Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 19 marca 2024 05:09:44

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 211 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 15  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: śr, 09 lutego 2011 12:12:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Motto: "Całość utrzymana jest w dobrze znanej swingowej charakterystyce." Kajo

Kajo! Rozpocząłeś od samego szczytu. Najpiękniejszy widok, czujesz ten dreszcz rozsypującego się horyzontu, wszystko w dole. Ale po chwili, widać, że to tylko część drogi. A Love Supreme - czy to szczyt Coltrane'a i jego kwartetu? Czy jeden ze szczytów? Grunt, że pięknie widać początek. Coltrane i inni, i masyw górski. Indywidualna wspinaczka w grupie.

Obrazek
1. Dizzy Gillespie - School Days (1951)
****
To pierwsza płyta jaką mam z udziałem Trane'a. Nagrywana na przełomie 1951/52 roku, jest wspaniałym przykładem muzyki, jaką nasiąknął. Coltrane jest saksofonistą bopowym. Tu radość, szybkość, skok gry, zaskoczy wielu przyzwyczajonych do współczesnego biznesu muzycznego. Bo styl bopowy w jazzie był odpowiedzią na uprzemysłowiony swing. Najlepszy biznes - to szoł biznes.

Jazz nie chce być biznesem. Ale kocha szoł. Ta płyta, pełna roześmianych murzyńskich gęb, z wystrzeżonymi do wystaw sklepowych
zębami, z oczami Luisa Armstronga! z kopniakiem w tyłek, nawet z końskimi zalotami, śpiewana i grana z radością odkrywców damskich łydek, nie ma w sobie niczego z tzw. awangardy. I także Trane nie ma niczego w sobie z tzw. awangardy.

Obrazek
2. Johnny Hodges - Used to Be Duke (1954)
****
Drugą płytą z Coltrane'm jest album Johnny Hodgesa. Czemu ta płyta tutaj, kiedy Trane nie ugrał na niej nawet jednego solowego sztycha? Ze względu na fakt, że gibie się w tle nasz bohater, a na przodzie stoi Mistrz, który zaprosił go do swojego zespołu. Johnny Hodges, patrzący z awataru Kaja, geniusz saksofonu altowego, który przez wiele lat był pierwszym saksofonistą w zespole Duka Ellingtona. Jego koci ton, długie, przeciągające się frazy, najmocniejszy swing jaki można sobie wyobrazić, oraz Mistrzostwo Melodii, która będzie kluczowym elementem w późniejszym rozwoju jazzu, pozwalajacym na rozładowanie napięć powstających ze zmiany budowy improwizacji, na budowanie jej w oparciu o skale. Melodia będzie towarzyszyć "zgrzytowi" akordów. Płyta taka jak powyższa. Czysta atmosfera. Od początku do końca Happy End. Happy End biega po 15 zeta.

Obrazek
3. Miles Davis and The Modern Jazz Giants (1956)
*****
Przenosiny do zespołu Davisa. Dwa składy. A na płycie pierwsze wstrząsające solo Coltrane'a w utworze Round Midnight, standardzie Theloniousa Monka z 1944 roku. Nowy wymiar improwizacji, który płonąć będzie jeszcze kilka lat. Jakby pierwsza strona Kind Of Blue. Ta muzyka jest chłodna, a jednak parzy. W takich chwilach można poczuć, jak dźwięki zaczynają być transportowcami pełnymi dziwnego ładunku. Co więcej, wydaje się, że pozbawione są one wyraźnego początku i nie mają zaakcentowanego końca. Nie ma tak charakterystycznego dla jazzu ataku na nuty. Sprawia to między innymi to, że instrumenty przenoszą nieznane dotąd barwy. Deszcz pada, a jednak wszystko się mieni i skrzy.
Najwspanialszy kwintet Davisa.

Następnie udział w zespole Monka... i wreszcie własny skład.........

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 09 lutego 2011 18:35:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Pietruszko! Wyodrębnienie tego tematu było kwestią czasu. Cieszę się, że to zrobiłeś. Cieszę się też z tego, co napisałeś na początku swojego postu. Tak być powinno.
Moje wpisy z pewnością się tu zjawią.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 09 lutego 2011 20:51:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
pilot kameleon pisze:
Moje wpisy z pewnością się tu zjawią.

