Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 13:22:15

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Czarodziej
PostWysłany: pt, 17 czerwca 2011 01:32:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Obrazek

Siedzi sobie sam jeden, niewielki człowiek na środku dużej sceny, na byle jakim krzesełku, nie ma przy sobie nic oprócz mikrofonu w ręce i butelki wody pod krzesłem... i totalnie zaczarowuje publiczność.

Słuchamy jego pomruków, popisków, nucenia i intonowania, i przedziwnym trafem ani na moment nie jesteśmy znudzeni ani nawet rozproszeni. Nie przypominam sobie, żebym przez cały koncert raz POMYŚLAŁ o spojrzeniu na zegarek, czy żebym rozglądał się gdzieś na boki. Magia.

Ale i jak on przepięknie prowadzi melodie. To się tak mówi, że mruczenie i popiskiwanie, ale ile w tym subtelności! Nie bez powodu Bobby McFerrin tak często włącza elementy muzyki klasycznej do swoich występów. On jest nie tylko genialnym technikiem głosu, urzekającym żonglerem - jest po prostu NIEPRAWDOPODOBNIE muzykalny. Napisałem, że prowadzi melodie. Tak, a jednocześnie sam sobie akompaniuje! Melodie najczęściej prowadzi bardzo wysoko, to są ho ho, takie rejestry, że ciężko za nim nadążyć. Jednocześnie jednak cały czas pojawiają się basy, nie wiadomo, jakim cudem. Są basy, są ozdobniki i przejścia, są jakieś harmonie, polifonie... oczywiście cały czas jest też perkusja, czyli pudło rezonansowe w postaci własnej klatki piersiowej, a na dodatek różne perkusyjne odgłosy paszczowe :D Chyba że wykonuje akurat coś bardzo delikatnego, wtedy nie ma perkusji, za to jest taka cisza i koncentracja, jak w filharmonii.

Na koncercie w Montrealu, o którym kiedy indziej, występuje sporo gości. W końcu i prestiżowy festiwal, i DVD. Na koncercie w Sali Kongresowej jest sam. Heh, tylko jaki on sam! Sposób, w jaki McFerrin angażuje publiczność do wspólnego występu jest niezrównany. To już było widać na tamtym DVD. Ale dopiero będąc tam mogłem sam paść ofiarą tego czarodzicielstwa. Ze swojej odległej sceny niewielki człowiek dyryguje całą widownią i robi z nią, co chce - ba, a widownia okazuje się, że wiele umie! Wyobraźcie sobie taką zabawę: Bobby intonuje jakąś frazę, powiedzmy: TUNG! I skacze przy tym w określonym miejscu. Potem skacze dwa razy i publiczność od razu rozumie, że ma zrobić TUNG TUNG. Potem skok w bok i pokazuje, że w tym miejscu po lewej, to jest też TUNG, ale o ton niżej. A jeszcze dalej jeszcze niżej, albo wyżej, jeżeli w drugą stronę. Więc skacze z miejsca w miejsce (sześćdziesięcioletni pan, tak swoją drogą!), a publiczność bezbłędnie TU-TUNGuje, i to wcale nie rytmicznie, bo on to skacze w rytmie porwanym i nieprzewidywalnym. W końcu oczywiście zaczyna improwizować jakieś śpiewy. Cały czas skacząc! I cały czas w ten niecodzienny sposób dyrygując publicznością i zapewniając sobie akompaniament. TOTAL :D

I do tego humor! Ile humoru w jego występach. Zresztą humor bierze się z radości, a on wydaje się nieustannie bawić muzyką i bezwzględnie kochać to muzykowanie. W każdym razie ja w tę jego radość wierzę.
No i z radości bierze się humor, bo i włączając publiczność nieraz sobie z niej zażartuje, np. niby-gubiąc się w tej współpracy, albo dając zadania niewykonalne (gdzie każdy musiałby jednocześnie zaśpiewać dwie rzeczy w tym samym czasie), a śpiewając solo też pozwala sobie co i raz na autożarciki.

