Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 02 maja 2024 01:31:27

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 323 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17 ... 22  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 30 listopada 2008 00:20:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
Obrazek

Every Good Boy Deserves Favour jest tym albumem Moody Blues, który najwięcej u mnie stracił po drodze. Wystarczyło znużenie dwoma jedynie piosenkami, żeby legł w gruzach obraz niesłychanej równowagi kompozycyjnej, która – jak mi się wydawało – tutaj panowała. Na szczęście większość utworów zachowała blask.

Procession **** i 1/2

Numer generalnie wyśmiewany w Internecie, no bo jak można zmieścić historię muzyki w pięciu minutach. Ale tylko pomysł całości okazał się tutaj zbyt karkołomny, bo każda z tych miniaturek jest sama w sobie udana, niektóre nawet przeszywają (przejście z baroku w romantyzm i uderzenie gitary elektrycznej). No i świetnie się łączy z

The Story In Your Eyes *****

Bardzo lubię – świetny, niemal agresywny wstęp z lekkim sprzęgiem, starannie dozowana harmonizacja (w trzech zwrotkach tylko jedna linijka na głosy), potężny wokal Haywarda i jeden z najlepszych basssów w historii Lodge’a (tzn. dokładnie w historii Lodge’a, a nie basów w historii:)), narastające nawałnice głosów pod głównym wokalem pod koniec, i na deser poruszające dokrzykiwania Haywarda w prawej słuchawce, yes I’m frightened for the children... yeah... yes I’m frightened fooor... yeah... oh yeah... – dla mnie jeden z największych momentów wokalnych w historii, Justina Haywarda

Our Guessing Game *****
O ile przy poprzednim miałem niece wątpliwości czy 5, tutaj nie mam żadnych. Utwór jest dokonały pod względem przeprowadzenia na druga stronę jezdni. Gdy wydaje się, że te piętrowe harmonie w refrenie to już szczyt nasycenia, wchodzi dygresja oparta na potężnej gitarze Haywarda. Pod koniec małe niespodzianki w refrenie (znowu Hayward w górze!). Bless the days when they’re singing strong (sing so strong!)

Emily’s Song ****
Kiedy pod koniec podstawówki odkryłem ten utwór i drugi Lodge’a z tej płyty, wydawało mi się kilkakrotnie że jestem w niebie podczas ich nasłuchów. Ten nieco wyblakł, przez te pieprzone cymbałki. Oprócz nich pewnie też za słodko, ale najczęściej – mimo wszystko – daję się złapać. Bardzo ładna harmonia. Odkryłem przedziwny patent na jej wykonanie – zdaje się że i Lodge i Hayward zaśpiewali tu każdy po głównym i harmonicznym wokalu – stopione są bezbłędnie. I jaki piękny tekst! And in the morning of my life, and in the evening of my day – a więc po śmierci? (zawsze sobie tak dopowiadam i mniej się boję). Through all that life can give to you, only true love can see you through – kurczę, wciąż w to można wierzyć!

After You Came *****

Powrót na ziemię, to dobrze, bo naiwność urzeka najwyżej przez dwa, trzy utwory. Utwór o rozpadającej się miłości, ale być może mimo wszystko zostają w pamięci te fragmenty, których nie da się zatrzeć – for some short time, for a while, you and I, were joined to Eternity, to już mniej waży że then we split in two, back to me and you, like the rain rising from the sea. Świetne harmonie w zwrotce – i te dokładające się z dołu (Hayward) i potem z góry (Lodge). Fajny pomysł z dokrzykiwaniem poszczególnych linijek przez poszczególnych członków bandu, szczególne zapada w pamięć Hayward „out of sync” (you’re so far away). Niespodziewanie zostający sam na sam z nami bas. I potem wspaniałe solo, bez którego (choć króciutke) ten utwór nie byłby na 5. Bardzo potrzebne solo.

One More Time To Live ***** (!)