Bardzo fajnie. :D

Obrazek
****
1. Dakar (1957)
* John Coltrane — tenor saxophone
* Cecil Payne — baritone saxophone
* Pepper Adams — baritone saxophone
* Mal Waldron — piano
* Doug Watkins — bass
* Art Taylor — drums
Wreszcie w 1957 roku John zdecydował się liderować zespołowi, do którego zaprosił wyjątkowych muzyków. Pierwsze co uderza czytając wkładkę to ... zestaw instrumentów. Sextet złożony z klasycznej sekcji, oraz trzech saksofonów, w tym z aż dwóch barytonowych! Brak przeciwwagi w postaci np. trąbki wydaje się być ryzykowny.... jednak należy wziąć poprawkę na to, kto! będzie grał na barytonach.
Początek, tytułowy utwór, krótki temat i pierwsze solo. To Cecil Payne, jego elegancka artykulacja, klasyczna i zachowawcza, pięknie niosąca melodię, logiczna i przewidywalna, rozpoznawalna gra na całym albumie..... po nim następuje mała szczęśliwa katastrofa w postaci improwizacji lidera. Wydaje się, że pierwsze solo barytonu, właśnie w tej "leniwej" konwencji, potrzebne było mu do uwypuklenia swojego dość brutalnego wejścia. John chwyta oburącz melodię i łamie jej kilkakrotnie kark na tle pięknie zniuansowanej sekcji, w której bryluje Art Taylor. Jest 57 rok, Coltrane jest jeszcze tylko wirtuozem.... Po jego improwizacji nie ma łatwego powrotu do tematu.... na scenę wdziera się drugi saksofon barytonowy, trzymany w dłoniach białego człowieka - Peppera Adamsa ksywka "Nóż". Jeśli się wam wydaje, że dlatego tak go nazwano iż ciął, to macie rację. Tnie rytm jak mu się podoba, jest agresywny, zupełne przeciwieństwo Payne'a.
Do końca płyty zabieg z dwoma tak różnymi, improwizującymi barytonami robi duże wrażenie. Pomiędzy nimi Coltrane, inny niż dotychczas. Przeszywa powietrze taktów, wznosi się nad przyciężkawym brzmieniem barytonów i gna przed siebie. W tym szaleństwie wyraźnie czuć romantycznego ducha. Na uwagę zasługuje także gra pianisty Mala Waldrona, który równoważy częste powtórzenia motywów rozwijaniem pięknych linii melodycznych.
Coltrane nagrywa swój pierwszy album dla wytwórni Prestige, w tym jednym roku, 1957, nagra jeszcze kilka płyt. I to jakich!

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 09:09:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 09:47:39
Posty: 485
W jazzowym wątku są wpisy Artura dot. Trane'a, może dałoby się je przenieść?

Pietruszko, :piwo:

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 09:51:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
robertz pisze:
może dałoby się je przenieść?


myślę raczej o linkach - odnośnikach
takie tematy to jak organizmy żywe :wink:

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 11:37:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
antiwitek pisze:
takie tematy to jak organizmy żywe Wink

pełna zgoda!

Robertz.... też skrobnij..! :D
:piwo:

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 13:11:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 09:47:39
Posty: 485
Niczego nie obiecuję... :wink:

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 15:03:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Obrazek
****
2. Coltrane (1957)
* John Coltrane – tenor saxophone
* Johnny Splawn – trumpet (tracks 1,3-6)
* Sahib Shihab – baritone saxophone (tracks 1,4,6)
* Mal Waldron – piano (tracks 4-6)
* Red Garland – piano (tracks 1-3)
* Paul Chambers – bass
* Albert "Tootie" Heath – drums
Coś miesiąc po nagraniu swojego pierwszego, w roli lidera, albumu, Trane wchodzi na kilka godzin do studia by nagrać kolejny. Nie ma czasu na wymyślanie nazw, filozofia jest niepotrzebna gdy rozsadza Coś nie wiadomo Skąd.
Znów większe kombo, sextet, i znów pada wybór na saksofon barytonowy jako ten drugi, towarzyszący liderowi. Pojawia się także trąbka, której brak na poprzedniej płycie dał bardzo ciekawe efekty.
Płyta jest inna od poprzedniej. Tu jest już jasne, kto jest kapitanem tego statku. Tak naprawdę to pierwsza płyta z Coltranem jako rozdającym karty.
Tutaj po raz pierwszy improwizacje Trane'a rozprysną się w całej swej krasie. To dzięki nim krytycy znajdą kolejny "anty jazz" w swej okolicy. Ktoś rzuca butelkami z Piwem Gdańskim na Mariackiej, komuś brak logiki i nie panuje nad swym gadanym, ktoś rozpoczyna i nie kończy, rzuca się w te i we wte, nawet ballady rwie i odwraca ton, który nie zdążył wybrzmieć.... kto? John Coltrane.
Nieumiejętna obrona podnosiła kwestie techniczne. Że tak rzucać butelkami z Piwem Gdańskim na Mariackiej nikt nie potrafi; że być może sensu w tym nie widać jeszcze, ale spróbuj powiedzieć "stółzpowyłamywanyminogamistółzpowyłamywanyminogami"; a ballady zacznie poprawnie rozwijać gdy spotka swoją Krysię...... na razie rosną mu jeszcze płuca.
Słuchając tej muzyki nie wiemy zbytnio o co chodzi w tym sporze. Przecież był wcześniej Ornette! ale zapominamy zazwyczaj, że był pośmiewiskiem wśród muzyków, robił jako windziarz i nikt z nim nie chciał grać... a wcześniej to grało się jak Hawkins i Hodges.....
Coltrane chciał połączyć ogień i wodę, w błyskawicznych zmianach skrajnych nut, wydawało się, że w jednym momencie znajduje się zarówno w górze jak i w dole.... co On tam robi?...

