Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest pt, 29 marca 2024 00:08:03

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 21 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: śr, 29 września 2010 18:51:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
Trudno jest mi pisać o The Who, bo są niewątpliwą i zasłużoną legendą, a ja niestety najbardziej cenię ich nie za to co wszyscy. Mam też niejakie obiekcje co do pozamuzycznego oblicza zespołu, a akurat trochę tego przedostało się na płyty. Pochwały dla Live at Leeds i koncertowej odsłony zespołu w ogólności, gry basisty Woła i rock-oper pozostawiam moim pomówcom, a ja zajmę się tym co mnie rusza; świetnymi piosenkami pop, w które obfitują trzy pierwsze albumy.

ObrazekObrazek
MY GENERATION **** i ¼ (1965)
best song: no dobra, My Generation (choć kusiło mnie żeby napisać The Good’s Gone)

Rzeczywiście w 1965 roku nikt tak nie grał – mocno przesterowane gitary, sprzężenia, niechlujny chrapliwy śpiew i perkusista Księżyc grający z takim powerem jakby chciał kogoś zabić dźwiękiem, a przy tym wykonujący karkołomne podziały. Prekursorem tego brzmienia byli The Kinks, ale tamci zabrnęli w ślepą uliczkę autopowtórzeń (mieli też mniej genialną sekcję) i przerzucili się z kolei na proto-brit-pop, a The Who ponieśli ten sound dalej na pónoc. A najlepsze jest to, że zwykle idą z nim w parze po prostu świetne melodie podane uprzejmie w opracowaniach na trzy głosy. Otwierający płytę Out In The Street można by określić jako gospel-pop-punk, tylko pop co, lepiej posłuchać. Dalej jest oczywiście nieśmiertelna My Generation z jąkającym się wokalistą Daltreyem, świetnym solem na basie, coraz to wyższą tonacją, totalną rozpierdówą na koniec i słynnym zdaniem mam nadzieję, że umrę nim się zestarzeję – niesamowita, zabójcza energia (ostatnio szukaliśmy z otoKarem tego miejsca gdzie nierówno wchodzi chórek – precjozo!). Poza tym po prostu piękne piosenki La-la-la-Lies, The Kids Are Alright i It’s Not True i Much Too Much (tę akurat lubię mniej, ma świetną zwrotkę ale jakiś jęczący refren, co z tego że na trzy głosy, a może to z tego, że nieczysto zaśpiewany). Wszystkie te piosenki napisał Pete Townshend, świetny kompozytor, słynny skądinąd z rozwalania gitar na scenie i słynnych „młynków”. Teksty zwykle o miłościach, ale jakichś dziwnie chorych – nawet w słodkim Kids Are Alright, podmiot lyriczny zostawia ukochaną w ramionach kolegów, którzy są przecież w porządku, a sam lepiej jak pójdzie w długą. Twórca sam zaśpiewał nawet jeden numer – A Legal Matter – wstępną zagrywkę na gitarze bezwstydnie skopiowali Doors w nieco innym rejestrze i otworzyli nią debiutancki album (proszę sprawdzić). Płyta (brytyjska) kończy się już zupełnie niepojętym na 1965 jamem opartym na figurze granej przez Johna Entwistle’a - utwór nazywa się The Ox i tak później wołano na basistę – na koncertach grał tak, że gdy Pete grał solo nikt nie rozglądał się za gitarą rytmiczną. Ja chciałem wyróżnić numer The Good’s Gone – być może pierwsza (a nie, druga, jednak tutaj znowu byli wcześniej Kinks w numerze See My Friends) w historii rocka kompozycja oparta na czymś co ang. nazywa drone’m – uporczywym, hipnotycznym, niskim pulsie, ciekawe że tu to nie do końca bas robi, tylko jakoś wszyscy... Niestety na płycie są trzy kowery – dwa Jamesa Browna i jedna piosenka Ellasa McDaniela – raczej wtórne odczytanie bluesa (I Don’t Mind lepiej zaśpiewał Mike Pinder na debiutanckiej płycie Moody Blues rok wcześniej, w Please Please Please najlepszy jest chórek, a I’m a Man pomińmy milczeniem i posłuchajmy jak to zrobili The Yardbirds z Jeffem Beckiem , choć Pete sprzęga jak może).

NOTE. W USA płyta wyszła jako THE WHO SINGS MY GENERATION, w 1966 i zamiast I’m a Man zawiera psychodeliczny odjazd Circles, Niestety z tym numerem były jakieś problemy prawne i potem nagrali go jeszcze raz (jeszcze lepiej) jako Instant Party. Warto znaleźć!

