o UNCLE MEAT w 2012 pilot kameleon pisze:
Męczę ją już dłuższy czas i nadal nie mogę dojść do tego, co zawierać powinna recenzja. Może powinienem odwlec wpis? Albo go zarzucić? A może Witex wpadnie i rzuci swoimi tropami?
Przy pierwszych przesłuchaniach byłem zaskoczony. Muzyka z Uncle Meat wydała mi się tak nienachalna, że aż trochę umykała mojej uwadze. Ale kiedy siadłem i posłuchałem uważnie, to od razu trafiła do mnie. Pamiętam, że prędko dałem na rymie pięć gwiazdek. A późniejsze nieśpieszne zagłębianie się w ten album tylko potwierdzało tę ocenę i dziś mogę powiedzieć, że jest to jedna z moich ulubionych płyt Franka. Jeśli po prostu nie ulubiona.
Dla mnie nie ma tu bałaganu, a jest odjechana kompozycja całości. Trochę dada, trochę surrealizm. Ale przede wszystkim jakiś nastrój, aura, osobliwa atmosfera, w której łączą się elementy dokumentalne z grą wyobraźni, zabawa instrumentami z zabawą w zestawianie brzmień i harmonii. Dzieją się tu rzeczy chwilami zadziwiające. Jest to wciąż bardzo Zappowskie, ale zarazem dalece inne niż powiedzmy wyczynowe Hot Rats. Właściwie W OGÓLE nie ma tu rocka! I trudno powiedzieć czy to muzyka rozrywkowa, poważna czy jazz

. Ale BARDZO mi się podoba!
XmrowekX, a jak Twoja przygoda z Frankiem?