Na części albumu gra Red Garland i to on rozpoczyna po temacie kompozycji Bakai ( Płacz - w języku arabskim) improwizować. Pełen płynnego swingu, nie zarażony wirusem Monka, doprowadza Coltrane'a do okna, które John otwiera. Gra jak wiatr, plącze, tłucze, mknie. Aż do chwili kiedy Sahib - (właść. Edmond Gregory) wpada wprowadzony tym wiatrem w stan tańca. Stan Tańca. Pięćdziesiąty któryś tam stan USA.
Następnie łagodny kawałek Violets for Your Furs, w którym do misternie utkanego przez sekcję odzienia, przypinane są kwiaty-dziwy. Time was jak utwór poprzedni także nagrany w kwartecie, i czemu tak dużo improwizacji? ;)
Na płycie także znajdują się dwie kompozycje Johna. Straight Street i Chronic Blues. Minimalistyczne dzwonki do drzwi, będące tylko znakiem pobudki dla mających nastąpić wspaniałych partii solowych.

Jeszcze słowo na temat przyjętej przeze mnie chronologii prezentowanych płyt. Starałem się ją trzymać wedle dat nagrań, a nie dat wydań poszczególnych albumów. Dlaczego?

I jeszcze jedno, są dwie regularne płyty z tytułem Coltrane. Jedna nagrana dla wytwórni Prestige, druga wyśmienita dla wytwórni Impulse! w 1962 roku.

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 19:10:15 

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2005 17:35:01
Posty: 781
Świetnie się czyta.:brawa:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 10 lutego 2011 20:43:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Ta chwila musiała nadejść. Brawo! Czekam na więcej.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 12 lutego 2011 12:16:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Obrazek
***3/4
3. Traneing In (1957)

* John Coltrane – tenor saxophone
* Paul Chambers – double bass
* Red Garland – piano
* Art Taylor – drums
Pierwotnie płyta nosiła nazwę "John Coltrane with the Red Garland Trio" , by we wznowieniach otrzymać tytuł "Traneing In". Nagrana w klasycznym kwartecie, z gigantami bopu, których lider - Red Garland - pamięta erę swingu.
Jest to pierwszy, dla mnie, tak wyrazisty przykład na "łączenie" dwóch światów. Ta muzyka od pierwszych nut brzmi jak trzmiel w słoiku. Płytę rozpoczyna tytułowa "kompozycja" (cudzysłów konieczny!) Trane'a, która pięknie pokazuje podejście Johna do tego elementu muzyki. Kompozycja pretekst, to kompozycja, której prawie nie ma, która jest tylko uchyleniem drzwi......kilka chorusów jak dzyń-dzyń, po to by można było zaszaleć. No więc Coltrane szaleje, podczas gdy Garland, ze swoim rozswingowanym trio stawia budynki..... spelunki, krzywe, proste, cudowne - niemniej niewystarczające. Bo Trzmiel obija się o ścianki słoika szukając wyjścia. Powietrza! Powietrza! Basista, zdaje się czasami to wyczuwa, odkręca wieko.... na moment, zbyt krótko.
Ta piękna płyta, to pierwszy ze słoików z ciekawym okazem w środku.
To pokaz improwizatorskiego geniuszu oraz lichości kompozytorskiej Artysty. Prawie odwrotnie jak u Milesa Davisa.
Technika gry Coltrane'a zapiera dech.
Ballady Coltrane'a są liryczne, ale nie zmysłowe. To ballady bez kobiet.
...ale i tak jest to piękna muzyka.... :D

