Wipers, czyli Youth Of America
Takiego tematu chyba nie powinno być. Nawet Prazeodym to sugerował, komentując moje odsłuchy w Potforum. Bo zespół mało znany, nawet całości dyskografii nie zamierzam rozpracowywać. Na forum posłuch niewielki. Na pewno dorobek lub jego część zna azbest, Prazeodym, możliwe że Pet, marecki oraz ewentualnie Pippin. Więcej osób zainteresowanych chyba nie widzę, a jeśli kogoś pominąłem, to tylko przez nieuwagę, bądź słabą znajomość gustu muzycznego danej osoby. Wpisów też się wielu nie spodziewam. Jednak nie w tym rzecz. Chciałbym w ten sposób zasygnalizować, że w podziemiach amerykańskiej sceny lat osiemdziesiątych kryło się cacko, które funkcjonowało w oderwaniu od wpływowych w tamtym czasie scen muzycznych, gdzieś na peryferiach muzyki [Portland, Oregon] i pozostawiło po sobie kilka wybitnych nagrań.
Zespół wydaje mi się na tyle interesujący oraz wart uhonorowania osobnym tematem, gdyż jego muzyka była inspiracją dla bardzo wielu zespołów alternatywnych w Stanach Zjednoczonych w latach osiemdziesiątych XX wieku. Można wręcz stwierdzić, że Greg Sage i jego Wipers to w prostej linii ojcowie stylu grunge. Na UT wzmianka o tym zespole pojawia się właśnie w temacie o Nirvanie, gdzie jest wymieniona lista 50 najważniejszych płyt Kurta Cobaina. Wipers co prawda zamyka stawkę, ale za to wymienione są pierwsze trzy płyty, na których chciałbym się tu skupić. Z Nirvaną wiąże się jeszcze jedna historia. Cobain poprosił lidera Wipers o to, by zespół pojechał w jedną z licznych tras Nirvany. Sage odmówił.
Wśród zespołów, które inspirowały się dorobkiem Wipers można również znaleźć Green River, Mudhoney, Dinosaur Jr czy chociażby noise’owy Jesus Lizard. Oczywiście The Wipers to nie jedyny filar muzyczny tamtego okresu, bo wypadałoby później wymienić Husker Du czy Minutemen. I nie tylko o nich.
„Is This Real?” [1980]
Debiutancki album poprzedzony był epką „Alien Boy”. Stylistycznie są to bardzo podobne wydawnictwa, co również mogło być powodem połączenia ich w późniejszych wydaniach. Na płycie dominują krótkie i melodyjne utwory zagrane z punkową werwą i zadziornością. To inna strona medalu niż ówczesne bardzo szybkie i agresywne Dead Kennedys. Gdzieś w tym przed słowem punk można byłoby wstawić słowo post, choć to bardziej widoczne będzie dopiero na drugiej płycie. Daleko tu jednak od nowojorskich klimatów spod znaku Talking Heads, które również można tym słowem określić. Ta muzyka jest prosta, garażowa, nie pozbawiona jednak solówek i silnie wyczuwalnej pasji, z charakterem bardziej europejskim niż amerykańskim. Jest w na tej płycie Wipers niesamowita szczerość, która przebija z wszystkich utworów. Pewne przełamanie klimatu następuje w połowie albumu. „Alien Boy”, „D-7” (kowerowany przez Nirvanę) czy „Potential Suicie” przynoszą posępny klimat, ciężką i duszną atmosferę. Jest też coś, co 10 lat później przywłaszczy sobie grunge. Jest brud, gitarowe rzężenie.
John Peel w 1993 roku stwierdził, że ten album znajduje się w jego Top 20.
Ocena: ****
„Youth Of America” [1981]
Krótki album. Niewiele ponad 30 minut muzyki. I tylko 6 utworów. Jak na punkowy band to niezła wolta można powiedzieć. I takie było założenie Grega Sage, by w czasach, gdy pankowcy nagrywają dużo krótkich kompozycji, wyjść z czymś całkowicie odwrotnym.
