To nie smęty. To jest głos najpiękniejszy ze wszystkich. Nie ma że Simon ani, co byście nie mówili, nie ma że Garfunkel. To jest Simon AND Garfunkel, i to
nawet wtedy, kiedy śpiewają coś osobno. Zawsze jest ta
możliwość, że za chwilę zaśpiewają razem i to jest cuuuuuudoooo.
Ja nie znam płyt, oprócz Bridge'a.
Myślę, że Dzyń ma rację, że to zespół składankowy. Takim go znam i kocham. Więc ja nie po płytach, lecz utworach.
Sounds of Silence * * * * * *
wspaniała piosenka pod każdym względem oprócz tych dodanych gitar elektrycznych i perkusji. W znacznie bardziej akustycznej wersji z Central parku sześć gwiazdek jak w mordę strzelił, studyjnie tak pięć i pół.
Ale w ogólnym rozrachunku: melodia - zachwycająca, tekst - piękny, poetycki z nutką niepokoju, dwugłosy - . . . . . . (brak odpowiednich określeń). Abstrahując od wad i zalet konkretnych wykonań - ich song numer jeden.
Bridge Over Troubled Water * * * * * *
Mniej subtelno-delikatne, bardziej takie poruszające emocje niż powyższa, ale poza tym wszystkie zachwyty mogę powielić. Nie jest to muzyka do dreszczy, choć poniekąd jest - tylko że te dreszcze jakoś nie po plecach, tylko tak z klatki piersiowej jakoś, z okolic serca aż przez ramiona do oczu i ...
America * * * * * 1/2
Z Central Parku 6 absolutne, ale studyjnie znacznie mniej wolę. Może to już nie jest piosenka taka doskonała jak powyższe, a nawet i jeszcze jakieś inne, ale wersja koncertowa jest tak wspaniała - a do tego wersja poznańska która sprawiła, że po raz pierwszy w mojej marnej karierze śpiewaczej miałem ciary po plecach do czegoś, co SAM śpiewałem (!!!) - że bez wątpienia jest to mój top. Kolejny doskonały tekst, może bez jakiejś wielkiej głębi nawet, ale jak to się śpiewa!!! (i słucha!!!)
Dobra, godzina taka że przecie nie wyrobię pisać o każdej piosence w ten sposób. Powiem jeszcze może tyle, że ze Scarborough Fair mam trochę jak z Led Zeppelinem IV, a nieco gorzej jeszcze ze Strawberry Fieldsami - niby zachwyca a nie zachwyca. Coś mi ten utwór nie wchodzi najlepiej... Boxer na pewno lepiej, Homeward bound też.
Generalnie najbardziej lubię te wolne i duszoszczipatielne ballady ichnie, ale niektóre szybkie też... np. takie Hazy Shade of Winter - rewelka!
Nieuleczalnie nostalgicznie brzmiące I Am A Rock - też! Cecilii ja tak za bardzo nie lubię, ale za to mojej Żony to ulubiony utwór. Mrs Robinson zdecydowanie w szybszej wersji z Central Parku.
I jeszcze takie podnoszące na duchu perełki jak Feelin' Groovy
Ech.
Concert in Central Park * * * * * * (*)
best song: America, chyba że jednak Sounds of Silence
best moment: ... ? .... potrójne 'all come to look for america'?
Ale dla mnie ten album ma niezliczone best momenty. Już samo początkowe wejście zapowiadacza -
Ladies and gentlemen... Simon... and Garfunkel! i ryk tysięcy osób, a potem jeszcze większy ryk, kiedy zaśpiewają
we'd like to know a little bit about you for our files....
Ten album to jest jakaś niesłychana magia, która po części wiąże się dla mnie ze wspomnieniami (w wieku mojej córki już śpiewałem te piosenki z okładką płyty winylowej w ręku
), ale i z tym, że był to tak wielki koncert (jeden koncert cały na płycie, a nie składanie każda piosenka z innego miasta) i reunion duetu po tylu latach, w dodatku reunion w pełni udany, a nawet więcej niz udany. Jak dla mnie wszystko brzmi tu lepiej niż gdziekolwiek indziej, i te najlepsze piosenki, i słabsze. OK, zostawię na boku Scarborough Fair, nie ma Canticle'a, nie jest to na pewno najsilniejszy punkt koncertu, ani też moja ulubiona piosenka, może nie oceniam tego właściwie. Ale inne?
O Americe już wspominalem, to co zrobili z tą może w sumie nie wybitną wcale piosenką jest tu olśniewające. Wszystkie podstawowe pozycje są - Bridge, Boxer, Homeward, April, Old Friends... Pewna wymianka taka, że zamiast tych bardziej dynamicznych utworów duetu są tu kawałki z solowych płyt Simona. Może one i nieco gorsze, ale ważne, że brzmią niezwykle świeżo, że chce im się je śpiewać (na ogól śpiwają je razem), może bardziej niż gdyby mieli ciągnąc Cecylię za uszy i po latach udawać, że są Skałą... A momentami aż skrzy, np. w Kodachrome! Albo w Me and Julio Down by The Schoolyard. A jak się dobrze bawią, śpiewając stare ale jare Wake Up Little Susie braci Everly.
Jest tu jedna perła z repertuaru samego Simona, która brzmi na równi z Bridgem, Boxerem i Silencem. American Tune. Znowu - jaki wspanialy tekst pod jakże przepiękną melodię.
Super jest również konstrukcja całego koncertu. Wszelkie słabsze momenty (a jest ich parę) są jakoś przemycone w środku, niewiele przeszkadzają w sumie. Nie zdąży się znudzić, bo zaraz następuje coś pięknego znowu. za to początek - bomba! Doskonała wersja pani Robinson, Homeward Bound i America. A końcówka - Boxer i potem długie brawa (wyszli?) i chyba jako bisy Old Friends, Feelin' Groovy i Silence.
I reakcje publiczności, niesamowity entuzjazm, nie śpiewają wprawdzie z panami, ale widać że się znajom
Dobra, dosyć tych apologii
Siódma gwiazdka za to, że była to moja najpierwszonajstarsza płyta dlugogrająca, którą rodzice kupili. Pozostałe sześć rzetelnie zasłużone.