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 14 lutego 2011 16:54:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Obrazek
***
4. Lush Life (1957/58)

* John Coltrane — tenor saxophone
* Donald Byrd — trumpet (track 4)
* Red Garland — piano (tracks 4-5)
* Earl May — bass (tracks 1-3)
* Paul Chambers — bass (tracks 4-5)
* Art Taylor — drums (track 1-3)
* Louis Hayes — drums (track 4)
* Albert Heath — drums (track 5)

Nieszczęśliwa płyta. W sumie trzy składy, trzy sesje, jeden krążek. Pierwsze trzy utwory gryzą pozostałe dwa, czwarty nawet gdyby się chciał odszczekać, nie ma nóg, piąty co chciałby być kumplem wszystkich, jest piątym kołem u wozu dla każdego.
Płytę rozpoczynają trzy utwory nagrane w 1957 roku w trio. Pierwszy z nich "Like Someone in Love" standard, w zasadzie funkcjonujący jako wyciskacz perfum z nostalgii, i takie były jego wykonania: Sinatra, Chet Baker, trzeba będzie dopiero Erica Dolphiego by wlał w niego więcej życia. "I Love You" wzruszająco trywialny temat, z jakiegoś musikalu na motywie którego, Trane improwizuje mocne nuty, ociera się o szaleństwo, kwitując zdziwienie, nie przejmuje się i rusza naprzód. Świetny pokaz ekspresji w, wydawałoby się, straconym temacie! "Trane's Slo Blues" ostatni numer, z zagranych w zestawie bęben, bas, tenor, kompozycja Coltrane'a to najmocniejszy moment płyty. MOcno oparty na pochodzie basu bluuuus, z pięknie zniuansowaną grą lidera, który to-tu to-tam.
Przekładam płytę na drugą stronę i wpadam jak śliwka w kompot w d-moll. Ballada o bujności, jest tak zimna jak wystygła jajecznica, z kostkami lodu w postaci sola Donalda Byrda. Jeszcze na koniec "I Hear a Rhapsody" gdzie swojski swing w konwencji wulgarnego bopu ratuje stronę.

W sumie "ratunku na pomoc ginącej miłości". :(

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 14 lutego 2011 19:22:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Pietruszka pisze:
4. Lush Life (1957/58)

Płyta pojawiła się na rynku w 1961, prawda? Pietruszko, jedziesz według sesji nagraniowych, a nie kolejności ukazywania się płyt?

Powymądrzam się przez chwilę. Niech gromy lecą. Traf chciał, że mam ten album na półce. Nie wracam do niego zbyt często. Rażą mnie te słodkie tematy. Płyta jest utrzymana w tonie, który kieruje słuchacza na tereny sentymentalno-miłosne. Czasem wszystko się ożywia, ale nadal opary mdłości unoszą się w powietrzu. Gdyby do tego wszystkiego dorzucić głos czarnoskórej śpiewaczki, padłbym martwy.
Ze szczegółów: świetnym rytmem zaczyna się "I Love You", ale niestety kawałek, któy nieźle się zapowiada kieruje nas pod jawor, gdzie Laura z Filonem szepczą sobie słodkie słówka. "Trane's So Blues" to jak wspomniał Pietruszka mocny pochód basowy, ale to wszystko jest takie... pospolite.
Częstotliwość odsłuchów? Może raz na rok.

Ocena ***-

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 14 lutego 2011 19:34:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
pilot kameleon pisze:
Płyta pojawiła się na rynku w 1961, prawda? Pietruszko, jedziesz według sesji nagraniowych, a nie kolejności ukazywania się płyt?

Pietruszka pisze:
Jeszcze słowo na temat przyjętej przeze mnie chronologii prezentowanych płyt. Starałem się ją trzymać wedle dat nagrań, a nie dat wydań poszczególnych albumów. Dlaczego?



pilot kameleon pisze:
Gdyby do tego wszystkiego dorzucić głos czarnoskórej śpiewaczki, padłbym martwy.