Kiedyś napisałem strasznie dugiego posta o tym , nie mam za bardzo co do do dania. Czy ulubiony utwór na świecie zawsze zachwyca? Nie. Czy zawsze jest to numer jeden? Nie. To tylko muzyka. Najczęściej udaje się mu mnie poruszyć, mimo że znam go na pamięć. Nawet przyznam że refren wydaje mi się coraz bardziej odstający z biegiem miesięcy. Denerwuje mnie falset w drugim soluutioon. Temat fletowy, moog pod skórą, by-y-y-y, the hedgerow, narastanie głosów w dół i powolne nasycanie palety sonicznej pozostaje. Ostatnia zwrotka, melodia nałożona na temat, ciągle daje poczucie kompletności. Może dlatego że piosenka bardzo pokazuje na coś na zewnątrz. Riches more than these.

Nice To Be Here ** i ¾
Najgorszy numer na płycie. Który bardzo mi zepsuł całość. Dokładnie wiem o co chodzi. Po pierwsze, tempo jest nieco za wolne, po drugie – nienawidzę tej zwrotki I can see them they can see me, która pełni rolę refrenu chyba, powtarza się nie wiem poco i sprawia że robi się nuudno. Bardzo szkoda, bo reszta tekstu bardzo bardzo fajna, można sobie wyobrazić rozśpiewany las, melotron na wesoło, a Hayward prawie rzeczywiście robi solo na jednej strunie. Błysk fletu na słowa as the love began to sing! Szkoda.

You Can Never Go Home *****

Z pozoru bardzo niepozorny numer, chyba jego atutem jest niesamowicie silna jedność tekstu, muzyki i wykonania. Tekst jest przepiękny, choć zdarzają się akcenty harlequinowskie (don’t deny... etc.). Nastepujący dwuwers: weep no more for treasures you’ve been waiting for in vain/ ‘cos the truth is gently falling with the rain wydaje mi się strasznie pojemny w znaczenia i duchowe i krajobrazowe, a potem jeszcze jest przecież o pastures... A wszystko w kontekście dojrzewania do pokory (Now I know I’m just another step along the way) w kontekście ogromu wszechświata. I wszystko przepięknie wyśpiewane (memories...) i dobrze że jest ten mellotron.

My Song ****
Momenty genialne przeplatają się tutaj ze słabowitymi, zarówno w tekście jak i muzyce. Podoba mi się pasja w głosie Pindera w części początkowej, dziwna pod względem rytmicznym wstawka werbla (i jak to brzmi!). I taki drobiazg: gdy śpiewa te piękne słowa o miłości która może zmienić przeznaczenie – mamy do czynienia z dwoma ścieżkami wokalu rozmieszczonymi po bokach, gdy śpiewa te mniej udane słowa o planet with one mind – jest tylko jeden wokal pośrodku. Lubię taką zadbałość aranżacyjną. Patetyczny środek, którego Witek podobno nie zdzierżył na Mauej Uonce raz mnie męczy, raz unosi...



(bonusy)

The Story In Your Eyes (Original Version)****
Podkład właściwie znany z ostatecznej wersji, nie ma tylko drudich głosów Haywarda, za to główny wokal jeszcze mocniejszy! I najlepsze: uderzenie (wręcz!) melotronu zaraz po pierwszym i drugim refrenie... Po koniec jęczenia falsetowe Lodge’a i zdaje się Thomasa, wyraźnie autoironiczne – dobrze że wiedzieli, że stoją na krawędzi :)

The Dreamer ** i ¾

Utwór napisany przez Thomasa i Haywarda, śpiewany przez Raya, brzmienie oparte na wiolonczelach, melodia niespecjalna w zwrotce (choć wokal bardzo dobry), jeszcze gorsza w refrenie, beznadziejna w dygresji, dobrze że nie weszed na płytę.

