Wreszcie chwila czasu, żeby się wypowiedzieć w wątku, gdzie od dawna wypowiedzieć się chciałem.
Po pierwsze cieszy mnie bardzo szereg wypowiedzi osób, które najwyraźniej widza rzeczy takie, jakimi są
:
KoT pisze:
piękne melodie i czad totalny rewelacyjna płyta w morzu tandety królującej wtedy, kiedy się ukazała...
butcher pisze:
Generalnie uważam,że SOAD to zespół absolutnie przewyższający wszystko, co teraz się dzieje w świecie szeroko rozumianej muzyki rockowej.
finrod pisze:
znam tylko toxicity i jest to chyba najlepsza 'ostra' plyta kilku ostatnich lat
Dokładnie tak
A teraz o
tekstach. Zaraz zaraz. Mówicie, że się nie podobają teksty tzw. 'filozoficzne'. A mi np. ogromnie się podoba tekst piosenki SCIENCE.
Co się nie podoba w:
science has failed to recognize the single most potent element of human existence (...) is faith!
science has failed the world
science has failed our mother earth
Spirit moves through all things Spirit moves through all things Spirit moves through all things Spirit moves through all things!!!
W ogóle poza tekstem to JAK ON TO WYŚPIEWUJE to jest dla mnie kosmos!!
Ale fakt, że teksty to nie jest to, co najbardziej mnie zachwyca w Systemie. Najbardziej to jest tak:
Połączenie tej niesamowitej
melodyczności z prostym
czadem i połamanymi
rytmami; nie wiem, jak to wszystko naraz w jedną bezpretensjonalną całość udało im się zgrać, ale sie udało.
I co najważniejsze, szereg utworów (bardziej tych z 'wolnymi' elementami, ogólnie je wolę od tych Prison Songów) jest autentycznie poruszających i ciary po plecach wręcz.
Wokal zupełnie mnie rozwala, chociaż na koncertach chyba nie wychodzi to tak dobrze. Ale w studio gość dopracował sobie głos może, nie wiem, moze nie ma jeszcze wprawy, żeby na zywo tez tak wymiatać - w kazdym razie, kiedy się słucha go z płyty to jest TOTAL
Brzmienie głosu - super; dykcja - KOSMOS!!!; akcent - coś pięknego
I przede wszystkim umiejętność brylowania pomiędzy ekstatycznym krzykiem a intonowaniem melodii.... nie umiem tego nazwać i szkoda, że na zywo co słyszałem brzmi jakos kijowo, ale płyta Toxicity jest dla mnie jedną z najlepiej zaśpiewanych płyt ostatnich 15-tu a może i 25-ciu lat.
Płyta debiutancka nie jest mi znana w całości przyznać muszę wstydliwie. Nie dam więc gwiazdek.
Ale jest tam utwór, który dla mnie jest numer jeden w dorobku SOADu -
Spiders. Ten utwór sam - gwiazdek * * * * * i to z hakiem!
Toxicity - * * * * * 1/2
zrobiłem niedawno listę (ahem, proszę się nie smiać, to taka moja specyfika
) płyt ostatnich 15 lat. Miała to z założenia być lista płyt stricte rockowych (rozszerzenie tego zepchnęło by Toxicity na trzecie kosztem Grace Jeffa Buckleya i tyle) i na zachód od Odry. Płyta Toxicity znalazła się w tym zestawieniu na miejscu drugim!
CHyba nie jest to już efekt świeżości, bo płytę znam od dobrych trzech lat.
Zachwyt. Chociaż powiedziałbym, że szkoda, że zaczyna się od Prison Songu, który może jest i ciekawy, ale to taka straszna młócka, że np. jeżeli elrond posluchał swoim zwyczajem tylko pierwszej piosenki to nawet się nie dziwię, że się zraził.
Dla mnie ZDECYDOWANIE strona B tutaj przeważa, bo na stronie A jest kilka utworów ewidentnie słabszych, np. wspomniane przez MikhaEla Bounce czy X (ale nie Shimmy!); poniekąd tez Prison Song. Zaczyna się na całość od ATWA, to jest rzecz przepiękna, a tak cicho się zaczyna a potem czad rozgorzewa, aż parzy. I przez Science i Shimmy, oba świente i wysokoenergetyczne przechodzi do końcowej trójki, z których co jeden to lepszy, a Aerials najlepszy własnie na koniec.
Zarzut główny jest taki, że nie jest to płyta równa, ale z drugiej strony sposób, w jaki się rozwija częściowo anuluje ten zarzut, bo tak jakby zaczyna się od rozgrzewki a potem jest tylko coraz lepiej.
I na dobrą sprawę wszystko to, co wyżej pisałem o melodiach/ rytmie/ czadzie oraz o wokalu - to mógłbym i tu dopisać.
Steal This ALbum - * * * *
Jak już było mówione - jeżeli to mają być takie odrzuty, no to super. Przyłączam się do zdania, że IEAIAO się wyróżnia bardzo in plus. Tu jest też więcej tej zadziorności nieco Rage'owskiej powiedzmy, w takim Boom czy Fuck the System. Ten pierwszy zresztą zdecydowanie lepszy.
Dla mnie rewelacją jest tu prawie-kończący album utwór Roulette, w którym wbrew oczekiwaniom nie zaczyna się czad, tylko od początku do końca utwór pozostaje wyciszona - a jakże piękną - balladą.
A poza tym to dużo poprawnego, a nawet lepiej niz poprawnego grania: Mr Jack, Streamline, Innervision (sorry Miki, nie zapieję z zachwytu...
)
PS. A supportem to oni zdaje się byli przed Kornem a nie Slayerem, nie? Wtedy co ich tak okropnie wygwizdali?