Ja znów to bym się ocknął. :D

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 16 lutego 2011 13:33:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Obrazek
*****
:serce
5. Blue Train (1957)
* John Coltrane – tenor saxophone
* Paul Chambers – double bass
* Kenny Drew – piano
* Curtis Fuller – trombone
* Philly Joe Jones – drums
* Lee Morgan – trumpet

To tak w tym czasie Coltrane, jak mówił, otrzymał od Boga łaskę duchowego przebudzenia. W tych dźwiękach słychać przejmującą radość. Kiedy pierwszy raz usłyszałem początek tej płyty, to siła jaką obdarowuje, trwa we mnie do dzisiaj. Nawet auto mam w odcieniu niebieskim. Siedzę w niebieskiej bluzie, na stopach mam wieśniackie, niebieskie klapki, zaraz ubiorę błękitny polar i pobiegnę w pola! Posłuchać improwizacji wiatru. Zapachu mrozu. Te ukochane dźwięki, którymi Trane roztańczył cały zespół, są zagubionym perpetuum mobile.
Myślę, że nadszedł czas powiedzieć synowi:
- Synu, już nigdy nie mów, że drzewa są jak parówki. A raczej, parówki... są jak drzewa.
Od pierwszych nut Blue Train chcę zmyć makijaż.
Ich patos musi skończyć się kopniakiem. Krzesła fruwają. Drzwi zapraszają do tańca. Trzask-prask. Pierwsze solo Coltrane'a zachłystuje się tą sytuacją. Przydusza, znów uwalnia, przytyka, dotyka - jak silny wiatr. Wiatr ma imię: Lee, nazwisko: Morgan. Jest sprzymierzeńcem Maszynisty. Puzonista jest umazany węglem. Aaaaaa.... nieeee, on jest Murzynem, który za złamanie zasad artykulacji, układa w drelichu torowisko. Jest w bandzie. To stąd uśmiech czai się pomiędzy f i d. Jego blues ma kształt piersi pobliskich pagórków. Na których usiadło pijane pianinko. Wstawione przez strumyk z wolna. Przez błękitny kamyczek na bani. A ze szczytu drugiej piersi, tzn. drugiego wzgórza, macha wrażliwy basista. Tym w dole. Powracamy do tematu.
I tak kończy się wolny dżez pozostający w tonacjach. Możliwe spotkało Niemożliwe. Potem następuje Moment's Notice, z tematem jak z jakiejś kreskówki o pieskach, które się pogodziły, i które zostały przyjaciółmi na śmierć oraz życie. Solo Johna to już pełne machanie ogonem w locie. Co widać przez szkło słoika w którym się znajdujemy. Niedosięgnięci przez smutek. Kolejny temat Coltrane'a Locomotion Niebieski Ptak z przylotem na czas.
- Zostań marszandem i kup Blue Train - napis odnaleziony na piaskach Hurghady; a w Adrśpach obok imponujących skał "NIedźwiedź" czy "Orzeł", głaz w kształcie saksofonu tenorowego z podpisem: "Kup se Niebieski Pociąg" wyryty przez wiatr lub turystów. Badania jeszcze trwają. A pytania się mnożą. Dzielą. Odejmują i dodają. Ale wszystkie są wyszczerzone w uśmiechu. Bez obaw! Maszynista zna swój fach. Jest młodym tenorzystą, który otrzymał precyzyjny afrykański telefon polowy model BST 81577. Ma kontakt, chwycił wiatr w płuca, trzyma się brzytwy. Ratuje całą sekcję swoimi uwagami na marginesie świata. Jest piękny i mądry. Zadbał i wyszedł. Brak słów. Jako ballada I'm Old Fashioned, jedyny utwór, którego John nie jest kompozytorem, więcej mówi niż wyjaśnia. Jest utrzymana w najlepszym tonie, że litry 28 procentowego miodu, lejące się po instrumentach, ani nawet lepiące się paluch, ani nawet koszmarne wizje detergentów i pralek automatycznych - nie są w stanie zatrzymać nas przed pocałunkiem. Pocałowałeś kiedy drzewo w lesie? Pocałowałeś kiedy koniczynkę na polanie? Pocałowałeś kiedy pomidora? Pocałowałeś kiedy gałąź jodły? Jest tyle do pocałowania, że ta wizja wystarczy do przeprowadzenia każdemu z muzyków improwizacji opartej na pierwszym z nich. Lazy Bird skończy nasz roztańczony szał. Jajecznica sama się smaży. Ja kocham tę płytę!
Zatrzymajcie mnie.

_________________
un tralala loco


Ostatnio zmieniony czw, 17 lutego 2011 16:23:34 przez Pietruszka, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 211 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 15  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group