Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest pt, 29 marca 2024 11:15:43

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 09:38:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Nie wiem czy to dobry pomysł na wątek, ale chciałbym napisać tutaj kilka postów, więc może wyjdzie z tego coś sensownego. O co chodzi? Otóż od dłuższego czasu bardzo ciekawi mnie w historii taki temat: albumy, które były następcami innych albumów, tych które odniosły sukces i wszyscy liczyli, że będą ich kontynnuacją...a okazywały się zupełnie czymś innym. W historii Armii tez mamy taki przypadek i to dość wyraźny: po "Legendzie" dużo osób chyba liczyło na kontynuację tego stylu, a okazało się, że Armia nagrało "Triodante" - wszyscy wiemy jak różne były na to reakcje. A jak to było w przypadku innych zespołów.

Postanowiłem opisać kilka takich przypadków - podzieliłem je na udane, mniej udane i zupełnie nieudane.

PRZYPADKI UDANE:

Fleetwood Mac - Tusk: to chyba mój ulubiony taki przypadek w historii muzyki. Jeśli ktoś myśli, że popowy Fleetwood Mac to nudny zespół, to ten album może zmienić jego wyobrażenie na ten temat. W skrócie: skład Fleetwood Mac, który istniał w drugiej połowie lat 70 powstał w 1975 roku, gdy do składu dołączył duet muzyków: Lindsey Buckingham i jego (wtedy) żona Stevie Nicks. Ambitny Lindsey, uzdolniony gitarzysta, wokalista, autor piosenek i producent, szybko stał się muzycznym mózgiem grupy. Pod jego wodzą grupa nagrała dwa albumy: pozbawiony tytułu z 1975 roku i słynny muzyczny melodramat "Rumours" z 1977, oba prezentujące chyba najbardziej wyrafinowaną, dopracowaną i ambitną formę soft rocka. Pewnego smaczku dodawała oczywiście historia o tym, że "Rumours" to płyta, która dosłownie opowiadała historię dwóch małżeństw, które wchodziły w skład zespołu i akurat wtedy się rozstawały. Tak czy inaczej: płyta okazała się wielkim sukcesem, do dziś sprzedano jej 45 milionów egzemplarzy. Fleetwood Mac nagrywając następcę "Rumours" mógł zrobić wszystko. I zrobił.
Lindsey Buckingham zainspirowany sukcesami punku i nowej fali, postanowił zaszaleć. I zaszalał. Ściął włosy, zaczął używać eyelinera i eksperymentował z produkcją. Z jednej strony obsesyjnie dopracowywał brzmienie chórków i inne szczegóły, z drugiej strony wydał sporą część wielkiego budżetu na eksperymenty z nagrywaniem w łazience itd. Również jego piosenki były zupełnie inne niż te na "Rumours" - dziwne, jakby celowo uproszczone, nieprzewidywalne. Kompozycje pozostałych członków zespołu były już dużo bardziej konwencjonalne - jednak z powodu nadużywania przez wszystkich kokainy, a także z powodu ich kłopotów sercowych, również nie zawsze były one słodkie. W rezultacie "Tusk" to jedna z bardziej awangardowych płyt wydanych w swoim czasie: pod względem produkcji, ułożenia piosenek (wolny numer na początek, albo idealny na zakończenie utwór "That's All for Everyone" w samym środku tracklisty!), nawet tego jak winyle w oryginale były zapakowane...I to wszystko nagrane przez zespół, po którym chyba nikt czegoś takiego się nie spodziewał. Fascynujące.

Beastie Boys - Paul's Boutique: nie jest to może jakiś skrajny przypadek, ale faktem jest, że w porównaniu z tym co wysmażył na debiucie Rick Rubin, dwójka Beastie Boysów jest jakby z innego świata. Eksperyment się udał, płyta została klasykiem. Kolejne ryzykowne posunięcie (powrót do żywego grania) czekało na kolejnym albumie - i również się udało.

Armia- Freak: :D


PRZYPADKI MNIEJ UDANE:


Bad Relligion - Into the Unknown: kolejna znana historia. Młodzi punkowcy z L.A. po zupełnie punkowym debiucie, nagle uznali, że przecież nie od punka zaczął się świat i nagrali płytę w stylu lat 70. A później sami przestraszyli się tego co zrobili i przez lata się do tego nie przyznawali. Rock progresywny, hard rock, folk, stadionowe melodie - a wszystko naiwne, młodzieńcze i niedopracowane. Nie jest to może bardzo udana płyta, ale jest w niej coś zupełnie ujmującego.

Television - Adventure: nie jest to jakiś zwrot, po prostu po genialnym "Marquee Moon" Television postanowiło nagrać coś co zupełnie inaczej brzmi i z nieco innymi strukturami piosenek. Wyszło dużo mniej spektakularnie, ale z czasem polubiłem tę płytę.


PRZYPADKI NIEUDANE:


druga płyta Stone Roses: długie oczekiwanie po jedynce, zupełna zmiana stylu. Jak dla mnie - porażka.

