Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 12:09:25

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 211 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 15  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 07:19:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
Że na Swansów nie dam rady się wybrać to było pewne, ale na tego Sensera to do ostatniej chwili miałem ochotę się przejechać i mi się "nie chciało"... no to żałuję teraz...

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 09:21:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
A ja na Offie byłem pierwszy raz, i w ogóle pierwszy raz na tego typu festiwalu. Cholerka, spodobało mi się!

Bo jednak dużo ciekawej muzyki. Mimo, że dla mnie w rozpisce było tylko kilka znanych nazw. Dwie sceny duże, dwie małe, które jednak rzadko wchodziły sobie w drogę. No i jakość dźwięku! To dla mnie jednak ważne, a tu bywało głośno, ale można było usłyszeć sąsiada, wymienić się uwagami. Nie było po prostu tego całego obciążenia niepotrzebnym hałasem, zakłóceniami, tylko fajny, selektywny sound, w którym słychać było rozmaite niuanse i subtelności. Pewnie, że zdarzały się momenty gorsze, ale ogólna średnia, uważam, bardzo wysoka.

Fajna jest też wielkość tego festiwalu. Niby spory, ale jednak człowiek się nie nachodzi (chyba że za często biega na pole namiotowe). Zresztą można chodzić, można nie chodzić. Można pchać się pod scenę, ale można też leżeć na trawie, można siedzieć w strefie piwnej ze znajomymi i zawsze ta muzyka jakoś dochodzi. Gadałem z takimi, którzy za cały festiwal zrobili tak naprawdę tylko ze dwa koncerty :) . Był też taki namiot wypoczynkowy, klimatyzowany, gdzie można było wejść, założyć słuchawki i oderwać się od wszystkiego, słuchając muzyki poważnej, na przykład Lutosławskiego. Kuzyn mi o tym powiedział ostatniego dnia - niestety, już nie zdążyłem skorzystać :) . Nie było może jakiejś takiej wszechogarniającej atmosfery festiwalu, ale też nie było niesympatycznie. Naprawdę spoko. Słyszałem głosy krytyczne, że sponsorzy mogli by się jakoś mniej nachalnie ujawniać, i że zrobiło się dużo ludzi w porównaniu z wcześniejszymi edycjami (podobno około dwudziestu tysięcy na przykład w sobotę), ale to wszystko dawało się przeżyć.

Gorzej było ze słonkiem. Słońce zabija. A nam z Konradem brakowało z początku wystarczającej orientacji w terenie, a że działaliśmy na własne życzenie samodzielnie, to i nie trafiliśmy nad stawy :) . Przy słońcu na polu namiotowym nie dało się żyć, już lepiej było na samym terenie festiwalowym, bo to w końcu park. Tam też bywało zabawnie: siedzimy we dwóch przy takim kamiennym stoliczku szachowym, gość pożycza od nas gazetkę, a za chwilę chce się zrewanżować: "może dżoincika"? - proponuje najpierw mi, a potem mojemu młodzieńcowi przed 18tką :) . Odmawiamy. Za chwilę gdzieś idę, po chwili rzucam okiem i widzę, że przy Konradzie zasiadło trzech festiwalowych ochroniarzy! Zaniepokojony udaję się na miejsce: "Dzień dobry" mówię do wszystkich, i pytam Konrada, czy wszystko ok. Na szczęście tak: ot, przysiedli, rozmawiają o muzyce :) .

Kwestie typu jedzenie i picie dla mnie też w miarę ok. Wiadomo, że fajniej byłoby mieć możliwość picia na festiwalu różnych browarów. Ale za to byłem zaskoczony jak różne rzeczy były do jedzenia. Najlepsze ruskie - trafiliśmy ostatniej nocy, ale były i potrawy bardziej egzotyczne. No i fajnie że ten Real jest w pobliżu, i Mak, choć do niego nie dotarłem. I wrzątek na polu namiotowym. Z kiblami zawsze jest średnio, a w takiej kolejce do prysznica nie wyobrażam sobie stania :mrgreen: . Umyłem się raz, w czasie koncertu Thurstona Moora.