Obrazek
A QUICK ONE **** i ½ (1966)
Best song: A Quick One While He’s Away

Podobno najgorsza płyta Who, moja ulubiona. Mniej więcej to samo co na debiucie, tylko mniej kowerów (dokładnie jeden – udany) i więcej eksperymentów. Przede wszystkim jest tu słynna „mini-opera” A Quick One While He’s Away o zdradzie i przebaczeniu – zlepek kilku mniej lub bardziej pamiętnych melodii, niektóre fragmenty dla mnie olśniewające (i jest ten moment gdy śpiewają cello cello cello cello, bo wytwórnia powiedziała że nie sfinansuje udziału wiolonczeli). Są też dwie piosenki basisty – przeurocza Boris the Spider, z chyba proto-metalowym wokalem w refrenie i Whiskey Man z solem na waltorni (a właśnie, the Ox grał także na tym instrumencie, np. przedziwną partię w środku Pictures of Lily). No właśnie, z powodów prawnych (zapłacono im nie jako zespołowi tylko oddzielnie jako czterem twórcom) na płycie udzielają się kompozytorsko wszyscy czterej eee Whosi... stąd nienormalny utwór Moona – Cobwebs and Strange, taki cirkus-punk, jeśli byśmy chcieli to jakoś nazwać, ale nie chcemy, wolimy posłuchać. Townshend i tak jest najlepszy, oprócz tytułowej suitki mamy tu poruszający (mnie) So Sad About Us i śliczny utwór Don’t Look Away, który brzmi trochę jak... Soundrops.

NOTE 1 W USA płyta ukazała się jako HAPPY JACK, z tym singlem zamiast coveru Heatwave.
NOTE 2 Ważne są okołoalbumowe single z lat 1965 -1966 – od debiutanckiego Can’t Explain, poprzez Anyway Anyhow Anywhere, Substitute, Pictures of Lily, I’m a Boy aż po Happy Jack. Wszystkie dostępne na większości składanek, wszystko to świetne melodie tylko teksty nieco chore – jeden o chłopaku zakochanym w dziewczynie z plakatu i..., drugi o dziewczynce transwestytce, trzeci o chłopcu któremu dokuczają rówieśnicy. Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Ale też w owym Happy Jack mój ulubiony rym: Happy Jack wasn't old, but he was a man/ he lived in the sand at the Isle of Man. Poza tym warto zwrócić uwage na bonusy na Quicku – przede wszystkim na doskonałe psychodeliczne Disguises (z EP-ki Ready Steady Who), ale i na zwariowany falsetowy Doctor Doctor.

ObrazekObrazek

THE WHO SELL OUT ****
(1967)
Best song: I Can See For Miles

Album udający program radiowy, z jinglami i reklamami. Trochę na śmiesznie (utwory Odorono o śpiewaczce, która nie używała zalecanego dezodorantu (Pete reklamuje go na okładce) i przeto odstraszyła swojego groupiego z garderoby, Tattoo o tatuażu który uczyni cię mężczyzną oraz Medac o cudownej maści na trądzik – wszystkie mają świetne melodie), trochę na poważnie (Our Love Was i I Can’t Reach You – tak po prostu o nieodwzajemnionej miłości? bez drugiego dna?). Zanikają trójgłosy i falseciki, czyli pop, zostają krwiste bebechy rocka. Gdzieś na rozdrożu pozostaje mój ulubiony utwór The Who – I Can’t See For Miles. A może nie na rozdrożu – to jest wierzchołek góry, z której będą schodzić z drugiej, mniej mnie interesującej strony. Na pożegnanie z dawnymi klimatami przedziwny cover Armenia City In The Sky z lunatycznymi gitarami od tyłu i wokalistą, który wyraźnie nie może trafić we właściwy dźwięk w refrenie, ale nie bój pan żaby, zaraz przeistoczy się w rockmana z krwi i kości, który zatrzęsie Woodstockiem i wyspą Wight. I już zupełny beatlesowski, wręcz beach-boysowski popik w bonusach Early Morning Cold Taxi. Oryginalnie płyta kończyła się utworem Rael – brudnopoisem Tommy’ego. Ostatnie chwile przed romansem Townshenda z duchowością Meher Baby. Oddaję głos do studia w Warszawie.