„No Fair” od samego początku pokazuje inny obraz zespołu. Dominuje posępność, mrok. Kumulacją takich uczuć wydaje się być epicki utwór tytułowy, który ciągnie się ponad 10 minut i wydaje się największym dokonaniem tego zespołu. Długa podróż przez ciemne rejony Stanów Zjednoczonych, najeżona dysonansami, zgrzytami, mgławicami oraz innymi trickami związanymi z bardzo emocjonalnym graniem na gitarze. Nagromadzenie frustracji jest tutaj wprost namacalne. Użyję słowa arcydzieło, a ci, którzy znają ten utwór na pewno potwierdzą, że mamy tutaj do czynienia z czymś wyjątkowym, unikalnym. To wszystko będzie później pożywką do bardzo wielu eksperymentów muzycznych z Sonic Youth na czele.
Dalsza część płyty nie przynosi aż tak spektakularnych kompozycji jak tytułowa, ale napięcie zdecydowanie nie opada. „Taking Too Long”, „Can This Be” oraz „Punishing The Extreme” to kompozycje znacznie szybsze, pozbawione majestatu utworu tytułowego, ale nie pozbawione jego czaru. Cięższa atmosfera wraca jeszcze w znacznie dłuższym, umieszczonym na końcu „When It’s Over”. Jakkolwiek to zabrzmi: „Youth Of America” The Wipers to wielka płyta! Nie sposób przecenić jej wpływu na to, co zdarzyło się później.
Z utworem tytułowym można zapoznać się
tutaj.
Ocena: *****
Poniżej wklejam inne wersje okładki. Mnie najbardziej w głowie utkwiła ta z czaszką. Pamiętam z dawnego „Tylko Rocka” dziesiątkę niedocenionych płyt sprzed lat [marzec 1995?] i właśnie tam zetknąłem się z właśnie tą reprodukcją. Przez lata byłem przekonany, że to jedyna obowiązująca wersja. Jakże się myliłem! A jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że była jeszcze jedna wersja?!
„Over The Edge” [1983]
Płytę rozpoczyna utwór tytułowy, który w moim rankingu ulubionych utworów Wipers stawiam tuż za „Youth Of America”. Fenomenalnie przebojowy kawałek na początek, z obłędnym riffem. Od dawna nie mogę pozbyć się melodii, która zagnieździła się w mojej głowie. Tym razem płyta znów penetruje tereny nieco mniej mroczne niż poprzednia. I znaczny w tym udział formy. Ostre, niezbyt długie oraz melodyjne utwory prowadzą słuchacza w trochę inne rejony. Nie ma się jednak co oszukiwać, że będzie wesoło. Nie było, nie jest i nie będzie, to chyba oczywiste. Płyta zamyka wielką trylogię płyt Wipers.
Ocena: ****1/4
„Wipers Box Set” [2001]
Pierwsze trzy albumy zebrane w jednym miejscu przez głównego twórcę. Każdy dysk został uzupełniony sporą ilością dodatkowego materiału. Niepublikowane wersje znanych utworów, wyciągnięte z szuflady rarytasy. Świetny wybór. Nie trzeba szukać pojedynczych wydań płyt i na dodatek wszystko w jednym opakowaniu. Prawdziwa perła, którą ostatnio udało mi się kupić i która stała się oczywistym impulsem do napisania tych kilku słów na temat Wipers.
Kolejnych płyt Wipers nie będę recenzować, bo ich nie znam. Wiem tylko, że późniejszy dorobek ocenia się jako mniej wizjonerski niż ten zaprezentowany na opisanych wyżej płytach. Naszło mnie takie skojarzenie z brytyjskim zespołem Wire. Również pierwsze trzy płyty do dziś świecą blaskiem, a o późniejszych wiedzą już tylko najbardziej wtajemniczeni. Może kiedyś przyjdzie pora i na nie.