Tak że ogólnie festiwal w porzo, gadaliśmy z Mileną i Boskim, że to trochę jak siedzenie w klubie, tu znajomi, tam muzyka, piwko, papierosek, możesz robić to i owo. Na pewno będę rozważał uczestnictwo w przyszłym roku!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 09:33:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
:D :piwo:

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 10:06:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Teraz koncerty. No, dla mnie takie natężenie występów było czymś nowym. Ale od początku nie zamierzałem wpadać w nerwowość :) .

Dzień pierwszy.

Najpierw widziałem Band Of Endless Noise. Całkiem ok, ale spotkanie ze znajomymi, słońce - nie sprzyjały jakiejś wybitnej koncentracji na muzyce. Następny na dużej scenie Snowman mnie zniechęcił, więc poszedłem do namiotu Trójki na Nerwowe Wakacje, ale to też nie przypadło mi do gustu. Postanowiłem skoczyć na chwilkę do namiotu. Pilot reklamował mi Colina Stensona, ale gdy obudziłem się z drzemki, to skonstatowałem, że właśnie kończy grać :) . No to spokojnie zebrałem się na Converge - jeden z dwóch głównych zespołów, na które przyjechał Konrad (drugi to Swans).

Słyszałem wcześniej jedną płytę, "Petitioning The Empty Sky", której za wysoko nie wyceniłem, bo to jednak nie za bardzo moja estetyka. Koncert jednak robił wrażenie. Zwłaszcza kreacja sceniczna wokalisty bardzo wyrazista: czarna sylwetka, specyficzne ruchy - jak antycypacja post-ludzkości a la te animowane postacie z maskami gazowymi zamiast głowy w The Wall... Albo Gollum. Pilot i Basia wcześniej mnie uspokajali, że na Offie nigdy nie ma ostrego pogo, ale na Converge pod sceną łagodnie nie było: młodzież dosłownie w amoku. Kocioł i wypadające z niego z dużą prędkością meteory, ściana śmierci. A jak stałem z boku to w pewnym momencie wypadł stamtąd jeden młodzieniec. Padł na wznak dwa metry przede mną i ciężko dyszał z zamkniętymi oczami. Nawet mi przeszło przez myśl czy aby nie potrzebuje pomocy. Po 30 sekundach jednak poruszył rękami do rytmu muzyki, skrzywił się na twarzy, zerwał i poleciał z powrotem w pogo :) .

Po Converge ruszyłem na Nosowską, ale zaczęło mocno padać i musiałem lecieć się przebrać. Po powrocie wbiłem do namiotu eksperymentalnego, żeby zobaczyć Blixę. Wow. To było to. Industrial/minimal na aktora-śpiewaka i człowieka przy laptopie/sekwencerze (czy czymś). Z minimalistycznymi wizualizacjami w tle: kwadrat w pozycji rombu, linia ciągła, inne proste formy geometryczne w czerni, bieli, a w niektórych momentach czerwone lub żółte. Zaczynało się niepozornie, bez uwodzenia publiczności, niekiedy się dłużyło, ale w sumie był to świetny występ. Dźwięki kojarzyły mi się z Kraftwerkiem (ale były bardziej bezwzględne) i przede wszystkim z DAF. Ale te zapętlone głosy, uzupełniane o kolejne ścieżki wokalne przenosiły człowieka w zupełnie nieoczekiwane rejony muzyczne, to było naprawdę niezłe. Do tego firmowy, jak mówią, krzyk Blixy. I on sam. Obok stały jakieś złe, ładne niemieckie dziewczyny, które były nim zafascynowane w sposób, zdaje się, zgoła nie platoniczny. Z ich rozmów dobiegały mnie słowa "Blixa" i "Fotze"... W trakcie myślałem też sobie, że zaraz mógłby wystąpić Budzy z Osobliwościami, jest coś wspólnego w obu tych projektach.

