Ultima Thule

W ogóle na tamtym koncercie dużo Moz mówił i chyba mu sie bardzo podobało.
Również wtedy przed bisowym First Of The Gang To Die zaintonował na nutę Wiliam It Was Really Nothing - Warsaw Warsaw You Are Really Something - dowód
A 8 utworów z tego koncertu trafiło na bonusowy dysk do kompliacji B-sideów z ostatnich trzech plyt Swords.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

no 2


o nie, Joy Division tak ale New Order już zdecydowanie nie, choć też lubię parę rzeczy

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

Zdecydowanie bardziej podoba mi się wersja Jeffa Buckleya. Wyciągnął z tego kawałka wszystko co najlepsze, pomijając słodkość.

Jeff Buckley, I Know It's Over
http://www.youtube.com/watch?v=NzIQquWxyK4

_________________
http://67mil.blogspot.com/

o tego nie znalem, bardzo dobra wersja, jak ja juz dawno nie słuchałem Jeffa

ale znalazłem też boy with the thorn in his side w jego wykonaniu
http://www.youtube.com/watch?v=CHvaAJD0xPo&feature=related

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

Buckley lepszy od Morriseya. Aha, na przyszłość będę pamiętał, z kim się zadaję.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

To była po prostu, jakże subtelna, krytyka gustu tych, którzy wolą Buckleya od Morriseya.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.

ej ale chodzi o wykonanie tego konkretnego utworu
Buckleya bardzo lubię, ale pewnie nigdy nie zyska u mnie statusu porównywalnego z Morrisseyem. I wynika to czysto ze zbyt osobistego stosunku do poszczegolnych utworów Smits/Morriseya, faktu bycia na dówch koncertach itp. Z Buckleyem, ktorego cenie i lubię bardzo to się juz po prostu nie uda.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

Wszystko rozumiem, po prostu jestem innego zdania - że utwory z "The Queen is dead" są raczej nie do przeskoczenia w żadnej przeróbce.
(chociaż The Divine Comedy w "There is a light that never goes out" wypadło zaskakująco dobrze)

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.

Oj, bardzo dyskretnie szyjesz te aluzje!

_________________
http://67mil.blogspot.com/

o Kowalskich i Morrisseyu? nie wiem co bym bardziej wolał, ale jakoś tak sądzę, że M z Marrem bardziej byli odkrywczy, gitarowi, klimatyczni; solowy M to znowu przeboje... Mój ulubiony utwór Kowalsko-Morrisseyowy to chyba Ask me...
Nie wiem czemu ale w czasie gdy poznałem The Smiths i Morrisseya lubiłem też i J-Division i New Order, Talking Heads i D.Byrne'a, braci Ramone, Stranglersów, Kleszów, Kjurów, New Model Army, czy kapel z 4AD czy The Sisters of Mercy i The Mission... a tych ostatnich jakoś słucham najczęściej...

_________________
II.OP.OP

o The Smiths jeszcze postaram się szczegółowiej ale warto też wspomnieć o solowych płytach Morrisseya. Podobnie jak w przypadku The Smiths sporo składanek, komplilacji itp nie pomaga we właściwym wyborze.

Ja dobrze znam i mogę spokojnie polecić przynajmniej 4 płyty:

Viva Hate (1988)
lub

You Are The Quarry (2004)


Ringleader of the Tormentors (2006)


Years Of Refusal (2009)


wszystkie są tak na ok. ****

będzie szczegółowiej

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...

Żeby zaproponować tu inny punkt widzenia, wetnę się i powiem, że za każdym razem, kiedy słyszałem jakikolwiek utwór Smiths albo Morriseya, wydawał mi się nudny albo nijaki.

Ale też uczciwie muszę przyznać, że nie tylko nie słyszałem nigdy żadnej płyty w całości, ale chyba nawet nigdy nie słyszałem dwóch piosenek pod rząd

Miałem nic nie pisać, ale skoro pojawił się tu Jeff Buckley, to napisałem, he he.

_________________
ćrąży we mnie zła krew

Dobre Crazy. Ja mam dokładnie tak z Jeffem Buckleyem, a ten numer, który śpiewa w linku..... nie smakuje mi.....

_________________
un tralala loco

Kolego marecki, zobowiązujemy się napisać choć po zdaniu o wszystkich!

_________________
un tralala loco