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Ostatnio zmieniony ndz, 30 listopada 2008 16:23:51 przez Gero, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 30 listopada 2008 15:47:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
Generalnie uważa się że The Moody Blues nagrali siedem „klasycznych” albumów w latach 1967-72, a potem było już nie to, spory wśród zwolenników ogniskują się zazwyczaj wokół pytania jak bardzo nie to. A ja nie wiem czy bym nie powiedział, że to Seventh Sojourn jest pierwszą płytą nowego, „nie tego”, Moody Blues. Niestety to nie Moraz zabił ten zespół, bo na tej płycie wyraźnie wydać przeniesienie akcentów w kierunku gładkiego popowego, komercyjnego i płytszego grania. Przede wszystkim Melotron zastąpiono, ze względów technicznych, nową wersją pod nazwą Chamberlin. Być może łatwiej się go obsługiwało, ale brzmienie melotronu miało w sobie pewną szorstkość, której brakuje jego nastęcpy. Cała głębia brzmienia Moody Blues poszła zatem na kolację, ale to niestety jeszcze nie wszystko. Same kompozycje straciły nieprzewidywalność i otwartość formy znaną z poprzednich płyt (nawet na prostym A Question Of Balance był długi środek Melancholy Man). Tutaj żaden utwór – w wersji podstawowej - nie wychodzi poza sztampę zwrotka – refren. Czasem pojawia się jakiś bridge, Zespół The Moody Blues, jak wiemy z wywiadów, zmęczony popularnością i fortuną (!) przestał poszukiwać! No i teksty, coraz bardziej przyziemne, zmęczone. Same melodie trzymają jeszcze stary dobry poziom, ale cały kontekst jest przeciwko nim.

Lost in a Lost World *****
Tutaj jeszcze najmniej widać zmianę na gorsze, chociaż forma – jak na Pindera – raczej nieskomplikowana. Początek porażający Crazy’ego – I woke up today, I was crying, lost in a lost world, hehe... Na szczęście, brzmienie nie jest oparte na Chamberlinie tylko na niskiej gitarze, którą póżniej zastampia świetny bas, i wiolonczelach. I w miarę rozwoju zwrotki, piosenka coraz bardziej wciąga. Nawarstwiają się chórki i klawisze, tym razem nie opisują piękna świata tylko jego rozpad pod naporem złych wyborów ludzi. Głos Pindera bardzo przekonujący, świetne chórki, następuje pierwsza kulminacja, youngest... sons... Krótki odpoczynek i znowu narasta, tym razem w duchu „musimy coś z tym zrobić”. Natarczywe so many people w chórkach o dziwo nie przeszkadza. Znowu spiętrzenie i podsumowanie. Świetnie napisany i wykonany utwór!

New Horizons ****

Przepiękna kompozycja, pięknie się przelewa, choć nieco trąci syropem (przez ten Chamberlin). Kilka udanych rozwiązań harmonicznych, w tym jedno doskonałe (nobody knows where we are ... bo-ound), świetne wstawki Edge’a i przepiękny koniec do zadumania się. Jako ciekawostkę podam, że na tej piosence uczyłem się rozwiązań produkcyjnych co do nagrywania harmonii wokalnych, co później zostało wykorzystane w Na Niebie Ciągły Ruch (główny wokal w środku i opasująca go zdublowana harmonia po lewej i prawej).

For My Lady***
Numer kurczowo uczepiony krawędzi dobrego smaku. Beznadziejne jest to połączenie trzech fletów z Chamberlinem. Pojawia się wprawdzie kilka rozbłysków aranżacyjnych, np. niskie chórki pod koniec, albo idiotyczne przepołowienie słowa gentle, co sprawiło, że przez 15 lat zastanawiałem się co on tam śpiewa, hehe. Niestety sama piosenka jest dosyć mierna i zaznacza koniec Thomasa jako kompozytora (będzie miał jeszcze niejaki powrót inspiracji na The Present).

Isn’t Life Strange *** i ½
Na razie napiszę tylko że nie służy tej piosence fakt, że znajduje się na płycie po dwóch balladach, a przecież ona też jest raczej z rodzaju tych stojących. Reszta uwag w sekcji bonusów.

You And Me **** i ½
Beznadziejny tytuł dla całkiem dobrego utworu. Nareszcie żwawe tempo, ostrzejsza gitara, świetny tekst (we look around in wonder at the work that has been done by the visions of our Father touched by His loving Son), świetnie poprowadzone napięcie, mocny wokal Haywarda (choć i Pinder ma tutaj swoją sekwencję pod koniec, co zauważyłem... dzisiaj :shock: ) i nareszcie jakaś słoneczność w tym wszystkim. Jedno co mnie tutaj drażni to gra Edge’a, rytm wybijają w tej piosence tak naprawdę przeszkadzajki, a on tylko przeszkadza. Za to w wyciszeniu strasznie denerwujący tamburyn wypadający z rytmu.

