Hej Pip! Właśnie się zastanawiałem gdzie szukać tego Twojego wpisu! Dzięki za wklejkę.
Peregrin Took pisze:
święto archetypowego dobrego rock'n'rolla
O, właśnie...
Warto zwrócić uwagę na to, że Smith dość późno wzięła się za muzykę. Można powiedzieć, że Patti Smith Group utworzyła około trzydziestki. Za to dość wcześnie czmychnęła z domu i szkoły. Kto wie dokładnie co działo się w międzyczasie, hehe. Mieszkała w New Jersey, New Yorku, Paryżu, pracowała w fabryce samochodów, czytała Artura Rimbaud, zadawała się z tym i tamtym, pisywała recenzje płyt, wydała dwa tomiki wierszy...
Pierwszy singiel powstał w czerwcu 1975 roku (
Piss Factory/Hey Joe - czy też na odwrót. Numeru Hendrixa nigdy nie słyszałem, a utwór autorski to melorecytacja z muzyką (fortepian, gitara), przypomina trochę Birdland z Horses, jest ok), jej debiutancką płyta ukazała się, gdy miała 29 lat. A gdy miała 33 zrezygnowała z publicznej aktywności (do czasu).
No więc takie fakty. A więcej o dzikim życiu mówią same płyty.
HORSES, czyli sławny debiut.
People say beware! But I dont care . Wiele tu mamy rzeczy dla Patti charakterystycznych: rock'n'roll, specyficzny pop, recytacje i utwory o dość luźnej formie. Jest w tym wszystkim jakaś intensywność, są momenty bardzo wciągające, ale albo jeszcze nie dotarłem do tej płyty (znam ją od dość niedawna) albo późniejsze są zwyczajnie lepsze. Gloria - wiadomo, Birdland - recytacja na tle muzyki, która ładnie się rozwija, porywające Free Money, w Break It Up Patti śpiewa waląc się w piersi z wiadomym efektem - taka to już wokalistka, początek Horses bardzo mocny i spokojny koniec: Elegie - to moje ulubione momenty na dziś.
RADIO ETHIOPIA. Nie od dziś wiadomo, że bardzo lubię tę płytę. Hm, już ten riffek na początku Ask the Angels ożywia mnie bardzo, a kiedy Patti zaczyna
"Mooooooove!" to już w ogóle, mimo że całość brzmi trochę archaicznie.
"World ending, it's just beginning / And rock and roll is what I'm born to be / And it's wild wild wild wild" .
Drugi szybki numer na płycie Pumping (My Heart), też bardzo fajny - wtrącenia
you know I love you so oraz dyskretne nawiązanie rytmem słów do When The Music's Over Doors - ale moimi ulubionymi są Ain't Strange oraz Pissing in a River. Oba dość wolne, przejmujące, Smisowa świetnie buduje ich dramaturgię, rycząc, kiedy przychodzi na to pora, od samych pięt, aż ciemnieje w oczach.
Dwie pozostałe piosenki też niczego sobie, choć Poppies ma w sobie coś nieprzyjemnego. A płytę kończą połączone w jedno Radio Ethiopia i Abissynia. Długa, otwarna forma. Hałaśliwy początek kojarzy mi się z którąś taką Nirvaną, twardy bass z brudami przypomina nawet NoMeansNo, ale potem rzecz się rozciąga, trochę uspokaja, pojawia się nawet cytacik z Power of Soul Hendrixa. Nie jest to mistrzostwo świata ale czasem chwyta.
EASTER. O, wychodzi, że to bardzo różnorodna ale równa, dojrzała płyta długogrająca Patti Smith Group. Pewnie najdoskonalsza produkcja z tej pierwszej trójki, mimo że gdy chodzi o sama produkcję oczywiście nieco można mieć dziś do zarzucenia. Nic to jednak.
Może Babelogue odstaje trochę na minus, ale można potraktować go jako wstep do Nigra, reszta bardzo w porządku. Dla mnie wyróżnia się hecowny Space Monkey (brudne zakończenie, gdzie dochodzi chyba do zbliżenia z ta kosmiczną małpą...). Oczywiście Because the Night - ja lubię, uważam za bardzo dobry numer, byle zachował on swój intymny charakter a nie był stadionową melodią. Ghost Dance - hmm, akustyczna pieśń, z bębnami, fletem, nastrojem jakiegos rytuału, podoba mi się. Rock'n'roll Nigger -
Baby was a black sheep. Baby was a whore - uuuu, jaki czad!
-
Outside of society, that's where I want to be! Kurde, wszystko tu jest dobre: smutne We Three, połączone 25th Floor i High On Rebelion - niezły czad, przechodzący w lekki odlot (zapomniałem wczesniej wspomnieć, że odloty u Patti nie wiążą się z kolorowymi wizjami a raczej z podwójnym widzeniem, lekkimi zawrotami głowy, emocjami, potokiem myśli i słów, czasem grozi to mdłościami
). I na koniec Easter. Bardzo dobrze słuchało się tego ostatnio w Niskim (we własnej głowie
). Specyficzny nastrój ma ta pieśń.
Zgodnie z tym co powiedziałem wyżej każda ze wspomnianych płyt otrzymuje cztery gwiazdki! Następna, którą znam została wydana dopiero w 1996 roku, o niej więc innym razem.
azbest23 pisze:
"My Generation"
O, znam wersję koncertową dodaną jako bonus do Horses, słychac głównie Patti i sekcję rytmiczną, ale czad fajny! Zwraca uwagę wykrzykiwane
I don't need your fucking shit!, tego chyba nie ma w oryginale?
A poniższe zdjęcie artystki chciałem kiedyś wykorzystać w awatarku...