Na razie tyle - może jeszcze coś wymyślę. Pozdrawiam.

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 10:22:11 

Rejestracja:
czw, 23 czerwca 2011 09:03:09
Posty: 905
Skąd: Kraków
nic tu pewnie nie napiszę,ale i tak szacuneczek za ciekawy temat Prazeo :wink:

tych fleetwoodów już od dawna chcę poznać.

albo nie EDIT

na pewno na liście takich zmian jest płyta Todda Rundgrena pt."A Wizard,A True Star",bo jak Something/Anything jest właściwie udaną płytą,z lekko szalonymi popowami kawałkami,to Wizard to narkotyczno-psychodeliczny,cukierkowy i dziwaczny album,dla mnie top 5 szczytów popowego rzemiosła,być w liście z Pet Sounds to klasa.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 10:34:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Kiedyś o tym myślałem. Takie wolty w dyskografii. I do głowy przychodziły następujące rzeczy:
- Radiohead po "OK Computer" wydaje "Kid A",
- Siekiera z Budzym, a Siekiera na "Nowej Aleksandrii",
- reaktywacja King Crimson w 1981 roku, gdzie przepaść pomiędzy "Red" a "Discipline" jest kosmiczna i niezrozumiała na pierwszy rzut oka,
- Metallica i "Czarny Album" i "Load",
- Red Hot Chili Peppers z wyłomem w postaci "One Hot Minute",
- Dylan w momencie podpięcia się w prąd
- Brygada Kryzys i "Cosmopolis", które musiało być (nadal jest) trudnym orzechem do zgryzienia.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 10:41:51 

Rejestracja:
czw, 23 czerwca 2011 09:03:09
Posty: 905
Skąd: Kraków
pilot kameleon pisze:
- Siekiera z Budzym, a Siekiera na "Nowej Aleksandrii",

o! to jest dobry przykład,żałuje strasznie że Siekiera nie dotrwała do kolejnej stylistycznej wolty,i doszło do rozpadu grupy
a był plan taki,chyba na 1988 rok planowany.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 11:53:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
super temat!

pierwszy przypadek, który mi przychodzi do głowy jest równie niepojęty jak nieudany

The Byrds po wydaniu przesiąknietej psychodelią płyty Notorious Byrd Brothers (styczeń 1968), w tym samym roku przechodzą na country (właśnie country a nie country rock) z płytą Sweetheart if the Rodeo (oczywiście w Ameryce przed tą płytą klęczą, nie ja, Krzysztof)

na mniejszą skalę bardzo ciekawa psychodelia z debiutewnej płyty zespołu Blossom Toes (1967) przechodzi w nudny prog na następnej

jeśli chodzi o "Tusk", to bardziej szanuję niż lubię (choć numer The Ledge jest fantastyczny)

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 14:59:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 22 stycznia 2005 20:06:28
Posty: 1086
Skąd: z Catanu
Myslovitz "Skalary mieczyki neonki. Improwizacje"

_________________
Czuję tu zapach chrześcijanina


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 16:26:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Temat jest świetny!
oczywiście mi w pierwszym rzucie przyszłaby do głowy wolta triodantejska, jest to par excellance to, o co chodzi.

Innych pomysłów, prócz podanych powyżej, póki co nie mam, ale się na razie nie zastanawiałem. W każdym razie bardzo to interesujące do zastanawiania się nad!

Cóż, niestety obawiam się, że podpadłeś Budyniowi:
Cytat:
Tusk: to chyba mój ulubiony

:?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 21:57:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21339
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Mistrzami takich zwrotów akcji byli kolesie z Blitz, których debiut "Voice of the Generation" jest żelazną klasyką oi czy tam innego streetpunka, druga płyta ("Second Empire Justice") to ostra zmiana zwrotnicy na klimaty nowofalowo-popowe, natomiast trzeci album ("The Killing Dream") to hard rock pełną gębą.

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 21 września 2014 22:58:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
Prazeodym pisze:
druga płyta Stone Roses: długie oczekiwanie po jedynce, zupełna zmiana stylu. Jak dla mnie - porażka.

Jak dla mnie rewela - rif z Love Spreads to dla mnie klasyka klasyki !!! Hendrixowsko-Zeppelinowski klimat !
http://www.youtube.com/watch?v=ct-qa6SjRZo
Za oba albumy Stone Roses bym się dał pokroić...

Imperturbabilité pisze:
strasznie że Siekiera nie dotrwała do kolejnej stylistycznej wolty

No jak nie jak tak ???
Ballady na koniec świata mój drogi :)

nic na temat mi nie przychodzi do głowy, no może oprócz tego, że prezio po meczu o mistrzostwo świata w siatce mówił coś o piłkarzach !!!