Obrazek

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 29 września 2010 20:56:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Tak właśnie myślałem o The Who (i trochę The Kinks), pisząc o pionierskiej roli The Cream... że Who byli nawet wcześniej. Myślę jednak, że oni co innego pionierowali. Kinks i Who jako pierwsi grali ostro, ale Cream jakoś bardziej na poważnie sprzęgnęli mocnego rocka z bluesem i stworzyli hard rocka... no mniejsza o to.
W każdym razie The Who znam słabo, ale to, co znam, to bardzo cenię, choć tak różne to rzeczy jak:
1) pierwsza płyta
2) Leeds
3) Tommy
Zespół z charakterem!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 08:17:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Fajnie że już jest, dzięki. :)
Może w tym roku uda mi się coś dopisać... :roll:

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 10:47:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 04 grudnia 2004 19:50:09
Posty: 2005
Skąd: zNienacka
Lubie The Who. Zacząłęm ich słuchać skuszony dziennikarska etykietką- "protoplaści punk rocka". Mnie ta około zespołowa atmosfera kręci. Przecież na początku swojego grania, zespól był uważany za kapele ruchu mods. Potem skutecznie sie jednak od tej wątpliwej legendy odciął. Mi najbardziej w ich dokonaniach podobają się dwie rock-opery : Tommy i Quadrophenia. O tym że basista i perkusista to jedna z najlepszych sekcji rytmicznych nie wspomnę. Zespół kultowy i tyle.

_________________
wiecznie wątpiący- gatunek ginący


Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych
eksperymentów zrezygnował.

Mark Twain


Ostatnio zmieniony czw, 30 września 2010 11:38:37 przez Bialy_Kruk, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 10:52:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Dodam, że Eddie Vedder z Pearl Jam zawsze podkreślał, że Pete Townshend był dla niego najważniejszym autorytetem, gdy był młody i właściwie uważał go za przybranego ojca (chociaż oczywiście osobiście się nie znali).

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:31:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:43:51
Posty: 3056
Skąd: z Trawberry Fields
No, to faktycznie :D :wink:

W the Who (fajnie wygląda to, co napisałęm tu przed nawiasem, co nie?) najfajniejsze jest to zderzenie mega poweru sekcji z lekkimi chórkami i melodyjkami. Dobry przykład, to Kids Are All Right. Keith Moon napindala, jak oszalała małpa, Ox i Townshend czadzą, a piosenka wychodzi z tego taka wesoło popowa. Nie wiem jak to robili, ale to było coś niezwykłego.

Najulubione me piosenki to wspomniane Kids... (best moment tego zespołu moim zdaniem to to instrumentalne spiętrzenie i przełamanie w środku), My Generation (niewejście w porę chórków w ostatniej zwrotce - drugi debeściak), Circles (transszik. Łał :) ), La la la la la la lies (genialne połączenie tekstu z muzyką - "zatykam uszy i zagłuszam, żeby nie słyszeć twoich la la la la lies" :D ), Can't Explain (znowu mieszanka pałeru z popikiem, mniam), Legal Matter (ten temacik, który podłapali Doorsi zagrany jak sygnał radiowozu - znowu głębokie ukłony dla geniuszu muzycznego Townshenda).

Późniejszych dzieł prawie w ogóle nie znam.


Ostatnio zmieniony czw, 30 września 2010 12:45:15 przez otoKarbalcy, łącznie zmieniany 3 razy

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:32:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
wątek ma dobry tytuł
czy poznamy jego genezę?
:D

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:35:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
antiwitek pisze:
czy poznamy jego genezę?

Gero pisze:
Best song: A Quick One While He’s Away

:)

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:38:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
hehe, dzięki
a czy ta pewna dwuznaczność tłumaczenia odnosi się też do oryginału?

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:41:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Jak dla mnie ciężko powiedzieć, ale nie da się ukryć, że utwór zaczyna się tak:
Cytat:
Her man's been gone
For nearly a year
He was due home yesterday
But he ain't here

Her man's been gone
For nigh on a year
He was due home yesterday
But he ain't here

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:45:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
O! Super! Dzięki Gero!

Napiszę tutaj kiedyś słów kilka na temat dwóch płyt, które mam i znam. Genialna koncertówka z Leeds i przereklamowane "Who's Next", za którym nie przepadam. Więcej trochę kiedy indziej.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:47:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
pilot kameleon pisze:
przereklamowane "Who's Next", za którym nie przepadam

Dla mnie dwa numery doskonałe i jeden bardzo dobry.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:56:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
antiwitek pisze:
a czy ta pewna dwuznaczność tłumaczenia odnosi się też do oryginału?


jak najbardziej

"numer" opowiada o dziewczynie, której chłopak/mąż wyjechał na rok i nie wrócil na czas a kurat zjawił się Maszynista Ivor i razem "ucinają sobie drzemkę") (w zapowiedzi na Leeds Townshend nie pozostawia złudzeń: "no i... cudzołożą"), potem jest powrót, wyznanie winy i przebaczenie - wszystko przedstawione raczej w konwencji telenowely

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 11:57:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Gero pisze:
Maszynista Ivor

Ivor The Engine Driver! Brzmi znajomo, nie? :)

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 30 września 2010 12:00:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
Grot chyba by go nie lubił :D :D :D

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 21 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group