The Land of Make-Believe *** i ½

Dosyć ładne, chociaż po raz pierwszy tak otwarta deklaracja budowania nierzeczywistych światów, która mi się nie podoba. Kilka wzruszających zaśpiewów (love’s the only reason why, why-y-y...), mimo że piosenka porusza się na granicy słodyczy i kiczu. Byłyby lekko cztery gwiazdki gdyby nie to że po wygaśnięciu pierwszego refrenu cała akcja utworu się powtarza: te same słowa, te same harmonie, te same nakładki gitar, tylko niektóre linijki nieco inaczej zaśpiewane – bardzo mi się to nie podoba. No, w drugim refrenie bardziej dramatyczne potrząsanie tamburynem.

When You’re a Free Man ** i 1/2
To wszystko co działało na korzyść Lost in a Lost World, tutaj mi przeszkadza. Miało chyba być tajemniczo, jest szaro. Przede wszystkim melodia jest nieciekawa, a zbolały głos Pindera jeszcze bardziej ją zamula. Tekst skierowany wprost do siedzącego w więzieniu Timothy Leary’ego do bólu realistyczny, podobnież nagi Fender w solówce. Jest kilka przebłysków (dzwoneczki na początku w prawej słuchawce, końcowe yeaaaah i - przede wszystkim – partia klawisza ku i na wyciszeniu), ale generalnie mówię temu „nie”.

I’m Just a Singer in a Rock’n’Roll Band*** i 1/2
Numer zmasakrowany przez manewrowe oglądanie wersji z Red Rocks i paraseksualne ruchy Lodge’a tamże... Mi dodatkowo nakłada się „video” z występu telewizyjnego z przesadzonym ekstatycznym przeżywaniem przez Haywarda bądź co bądź playbacku... Jednak gdy cofnę się do czasów gdy słuchałem tego na magnetofonie szpulowym, przypominam sobie że ten numer robił na mnie dość przytłaczające wrażenie... Wydawao mi się, co śmieszniejsze, że to są jacyś wirtuozi rocka! Czasami coś z tego powraca, podobają mi się tu bardzo doły saksofonowo – gitarowe. Gdzieś pośrodku te gitary są na moment sharmonizowane i to nawet dziś mnie nieco zadziwia. Dobre stop-starty i przede wszystkim świetne masywne harmonie, tym razem bez dominującego falsetu. Naprawdę super końcówka z tym gwizdaniem. Piosenka bardzo dużo niestety traci na tym że wchodzi z wyciszenia, a nie zaczyna się po prostu od ruszającej lokomotywy Edge’a, tak jak na singlu i niektórych składankach.



(bonusy)

Isn’t Life Strange (Original Version) **** i ¾
Ta wersja różni się od ostatecznej dwuminutową, kojącą częścią środkową, opartą na wyjątkowo niegroźnym Chamberlinie, chyba też melotronie, i flecie. Zapewne nie wykorzystano jej ze względów czasowych, szkoda bo Bardzo taki oddech przydałby się tej płycie – zyskałaby na przestrzeni i głębi. Zostało programowanie odtwarzacza. Oczywiście pozostaje świetny refren, oparty – po raz pierwszy – na tym mocno sfuzzowanym, a jednak nieostrym brzmieniu gitary obficie przelewającym się na Blue Jays, ale też świetnie zaśpiewany przez całą czwórkę. W ogóle, dużo tu ciekawych harmonii w różnych rozstawieniach głosów. No i te wiolonczele ze wstępu, czy mi się tylko wydaje czy one naprawdę puszczone są od tyłu? Czyli musiał się Lodge dużo z tym namęczyć: nauczyć się to grać inaczej i potem odwrócić i zmontować... Ładne też to: a book without light/ unless with love we write.

You And Me (Beckthorns backing track) bez gwiazdek
Całkowicie zbędna rzecz, to samo tylko że bez wokali i przed editingiem. Fajnie brzmi tylko po co to komu?