Potem zdaje się poszedłem na kawkę. Najpierw spotkałem Prazeodyma, który coś tam sobie zajadał, i pogadaliśmy chwilę (trochę jednak za mało!). Kawka okazała się pyszna (następnego dnia taka już nie była...), postawiła mnie nieco na nogi. Polazłem pod dużą scenę spotkać się z Pilotami i posłuchać Charlesa Bradleya. To późno odkryty talent żywiołowego soulu i funku. Obszerny skład szył jak należy (super sekcja dęta), a Charles w kurtce z błyszczącym faraonkiem na plecach śpiewał (chwilami aż już nie wyrabiał), tańczył i dzielił się miłością z publicznością. Bardzo to było fajne, a jego wzruszenie udzielało się i mi, zwłaszcza jak na koniec zszedł ze sceny i tulił się z fanami :) . Następnie, nieco z dystansu, słuchaliśmy występu na leśnej scenie Mazzy Star. Nie znałem tego zespołu wcześniej, ale koncert bardzo w porządku. Miło by się zasypiało przy tej muzyce. Świetnie brzmiała - lekko hendrixująca gitara, talerze perkusisty i pani śpiewająca. Dobrze też się przy tym rozmawiało :) . Podobnie na Bardo Pond, czyli w tym przypadku zupełnie zgadzam się z opiniami Pilota. Atari Teenage Riot słuchaliśmy z wnętrza terenu piwnego leżąc sobie, niemal jak w palarni opium, wśród puff. Ja zawsze miałem skłonność do muzyki związanej z marihuaną, natomiast Atari musieli brać coś zupełnie innego :) . Kiedy jednak pomyślałem sobie o tym, jak oni mogli wymyślać tę muzykę, gdzieś w piwnicy nowoczesnej metropolii, kombinując czym by ją tu zaatakować, to jakoś przychylniej na nich spojrzałem. Potem poszedłem popatrzyć jak to wygląda: obstawili się marshalami i fikają po scenie: pan biały, pan czarny (w czerwonej czapeczce) i pani, wszyscy na ciemno, chyba w leginsach.. Czad niezły, morderczy, a te manifesty wykrzykiwane ze sceny trochę przywodziły mi na myśl crust... Oczywiście nie doczekałem do końca i poszedłem się przespać. Fajny dzień, długa sesja z Pilotami :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 11:15:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Dzień drugi.

Najpierw chłodziliśmy się w cieniu z Konradem, przebywając w pobliżu dużej sceny ("może dżoincika?"). Wystąpił polski zespół Hanimal, z paniami w składzie, ale o ile z początku wydawało się, że to będzie przyjemne, to ostatecznie okazało się dość męczące i lekko pretensjonalne. Potem "nazywamy się The Stubs, jesteśmy z Warszawy i nienawidzimy wszystkiego" - całkiem fajny, dynamiczny koncert z muzyką w duchu White Stripes albo Black Keys, tylko szybszą, bardziej punkową, no i z basem :) . Na Kristen nie chciało mi się iść, wolałem w cieniu poczekać na Kobiety. Pippin, Marcello nie jest jakimś wybitnym numerem, ale taką charakterystyczną, leniwą piosneczką - może się podobać :) . Inne numery też ok, choć bez rewelacji. W trakcie zostałem zawezwany do strefy piwnej, więc dalszy ciąg koncertu oglądałem z pewnego oddalenia, pośród Pilotowej świty. "Zakręcał nóżką Dża", co mnie ucieszyło. Potem poszliśmy na leśną na Tides From Nebula & Blindead, o czym już wszystko napisał Pilot. Hehe, najgorszy koncert festiwalu z tych, które wysłuchałem :) . Wychodząc spotkaliśmy się z Frantzem, który wychynął gdzieś spośród namiotów stoisk muzycznych :) . Potem Apteka na dużej. Nigdy nie widziałem tego zespołu, więc chętnie poszedłem - w liceum słuchało się ich sporo. Było nieźle :) . Pissed Jeans to nie wiem czy uznać, że widziałem, chyba jednak nie. Za to Baroness widziałem w całości i z bliska. Cóż, rozumiem że mogą się podobać - dali niezły show. Ale zaskoczyło mnie, że to takie zwykłe mainstreamowe granie. Pamiętam, że pojawiali się w wątku asymertycznym, więc spodziewałem się czegoś innego. Niezłe dwugłosy, sprawne używanie dwóch gitar... Ale w sumie to dla mnie takie skrzyżowanie SOAD, Aerosmith i Iron Maiden, czyli żadne cuda :wink: .

