nadinterpretuję, nie wiem.

Z całości jestem bardzo zadowolony, choć tak jak mówiłem, nie porwało mnie. A chyba niektórych dookoła porwało, bo pojawiły się nawet owacje na stojąco. Sala studia S1 jak była fenomenalna, taką pozostaje. Słychać i widać absolutnie wszystko.


Powyższe pisałem, słuchając albumu Hanging Gardens z roku 1999:

phpBB [video]


Składa się on z jednego utworu trwającego godzinę :-) Jest jednak odrobinę bardziej zróżnicowany i bardziej "daje do pieca", niż wiele innych płyt, a także niż wczorajszy koncert. Polecam - ale zdecydowanie będą tu sprzyjać słuchawki albo porządne głośniki, inaczej można się nie zorientować, że w ogóle ktoś gra ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 62 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group