Lost Ina a Lost World (instrumental demo) bez gwiazdek
Po co komu taki szkic skoro rysunek udał się niezmiernie?

Island **** i ½
Jedyny zachowany owoc zerwanej sesji Moody Blues z 1973, z widokiem na jakiś następny album. Ciekawy utwór, bo melodycznie nie przypomina niczego co Hayward napisał wcześniej i potem. Bardzo ładny klawesyn w bridge’u. Zamiast refrenu niepokojąca sekwencja akordowa. Zdecydowanie piosenka na ciemności za oknem. Dobrze, że ją odnaleziono. Freedom’s inside your head, that’s what they said.

Obrazek

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 17 grudnia 2008 17:01:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 12 listopada 2004 19:26:27
Posty: 2896
Skąd: Buckland
Gero, twoja polecanka Przewodniku katolickim zachęciła mnie bardzo do sięgnięcia po opisywaną płytę. Tylko nie mam gdzie i jak :(
Pożyczysz???

_________________
" (...)Czy pan myśli,że nasze żydowskie pisma są tylko dla jakiegoś widzimisię pisane spółgłoskami?Każdy wyszukuje sobie skryte samogłoski, które zawierają dla niego jedynego określoną myśl, żywe słowo nie powinno zamieniać się w martwy dogmat."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 17 grudnia 2008 17:52:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
..te płyty są dość tanie w media markcie ...kupuj w ciemno !

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 17 grudnia 2008 21:24:11 
a o jaką chodzi Merry?


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 09:44:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24320
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Karolina pisze:
o jaką chodzi
Merry coś mówił o rakiecie i lądowaniu na Księżycu czy coś...

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 13:52:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
Merry, jakby co to oczywiście służę Childrenami :)

ale - zgadza się - są w MediaMarktach po 20 zeta

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 16:24:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Gero pisze:
są w MediaMarktach po 20 zeta


oo to się może wybiorę do któregoś w wolne dni

a przy okazji mam pytanko:
Days Of Future Passed wyszło w wypasionej wersji deluxe z drugą płytą pełną dodatków:
Cytat:
Disc 2:

Alternative version & out takes:

1. Tuesday Afternoon - The Moody Blues
2. Dawn: Dawn Is A Feeling - The Moody Blues
3. The Sun Set - The Moody Blues
4. Twilight Time - The Moody Blues

1967 mono single masters:

5. Nights In White Satin - The Moody Blues
6. Fly Me High - The Moody Blues
7. I Really Haven't Got The Time - The Moody Blues
8. Love And Beauty - The Moody Blues
9. Leave This Man Alone - The Moody Blues
10. Cities - The Moody Blues

1967 studio recordings:

11. Long Summer Days - The Moody Blues
12. Please Think About It - The Moody Blues

BBC Radio sessions:

13. Don't Let Me Be Misunderstood - The Moody Blues
14. Love And Beauty - The Moody Blues
15. Leave This Man Alone - The Moody Blues
16. Peak Hour - The Moody Blues
17. Nights In White Satin - The Moody Blues
18. Fly Me High - The Moody Blues
19. Twilight Time - The Moody Blues



1. ma ktoś? (Gero?)
2. czy remaster warty pieniędzy?
3. czy dodatki warte zachodu (też przeplecione orkiestracjami, bo już kiedyś wspominałem, że wolałbym wersję z samodzielnymi utworami :roll:)

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 17:28:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:33:35
Posty: 4884
nie znam tych alternate versions, ale domyślam się że mogąbyć bez orkiestry

wersje BBC bez orkiestry, bardzo surowe

piosenki z singli niektóre lepsze niektóre gorsze

moim zdaniem płyta dla fanów, dla niekoniecznie fanów - jednak wersja podstawowa

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 21:31:48 
rok temu udało mi się to kupić za niecałe 30 zł :) dla mnie za taką cenę warto

są różne wersje piosenek Daysowych, z orkiestrą i bez, kilka perełek (Cities, Love&Beauty), kilka niewypałów... ogólnie, można posłuchać ale nie należy spodziewać się niewiadomo czego

zdecydowanie bardziej polecam rozszerzone wersje Children i In search of the lost chord


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 21:36:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 11 kwietnia 2007 21:16:14
Posty: 788
Skąd: Moria
posiadam tylko jedną płytę MB, days of future passed.dotychczas przesłuchałem ją tylko raz i zrobiła na mnie dobre wrażenie.