Potem był dylemat: Wedding Present grają "Seamonsters" czy Trzaska trzaska Różę. Wiedziałem, że nie chcę dzielić całości, i że Trzaskę może kiedyś jeszcze zobaczę, a Wedding Present pewnie nie. Myślałem też, że fajnie w taki sposób nawiązać znajomość z zespołem: wysłuchać na koncercie ich klasycznej płyty. No ale ostatecznie stłumiłem te głosy rozsądku i poszedłem na Mikołaja :) .

Okazało się, że w namiocie eksperymentalnym wszyscy siedzą, tylko pod sceną ludzie się gromadzą na stojąco. Podszedłem tam pooglądać instrumentarium (dwa kontrabasy!), ale w sumie pozostałem. Kiedy pojawili się muzycy, z tyłu odezwały się głosy "siadać, siadać". Najpierw pomyślałem, że to fajne: koncert na siedząco. Ale kiedy ci pod sceną siedli, to odkryli, że barierka zasłania im wszystko, więc zaczęli wstawać. Ja również, ponieważ dotarł do mnie rozkazujący ton tego "siadać" i ozwał się we mnie lekki wkurw na dyktat leniwej i wygodnickiej większości. Zresztą po koncercie okazało się, że przez nich wiele osób które chciały wejść na Trzaskę, nie mogły bo nie było miejsca, więc całkiem wyzbyłem się wyrzutów sumienia. A pod sceną miałem bardzo dobry punkt widokowy: widziałem profile i plecy kontrabasistów, widziałem en face skasofonisto-klarnecistów, w tym samego Trzaskę, jak cudownie kierował całym składem. Tylko perkusista pozostawał zasłonięty.

No dla mnie był to prawie najlepszy koncert całego festiwalu: tajemnicza, mroczna, z kilkoma gwałtownymi momentami, muzyka. Mnóstwo niskich częstotliwości: te kontrabasy szarpane palcami, wzbudzane smyczkami czy bzyczane plastikowym pudełkiem. Trzaska patrzył i uśmiechał się gdy basistom dobrze szło. Do tego saksofony (takie do ziemi - barytony?) i klarnety (basowe? - oj brakuje mi otrzaskania). Kurde niemal Lustmord polskiego jazzu, myślę o Azbeście :) . Długie, wciągające fragmenty muzyczne. Na koniec długie brawa - Trzaska chyba nie spodziewał się takiego gorącego przyjęcia - i jeszcze jeden fragment. Nie widziałem "Róży", nie znam też muzyki z tego filmu - to podobno było premierowe wykonanie na żywo - ale na pewno chcę poznać. Świetny koncert.

Już za chwilę był Thurston Moore. Niby nawet wbiłem pod scenę, żeby popatrzeć jak gra, wysłuchałem 2 - 3 numerów, ale jednak szkoda było mi tego Trzaski w środku. Chciałem, żeby miał czas na wybrzmienie - okazało się, że ja nie do końca lubię taki tryb festiwalowy, jeśli chodzi o takie, rzeczywiście, muzyczne przeżycia. Niby słyszałem, że jadą jak Soniki, uśmiechałem się na ton zapowiedzi lidera, stwierdziłem też, że ma chyba najleszego jak dotąd na festiwalu pałkera... Ale ostatecznie postanowiłem się zmyć, odpocząć, przygotować się mentalnie do Stooges :) . A że okazało się, że kolejek brak, to jeszcze skorzystałem z prysznica (podejrzewam, że ludzi zniechęcił brak ciepłej wody). Potem jeszcze zjadłem hot doga, wypiłem kawę i kilkanaście minut przed zająłem miejsce pod sceną. Potem ciężko byłoby tam wleźć - to był chyba najmocniej obstawiony koncert festiwalu.