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 września 2014 08:05:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Aya RL zaliczyła udaną i nieudaną woltę przy okazji trzech płyt.
Po płycie "czerwonej" przyszła płyta "niebieska". Na tej pierwszej były głębie, przestrzenie ("Księżycowy krok" choćby), dużo gitar, dużo poezji w tekstach. Niebieska udanie zaskakuje - ultragresywny "Sabotaż" na początek i niemniej wściekłe "Słoneczko- piosenka z okładki". Perkusja sztuczna, dźwięki odhumanizowane, brzmienie ...jakby poddane posteryzacji. Wszystko jest płaskie, bez echa, bez pogłosów, jakaś orwellowska klatka. Wyjątki potwierdzające regułę ("Jak ze szkła i stali", "Prinsie serce") też inne niż utwory z czerwonej. Trudna płyta ale eksperyment udany, przekonałem się szybko.
Kupowałem więc trzecią płytę Ayi RL z dużymi nadziejami. Niestety, wolta na krążku "Nomadeus" - choć brawa za odwagę - już nie wypaliła. Dziwna mieszanka world music, siódma woda po kisielu pt: Talk Talk... Wszystko porządnie nagrane, ale ileż takich (i w sumie lepszych) rzeczy powstawało wtedy! "Nomadeus" właściwie zabił projekt Aya RL i tak się to skończyło.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 września 2014 11:34:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Bolesny upadek zaliczył Miles Davis. Wystarczyło kilka miesięcy, aby po nagraniu "Filles de Kilimanjaro" podpisać pakt z elektrycznością, co okazał się niemiłosiernym krzesłem dla jego muzyki, na którym po prostu zaczęła zadręczać i marudzić. Po "Filles..." Miles się skończył.

The Cure, po płycie "Pornography" nagrywa "The Top", gdzie próbuje grać jakiś inteligentny pop, zamiast po prostu porządnie dołować, paradoksalnie dołując tym jeszcze bardziej. Po "Pornography" The Cure się skończył.

The Clash nagrywa "London Calling". Jest nawet sekcyjka instrumentów dętych. Ponury żart. I cóż ma powiedzieć zakochany w nich jeśli nie: Give 'Em Enough Rope!!!, po czym The Clash się skończył...

Grateful Dead z "Workingman's Dead" co nagrywa po "Live/Dead".

Ogólnie: elektryczność w jazzie - niczym jakieś heglowskie ukąszenie przez które przeszła większa część sceny. Wolty jakie się wtedy wykonywały, przechodzą ludzkie pojęcia.

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 września 2014 11:44:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Pietruszka pisze:
po czym The Clash się skończył...


Dla mnie najlepszy Clash, to Combat Rock.

Ale zdaję sobie sprawę, że napisałeś swojego posta, oczekując właśnie takich głosów jak mój :mruganie: .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 września 2014 16:43:10 

Rejestracja:
czw, 23 czerwca 2011 09:03:09
Posty: 905
Skąd: Kraków
KoT pisze:
No jak nie jak tak ???
Ballady na koniec świata mój drogi

wyleciało mi to z głowy,jak pisałem posta :D


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 września 2014 17:06:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 02:25:03
Posty: 878
Skąd: toruń
Pietruszka pisze:
The Cure, po płycie "Pornography" nagrywa "The Top", gdzie próbuje grać jakiś inteligentny pop, zamiast po prostu porządnie dołować, paradoksalnie dołując tym jeszcze bardziej. Po "Pornography" The Cure się skończył.

ups! :evil: :evil: :evil: uderz w stół a odezwą się nożyce :wink:

po"Pornography" na przełomie 1982/83 zespól nagrywał kiepskie bardzo kiepskie single wydane na składaku w 1983. i to rzeczywiście był słaby zwrot o 180 stopni.

natomiast "The Top" z 1984 to w miarę przyzwoita próba powrotu do gitarowego grania (np. doskonały Shake Dog Shake) z dodatkowym połączeniem psychodelii (np. rewelacyjny Wailing Wall) i popu (np. przyzwoity The Caterpillar). w moim rankingu The Top to wysokie 6 miejsce w dyskografii TC.

dla mnie w tamtym okresie zespół wcale się nie kończy. po prostu po nieudanej próbie zmiany stylistyki w stronę gównianego popu nie powraca już do muzeum (trylogia 80 81 82) ale wypływa na nowe muzyczne rejony które z płyty na płytę udoskonala. do tego stopnia że można nazwać ich mistrzami w łączeniu dołów i radości co objawia się w tak genialnych kawałakach jak np. 1985 In Between Days i Sinking, 1987 Just Like Heaven i The Snakepit, 1989 Lullaby i Prayers for Rain, 1992 Friday I'm in Love i Trust, 1996 Mint Car i Want, 2000 The Last Day of Summer i Bloodflowers.

wg mnie zdecydowanie słabsza era zaczęła się po 2000 roku i nie spodziewam się żeby zespół na płytach choćby zbliżył się do doskonałej epoki lat 80-tych. natomiast co innego koncerty! na żywo zespół prezentuje się jak doskonały zgrany monolit serwujący 3 i pół godzinne maratony trzymające w napięciu w każdym momencie!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 września 2014 08:37:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Już nie w obrębie zespołu, ale John Lydon pomiędzy Sex Pistols a PIL zupełnie się zmodyfikował. No ale to jednak inne kapele więc to się nie kwalifikuje.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 69 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group