Obrazek

A ja pozwolę sobie o 2.30 zakończyć pisanie i wrócić doń innym razem, ale jak to się mówi po angielsku, Bobby really made my day! :D


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 17 czerwca 2011 21:29:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Crazy pisze:
jest po prostu NIEPRAWDOPODOBNIE muzykalny


To jest moje pierwsze skojarzenie, gdy o Nim sobie pomyślę.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 28 kwietnia 2012 23:53:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
O, miałem kiedyś napisać więcej o koncercie w Montrealu, a tymczasem napiszę tylko, że nabyłem dziś bilety na 4 lipca! Jeszcze jakieś zostały :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 15 sierpnia 2012 18:17:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Crazy pisze:
nabyłem dziś bilety na 4 lipca

Jakoś nie napisałem o tym koncercie zaraz po nim, bo niestety mnie rozczarował. Poszedłem na niego z dziećmi - po tym występie, o którym dużo napisałem w pierwszym poście, z którego jak pamiętam przyszliśmy wprost do Stodoły na koncert dla Stopy, byliśmy absolutnie przekonani, że następnym razem koniecznie trzeba wziąć nasze dzieci i im pokazać!
Zresztą podobało im się, mimo że na co dzień słuchają muzyki zupełnie innego rodzaju. Ja je zabrałem, ja potem narzekałem, że było słabo, a one mnie przekonywały, że właśnie nie, bo było fajnie ;-)

A dlaczego słabo? Niestety spełniły się wszystkie moje obawy co do tego, że był to koncert McFerrina z jakimś triem wokalnym. Miałem trochę nadzieje, że tamci wejdą, coś tam pośpiewają i dalej będzie normalnie. Ale byli tam cały czas właściwie jako kwartet wokalny. Dlaczego więc źle? Nie żeby tamci śpiewacy byli słabi. O nie! Jeden z nich był wręcz GENIALNY!!! Robił paszczowo odgłosy perkusji w taki sposób, że szok :shock: :shock: :shock: Wszystkie bębny, hi-haty, talerze, córka dopiero po jakimś czasie połapała się, że na scenie jednak nie ma żadnej perkusji i to ten koleś robi... Byli więc bardzo dobrzy, ale nie oszukujmy się - wokalistyka jazzowa sama w sobie jest strasznie nudna. Daje fenomenalne możliwości, jest błyskotliwa, wirtuozerska i inspirująca, ale potrzebuje, żeby ją w czymś osadzić. Dlatego właśnie poprzedni Bobby McFerrin w Kongresowej - podobnie jak ten z DVD w Montrealu - był taki super; bo owszem, zaśpiewał sobie sam na swoją modłę pierwsze dwa czy trzy improwizowane numery, żeby publiczność wczuła się w klimat, a potem dopiero się zaczęło. Każdym następnym numerem proponował coś innego, urozmaicał. A to dyrygował publicznością, żeby mu akompaniowała, a to zapraszał kogoś na scenę, a to zorganizował chór, a to zaśpiewał sam, ale piosenkę z tekstem, żeby była historyjka, a to jakiś fragment z muzyki klasycznej, a to porozmawiał z publicznością o tym i owym (niezapomniany był początek jego bisów - wyszedł, usiadł i zapytał, o co by go kto chciał zapytać. i ludzie pytali, a on odpowiadał, czasem coś a propos tego dośpiewując, naprawdę było to ekstra!).

Natomiast kiedy na owym koncercie 4 lipca śpiewali w kółko ci czworo, to siłą rzeczy było w kółko to samo. Dobra, jeden numer dynamiczny, drugi stonowany, jakiś bardziej jazzowy, jakiś bardziej funkowy, ale... ten paszczowy perkusista faktycznie robił show, ale też ile razy można się zachwycić tym samym popisem - na początku było to fenomenalne, potem się ograło, a wykorzystywane było dość jednostajnie. Udział publiczności w koncercie był tym razem kilkakrotnie mniejszy, choć może jeżeli ktoś wcześniej nie zetknął się z McFerrinem na żywo (jak np. moje dzieci), to i tak mogło wydać się dużo. Dla mnie - na pewno za mało.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group