Stałem tam, stałem, wśród tłumu, nic się nie działo, czas mi się trochę dłużył. Nagle wchodzą, w sekundę biorą instrumenty, w sekundę zaczynają jechać "Raw Power" i w tej samej sekundzie pojawia się Iggy, jak zwykle tylko w obcisłych biodrówkach, z długimi włosami (balejaż :wink: ) i od razu tańczy ten swój małpi szalony taniec! Zero zapowiedzi, próbowania instrumentów czy coś, od razu, kurde, jazda, wow! Iggy podbiega do mikrofonu, spluwa na swoją własną pierś i zaczyna śpiewać :D Tłum tańczy, wrzeszczy, poci się, jest kurde nieźle! No i tak cały koncert! Iggy szaleje, prycha wodą, rzuca butelkami, przeklina... Zmusza bramkarzy żeby wpuścili na scenę ludzi, ci ludzie tam wchodzą, ściskają się z muzykami, no nie wierzę własnym oczom, zaczyna się szaleństwo, tańce z Iggym (jaki niziutki chłopiec!), rock'n'roll! No i tak to leci, a ja obijam się pod sceną, ciasne pogo, niekiedy parują mi okulary i nic nie widzę, zdzieram gardło. "Synu, gdzie byłeś kiedy Iggy grał "I Wanna Be Your Dog"?" - "W pogo ojcze!" :D Miałem lekkie poczucie, że to oczywiście jest spektakl, że ludzie dostają to czego oczekują, że ten bassman kopulujący ze wzmacniaczem chyba nie robi tego z potrzeby sera, ale i tak było zajebiście! :D Tylko szkoda, że na koniec nie przypieprzyli jeszcze "1969", no ale nic. Iggy wygląda najgorzej gdy owija się kablem :) . No i ten starszy pan na scenie, który dba o kabel jego mikrofony - tata Iggiego? :wink:

Potem spotykam jeszcze rozentuzjazmowaną ekipę Pilota, odreagowujemy przy browarze wstrząs zetknięcia się z legendą. Żałuję, że nie mogę napisać esa do Peta. Pojawia się też kwestia czy Swans dadzą radę Iguaniemu. Mam zdanie na ten temat, ale jednak zachowuję je dla siebie. Kto wie? :) Słychać Doomowy hip hop, ale jest mi to dość obojętne, mogliby mu wyłączyć prąd. Gdy zasypiam dostaję jeszcze smsa o znalezieniu kupy na pufie - co to za festiwalowe obyczaje?

W sumie dzień najbardziej intensywny muzycznie, widziałem najwięcej koncertów, w tym dwa na *****. Ekstra :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:08:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Ależ wpisy! YEAH!

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:21:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
no właśnie... powinniście założyć temat i to dla tych wpisów, jeśli nie dla samego festiwalu!

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:43:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Dzień trzeci.