_________________
„Bo słowo Boże jest żywe i oddziałuje z mocą, i jest ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, i przenika aż do rozdzielenia duszy i ducha, a także stawów i ich szpiku, i jest zdolne rozeznać myśli i zamiary serca.”


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 18 grudnia 2008 23:23:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Czyli TMB zrobiło na Tobie dobre wrażenie tylko raz w życiu - całkiem dobry wynik jak na ten zespół.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 20 grudnia 2008 03:30:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25391
marecki pisze:
to się może wybiorę do któregoś w wolne dni

jak już kupisz, to wtedy przynieś nasze, bom nie słuchał strasznie dawno! ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 grudnia 2008 12:14:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Crazy pisze:
marecki napisał:
to się może wybiorę do któregoś w wolne dni


jak już kupisz, to wtedy przynieś nasze, bom nie słuchał strasznie dawno!

no i widzisz nie doczytałem a i tak przyniosłem :D

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 lutego 2009 23:13:20 
THE VIEW FROM THE HILL - ****

Po pierwszym przesłuchaniu byłam przerażona :) Teraz na swój sposób lubię ten album, miło mi się go słucha chociaż nie ma tu w zasadzie nic nadzwyczajnego. W dodatku jest cholernie nierówny.
Prawda jest taka, że większość piosenek broni się przez wokal, którego nawet w gorszych kompozycjach mogę słuchać z niemałą przyjemnością. Poza tym przywodzi mi na myśl fantastyczne amerykańskie obrazy i miejsca, słońce, Kalifornia... no same piękne rzeczy, a to już coś ;)
Jednak stanowczo nie polecam nie-fanom

best song - Billy
best moment - gitara w Broken Dream i zaśpiew w
And when it's love, love will come
Knocking at my door
I do believe it now
Sometimes less is more




I Heard It ***3/4 - jakoś nie bardzo jest o czym mówić. niezła piosenka na wejście, ale niestety, to tylko piosenka. w dodatku ani specjalnie ładna ani mądra. fajnie się słucha ale nic poza tym

Broken Dream ***** - takiej gitary i takiego głosu mogę słuchać cały czas. i ten cudowny spokój, przestrzeń. coś fantastycznego!

The Promised Land ***1/2 - kolejna popowa piosenka, o połowę za długa. sama w sobie może nie jest aż taka zła ale w brutalny sposób burzy spokój i nastrój Broken Dream. no i końcówka do bani

It's Not To Late ****1/2 - bardzo ładny moment w środku:
As we look to the horizon
Way out on the sea
We see the sun still rising
Just for you and me

refren podskakujący i może nużyć. za dużo powtórek

Something To Believe In **** - historyjka o rodzince z problemami. tekst zupełnie do mnie nie przemawia. banały typu You can't learn from mistakes that somebody else made . i przewijający się niczym katarynka wers we need something to believe in...
ciekawe co autor faktycznie miał na myśli

The Way Of The World ***1/2 - brak pomysłów, Kolego? fajne o ile nie słucha się za często bo można zwątpić

Sometimes Less Is More ***** - a tu nareszcie prawdziwa perełka. ogromnie to lubię. wspaniały wokal i harmonie. znowu więcej przestrzeni i oddechu

Troubadour ***1/2 - i znowu cholera bierze. jakby nie można było walnąć tego w jakimkolwiek innym miejscu. sama piosenka może być, choć jest w stylu tych z Songwritera, które są dla mnie generalnie mniej interesujące

Shame **** - ładna piosenka. szkoda, że tak mało się w niej dzieje

Billy ***** - najsmutniejszy numer. bardzo piękny, wzruszający (muzycznie, nie tekstowo)

Children Of Paradise ****


Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 323 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17 ... 22  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 297 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group