Tym razem nie spieszę się na koncerty. Gdy zaczyna się granie, ja jem jeszcze sajgonki w Realu :) . Kiedy wreszcie z Konradem docieramy na teren festiwalu, to zaraz spotykamy się z kuzynem, chwilę gadamy na "trzepakach" a potem idziemy na browar. Słucham o rozkręcaniu życia kulturalnego na Śląsku, zmienieniu nastawienia Ślązaków do Katowic i różnych takich :) . Potem z Pilotami idziemy na Jacaszka, ale nie da się wejść do namiotu, bo ludzie tam siedzą. Leżymy w cieniu ogrodzenia, patrzymy na ludzi, słuchamy z oddali występu. Jest miło. Na Ty Segall już nie dochodzę, bo spotykam się z Boskim i Mileną, oraz resztą szajki. Siedzimy na trawie, gadamy, :piwo: , :faja: , yeah. Dostaję prezencik w postaci badzików Gówna :D . Wreszcie w trójkę (bo Konrad gdzieś znika) idziemy na jakiś koncert - próbujemy wbić na Kim Gordon, ale się nie da. Więc zwijamy się - choć to co słychać brzmi ciekawe, no i chciało by się zobaczyć tą panią. Na chwilę idziemy na Dam Funk. Trochę mamy z Boskim bekę, bo słychać "Van Halen", ale nie ma gitarzysty. No, ale ma ten koncert też trochę zalet. Jednak idziemy pooglądać płyty - tam jak zwykle można spotkać Frantza, który trochę z nami rozmawia, ale potem spieszy na Battles. A my znów jakieś piwko i gadamy, na dość poważne tematy, że aż trochę smutniejemy. No to zakąska - pyszne pierogi :) . Gdzieś tam na chwilę zaglądamy do Rollinsa. I tak to leci. W pewnym momencie woła mnie Stiw - jest z koleżanką :D . Chwilkę rozmawiamy - żałuję że tak krótko! No ale ogólnie i takie niemuzyczne spędzanie festiwalu jest super! :D

No ale wreszcie rozstajemy się i idę na Swans. W pewnym oddaleniu od sceny spotykam Konrada :) . Patrze na scenę, widzę, że układ instrumentarium na scenie jest taki sam jak w Stodole, centralnie i blisko siebie. Ale gdy zaczyna się koncert, to już po chwili wiem, że Swans są już w nieco innym miejscu niż wtedy. Żywioł hałasu, subtelnie moderowany przez Girę, zdaje się teraz mieć nie tylko ciężar i ogromną gęstość, ale też niezwykłą głębię. Nie jest to też zwykły chamski noiz, starczy popatrzeć na instrumenty: rozmaite perkusjonalia, pedal steel, dzwony rurowe, gongi, jakieś ksylofony, na których gra się smyczkiem... No i dwie gitary i bas. I nie ma w tym wirtuozerii - jeśli chodzi o wydobywanie dźwięków. Jest za to umiejętność sterowania tą potężną falą dźwięków, nadawania jej wyrazu... Coś niezwykłego! Na pewno są na to jakieś nazwy, związane ze współczesną muzyką symfoniczną, ale tu jest też coś innego. Są też momenty bardziej rytmiczne, bardziej zbliżone do wcześniejszych propozycji zespołu. Wiele osób słucha z rodziawioną paszczą, niektórzy znudzeni/zmęczeni wychodzą, inni kiwają się czy miotają w jakimś transie. Wyobrażam sobie do jakiego stopnia granie czegoś takiego musi być nieobojętne emocjonalnie... Kiedy Norman Westberg schodzi ze sceny podciąga się na jakimś drążku konstrukcyjnym. No i dziwię się, że ten łysy gość ośmielił się wejść na scenę i dotykać wzmacniaczy Swansów (podobno był wśród nich sunn o)))), chcąc przeszkodzić im w graniu - mógł oberwać gitarą. Jest przepaść między atmosferą takiego festiwalu a tym o czym mówią Swans. Gira rzuca w nią ironiczne "thank you boys and girls" czy coś w tym rodzaju. W pewnym momencie podchodzi do mikrofonu i robi "oooo", jak to robi się na koncertach rockowych, żeby wejść kontakt z publiką. Ale jego oooo jest wykoślawione i zbolałe, chyba nikt, przynajmniej w mojej okolicy, nie ośmiela się tego podjąć, i ja do końca nie wiem, czy chodzi tu o wokalizy same w sobie czy znów o ironię. Nie wiem też czy oni dograli ten koncert do samego końca, czy jednak skończyli trochę wcześniej. Bardzo też żałuję, że nie wiem, że nie zrozumiałem co śpiewał Gira, bo przecież jednak tam była też ta warstwa słowna: delikatny wstęp, i potem w kilku istotnych momentach koncertu. Porażający był też widok Giry, który wrzeszczy po prostu grając, czego nie słychać...








Kiedy się skończyło praktycznie bez słowa śmy poszli z Konradem do namiotu. Potem wymieniliśmy się kilkoma uwagami i jęliśmy zasypiać. No, myślałem jeszcze o Azbim, że tak niechętnie rusza się na koncerty :wink: .








Koncert Swans był czymś tak innym, i równocześnie tak niesamowitym, że jakby nie przystaje on do całego festiwalu, do niczego nie przystaje, a jednocześnie jakoś uwiera gdzieś w środku, coś tam podskórnie porusza.









Zasypiając słyszałem jeszcze Chrome Hoof, w dodatku wydawało mi się to fajne, ale jakoś zupełnie nie pasowało. Dla mnie na Swans festiwal się skończył.







(Ale Chrome Hoof sobie na pewno sprawdzę :wink: ).

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Ostatnio zmieniony śr, 08 sierpnia 2012 12:49:09 przez antiwitek, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:46:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
:brawa:
to jak już ochłoniesz to przenieś proszę do osobnego tematu ostatnie kilka stron

ja mialem być ale niestety się nie udało. Po Waszych wpisach żałuje jeszcze bardziej :(

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:51:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
antiwitek pisze:
Blixę. Wow. To było to. Industrial/minimal na aktora-śpiewaka i człowieka przy laptopie/sekwencerze (czy czymś). Z minimalistycznymi wizualizacjami

byłam na takim koncercie w poznaniu! oj, co on wyrabiał z głosem! i jaka charyzma!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:51:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Ta rączka, ta grzywka! :)

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 12:59:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Witku, porobiłbym odpowiedzi, nawiązania, rozwinięcia, polemiki względem Twojego tekstu, ale tyle tego jest, że chyba się nie da! :shock: :D

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 13:04:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
To samo mam z Twoimi relacjami (choć najpierw chciałem machnąć swoje) :) . No ale jakoś będzie trzeba to ruszyć :wink: . Tak samo z nowym wątkiem, zrobię to ale jeszcze nie wiem kiedy.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 13:07:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
antiwitek pisze:
Tak samo z nowym wątkiem, zrobię to ale jeszcze nie wiem kiedy.

To zrób to teraz. Na fali pofestiwalowych uniesień!

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 16:40:51 

Rejestracja:
pt, 06 lutego 2009 09:39:10
Posty: 1497
Było świetnie. Lepiej niż w zeszłym roku.
Było trochę rozczarowań – Mazzy Star; Battles; The Antlers.
Kompletnie nie rozumiem popularności Metronomy...
Koniec marudzenia.
Pierwszy dzień, pierwszy koncert (mój), pierwsza petarda.
Converge.
Nie jestem subiektywny (są jedynym zespołem metalcore, który jeszcze słucham), ale było świetnie.
Czysta wściekłość, ale działająca bardzo pozytywnie. Pobudzająco.
Chociaż ich to lepiej słuchać w ciasnym klubie, dostając co jakiś czas z buta w ryj.
No i na koniec było moje ukochane „Last Light”
http://www.youtube.com/watch?v=1POIfvxyPtE

Potem Death In Vegas na Leśnej.
Na płytach są tacy sobie.
Na koncercie pociągnęli w stronę krautrocka i było naprawdę dobrze.
Zaskoczenie in plus.
http://www.youtube.com/watch?v=wlO8gJCpfww

W namiocie - King Creosote & Jon Hopkins.
Szkocki bard i jego kolega, który współtworzył ostatnio z Brianem Eno świetną płytę “Small Craft...” przenieśli zgromadzonych do malutkiego nadmorskiego pubu, ukrytego gdzieś w zamglonych górach Szkocji...
Świetna atmosfera, super kawałki i pokaz tego, jak można zaczarować słuchaczy za pomocą głosu, akustycznej gitary i harmonium.
http://www.youtube.com/watch?v=ej8vMh28SJY

Na koniec pierwszego dnia wymiękłem na wspomnianym Metronomy po półtorej kawałka i poszedłem na Bardo Pond.
I znowu – płyty mnie nudzą a koncert zajebisty.
Psychodelia jak trzeba – gitarzysta pytał się czy ktoś nie ma przypadkiem trawy...
Isobel nie fałszowała, gitary wymiatały...
W pewnym momencie na scenę wbiegł chłopak i położył się u stóp wokalistki.
Chyba chciał się oświadczyć...

Dzień drugi zaczął się (dla mnie) od Other Lives.
Bardzo podoba mi się ich ostatnia płyta „Tamer Animals”.
Trochę indie, postrocka, gothic country.
Była trąbka, skrzypce, znowu harmonium i klimat jak z romantyczno-mrocznego westernu.
Bardzo mocny punkt tegorocznego OFFa.
http://www.youtube.com/watch?v=2EvLyFh0 ... re=related

Baroness, The Wedding Present jakoś bez emocji...

Za to Thurston Moore dał czadu.
Zamiast przynudzać na akustyku (jak na ostatniej płycie) zasunął noisowy set.
Zajebiście brzmiała gitara.
Dużo nowych kawałków.
Baaardzo dobrze...

No i Iggy and The Stooges.
Trochę nie pasowali do całości festiwalu, ale dali świetny rokendrolowy show.
Faktycznie, raczej wyreżyserowany niż spontaniczny, ale widać, że są dobrzy w te klocki.
Porwali publiczność od pierwszego numeru.
Kto by nie chciał pośpiewać razem z Iggym „I wanna be you dog” czy Pasażera...
Po tym „gwałcie na wzmacniaczu” Mike Watt, kiedy schodził ze sceny, ledwo szedł, kulejąc.
Cóż, taki wiek...

Ostatniego dnia przyjechałem kiedy grało Battles.
Duże rozczarowanie.

Czekając na Swans, poszedłem posłuchać Henry Rollinsa.
I gdyby nie Swans to bym został do końca.
Facet ma talent do opowiadania.
Błyskotliwie i z humorem opowiadał o swoim dzieciństwie, o początkach grania (można się było polać, słuchając opowieści o stage divingu, i nokaucie jaki zaliczył Henry w spotkaniu z rozpędzonym fanem) o tolerancji, współczesnej USA...
Najlepsze fragmenty - historia fanki, która straciła oko albo dziewczyny, która wysłała niedawno HR swoje zdjęcia z pytaniem, czy będzie się podobać chłopakom; o tym jak kupował piłki i mydło, żeby rozdawać je w slumsach, gdzieś w Afryce.
Godzina minęła jak z bicza strzelił...

SWANS.
Dużo już o nich pisaliście, nie będę powtarzał.
Najlepszy koncert festiwalu.
The Seer jest najlepszą płytą tego roku i jedną z najlepszych jakie nagrał Gira.
Soundtrack do apokalipsy.
Gira jest fanem Góreckiego i to co grają teraz, ten metafizyczny noise-drone, trochę brzmi jak współczesna muzyka poważna.
Albo jak Glen Branca i jego Ascension:
http://www.youtube.com/watch?v=wERU4NiAtlE
Księżyc nad sceną; dziki trans Giry, dyrygującego zespołem; nieruchomy Westberg, czekający na swoją kolej do grania; techniczny wyłączający gitarę i bas, bo przedłużyli koncert... Misterium.
Jedyne co, to brakowało mi tych "oddechów", które są na płycie - spokojniejszych fragmentów, po których ściana dźwięku jest jeszcze potężniejsza.
Tracklista na tej trasie (nie wiem czy grali wszystko, bo łączą utwory i czasem trudno się połapać)
1.to be kind (unrecorded new song)
2. she loves us (unrecorded new song)
3. avatar (from the seer)
4. coward (from swans, '85/'86) – chyba nie było
5. the seer (from the seer)
6. nathalie (unrecorded new song)
7. apostate (from the seer)
8. mother of the world (from the seer)



Potem podtrzymałem klimat występem Fennesza i do domu.
Najlepszy, muzyczny festiwal w Polsce.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 211 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 15  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 49 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group